Tag Archives: The

Alone in the Dark (2024) – Recenzja

Alone in the Dark (2024) jest grą przygodową z elementami survival horroru. Tytuł ten stanowi reboot pierwszej odsłony serii, która rozpoczęła w 1992 roku i dała początek gatunkowi, dzięki któremu powstały świetne serie, jak chociażby Resident Evil. Wcielając się w Edwarda Carnby’ego oraz Emily Hartwood przyjdzie nam zmierzyć się z szaleństwem, które opętało środek dla obłąkanych, Derceto, oraz odszukać zaginionego wuja Emily, Jeremy’ego. Jak zatem prezentuje się ten tytuł? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Pieces Interactive.

Wydana została przez THQ Nordic.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry rozgrywa się w latach dwudziestych, dwudziestego wieku w południowej części Stanów Zjednoczonych. Wuj Emily Hartwood, Jeremy, aktualnie znajduje się w posiadłości Derceto, pełniącego funkcję domu dla obłąkanych. Pewnego dnia przysłał jej tajemniczy list w którym to jej wuj oskarża mieszkańców posiadłości o przynależenie do niebezpiecznego kultu i teraz chcą go dopaść. Nie mogąca określić, czy to nie jest kolejny wymysł chorego umysłu, postanawia jednak sprawdzić co się dzieje u wuja. W tym celu wynajęła prywatnego detektywa, Edwarda Carnby’ego, z którym wybrała się do Derceto. Na miejscu okazało się, że Jeremy zaginął i trwają jego poszukiwania. Duet nie czekał na pozwolenie i sam dołączył do poszukiwania zaginionego, jak i odkrycia sekretów tej posiadłości. Szybko się okazuje, że w szaleństwie Jeremy’ego znajduje się trochę prawdy, zwłaszcza jak bohaterowie zaczynają trafiać do zniekształconych wspomnień i zostają zaatakowani przez tajemnicze potwory, a to dopiero początek niepokojących zdarzeń w których centrum stoi tajemniczy Mroczny Mężczyzna, który podobno stoi za szaleństwem wuja Emily, a także wyciąga z duetu traumy, które na nich ciążą. Tak oto prezentuje się ogólny opis fabularny tej produkcji. Jest on mało szczegółowy i niedużo zdradzający, a to z dwóch powodów. Pierwszy jest dosyć oczywisty, gra jest bardzo krótka, więc też napisanie czegokolwiek więcej mogłoby się wiązać ze sporymi spoilerami. Drugim powodem jest to, że na początku gry wybieramy którą postacią chcemy grać, a ten wybór powoduje, że niektóre przerywniki wyglądają trochę inaczej, jedno pomieszczenie się różni, jak i cały etap powiązany z traumą, więc też pisząc opis starałem się nakreślić tylko zarys fabularny. Twórcy też określają tę odsłonę jako remake pierwszej części serii wydanej w 1992 roku, jednak bardziej stanowi ona reboot, ponieważ mamy tutaj znaczne zmiany fabularne, jak chociażby to, że w klasycznej odsłonie Jeremy popełnił samobóstwo, a Derceto było jego posiadłością. Oczywiście do tego można dopisać inny układ lokacji, zagadki, czy postacie, jednak to w historii największe zmiany zostały zastosowane. Historia sama w sobie jest dosyć ciekawa, ma interesujące zwroty oraz przyjemnie jest poprowadzona, jednak cierpi na zbyt krótki czas, co z kolei spowodowało, że nie wszystko zagrało tak jak powinno. O ile do początku gry, aż do mniej więcej połowy, nie można się w żaden sposób przyczepić, jednak czym dalej tym widać jakby fabuła została pośpieszona, niektóre wątki zostały bardzo ukrócone, a i finał wydaje się być mocno przyśpieszony. Mimo tego podobało mi się jak twórcy sprawiali, że gracz mógł zacząć się zastanawiać nad wydarzeniami, które widzi, czy są prawdziwe, czy też nasi bohaterowie zaczynają doświadczać „choroby Derceto”, a to wszystko przez zręczne przejścia między tymi światami sprawiające wrażenie jakbyśmy nigdzie się nie wybrali. Nie da się zaprzeczyć, że historia jest w swojej konstrukcji dosyć prosta, chociaż początkowo może wydawać się trochę bardziej zawiła, tak w ogólnym rozrachunku nie jest aż tak rozwinięta, ale dalej miło się ją odkrywało, nawet pomimo poczucia pośpieszenia. Niestety zawiodłem się tutaj na trzech elementach. Pierwszym z nich jest sam Mroczny Mężczyzna, który jest tutaj budowany na niezwykle potężną istotę, jednak w samej grze tego nie widać. Był jeden etap w którym on nam zagrażał, jednak ten etap był bardzo krótki i poza nim nie doświadczamy jego grozy. Możemy o nim poczytać notatki, czy zobaczyć krótkie przerywniki, co jest dosyć niewielką ilością. Drugą są traumy, które niby ciążą na naszych bohaterach i spodziewamy się czegoś naprawdę sporego, jednak nie jest to aż tak wielkie jak jest budowane, a przynajmniej nie jest to aż tak pokazane. Oczywiście, każdy inaczej przeżywa konkretne wydarzenia, jednak w tej produkcji zostało to dosyć słabo przedstawione, ponieważ dopiero od pewnego momentu się o tych problemach dowiadujemy, otrzymujemy krótki etap ze zmierzeniem się z nimi, jednak nic z tego nie wynika, nawet wcześniej nie odczuwamy jakichś konsekwencji ich obecności, więc jakby zabrakło ich w fabule, to w zasadzie nic byśmy nie stracili. Trzecim, i w zasadzie największym, problemem jest tutaj rozdzielenie gry na dwie kampanie. Sam pomysł był ciekawy, zupełnie jak w serii Resident Evil, jednak już wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nie ma między nimi jakichś większych różnic, niektóre scenki mogą trochę inaczej wyglądać, trochę więcej możemy dowiedzieć się o drugiej postaci, jak i otrzymaliśmy inny etap z traumą. Fabuła w żaden sposób się dzięki temu nie rozwija, przebiega w ten sam sposób i nic więcej z niej nie wyciągniemy. Z tego też powodu zachęcałbym do zagrania drugą postacią tylko jeśli chcecie ją trochę lepiej poznać lub jeśli tak bardzo Wam ta produkcja się podoba, ponieważ w innych przypadkach nie ma to największego sensu. I może to dziwnie zabrzmi, jednak bawiłem się całkiem nieźle odkrywając sekrety fabuły oraz przemierzając korytarze Derceto, chociaż nie ukrywam, że do drugiej kampanii musiałem się już trochę zmuszać. Także ogólnie historia miała tutaj spory potencjał, nie jest najgorsza, jednak brakuje tutaj pewnego dopracowania, spowolnienia trochę tempa fabuły i sprawienia, aby gracz bardziej związał się z bohaterami. Nie jest to może najlepszy początek powrotu kultowej już serii, jednak jest to coś z czego można wyciągnąć pewne wnioski i stworzyć coś naprawdę świetnego.

Zakończeń mamy tutaj aż trzy, chociaż można byłoby napisać, że aż cztery, ponieważ mamy po dwa na każdą kampanię, jednak między podstawową dwójką różnice są naprawdę niewielkie, więc ciężko jest je uznać za dwa różne finały. Podstawowe zakończenia odblokowujemy podczas normalnego przechodzenia gry i to jest też pierwsze zakończenie, które będziemy mogli zobaczyć. Każda z postaci posiada po jednym alternatywnym zakończeniu, które możemy zobaczyć przed rozpoczęciem ostatniego rozdziału, dzięki temu też wcześniej kończymy grę. By zobaczyć którekolwiek z alternatywnych zakończeń musimy zebrać zestaw konkretnych znajdziek, które są podzielone na dwie kampanie, więc trzeba najpierw je ukończyć i rozpocząć kolejne podejścia, aby mieć szansę na ich odblokowanie. Możemy podzielić te zakończenia na dobre i złe, przy czym podstawowe są tymi dobrymi, a alternatywne złymi. Tutaj muszę przyznać, że podoba mi się pomysł alternatywnych zakończeń, zwłaszcza, że zostały sensownie wykonane i są przyjemne w oglądaniu, jednak zmuszenie gracza do ukończenia gry kilkukrotnie, która do tego aż tak ciekawa nie jest, jest lekką przesadą i można było to wykonać lepiej. Mimo wszystko zakończenia o ile są utrzymane w odpowiednim stylu, tak są bardzo pośpieszone, zwłaszcza podstawowe, które nie mają żadnego podsumowania, czy wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków, które zamknęłoby w pełni historię. Samo finalne starcie z bossem pozostawia wiele do życzenia, ot walka z lovecraftowskim przeciwnikiem z masakrą w tle. Oczywiście dany boss w pewien sposób był wspominany w wielu notatkach, jednak to dlaczego z nim walczymy spowodowało, że czułem się jakbym jakiś fragment gry przegapił. Dużo lepiej prezentują się alternatywne zakończenia, które również idealne nie są, jednak mają trochę więcej sensu. Tak jak wspominałem wcześniej, potencjał był tutaj spory, jednak czegoś zabrakło, aby wyciągnąć pełnie tego potencjału.

Klimat – Lokacje

Klimat w przypadku tej produkcji jest dosyć nierówny, chociaż można napisać, że do połowy gry stoi on na dosyć wysokim poziomie i jest bardzo wciągający, jednak od drugiej połowy gry zaczyna on wyraźnie słabnąć. Jak można się domyślić, największym problemem tej gry jest pośpiech, który jest wyraźnie odczuwalny od mniej więcej połowy gry. Oczywiście nie jest on jedynym problemem, jednak prawdopodobnie jest tym, który mógł spowodować część innych problemów. Fabuła sama w sobie nie jest zła, jest dosyć ciekawa, interesująco poprowadzona, przynajmniej do połowy, i wprowadza interesujące zmiany do znanego klasyka. Problemem jest właśnie to pośpieszenie, które jest bardzo odczuwalne w fabule, jak i niewielkie różnice w dwóch kampaniach. Niby na niektóre problemy można przymknąć oko, jednak nie da się zaprzeczyć, że potrafią one wybić z klimatu. Czym będziemy też bliżej końca, tym będziemy czuli coraz większy zawód z powodu Mrocznego Mężczyzny. Twórcy zbudowali go w sposób, który mówi nam, że jest bardzo groźną postacią, czymś w rodzaju Nemesis, czy Mr. X z serii Resident Evil, jednak widujemy go głównie w przerywnikach filmowych i w jednym krótkim etapie, więc to trochę za mało. Tutaj też muszę przyznać, że ten jeden, krótki etap był naprawdę interesujący, ponieważ można było wyczuć potęgę tego antagonisty, a klimat wręcz wylewał się z ekranu w momencie w którym mogliśmy zobaczyć co się stanie, jeśli spróbujemy w niego strzelić, więc gdyby zrobić z niego pewnego rodzaju stalkera, to gra bardzo by na tym zyskała, a tak to po prostu kolejny, zmarnowany potencjał. Lokacje za to nadrabiają, ponieważ stoją na wysokim poziomie i eksplorowanie ich jest niezwykle przyjemne. Wbrew pozorom jest wśród nich spora różnorodność, która uprzyjemnia rozgrywkę. Z kolei rozgrywka, która miała spory potencjał, tak nie został on w pełni wykorzystany. Nie oznacza to oczywiście, że jest zła, ponieważ można się dobrze bawić. To całkiem standardowy survival horror w którym staramy się przetrwać w niesprzyjającym nam środowisku, wykorzystując dosyć niewielkie zasoby, jak i rozwiązywać zagadki by odkryć o co w tym wszystkim chodzi. Sam nie ukrywam, że bawiłem się całkiem przyjemnie, chociaż nie da się ukryć, że niektóre elementy rozgrywki są dosyć sztywne, co bardzo rzuca się w oczy, jak i również ten pośpiech, o którym pisałem wcześniej, jest również i w rozgrywce odczuwalny. Nie pomaga też fakt, że występują tutaj pewne problemy techniczne, jak drobne spadki płynności, czy bugi pod postacią blokowania się postaci o niewielkie przedmioty, co może również wybijać z klimatu. Mimo wszystko można tutaj czerpać przyjemność z rozgrywki, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. To wszystko jest otoczone naprawdę świetną ścieżką dźwiękową, która nie tylko wspiera i wzmacnia klimat, a także pomaga ją budować. Nie jest może czymś wybitnym, jednak jest czymś, co działa po prostu świetnie w tym tytule. Oprawione to zostało również w dosyć ładną oprawę graficzną, która może nie wyciąga z obecnej generacji wszystkiego co może i nie wszystko wygląda tak ładnie jak powinno, tak nie da się zaprzeczyć, że poziom wykonania stoi tutaj na wysokim poziomie. Z tego opisu może nie wynika bezpośrednio ten nierówny klimat, ponieważ tak do mniej więcej połowy gry nie ma za bardzo do czego się przyczepić, poza sztywnością rozgrywki, tak w drugiej połowie zaczyna się ten cały pośpiech by jak najszybciej zakończyć fabułę, to też zaczyna się pojawiać więcej problemów. Wygląda to tak jakby twórców nagle zaczął ścigać termin zakończenia prac. Szkoda, że tak to wyszło, ponieważ oryginalna seria jest w zasadzie ojcem gatunku, więc potencjał był tutaj spory, jednak nie został w pełni wykorzystany.

W przypadku straszenia, raczej nie będzie zaskoczeniem jak napiszę, że tytuł ten nie należy do najstraszniejszych, aby nie napisać, że nie straszy wcale. Nie da się ukryć, że tytuły z gatunku survival horrorów nie należą do najstraszniejszych, są od tego wyjątki, jednak bardziej tutaj skupia się na budowaniu napięcia oraz klimatu. Tutaj trzeba przyznać, że o ile klimat jest nierówny, tak napięcie budowane jest przez całą grę i jest naprawdę przyjemne. Napięcie budowane jest tutaj poprzez budowę lokacji, prowadzenie historii, przeciwników, czy sam nastrój gry. Z tego można wywnioskować, że napięcie budowane jest przez większość elementów tej produkcji. I nawet jeśli nie jest to tytuł, który Was wystraszy, tak na pewno będzie trzymał w napięciu. Oczywiście trochę w tym przeszkadza widoczny pośpiech, jednak dalej jest on mniej więcej utrzymywany do samego końca gry.

Lokacji wbrew pozorom jest tutaj naprawdę sporo, a przynajmniej jak na taką długość gry. Naszą główną lokacją jest tutaj oczywiście posiadłość Derceto w którym to zwiedzimy różnego rodzaju pokoje mieszkalne, kuchnie, piwnicę, salon, gabinet lekarza, mały ogródek, i inne tego typu miejsca. Poza posiadłością znajdziemy się również na francuskiej ulicy, bagnach z platformami wiertniczymi, cmentarzu, klasztorze, i innych podobnych miejscach. W zasadzie można je podzielić na te w prawdziwym świecie, czyli wszystkie w posiadłości Derceto, oraz w świecie wspomnień Jeremy’ego, cała reszta. Nie da się ukryć, że lokacje zostały tutaj zaprojektowane naprawdę ładnie, aż chce się je eksplorować, chociaż to jest wręcz wymagane ze względu na ilości wyposażenia. Sama posiadłość jest zrobiona w stylu tego czego mogliśmy już doświadczyć w serii Resident Evil, czyli mamy tutaj półotwartą lokację, którą możemy dowolnie eksplorować w miarę odblokowywania kolejnych porcji posiadłości wraz z postępem fabularnym. Z kolei etapy związane ze wspomnieniami są już bardziej liniowe, chociaż mogą zawierać większe miejsca. Każda z lokacji została odpowiednio zaprojektowana oraz wyposażona w naturalny sposób, dzięki czemu nie ma tutaj odczucia pustych i bezsensownych lokacji. Są naprawdę ładne, dopasowane do fabuły gry i przyjemnie się je eksploruje, zdecydowanie poprawiają klimat całej produkcji.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj standardowym połączeniem przygodówki z elementami survival horroru, i jeśli miałbym ją porównać do jakiejkolwiek innej produkcji, to bym napisał, że najbliżej jej do remake’u drugiej odsłony serii Resident Evil, chociażby ze względu na dwie kampanie oraz sposób prowadzenia rozgrywki, jednak jeśli już piszemy o konstrukcji lokacji, to już bliżej do pierwszej odsłony wyżej wymienionej serii. Zatem będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Naszą główną lokacją jest tutaj Derceto, ośrodek dla obłąkanych, w którym to spędzimy najwięcej czasu i który będziemy najbardziej eksplorować. Derceto stanowi półotwartą lokację, ponieważ możemy ją dowolnie eksplorować, jednak wiele drzwi będzie zamkniętych dopóki nie znajdziemy jakiegoś klucza, czy przedmiotu, który pozwoli nam odblokować przejście. Bardzo podoba mi się taki styl rozgrywki, ponieważ też pokazuje progres jaki robimy, bo w końcu nie musimy robić sporych kółek, aby dostać się do konkretnego miejsca. Niestety to poczucie progresu zostaje nam odebrane w końcowych etapach, gdzie to twórcy po raz kolejny zablokowali nam drzwi i po raz kolejny musimy chodzić w kółko, aby dostać się do celu. W przypadku jednych drzwi ma to sens fabularny, jednak zablokowanie reszty odblokowanych wcześniej drzwi jest bezsensowne. Eksplorować posiadłość będziemy również w poszukiwaniu różnego rodzaju przedmiotów, które mogą nam pomóc w walce, jak amunicja, czy przedmioty leczące, jak i takich, które pomogą nam w rozwiązywaniu zagadek. W eksplorowaniu pomaga nam mapa, którą zdobywamy mniej więcej na początku gry, która działa na podobnej zasadzie niczym w ostatnich odsłonach serii Resident Evil, czyli jeśli nie zebraliśmy wszystkiego z danego pomieszczenia, to jest ono przedstawiane w kolorze czerwonym, a jeśli zrobiliśmy i zdobyliśmy już wszystko, to zmienia kolor. Nie ukrywam, że takie elementy są bardzo pomocne, jeśli staramy się znaleźć wszystko co twórcy dla nas przygotowali. Brakowało mi tutaj jedynie jakiegoś oznaczenia przedmiotów, gdy nie możemy ich podnieść, jak przedmioty lecznicze, czy amunicja. Eksplorując natrafimy na różnego rodzaju zagadki, pomijając już te związane z drzwiami, to te możemy podzielić na odnajdowanie kodów, puzzle, czy znalezienie przedmiotu i użyciu go w odpowiednim miejscu. Warto tutaj jeszcze napisać, że możemy sobie ustawić poziom zagadek, który sprowadza się do trybu klasycznego oraz wspomaganego. Tryb wspomagany nie sprawia, że zagadki są łatwiejsze, w pewnym sensie, czy też rozwiązują się same, jednak otrzymujemy sporo więcej podpowiedzi co trzeba zrobić, a czasami nawet sama postać nam mówi, że coś znajduje się w notatce, bądź coś trzeba zrobić z danym przedmiotem. Jest to dosyć ciekawa opcja, ponieważ pozwala nam dobrać sobie styl rozgrywki jaki będzie nam najbardziej odpowiadał, więc jak chcecie samemu rozwiązywać zagadki, to możecie wybrać tryb klasyczny, a jak chcecie odrobinę pomocy, to bez problemu wybierzcie tryb wspomagania. Ciekawe jest również to, że na naszej mapie pokazują się symbole puzzli, które informują nas, że w tym miejscu napotkaliśmy znajdźkę i jeśli do rozwiązania jej potrzebny jest jakiś przedmiot, to ten symbol zostanie przedstawiony w innym kolorze, aby pokazać nam, że ta zagadka jest gotowa do rozwiązania, co również bardzo mi się spodobało, ponieważ wracanie do gry na drugi dzień, czy na każdy kolejny, możemy szybko sobie przypomnieć co robiliśmy i gdzie mamy się udać. Same zagadki nie są jakoś szczególnie trudne, jednak też nie są banalnie proste, możemy trochę się przy nich zatrzymać, jednak nie na tyle, aby szukać rozwiązania w internecie. Zagadki są tutaj zwykle wieloetapowe, w większości polegają na znalezieniu notatki, następnie konkretnych przedmiotów, rozwiązaniu pewnej łamigłówki i znalezieniu kodu. Sporą część rozwiązań odnajdujemy w notatkach, jednak te nie są w żaden sposób podkreślone, czy w jakikolwiek inny sposób zaznaczone, więc to my musimy wywnioskować jakie informacje będą nam przydatne. W większości te zagadki są dosyć logiczne i mają sens, poza jedną, która chyba została tak wydłużona, aby jakoś zająć gracza, a chodzi o to, że pewna część układanki znajduje się w wiadrze w studni, więc naszym zadaniem jest zalać ją wodą, aby móc sięgnąć do tego wiadra. W tym celu musimy znaleźć przedłużenie węża ogrodowego, podłączyć go do leżącego już na ziemi węża, włączyć wodę i dopiero wtedy możemy zdobyć wymagany przedmiot, jednak jak się przyjrzymy się wężowi, który leży już na ziemi, prawie, że przy studni, to nie potrzeba było żadnego przedłużenia, wystarczyłoby tylko go chwycić i wsadzić do studni. Może tutaj trochę się czepiam, jednak takie rzeczy bardzo rzucają się w oczy. Ukończenie pojedynczej kampanii zajęło mi trochę ponad siedem godzin, co samo w sobie jest całkiem odpowiednim czasem, zwłaszcza patrząc na jej zawartość, chociaż jakby trochę rozwinąć fabułę, to może ten czas byłby trochę dłuższy i lepiej zapełniony. Druga kampania powinna być już krótsza, ponieważ przebiega dokładnie tak samo, z tymi samymi zagadkami i rozwiązaniami, więc wiedza o tym jak ją ukończyć pozwoli nam ją ukończyć zdecydowanie szybciej.

Warto tutaj trochę napisać o samej walce, ponieważ ta jest tutaj jednym z ważniejszych elementów. Zacznijmy od tego, że nasz ekwipunek jest mocno ograniczony, chociaż to dotyczy jedynie amunicji oraz przedmiotów leczących, których możemy nosić przy sobie tylko określoną ilość. To też jest argument za tym, że powinniśmy tutaj eksplorować, właśnie po to, aby znajdować te materiały. Oczywiście ile ich znajdziemy będzie zależne od poziomu trudności jaki wybierzemy, ponieważ mamy tutaj ich aż trzy, od łatwego po trudny, i czym wyższy poziom, tym mniej tych zasobów znajdziemy, co też sprawia, że będziemy musieli ostrożnie się nimi posługiwać. Walczyć tutaj będziemy przy pomocy broni palnej, jak i broni białej. W przypadku broni palnej nie mamy zbyt dużego wyboru, ponieważ otrzymujemy tylko pistolet, strzelbę oraz pistolet maszynowy, Tommy Gun. Pistolet jest naszą podstawową bronią, którą posiadamy od początku, Tommy Guna zdobywamy podczas odwiedzin w jednym ze wspomnień Jeremy’ego, a z kolei strzelba jest opcjonalną bronią zdobywaną w posiadłości dopiero wtedy, gdy znajdziemy konkretne, trzy znajdźki. Trochę jest ich tutaj mało, jednak patrząc na ilości amunicji, to i tak będziemy oszczędnie z nich korzystać. W zasadzie brakuje tutaj możliwości ulepszania uzbrojenia, ponieważ to mogłoby wynagrodzić niewielką ilość uzbrojenia, jak i dałoby pewne poczucie progresu oraz bardziej zachęcałoby do starć z przeciwnikami. Więcej jest natomiast broni białych, a będziemy używać tutaj siekier, młotów, kilofów, wioseł, rur, i innych tego typu rzeczy. Broń biała działa tutaj na innych zasadach niż broń palna, chociażby ze względu na to, że możemy przy sobie nosić tylko jedną broń białą i jeśli podniesiemy jakąkolwiek inną, to nasza poprzednia zostaje wyrzucona z ekwipunku. Tak samo broń biała niszczy się podczas korzystania z niej, i tutaj jest mały problem, ponieważ w moim odczuciu trochę za szybko się niszczy, a przynajmniej nie jest to zbyt równomierne. O ile jeszcze rozumiem szybkie niszczenie się takich śmieciowych broni, tak dwuręczny młot powinien być trochę bardziej wytrzymały. Walcząc tym typem broni mamy możliwość zadawania szybkich oraz silnych uderzeń, które nie służą jedynie do walki, a również do niszczenia blokad. Sama walka jest dosyć sztywna i już na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo sztuczna, po prostu nie wygląda to zbyt dobrze. Posiadamy tutaj również możliwość unikania ataków, jednak podobnie, zostało to wykonane dosyć sztywnie i sztucznie, jednak nie da się zaprzeczyć, że jednak potrafi to być przydatne. Wykorzystywać to wszystko będziemy przeciwko niewielkiej ilości rodzajów przeciwników, a walczyć będziemy tutaj z różnego rodzaju ghulami, zarówno bagiennymi, jak i cmentarnymi, pełzającymi, zmutowanymi nietoperzami, czy również pajęczymi wrogami. W trakcie przechodzenia kampanii Edwarda natrafimy jeszcze na jednego przeciwnika, jednak pojawia się on jedynie w przerywniku filmowym i nie mamy z nim więcej interakcji, dopiero w kampanii Emily otrzymujemy krótki etap w którym musimy go unikać. Nie ma tutaj zbyt dużo rodzajów przeciwników, ale też poza konkretnymi etapami, to też ich ilości są dosyć niewielkie. Ich ruchy są dosyć proste, zwykłe uderzenia, ataki dystansowe, szarże, ataki z powietrza, czy skoki, taka klasyka ruchów, i każdy typ przeciwnika ma swój styl. Ich wytrzymałość oraz obrażenia zadawane są określane przez poziom trudności, więc czym wyższy poziom tym wytrzymalsi i silniejsi przeciwnicy. O ile są dosyć ciekawie wykonani, to akurat brakuje mi wyjaśnienia dlaczego akurat z nimi walczymy, ponieważ dopasowani do terenów są świetnie, tak po prostu czym dokładnie są i skąd się wzięły. Pomijając już kwestie skąd się wzięły, to trzeba wspomnieć, że walka z nimi nie jest skomplikowana, wręcz napisałbym, że dosyć łatwa, nawet na wyższych poziomach trudności, wystarczy tylko nie dać się trafić. Mimo wszystko nie zawsze jest walka jest możliwa, czy wskazana, ponieważ możemy mieć mało amunicji, jak i nie posiadamy broni do walki wręcz, więc twórcy dali nam możliwość unikania przeciwników poprzez skradanie, które również do idealnych tutaj nie należy, jednak potrafi nam ułatwić zadanie. Nasi przeciwnicy poruszają się po określonych ścieżkach i jeśli nie znajdziemy się blisko nich, głównie stojąc, to nas nie zauważą. Dodatkowo w większości przypadków, przy etapach z wrogami mamy wszędzie rozłożone kamienie oraz butelki, którymi możemy odwrócić uwagę przeciwników, a także znajdą się wśród nich koktajle mołotowa, które mogą nam pomóc w pokonywaniu grup wrogów. Problem z tymi przedmiotami jest taki, że nie możemy ich mieć w ekwipunku, więc po podniesieniu musimy nimi od razu rzucić, więc lepiej przytrzymać trigger, ponieważ zwykłe kliknięcie spowoduje, że nasz bohater od razu danym przedmiotem rzuci, więc to też można byłoby lepiej zaprojektować. Zwykle w tego typu tytułach też opisuję różnicę między dwiema kampaniami, jednak w tym przypadku tego zrobić nie mogę, ponieważ pod względem rozgrywki, to cały czas jest ta sama gra. Jedynymi różnicami są dwa etapy, które do tego są bardzo krótkie, więc nie jest to też coś co sprawiałoby, że warto ograć dany tytuł dwa razy. Zabrakło tutaj pewnej różnorodności, ponieważ jeśli trochę się wynudziliście podczas pierwszej kampanii, to druga Was zdecydowanie nie rozbudzi. Jak zatem możecie zauważyć, nie wszystkie elementy tej produkcji zostały wykonane w taki sposób, aby wyciągnąć z rozgrywki największą przyjemność, tak samo wiele elementów jest tutaj po prostu sztywnych, jednak z jakiegoś powodu grało się naprawdę przyjemnie, chociaż nie da się zaprzeczyć, że od pewnego momentu można było wyczuć odrobinę nudy. Z tego też powodu polecałbym granie na spokojnie i zrobienie sobie przerwy przed podejściem do drugiej kampanii, aby rozgrywka nie zostawiła nieprzyjemnego smaku po ukończeniu całości. Nie ukrywam, że sam się trochę tutaj zawiodłem, spodziewałem się czegoś lepszego, ponieważ potencjał był tutaj spory.

Znajdźki zostały tutaj zaprojektowane w dosyć interesujący sposób. Mamy tutaj piętnaście kolekcji i na każdą z kolekcji przypadają trzy różne przedmioty. Ciężko tutaj określić jeden typ przedmiotu, ponieważ z jednej strony może to być trutka na szczury, a z drugiej może to być również bilet tramwajowy, jednak w jednej kolekcji są w miarę ze sobą powiązane. Te przedmioty rozsiane są w całej posiadłości, jak i we wspomnieniach Jeremy’ego. Najczęstszą nagrodą za skompletowanie kolekcji są dodatkowe informacje dotyczące świata gry, jak i postaci z nim związanym, czyli po prostu takie rozbudowanie świata. Poza tymi informacjami możemy również odblokować strzelbę, jak i zebranie konkretnych kolekcji jest wymagane, aby móc odblokować opcjonalne zakończenia. Przechodząc kampanię jedną postacią nie możemy odnaleźć wszystkich tych przedmiotów, ponieważ część z nich jest ekskluzywna dla konkretnej postaci, więc jeśli chcecie znaleźć wszystko, to musicie ukończyć grę obiema postaciami. Co ciekawe zebranie przedmiotu wiąże się z tym, że już więcej nie będziemy musieli go zdobywać, nawet jeśli rozpoczniemy nową grę tą samą postacią. To też dotyczy nagród związanych z ukończeniem kolekcji, one również zostają cały czas odblokowane, czyli jeśli w pierwszej rozgrywce Edwardem odblokowaliśmy strzelbę, to w momencie gry rozpoczniemy drugą rozgrywkę już jako Emily, to ta strzelba będzie od razu odblokowana. Bardzo przyjemnie zostało to zaprojektowane, zdecydowanie twórcy tym ułatwili odblokowywanie osiągnięć.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj prawdopodobnie najlepszym elementem całej produkcji, który zaskakująco jest bardzo dobrze wykonany i w żaden sposób nie można się do niczego przyczepić. Może to wydawać się dziwne, ponieważ utworów muzycznych nie ma tutaj aż tak dużo, co w zasadzie działa na korzyść tej produkcji, ponieważ wtedy bardziej skupiamy się na dźwiękach otoczenia, czyli bardziej zagłębiamy się w świat gry. Utwory, które tutaj jednak usłyszymy zostały świetnie dopasowane do ogrywanych momentów, dzięki czemu wszelkie emocje oraz napięcie zostały odpowiednio zbudowane, dzięki czemu też klimat jest świetnie budowany. Nie ma tutaj jednak żadnego utworu, który jakoś szczególnie zapadałby w pamięci, jednak w samej grze działają jak należy, więc to też jest najważniejsze. Podobnej jakości zostały tutaj wykonane dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy wystrzałów z broni, otwieranych drzwi, kroków, płonącego ognia, wiejącego wiatru, tłuczonego szkła, płynącej wody, szelest drzew, i inne tego typu odgłosy. Całość brzmi dosyć naturalnie i całkiem dobrze. Nie da się zaprzeczyć, że całość ścieżki dźwiękowej stoi na wysokim poziomie, dzięki czemu pomaga budować odpowiedni klimat, a to z kolei przekłada się na większą przyjemność płynącą z gry, nawet jeśli inne elementy aż tak dobre nie są.

Voice acting również stoi na dosyć wysokim poziomie, więc również tutaj ciężko znaleźć coś co nie do końca by zagrało, chociaż czegoś tutaj jednak zabrakło. Nie otrzymaliśmy tutaj polskiego dubbingu, więc pozostaje nam angielski. Tutaj muszę przyznać, że aktorzy głosowi zostali naprawdę dobrze dopasowani. Każdy wiedział jaką postać odgrywa, jak ją odgrywać i jak oddawać emocje. Słucha się tutaj dialogów naprawdę przyjemnie, jednak zabrakło mi tutaj jedynie jakiegoś zaskoczenia, czy jakiejkolwiek reakcji na wszystkie nadprzyrodzone elementy, których tutaj doświadczamy, jednak to już bardziej wina scenariusza, a nie obsady aktorskiej. Jak wspominałem, nie otrzymaliśmy tutaj polskiego dubbingu, jednak napisy zostały już przetłumaczone na nasz język. Całość została naprawdę dobrze przetłumaczona, nie zauważyłem żadnych błędów, więc nawet osoby, które nie znają języka angielskiego nie będą miały problemów ze zrozumieniem fabuły.

Grafika

Nie da się zaprzeczyć, że graficznie jest to bardzo ładny tytuł, chociaż nie da się również ukryć, że nie wyciąga z obecnej generacji tego czego byśmy się spodziewali. Warto tutaj zaznaczyć, że ten tytuł został zaprojektowany na komputery oraz konsole obecnej generacji, czyli nie ogramy go na Playstation 4, czy też Xbox One, jednak graficznie prezentuje taki poziom, że bez problemu powinien działać na poprzedniej generacji. To też nie oznacza, że jest brzydka, jest ładna, ale nie jest to ten poziom, którego można było się spodziewać. Tekstury same w sobie są dosyć ładnie wykonane, są szczegółowe oraz sporej rozdzielczości, więc też nie dojrzymy tutaj żadnego rozmazania, czy nachodzenia się tekstur. Zyskują na tym modele przedmiotów, które prezentują się świetnie, chociaż nie możemy za bardzo wchodzić z nimi w interakcję, jeśli twórcy tego nie chcieli, chociaż interakcja z nimi sprowadza się do otwarcia półek, czy szuflad. Dzięki temu również zyskują lokacje, które prezentują się naprawdę ładnie. Trochę słabiej prezentują się postacie, chociaż w swoim zbudowaniu nie można za dużo zarzucić, ponieważ są dosyć ładne i szczegółowe, jednak jest w nich kilka elementów, które nie zagrały zbyt dobrze. Jednym z tych elementów jest zarost na twarzy głównego bohatera, który momentami bardzo się wyróżnia, jakby nie był dopasowany i jego tekstury się mienią, wygląda to dosyć sztucznie. Mimika twarzy też nie powala, a jednym z gorszych widoków jest tutaj widok palących postaci. Niestety niejednokrotnie wygląda to po prostu źle, dosyć sztucznie, zupełnie jakby twórcy nie wiedzieli jak się pali papierosy lub jak wygląda osoba paląca papierosa. Łączy się to poniekąd z animacjami, które wyglądają dosyć naturalnie, jednak w niektórych momentach są dosyć sztywne oraz powolne, co przekłada się chociażby na sztywność podczas starć z przeciwnikami. Pochwalić twórców mogę za projekty przeciwników, może ich nie ma zbyt dużo, jednak zaprojektowani zostali po prostu świetnie. Warto tutaj też wspomnieć, że gra nie posiada żadnych ekranów ładowania, co w zasadzie nie jest niczym dziwnym, czy nowym, ponieważ już od dłuższego czasu możemy coś takiego zaobserwować w różnego rodzaju produkcjach i najczęściej gra ładuje się podczas przerywników filmowych, jednak w tym przypadku twórcy poszli inną drogą. Gra doczytuje kolejne pomieszczenia w momencie w których otwieramy drzwi i o ile w przypadku mniejszych pomieszczeń, mało wyposażonych, działa to dosyć dobrze, jednak jeśli wchodzimy do większego pomieszczenia lub takiego w którym jest dużo modeli, to możemy doświadczyć małych przycięć, czy też widoku doczytujących się tektur na naszych oczach. O ile takie drobnostki jakoś szczególnie mi nie przeszkadzają, tak nie da się zaprzeczyć, że takie rzeczy na obecnej generacji nie powinny już być obecne, zwłaszcza, że konsole są na tyle mocne, aby tego unikać. Warto tutaj jeszcze pochwalić twórców za systemy świateł i cieni, czy odbić na wodzie, to wszystko wygląda po prostu cudownie, ciemne miejsca są rzeczywiście ciemne, a lokacje na bagnie zyskują na klimacie. Jak zatem możecie zauważyć, zabrakło tutaj pewnego dopracowania, prawdopodobnie brak doświadczenia w produkcjach tego typu gier również miał na to swój wpływ, więc może odrobinę dłuższy czas produkcji mógłby być pomocny.

Niestety w kwestiach technicznych również nie jest idealnie, ale też nie ma jakieś wielkiej tragedii. Gra potrafi stracić swoją płynność, jeśli na ekranie zbyt dużo się dzieje, czy też nieraz podczas przechodzenia do doczytującego się pomieszczenia. Zdarzają się tutaj również pewne bugi, jak wchodzenie w tekstury, czy blokowanie się o najmniejsze przedmioty. Na całe szczęście są to dosyć drobne bugi, chociaż w jednym przypadku byłem bliski konieczności wczytania poprzedniego zapisu, ponieważ moja postać się zablokowała. Nie zostałem natomiast ani razu wyrzucony do menu konsoli, więc tyle dobrego. Co ciekawe, większość problemów technicznych jakich tutaj doświadczyłem występowała głównie w drugiej połowie gry. Dokładnie też wtedy można było wyczuć w fabule i rozgrywce pośpiech, tak jakby twórcy na spokojnie opracowali połowę gry i zorientowali się, że ścigają ich terminy przez co druga połowa nie jest aż tak dopracowana.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa historia
+klimat potrafi wciągnąć
+prosta, ale przyjemna rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+ładna graficznie

Minusy:
-druga kampania zupełnie zbędna
-odrobinę sztywna walka
-wyczuwalny pośpiech produkcji
-drobne problemy techniczne

Alone in the Dark (2024) to tytuł na który bardzo czekałem, ponieważ seria ta dała życie jednej z moich ulubionych serii, a jako, że klasyczne odsłony są dzisiaj mało grywalne, to taki reboot był świetnym pomysłem. Nie ukrywam, że moje oczekiwania były dosyć wysokie, chociaż spodziewałem się po prostu bardzo dobrego survival horroru. Niestety również nie ukrywam, że zawiodłem się tutaj na poziomie wykonania. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 7-/10. To wcale nie jest zła produkcja, jednak brakuje jej dopracowania i widać, że również zabrakło czasu, co przełożyło się na liczne problemy. Prawdopodobnie przekazanie stworzenie kolejnej odsłony takiej serii producentowi, który w ostatnich latach tworzył jedynie dodatki do serii Titan Quest i nie ma doświadczenia w tego typu grach, również nie było dobrym pomysłem. Tak jak już kilkukrotnie pisałem, potencjał był tutaj spory, jednak widocznie przerosło to twórców.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Fatal Frame/Project Zero: Mask of the Lunar Eclipse – Recenzja

Fatal Frame/Project Zero: Mask of the Lunar Eclipse jest czwartą odsłoną cenionych survival horrorów. Omawiany tytuł jest remasterem wydanego w 2008 roku tytułu, który był grą ekskluzywną na konsolę Nintendo Wii wyłącznie w Japonii. Wcielając się w trzy postacie przyjdzie nam zmierzyć się z licznymi duchami oraz zbadać sprawę tajemniczego kultu. Jak zatem prezentuje się dzisiaj ten tytuł? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana oraz wydana przez studio Koei Tecmo.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Na wyspie Rogetsu, w południowej Japonii, istnieje pewna tradycja przeprowadzania festiwalu Rogetsu Kagura, który ma miejsce raz na dziesięć lat. Podczas jednego z tych festiwali uprowadzonych zostało pięć dziewczynek, które szczęśliwie zostały ocalone przez policjanta Choshiro Kirishime, którzy przybył na wyspę w poszukiwaniu seryjnego mordercy Yo Haibara, którego ostatecznie nie udało mu się złapać. Uprowadzone dziewczynki nie były w żaden sposób zranione, jednak straciły wszystkie wspomnienia. Dziesięć lat później dwójka uratowanych dziewczyn umiera w tajemniczy sposób. Po tym wydarzeniu Misaki Aso oraz Madoka Tsukimori, kolejne dwie uratowane dziewczyny, wybierają się ponownie na wsypę Rogetsu, aby spróbować odzyskać swoje wspomnienia oraz odkryć co tak naprawdę się na niej stało. Śladem dziewczyn wyrusza również Ruka Minazuki, ostatnia z dziewczyn, która jedyne co pamięta, to tajemniczą melodię, dzięki której część wspomnień do niej wraca. Również na zlecenie matki Ruki na wyspę wyrusza Choshiro, który po uratowaniu dziewczynek rzuca pracę w policji i zostaje prywatnym detektywem, co pozwala mu dalej badać sprawę Yo. Jak można się domyślić, wyspa po dziesięciu latach okazuje się być zupełnie pozbawiona żywych istot, a jedynie można gdzieniegdzie zobaczyć przechadzające się dusze. Grupa bohaterów trafi do szpitala oraz sanatorium, gdzie badana była dziwna choroba, zwana Moonlight Syndrome. Zagłębiając się coraz bardziej w wyspę, dziewczyny odkryją nie tylko swoją przeszłość, a również mroczną stronę byłych mieszkańców wraz z ich niepokojącymi obrzędami. Tak mniej więcej prezentuje się ogólny opis fabularny tej odsłony i na pierwszy rzut oka może wydawać się on dosyć standardowy, jednak w praktyce tak nie jest. Historia jest tutaj świetnie napisana, od samego początku do końca utrzymuje gracza w ciekawości co odkryjemy dalej, nawet jeśli możemy pewne elementy przewidzieć, to i tak jesteśmy ciekawi jak zostaną odkryte. Odkrywamy ją tutaj również poprzez liczne notatki, które przedstawiają nam wydarzenia z przeszłości, przed zniknięciem wszystkich ludzi, jak chociażby informacje o chorych, o samej chorobie, notatki chorych, jak i różnego rodzaju rytuałach. Zauważyłem, że młodym graczom zbyt szczególnie nie podoba się odkrywanie historii poprzez notatki, jednak w tej produkcji ma to sens, ponieważ jakby nie patrzeć, to na wyspie nie spotkamy żadnej żywej osoby, a nasi bohaterowie z pewnych względów również nie mogą na siebie trafić. To też nie jest tak, że jak nie zbierzemy żadnej notatki, to nie zrozumiemy historii, jednak nadają one dodatkowej głębi i sprawiają, że całość ma jeszcze większy sens. Sam sposób opowiadania zasługuje na pochwałę, ponieważ twórcy idealnie wyważyli walkę z opowiadaniem historii oraz wspomnieniami postaci. Wyważenie tych trzech elementów spowodowało, że nie odczuwamy tutaj monotonni, więc też ciężko tutaj się wynudzić. Same postacie zostały ciekawie napisane i przedstawione, każdy z nich ma swoją własną historię oraz własną prawdę do odkrycia, ponieważ nawet jeśli przybyli w jednym celu, to na miejscu odkrywają nowy. Nawet sami przeciwnicy nie są bez znaczenia, ponieważ o ile są to duchy, tak każdy ma swoją własną historię, która pokazuje nam dlaczego został tak przedstawiony i dlaczego atakuje w taki sposób, co również odkrywamy poprzez notatki. Wszystko co tutaj opisuje zostało napisane w dużym skrócie, ponieważ istnieje tutaj wiele sekretów, które warto odkryć samemu. Historia została naprawdę bardzo dobrze napisana, stoi na bardzo wysokim poziomie, i nawet jeśli w oryginale została wydana w 2008 roku, tak jakościowo może się równać, a nawet przewyższać, z większością obecnie wydawanych tytułów. Warto tutaj również napisać, że nawet jeśli jest to czwarta odsłona serii Fatal Frame/Project Zero, to fabularnie nie jest ona powiązana z żadną poprzednią odsłoną, więc można na spokojnie do niej podchodzić, co zresztą bardzo polecam, ponieważ jest to jeden z najlepszych tytułów z gatunku survival horrorów.

Zakończenie jest tutaj bardzo ciekawym doświadczeniem, zresztą jak cała fabuła, chociaż też nie jest do końca idealne. Jest ono ciekawe, ponieważ w teorii jest ono dobre, jednak pozostawia taki smutny posmak. Wracające wspomnienia nie zawsze okazywały się tymi dobrymi, a ich waga mogła być przytłaczająca. Bardzo ładnie zostało przedstawione w bardzo emocjonalny sposób, co potęgowane jest przez świetny utwór grający w tle, jak i efekty graficzne. Niestety starcie z finalnym bossem już takie ciekawe nie było, ponieważ okazał się on jednym z prostszych przeciwników, a na pewno najłatwiejszym w porównaniu z trzema poprzednimi odsłonami serii. Mimo wszystko, nawet jeśli samo starcie nie jest aż tak satysfakcjonujące, to zakończenie już jest. Bardzo ładnie zrobione, że aż mi zrobiło się przykro, i to z dwóch powodów, ponieważ ładnie podsumowuje nasze dokonania, ale też się skończyło. Warto tutaj napisać, że w teorii mamy tutaj dwa zakończenia, które zależy od poziomu trudności. Pierwsze z nich odblokowujemy na poziomie łatwym i normalnym, a drugie na poziomie trudnym i koszmarze. Różnice w tych dwóch zakończeniach są kosmetyczne. W tym drugim w tle gra nam inny utwór, a podczas napisów końcowych widzimy dodatkowe zdjęcia dopowiadające niektóre rzeczy. Nie jest to może coś co by krzyczało by zagrać jeszcze raz, jednak na pewno jest to coś wartego zobaczenia.

Klimat – Lokacje

Klimat tej produkcji jest czymś czego na długo nie zapomnicie, nie tylko pod względem na to jak wciąga do dalszej rozgrywki, ale też jakie napięcie buduje oraz jak bardzo straszy. Nie będzie przesadą jak napiszę, że ta produkcja posiada jeden z najsilniejszych klimatów growych, nie tylko w swoim gatunku. Wciąga od samego początku i utrzymuje gracza aż do samego końca, nie zapominając o ciągłym budowaniu napięcia oraz poczuciu izolacji. Sama historia ma tutaj spory wpływ na klimat, głównie przez sposób prowadzenia oraz liczne tajemnice, które są w niej rozłożone. Bardzo spodobało mi się to jak twórcy nie traktują gracza jak idiotę dając mu od razu na tacy podane rozwiązanie różnego rodzaju sekretów, a stopniowo dają wskazówki naprowadzając na to rozwiązanie. Warto tutaj również wspomnieć o tym, że nieraz po przeczytaniu notatki dotyczącej jakieś osoby jej duch może nam się pojawić, nie zawsze jest to od razu, ale za każdym razem podnosi tętno. W całej grze jest wiele takich smaczków, które budują ten klimat. Lokacje również mają swój silny wpływ, ponieważ zostały w ciekawy sposób zaprojektowane. Oczywiście występuje tutaj backtracking, jednak w większości przypadków jak wracamy do odwiedzonych już lokacji, nawet jeśli tylko przez nie przechodzimy, to możemy doświadczyć czegoś nowego. Sam projekt jest przemyślany, po raz pierwszy w serii nie poruszamy się w typowo japońskich budynkach, jakichś świętych miejscach, a „klasycznym” szpitalu oraz sanatorium z ich różnymi sekretami. Rozgrywka przeszła trochę znaczących zmian względem swoich poprzedniczek, chociaż w swoim trzonie to dalej ta sama produkcja. Może wydawać się, że nie będzie ona tutaj zbyt ciekawa lub też nie do końca dopasowana, ponieważ w końcu walczymy tutaj z duchami przy pomocy aparatu, chociaż nie tylko, jednak dosyć szybko to złudzenie się rozmywa. Rozgrywka potrafi być wymagająca, eksploracja jest satysfakcjonująca, a liczne znajdźki tylko zachęcają do ich szukania. Przyczepić mógłbym się jedynie do pokazywania się przedmiotów poprzez skierowanie światła z naszej latarki na nią. Brzmi to całkiem interesująco, jednak niekiedy było to tak upierdliwe, że odechciewało się prób zdobycia jakiegoś nieznanego nam przedmiotu. To wszystko oprawione jest w przyjemną dla oka oprawę graficzną, która może nie jest najładniejsza, widać pewne naleciałości jeszcze z Wii, jednak nie jest źle. Został nałożony tutaj filtr ziarna, bardzo delikatny, dzięki czemu dodaje to całości odpowiedniego mroku oraz klimatu. W tym wszystkim przygrywa nam niezwykle klimatyczna ścieżka dźwiękowa, zarówno pod względem muzycznym, jak i dźwięków otoczenia. Każdy utwór, jak i każdy odgłos, który usłyszymy podczas gry został świetnie dopracowany. To wszystko może brzmieć jak wychwalanie przez fanatyka danej gry, jednak ciężko jest napisać o czymś co jest tak dobrze dopracowane i przy tym zabrzmieć realistycznie. Z tego też powodu bardzo Was zachęcam do zapoznania się z tym tytułem, nawet jeśli nie jesteście fanami horrorów. Wszystkie elementy, które tutaj opisałem budują niesamowity klimat, który przykuwa uwagę graczy, wpuszcza do swojego świata i pozwala poczuć całą masę emocji. Nie jest on oczywiście idealny, niektóre elementy nie do końca zagrały jak powinny, jak i dla niektórych nie wszystkie rozwiązania dzisiaj będą miały sens, jednak pomimo tego to dalej bardzo mocna pozycja. Jak już wspominałem, warto dać jej szansę, zwłaszcza jeśli lubicie horrory, a jeśli chcecie dopiero zacząć z tym gatunkiem, to też jest dobry tytuł, ponieważ nieraz lepiej rzucić się na głęboką wodę. Klimat to zdecydowanie jeden z najsilniejszych plusów tej produkcji.

W ostatnim czasie jak opisuje horrory, to zwykle zbyt szczególnie się nie rozpisuje opisując straszenie, ponieważ te tytuły nieszczególnie sobie radzą w tej kwestii, jednak tutaj jest zdecydowanie inaczej. Jeśli napiszę, że jest to jeden z najstraszniejszych tytułów, które kiedykolwiek został wypuszczony na rynku, to nie będzie to wcale przesadą. Sporą robotę robi tutaj klimat, który potęguje najlepsze elementy produkcji. Zaczynając tutaj od poczucia osamotnienia, co jest tutaj silne, chociaż może wydawać się to dziwne, ponieważ jednak mamy więcej niż jednego bohatera/bohaterkę, tak z pewnych względów nie poruszają się oni razem, jak i również nie mogą na siebie natrafić, więc w zasadzie od samego początku jesteśmy sami. Już samo znalezienie się w opustoszałych budynkach powoduje poczucie izolacji, a jak do tego doliczymy to, że jesteśmy jedyną żywą istotą w danym budynku pełnym różnych duchów, to jest to tym bardziej silniejsze. Nie można zapomnieć tutaj o ciągłym budowaniu napięcia, chociażby przez samą ścieżkę dźwiękową. Każde pomieszczenie posiada swój utwór, który już sam w sobie może sprawić, że stajemy się czujniejsi. Walki wcale nie ma tutaj dużo, jednak poruszanie się po ciemnych korytarzach, czy przeszukiwanie zagraconych pomieszczeń, sprawia, że stajemy się bardziej przygotowani na starcia z wrogami, co wcale nie musi mieć miejsca. Sama walka z przeciwnikami potrafi zjeżyć nam włosy na ciele. Walka przy pomocy aparatu może wydawać się śmieszna, jednak jak się walczy z duchami, to potrafi podnieść tętno. Naszymi przeciwnikami są duchu i może w tej odsłonie mniej przeciwników porusza się po suficie, czy lata, chociaż i takie się zdarzają, tak walka z kimś kto potrafi zniknąć na naszych oczach i wyjść ze ściany obok nas, sprawia, że stajemy się czujniejsi, a starcie z więcej niż jednym przeciwnikiem jest ciekawym doświadczeniem. Oczywiście nie można również zapomnieć o jednym z elementów, który sprawił, że ta seria stała się przykładem dla innych gier tego gatunku, czyli wykonanie jumpscare’ów. Jeśli czytacie moje recenzje, to wiecie, że zwykle nie mam o nich nic dobrego napisania, ponieważ nie są zbyt dobrze wykonane. Tutaj stoi to na najwyższym możliwym poziomie i to z wielu powodów. Nie są przewidywalne, odpowiednio dopasowane do całej produkcji i potrafią podnieść ciśnienie. Ciężko tutaj jest to dokładnie opisać bez żadnych spoilerów, jednak mogę Wam napisać, że nieraz czytając jakąś notatkę o jakieś osobie, to duch tej osoby może się pojawić za naszą postacią, przy nas, czy jak zaczniemy się wycofywać. Zdarzyło mi się nawet podskoczyć na krześle, co właściwie się nie zdarza, więc jest tutaj dobrze. Cały klimat, budowanie napięcia, genialne jumpscare’y, i wiele więcej składa się tutaj na niepowtarzalne poczucie strachu. Ciężko jest to opisać, ponieważ to trzeba poczuć na własnej skórze, więc też bardzo polecam ten tytuł, jeśli szukacie strasznych doznań.

Lokacji wbrew pozorom jest tutaj całkiem sporo, chociaż zamknięte są w dwóch większych obszarach. Te obszary to oczywiście szpital oraz sanatorium, chociaż te dwie są tak właściwie połączone, jednak pełnią swoje zupełnie inne role w fabule. Jak zatem również można się domyślić, zwiedzimy tutaj różnego rodzaju pokoje pacjentów, gabinety pielęgniarek, stołówkę, gabinet dyrektora, izolatkę, schowek pod schodami, różnego rodzaju podziemia, jak i inne tego typu miejsca. Jest ich tutaj naprawdę wiele, jednak nie do każdego miejsca możemy się dostać od razu, niektóre wymagają klucza, bądź też specjalnego zdjęcia, niektóre są otwierane przez ducha, czyli też w większości przypadków kolejne lokacje otwierają się wraz z postępami fabularnymi. Każde z nich jest bardzo przyjemnie zaprojektowane, nie widać w nich aż tak bardzo japońskiego stylu, jak to było chociażby w poprzednich częściach, jednak dalej są tutaj pewne nutki tego klimatu. Lokacje są dosyć ciemne, często pełne różnego rodzaju modeli z którymi w większości niestety nie możemy wchodzić w interakcję. Nie znajdziemy tutaj pustych lokacji w każdej można coś znaleźć. Oczywiście występuje tutaj backtracking, o którym już wspominałem, jednak poprzez niego ujawniają się nowe sekrety znanych miejsc, co również ciekawe to co robimy jedną postacią może wpłynąć na druga, jak chociażby działające windy. Przyjemnie się każde z tych miejsc eksploruje, nawet jeśli czasami jest strach gdzieś zaglądać, co ma swój bardzo pozytywny wpływ na klimat.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj akurat jednym z najmniej skomplikowanych elementów tej produkcji, jednak nie oznacza to, że jest słabszy, ponieważ na swój własny sposób jest bardzo ciekawy i wbrew pozorom dosyć oryginalny. Będziemy tutaj eksplorować, zbierać przedmioty, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Warto tutaj wspomnieć, że w ciągu całej gry wcielamy się w trzy postacie – Rukie, Misaki oraz Choshiro. Sterowana postać zmienia się co rozdział i każdą z nich odkrywamy inną część historii, jak i doświadczamy zupełnie innych rzeczy. Jako, że niektóre rozdziały potrafią być trochę dłuższe, to między nimi mamy krótkie podsumowanie co dana postać doświadczyła poprzednim razem jak ją sterowaliśmy. Nie będę ukrywał, że to świetny pomysł, ponieważ przy takiej ilości sterowanych postaci, nawet jeśli wydaje się, że nie jest ich dużo, pewne szczegóły mogą nam wylecieć z pamięci. Eksploracja jest tutaj podstawą, ponieważ gra w żaden sposób nie prowadzi nas za rączkę, dostajemy cel i musimy go na swój sposób zrealizować. Chociaż to też nie jest jakoś szczególnie skomplikowane, ponieważ nawet jeśli nie do końca wiemy gdzie iść, to jak znajdziemy się w odpowiednim miejscu pojawi się duch, który będzie szedł w danym kierunku i pójście za nim zwykle doprowadzi nas do celu. Teoretycznie można napisać, że jest to prowadzenie za rączkę, jednak nie jest to tak częste jak mogłoby się wydawać. Pokazywanie się ducha za którym musimy podążać często też okazuje się pułapką, jak i również pokazuje nam, że pójście w przeciwnym kierunku pozwoli nam znaleźć dodatkowe przedmioty. Odszukiwanie przedmiotów jest tutaj dosyć oryginalne, ponieważ nie widzimy tych przedmiotów na pierwszy rzut oka, niezależnie czy są to notatki, przedmioty leczące, czy kryształy. Gdy znajdujemy się w pobliżu jakiegoś przedmiotu w prawym, dolnym rogu wyświetla się symbol, który świeci coraz mocniej, gdy się zbliżamy do danego przedmiotu. By stał się dla nas widoczny musimy nakierować na niego źródło światła z naszej latarki. Brzmi to bardzo ciekawie, na konsoli Nintendo Wii było bardzo przyjemne, nawet w wersji na Playstation 5 również jest ciekawym doświadczeniem, jednak bywa też niezwykle irytujące. Niektóre przedmioty dosyć szybko się pojawiają, jednak niektóre z nich są bardzo irytujące do znalezienia, nawet jeśli nasz sygnalizator świeci już najjaśniej, to i tak nieraz sprawienie by przedmiot się pojawił jest niezwykle ciężkie, zwłaszcza, że sterowanie latarką przy pomocy gałki pada nie jest tak swobodne niczym kontrolerem z Wii. Niestety nieraz przez takie problemy porzucałem niewiadome mi przedmioty by nie marnować na nich czasu. System sam w sobie jest ciekawy, jednak powinien być bardziej dopasowany do innych konsol. Podnoszenie tych przedmiotów również różni się od klasycznego sposobu w tego typu grach. Tutaj by podnieść przedmiot musimy przytrzymać przycisk aż do momentu złapania go przez naszą poznać. Jest to dosyć dziwny system, który wynika z tego, że niektóre z nich są chronione przez duchy, więc nieraz podczas próby podniesienia pojawi się ręka ducha, która spróbuje nas złapać, jeśli nas złapie, to musimy się od niej wyrwać, jednak tym sposobem tracimy również przedmiot, który mieliśmy podnieść. Oczywiście możemy uniknąć złapania przez rączkę ducha, wystarczy odpowiednio wcześniej zacząć wycofywać swoją dłoń. Może trochę to spowalnia rozgrywkę, jednak nie da się ukryć, że buduje to pewne napięcie, nie jesteśmy zawsze pewni, czy dany przedmiot jest bezpieczny do podniesienia. W czasie eksploracji natrafimy również na różnego rodzaju zagadki. Będziemy tutaj odszukiwali przedmiotu by użyć go w odpowiednim miejscu, wyszukiwali kodów, rozwiązywali układanki, a także inne tego typu aktywności. W większości przypadków dana zagadka zaczyna się od konieczności zrobienia zdjęcia danemu miejscu, dzięki czemu pokazuje nam się miejsce w którym ukryty jest potrzebny przedmiot lub też hasło. Miejsca pokazane na tych zdjęciach znajdują się w odwiedzonych przez nas lokacjach i są to dosyć charakterystyczne miejsca, że raczej nikt nie powinien mieć z nimi problemów. Nie da się ukryć, że poziom trudności tych zagadek nie stoi na wysokim poziomie, wręcz można napisać, że są banalnie proste, chociaż mogą nas zatrzymać układanki, jeśli nie jesteście w nich zbyt silni, tak jak ja. Stanowią natomiast bardzo przyjemne urozmaicenie rozgrywki. Ukończenie całej gry na normalnym poziomie trudności zajęło mi około trzynastu godzin, co jest całkiem odpowiednim czasem zapełnionym ciekawą zawartością oraz interesującą fabułą.

Walka pełni tutaj znaczącą rolę, głównie dlatego, że to dzięki niej zasłynęła, chociaż wbrew pozorom nie ma tutaj jej aż tak dużo jak mogłoby się wydawać. Zacznijmy od naszych przeciwników, którzy są tutaj naprawdę ciekawym typem wrogów. Są to dusze mieszkańców oraz pacjentów wyspy na która trafiamy, więc też w większości przypadków się nie powtarzają. Oczywiście niektóre są do siebie podobne wyglądem ze względów na pewne wierzenia. Z niektórymi przeciwnikami walczymy więcej niż raz, jednak gra nie udaje, że to są zupełnie nowi wrogowie, głównie dlatego, że są to dusze o których mogliśmy przeczytać w notatkach lub też są ważne dla fabuły. Każdy z nich ma również swój sposób ataku oraz szybkość poruszania, jak i ataków. W porównaniu z poprzednimi częściami mało jest tutaj duchów, które latają, atakują z sufitu, czy podłogi, chociaż i takie się tutaj zdarzają. Podczas walki po zadaniu im obrażeń, lub po to by nas zmylić, znikają nam z radaru i pojawiają się w losowym miejscu wokół nas. Już starcie z jednym przeciwnikiem bywa stresujące, a jeśli zostaniemy zaatakowani przez dwie lub trzy dusze, to już zaczyna się niezła zabawa. Walczymy tutaj głównie przy pomocy Aparatu Obscura, który został stworzony do egzorcyzmowania dusz. W momencie nacelowania centrum obiektywu na twarzy ducha zbiera się energia, która wykorzystywana jest do zadawania obrażeń przeciwnikom. Oczywiście, czym więcej energii zbierzemy tym większe obrażenia zadamy, a gdy załadujemy energię w pełni, to wykonamy Zero Shot, który zadaje spore obrażenia. Warto spróbować wykonywać ten typ ataku, jednak nie jest to takie proste, gdy walczymy z szybszym przeciwnikiem, wykonującym uniki, czy po prostu w momentach jak walczymy z większą liczbą przeciwników. Dużo potężniejszym atakiem jest Fatal Frame, który wykonujemy na jakieś pół sekundy przed atakiem przeciwnika, a po nim możemy wykonać dwa kolejne na które mamy coraz mniej czasu. Jest on dosyć ciężki do opanowania, zwłaszcza przy szybszych przeciwnikach, jednak warto się go wyuczyć, ponieważ w niektórych starciach może nam pomóc zaoszczędzić nerwów. Warte wspomnienia jest to, że robienie zdjęć zużywa klisze. W ciągu gry natrafimy na różnego rodzaju klisz, które różnią się zadawanymi obrażeniami oraz szybkością przeładowania. Podstawowe są nieskończone, jednak są też najsłabsze i jeśli chcemy na nich polegać, to trzeba nauczyć się wykonywać Fatal Frame’y. Klisze możemy znaleźć podczas eksploracji oraz również zakupić w sklepie w miejscu zapisu. Za pokonywanie przeciwników otrzymujemy punkty, które możemy wykorzystać do zakupu przedmiotów leczących oraz klisz, jak i również elementów kosmetycznych, jeśli je odblokowaliśmy. W czasie eksploracji możemy natrafić również na ulepszenia oraz obiektywy do aparatu. Ulepszeń wcale nie ma tak dużo, jednak te które możemy znaleźć potrafią być przydatne, jak chociażby możliwość zobaczenia paska zdrowia ducha. Obiektywy są z kolei czymś w rodzaju umiejętności aktywowanych, a tych możemy mieć trzy jednocześnie, które wymieniamy podczas walki. Tymi umiejętnościami jest chociażby możliwość wykonania potężniejszego ataku, czy też spowolnienie lub całkowite zatrzymanie ducha. Początkowo może wydawać się to trochę skomplikowane, zwłaszcza, że sama walka przy pomocy aparatu nie wydaje się zbyt poważna, jednak jak już się to trochę opanuje i stoczy się kilka pojedynków, tak można się przekonać, że jest ona po prostu świetna. Nie tylko budzi emocje, ale też jest bardzo immersyjna. Nowością w tej serii jest walka przy pomocy latarki, którą wykorzystuje Choshiro. Nie jest to zwykła latarka, ponieważ ta wykorzystuje moc światła księżyca, więc jak też można się domyślić, nie wykorzystuje ona klisz, ani niczego wymiennego, a energię księżyca, gdy ona nam się skończy, to musimy trochę odczekać by się ponownie naładowała. W przypadku walki latarką nie mamy dostępu do Zero Shotów oraz Fatal Frame’ów, jednak za to obszar, jak i odległość, ataków jest większa, więc też z tego powodu Choshiro częściej walczy z większą ilością przeciwników. Nie będę ukrywał, że walka latarką jest bardziej dynamiczna, chociaż nie budzi aż takich emocji jak walka aparatem. Tutaj jeszcze warto napisać, że mamy dwa sposoby na sterowanie celowaniem aparatu oraz latarki. Pierwszy z nich, to klasycznie prawą gałką na padzie, a drugim jest sterowanie samym padem. Nie ukrywam, że ten drugi sposób jest dosyć ciekawy i przyjemnie zrealizowany, jednak po kilku starciach wyłączyłem tę opcję by niepotrzebnie nie męczyć rąk, czym też nic nie straciłem z immersji. W trakcie gry znajdziemy również niebieskie oraz czerwone kryształy, które służą do ulepszania aparatu/latarki oraz obiektywów. Zwiększamy tym sposobem statystyki naszego sprzętu, jak zadawane obrażenia, szybkość wymiany kliszy, czy w przypadku latarki, szybkość ładowania energii. Warto jednak pamiętać, że kryształy, jako jedyne przedmioty w grze, są wspólne dla wszystkich postaci, więc ulepszając aparat jednej postaci możemy tym samym osłabić resztę, także wkrada się tutaj pewne strategiczne myślenie, czy będziemy ulepszać jedną postać, czy może rozłożymy kryształy po równo na każdą postać. Sama gra potrafi być wymagająca, chociaż na początku mamy wybór między dwoma poziomami trudności – łatwym i normalnym. Po ukończeniu gry na dowolnym poziomie odblokowujemy tryb trudny, a po ukończeniu gry na trudnym, to odblokowujemy poziom koszmarny. Na całe szczęście wyższe poziomy trudności możemy przechodzić w trybie nowej gry plus, zachowując tym samym wszystkie ulepszenia oraz zawartość ekwipunku, poza kluczowymi przedmiotami. Jest to pomocne, ponieważ na wyższych poziomach duchy są silniejsze, wytrzymalsze i bardziej agresywne, jak i również niektóre przedmioty przestają być dostępne w sprzedaży w punktach zapisu. Wszystko co tutaj opisałem może wydawać się dziwne, jak i również dosyć proste w swojej budowie. Nie da się ukryć, że po części tak właśnie jest, jednak też nie da się ukryć, że każdy z tych elementów jest niezwykle satysfakcjonujący oraz klimatyczny. Oczywiście nie każdy element został dopracowany, niektóre cierpią jeszcze na pozostanie w erze Wii, jednak mimo wszystko nie są to jakieś szczególnie duże błędy, które by wybijały nas z klimatu, czy psuły doznania. Warto zagrać, jeśli oczekujecie czegoś nowego, wymagającego i satysfakcjonującego.

Role znajdziek pełnią tutaj zjawy oraz lalki hozuki, których jest tutaj całkiem sporo. Jak można się też domyślić, nie „zbieramy” tych znajdziek w klasyczny sposób, a po prostu robimy im zdjęcia. Zjawy to dusze, które nie są agresywnie do nas nastawione, a przynajmniej w danym momencie. Pojawiają się one w konkretnych miejscach i jesteśmy o tym informowani poprzez sygnały dźwiękowe, jak i delikatnie zmieniony obraz. W porównaniu do innych znajdziek z innych gier, zjawy są czasowymi znajdźkami, więc jeśli nie uda nam się zrobić im zdjęcia w czasie w którym są obecne, to stracimy możliwość ich zdobycia. Nie ukrywam, że jest to dosyć ciekawy rodzaj zbieractwa, jednak wymagający wiedzy kiedy się pojawiają oraz odpowiedniej szybkości, ponieważ czasami jest ciężko zrobić zdjęcie ducha, który biegnie w pewnej odległości od nas i szybko się oddala, więc bywa to dosyć irytujące. Najbardziej irytujące jest to, że nie zawsze gra uznawała nasze zdjęcia, rozgryzienie tego systemu zaliczania. Czasami wystarczy, że na zdjęciu widać głowę ducha i zdjęcie jest zaliczone, a nieraz miałem sytuację, że cały duch był widoczny, ale chyba kąt był zły, bo nie było ono zaliczane. Lalki hozuki są przedmiotami w których to pewna osoba umieściła fragmenty swojej duszy, więc też te lalki są przeklęte, a naszym zadaniem jest je oczyścić, czyli również zrobić im zdjęcie. Są one poukrywane w całej grze, niektóre są bardziej widoczne, niektórych trzeba faktycznie poszukać. Z nimi akurat są dwa problemy, pierwszy to kąt zdjęć, bywa to irytujące, ale tutaj przynajmniej nie mamy limitu czasowego, a drugim problemem jest to, że po zrobieniu zdjęć te lalki nie znikają, a pozostają w miejscu i są widoczne również w innych rozdziałach. Problemem jest tutaj to, że niejednokrotnie kończąc rozgrywkę jednego wieczoru i wracając następnego marnowałem czas próbując zrobić zdjęcie jakieś lalce, ponieważ zapomniałem, że już je zrobiłem podczas poprzedniego posiedzenia w innym rozdziale. Nie da się ukryć, że są dosyć oryginalne, a także dosyć przemyślane, jednak zabrakło im kilku szlifów, aby być w pełni przyjemnymi.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj elementem do którego w żaden sposób nie można się przyczepić, nawet jeśli szukałoby się czegokolwiek na siłę. Jak już wspominałem wcześniej, ścieżka dźwiękowa jest tutaj jednym z elementów, który najbardziej wpływa na budowanie odpowiedniego klimatu, jak i również napięcia. Samych utworów wbrew pozorom jest tutaj całkiem sporo, zdecydowanie więcej niż w którejkolwiek poprzedniej części. Każde pomieszczenie ma teraz swój własny motyw, co nieraz sprawia, że nie czujemy się zbyt pewnie lub przygotowujemy się na starcie, które wcale nie musi mieć miejsca. Utwory też całkiem zapadają w pamięci, zwłaszcza dwa ostatnie utwory, które słyszymy podczas zakończeń, aż tak są dobre oraz klimatyczne, że nawet słuchanie ich poza grą wywołuje pewne emocje. Zostały one świetnie dopasowane do ogrywanych momentów, dzięki czemu właśnie te napięcie jest budowane, razem z całą gamą różnych emocji, co z kolei przekłada się na zdecydowanie lepszy klimat. Nie można zaprzeczyć, że pod względem jakości ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie nawet dzisiaj w porównaniu do największych produkcji. Podobnej jakości zostały wykonane również dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy kroków, otwieranych drzwi, upadających przedmiotów, płonącego ognia, wiejącego wiatru, płynącej wody, i inne tego typu odgłosy. Nie można również zapomnieć o odgłosach wydawanych przez duchy, które potrafią zjeżyć włosy na ciele, zwłaszcza jak spokojnie eksplorujemy i za naszymi plecami usłyszymy te niepokojące odgłosy. Pojawiają się tutaj również różne efekty dźwiękowe, które głównie objawiają się podczas starć z przeciwnikami. Nie będę ukrywał, że całość brzmi naprawdę dobrze i powoduje, że chce się grać, nawet jeśli do końca nie czujemy się pewni. Całość świetnie działa na gracza, dzięki czemu klimat stoi na bardzo wysokim poziomie. Zdecydowanie pozycja warta zagrania, aby odczuć to wszystko na własnej skórze.

Voice acting w żadnych wypadku nie odstaje jakościowo od reszty ścieżki dźwiękowej. Po raz pierwszy w serii twórcy udostępnili jedynie japoński dubbing, a nie tylko angielski. Niektórym może to przeszkadzać, jednak brzmi to zdecydowanie lepiej, zwłaszcza, że całość jest oparta o japońskie mity i wierzenia. Aktorzy głosowi zostali świetnie dopasowani, świetnie wczuli się w grane przez siebie postacie, wiedzą jak oddawać emocje i brzmi to naprawdę dobrze, chociaż tak naprawdę dialogów nie ma tutaj jakoś szczególnie dużo. Różnego rodzaju dialogi, bardziej monologi, słyszymy tutaj w momentach jak postać wspomina pewne wydarzenia. Oczywiście nie potrafię mówić w języku japońskim, więc też nie rozumiem dialogów i tutaj przychodzą na pomoc angielskie napisy. Niestety nie mamy otrzymaliśmy polskiego tłumaczenia, chociaż język momentami jest bardziej zaawansowany, zwłaszcza jeśli czytamy notatki o różnego rodzaju badaniach oraz o samej chorobie. Także jakaś znajomość języka jest tutaj potrzebna, aby w pełni zrozumieć historię, więc trzeba liczyć, że fani stworzą spolszczenie w wersji na PC.

Grafika

Opisując oprawę graficzną należy pamiętać, że pierwotnie ten tytuł został wypuszczony w 2008 roku jako tytuł ekskluzywny na konsoli Nintendo Wii, a dopiero w 2023 roku został wypuszczony na konsole ósmej i dziewiątej generacji, jak i również na PC. Nie jest to w żadnym przypadku remake, a remaster, więc też oprawa graficzna została jedynie odświeżona, a nie wykonana na nowo. Widać tutaj pewne naleciałości ze starej konsoli, jednak zostały tutaj poprawione efekty świateł i cieni, jak i również postaci, więc jakość na pewno stoi na odpowiednim poziomie. Tekstury prezentują się tutaj naprawdę dobrze, są dosyć szczegółowe oraz nie widać żadnych poszarpanych krawędzi, chociaż momentami mogą wydawać się trochę zbyt płaskie, jednak nie ma takich momentów zbyt dużo. Bardzo na tych teksturach zyskują modele, a później z kolei zyskują na tym również lokacje, które odwiedzamy. Modele są bardzo szczegółowe, wykonane w odpowiednim stylu, aby pasowały do różnych stylów pomieszczeń, jednak nie ze wszystkimi możemy wchodzić w interakcję, chociaż można napisać, że ze zdecydowaną większością nie wchodzimy w jakąkolwiek interakcję. Nie da się ukryć, że modele pełnią tutaj funkcję wypełniaczy, aby lokacje nie wyglądały na puste, jednak nie da się ukryć, że są całkowicie ładne i nie raz znajduje się jakiś przedmiot, który możemy podnieść, chociaż i tak normalnie go nie widać. Wspomniałem o poprawionym systemie świateł i cieni, który prezentuje się tutaj po prostu nieziemsko. Bardzo ładnie to widać w wąskich korytarzach, czy pomieszczeniach pacjentów, a nawet w takich w których światło pełni główną rolę. Modele również zostały odświeżone, zarówno główna obsada, jak i duchy krążące po wyspie. Żywych postaci nie mamy tutaj aż tak dużo, więc tutaj nie można pisać, że jakieś się powtarzają, jednak na pewno można napisać, że wyglądają bardzo ładnie, zwłaszcza żeńska obsada na której można zawiesić oko. Może ich stroje niespecjalnie pasują do tego typu wycieczki, jednak ładnie się prezentują. Jak już jesteśmy przy ubraniach, to trzeba wspomnieć, jak świetnie została wykonana ich fizyka. Podczas poruszania się fragmenty ubioru się poruszają, mocniej jeśli biegniemy, czy schodzimy po schodach. Tutaj można posłużyć się przykładem jednej z bohaterek, która nosi łańcuszek i na plecach zwisa kawałek łańcuszka, więc przy szybszym ruchu możemy zauważyć jak on odbija się o jej plecy. Wygląda to naprawdę przyjemne, nawet jeśli są to takie mało istotne szczegóły, a jakby tego było mało, to łączy się również z systemem świateł i cieni, co potęguje ten cały urok. Same animacje są równie ładne, całkiem płynne, nawet jak momentami podnoszenie przedmiotów, czy też otwieranie drzwi, wygląda trochę sztucznie, tak jest na co popatrzeć. W podobnej jakości zostali również wykonani nasi przeciwnicy u których również ciężko jest o klony, chociaż i takie się zdarzają, co w zasadzie jest kwestią ubioru. Pod względem animacji również to ten sam poziom, jednak warto tutaj wspomnieć o poruszaniu się i wyłanianiu się duchów ze ścian. Niby nie jest to nic szczególnego, ponieważ w wielu grach przy użyciu kodów możemy przenikać przez ściany, jednak jest to tak naturalnie, i jednocześnie niepokojąco, wykonane, że po prostu budzi podziw. Na całość oprawy został nałożony delikatny filtr ziarna, który ma symulować filmowość obserwowanej akcji, co wbrew pozorom wygląda dosyć dobrze, ponieważ jest on naprawdę delikatny. Wzmacnia się jedynie w momentach starć z potężniejszymi przeciwnikami, jak i we wspomnieniach. Zwykle nie jestem fanem tego typu filtra w grach, jednak tutaj został całkiem dobrze wykorzystany i wykonany. Całość nie tylko zyskuje na pewnej filmowości, a również na stworzeniu odpowiedniego mroku i tym samym nastroju. Oprawa graficzna w tym tytule nie może równać się z najnowszymi, wysokobudżetowymi produkcjami, jednak stoi na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu też pomaga budować odpowiedni klimat.

W kwestiach technicznych nie mam nic do napisania. Cała gra działa płynnie od samego początku aż do samego końca, nie doświadczyłem też żadnych większych bugów, jak również nie zostałem wyrzucony do menu konsoli. To kawał naprawdę dobrze zoptymalizowanej produkcji.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+świetna fabuła
+wciągający klimat
+jeden z najstraszniejszych horrorów
+satysfakcjonująca rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+oprawa graficzna przeszła próbę czasu

Minusy:
-drobne nieprzystosowanie rozgrywki do nowszych konsol

Fatal Frame/Project Zero: Mask of the Lunar Eclipse jest produkcją w którą by zagrać trzeba było kombinować z nielegalnymi kopiami, jak i fanowskimi tłumaczeniami, więc bardzo ucieszyłem się w momencie ogłoszenia pracami nad przeniesieniem jej na nowe konsole. Nie ukrywam, że jako fan growych horrorów udało mi się ukończyć już wersję na Wii, jednak od lat nie miałem z nią styczności, więc też wiele elementów wyleciało mi z pamięci, także było to całkiem świeże doświadczenie. Pamięć czasami sprawia, że rzeczy z naszej przeszłości wydają się lepsze niż faktycznie były, więc też moje oczekiwania były trochę ochłodzone, a jednak zostały one bardzo przerośnięte. Z tego też powodu wystawiam ocenę 9+/10. To bardzo dobra produkcja, która powinna być przykładem dla twórców growych horrorów jak powinna wyglądać produkcja, która nie tylko ma świetną fabułę, a również potrafi porządnie wystraszyć. Tytuł wręcz obowiązkowy dla fanów horrorów, a nawet dla osób, które nie czują się zbyt silni w tym gatunku, aby w końcu się przełamać.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Bendy and the Dark Revival – Recenzja

Bendy and the Dark Revival jest pierwszoosobową grą akcji utrzymaną w klimacie survival horroru. Stanowi również kontynuację wydanej w 2017 roku gry Bendy and the Ink Machine. Wcielając się w zupełnie nową protagonistkę, która została uwięziona w pełnym atramentowych potworów w opuszczonym studiu animacji. Jak zatem prezentuje się nowa odsłona na tle poprzedniczki? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Joey Drew Studios.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielamy się w postać Audrey, animatorki w studiu Joey Drew Studios, która pracuje do późna nad nową animacją, aż do takiego stopnia, że została sama w pracy. Korzystając z przerwy postanowiła się przejść po kawę, aby się rozbudzić. Na swojej drodze spotyka Wilsona, dosyć upiornego woźnego, z którym to nieszczęśliwie utknęła w windzie. Udało im się jednak wydostać na piętrze na którym przetrzymywane są pamiątki oraz dziwna, jak i tajemnicza maszyna, i aby móc wrócić na swoje piętro, a nawet wyjść z tego budynku, Audrey musi pomóc Wilsonowi w odnalezieniu rozrzuconych przedmiotów i ustawić na odpowiednich filarach. Po wykonaniu zadania okazuje się, że to pułapka zastawiona przez Wilsona, który uruchomił maszynę z której to zaczął wypływać atrament, który w pełni wypełnia pomieszczenie topiąc postacie. Audrey budzi się jakiś czas po tych wydarzeniach w dosyć zapuszczonej oraz mrocznej wersji swojego miejsca pracy. Szybko też okazuje się, że jej ciało zostało opanowane przez atrament, po korytarzach poruszają się koszmarne stwory, a tym wszystkim włada sam Wilson, który dodatkowo wzywa do siebie bohaterkę. Jak można się domyślić, zagubiona i zdezorientowana kobieta postanawia się wydostać z tego budynku, jednocześnie próbując odkryć co sprawiło, że znajduje się w tym koszmarze. Tak oto prezentuje się ogólny opis fabuły tej odsłony, no i tutaj trzeba napisać, że jest to bardzo ogólny opis, ponieważ jest tutaj trochę więcej niż konieczność ucieczki. W historii jest wiele wątków, które powoli się rozwijają, jednak nie jest to nic skomplikowanego, bardziej dotyczy to rozwiązań wszelkich tajemnic z poprzedniej odsłony. Nie będę ukrywał, że nawet pomimo tej prostoty, to bardzo przyjemnie się ją odkrywa i teraz te rzeczy, które mogły zastanawiać lub nie do końca miały sens w poprzedniej odsłonie, tak tutaj zostają wyjaśnione i nabierają sensu. W tej odsłonie zostaje bardziej rozwinięty świat przedstawiony, spotykamy znane już postacie, jak i poznajemy nowe. Historię poznajemy tutaj przez dialogi, jak i przerywniki filmowe, jednak możemy ją rozwinąć poprzez czytanie licznych notatek oraz słuchanie nagrań audio. Same notatki oraz nagrania nie są wymagane do poznania w pełni fabuły, co dla niektórych może być plusem, a jedynie rozwijamy historię świata, ponieważ w nich zawarte są informacje sprzed przemiany studia w ten koszmar, w trakcie przemiany, jak i długo po niej. Nie będę ukrywał, że przyjemnie się to wszystko odkrywało, jedyne do czego mógłbym się w historii przyczepić, to w pewnym momencie robi się trochę naiwna, jednak nie mogę za dużo tutaj napisać, ponieważ to następuje w ostatnim rozdziale gry, jednak na całe szczęście nie jest to jakoś rażąco głupie, czy przeszkadzające, no i w sumie jest to dosyć typowe dla tego typu gier. Nie da się ukryć, że historia jest tutaj dosyć ciekawa, zdecydowanie lepsza od swojej poprzedniczki i co najważniejsze, lepiej opowiada swoją historię, jak i uzupełnia poprzednią. Fani poprzedniej odsłony powinni być jeszcze bardziej zadowoleni po ukończeniu tej, lepszej i udoskonalonej, części

Zakończeń mamy tutaj aż trzy, jednak tylko jedno z nich możemy zdobyć w normalny sposób, pozostałe są sekretne. Te zakończenia zostały podzielone na sekretne, szalone i normalne. Sekretne zostało wykonane w stylu znanym z serii Far Cry, czyli po rozpoczęciu gry musimy nie ruszać się przez około dwadzieścia minut, a zdecydowanie szybciej zobaczymy napisy końcowe. Nie będę ukrywał, że nie spodziewałem się tutaj czegoś takiego, jednak zostałem miło zaskoczony, ponieważ to taki ciekawy element, który urealnia świat gry. Szalone zakończenie odblokowujemy poprzez zebranie wszystkich specjalnych ksiąg poukrywanych w całej grze. Samo w sobie jest dosyć tajemnicze, dla niektórych może być zabawne, jednak na pewno jest trochę przerażające. Może nie mówi za wiele, jednak rzuca zupełnie inne światło na wszystkie wydarzenia w których braliśmy udział. Normalne zakończenie odblokowujemy poprzez ukończenie fabuły, bez żadnych innych wymagań. Jest ono ciekawsze od reszty, ponieważ stanowi finał naszej drogi, który został poprzedzony świetnym etapem końcowym. Jak można się też domyślić, można je nazwać dobrym zakończeniem, ale z pewnym zwrotem akcji, które sprawiło, że jest otwarte na kontynuację. Na pewno można napisać, że jest satysfakcjonujące i możemy się zastanawiać jak dalej zostanie to pociągnięte, jeśli oczywiście twórcy zdecydują się na kontynuacje. Świetne podsumowanie i na pewno spory plus tej produkcji.

Klimat – Lokacje

Klimatu tutaj w żadnym wypadku nie można odmówić, a nawet trzeba przyznać, że jest on tutaj bardzo silny. Nie będę ukrywał, że to okazało się dla mnie dosyć sporym zaskoczeniem, w pozytywnym znaczeniu, ponieważ poprzednia odsłona miała ciekawy pomysł, jednak jej wykonanie nie stało na najwyższym poziomie. Widać po tej odsłonie, że twórcy zauważyli co nie do końca zagrało w poprzedniczce i naprawili oraz usprawnili to w swojej najnowszej produkcji. Fabuła sama w sobie potrafi zaciekawić na dłuższe chwile, nawet jeśli sama nie jest zbyt skomplikowana i w niewielu momentach trochę naiwna, tak wykonana w ciekawy sposób. Główna bohaterka bardziej zachęca do siebie niż jej poprzednik, co zawsze jest plusem. Lokacje również mają spore znaczenie, ponieważ ich konstrukcja, jak i styl graficzny, powodują pewien niepokój, jednak też w pewien sposób zachęcają do eksploracji. W parze z nimi idzie również przyjemna rozgrywka, która co prawda cierpi na zbyt małą różnorodność przeciwników oraz niezbyt wymagające zagadki, jednak eksploracja, różne możliwości starć, walki z bossami, a nawet same znajdźki dosyć to wynagradzają. Nie można również zapomnieć o atramentowym demonie, którego pojawianie się potrafi przyśpieszyć tętno. To wszystko zostało oprawione w bardzo ładną oprawę graficzną, co głównie wynika ze świetnego stylu graficznego, który jest udoskonaloną wersją tego co mogliśmy zobaczyć już w poprzedniczce. Jakby tego było mało, to mamy tutaj również świetną ścieżkę dźwiękową, która potęguje ten klimat i sprawia, że przyjemniej się gra. To wszystko tworzy naprawdę ciekawy, a nawet dosyć oryginalny, klimat. Nie jest on oczywiście idealny, ta produkcja posiada swoje problemy, jednak jest w niej również wiele elementów, które sprawiają, że gra się bardzo przyjemnie, jak i jesteśmy do niej przyciągani.

Nie będę ukrywał, że tytuł ten nie należy do najstraszniejszych, jednak nie można też napisać, że nie straszy w ogóle. To straszenie opiera się na jump scarach, których na całe szczęście nie ma zbyt dużo, ale za to działają całkiem dobrze, ponieważ ich się nie spodziewamy. Mamy tutaj pewien sekret, który sprawia, że śledzi nas pewien jump scare i to do końca gry. Trzeba przyznać, że został świetnie przemyślany i jest całkiem ciekawy, jednak jak już się trochę pogra, to można zauważyć, że ta losowość pojawienia się jej, jest dosyć sztuczna, ponieważ są wytyczone miejsca w których się pojawia. Mimo wszystko jest to ciekawy sekret, który faktycznie podnosi ciśnienie. Nie można również zapomnieć o ciągłym budowaniu napięcia poprzez świetne lokacje, jak i również możliwość pojawienia się atramentowego demona. Muszę przyznać, że w tej odsłonie obawiałem się go nawet bardziej niż w poprzedniej. Nie jest to może najstraszniejszy tytuł, nawet taki, który znalazłby się w jakiejkolwiek topce, jednak nie jest też najgorszy, całkiem dobry i dla amatorów gatunku wręcz może być idealny.

Lokacji jest tutaj całkiem sporo, chociaż zamknięte są w jednym studiu animacyjnym. Zwiedzimy tutaj różnego rodzaju pracownie animacyjne, produkcję zabawek, miejsca odpoczynkowe, pewne apartamenty, maszynownie, kanały, wystawę pamiątek, jak i inne tego typu miejsca. Nie zawsze te miejsca mogą wydawać się być powiązane ze studiem animacyjnym, jednak to wszystko jest wyjaśnione w fabule, co sprawia wrażenie całkiem przemyślanego. Każde z miejsc, które odwiedzamy jest dosyć ładne, jeśli piszemy o horrorowym stylu, są również porządnie wypełnione, dzięki czemu nie ma wrażenia pustych pomieszczeń. Bardzo przyjemnie się je eksploruje, a dzięki atramentowemu demonowi, wręcz musimy zapamiętywać rozkład lokacji, a zwłaszcza miejsca w których musimy się ukryć. Na śliczny wygląd lokacji wpływa tutaj głównie świetny styl graficzny, który dzięki swojej ciemnej kolorystyce oraz kreskówkowej kresce, co w tym połączeniu daje wrażenie takiego kreskówkowego koszmaru, co tylko potęguje dodatkowo klimat. Nie będę ukrywał, że lokacje tutaj wyjątkowo mi się spodobały i na pewno stanowią plus tej produkcji.

Grywalność

Rozgrywka nie różni się jakoś szczególnie od tego co mogliśmy już zobaczyć w poprzedniej odsłonie, jednak znalazło się miejsce na parę nowości, które faktycznie uprzyjemniają i urozmaicają rozgrywkę. Na pewno będziemy tutaj eksplorować, unikać oraz walczyć z przeciwnikami, rozwiązywać zagadki, a nawet zbierać znajdźki. Brzmi to dosyć typowo, zupełnie jak w poprzedniej odsłonie, jednak każdy z tych elementów został w pewien sposób rozwinięty. Eksploracja sama w sobie nie jest niczym nowym, ponieważ musimy zwiedzać, aby odnaleźć drogę do celu, chociaż początkowo prowadzi nas znacznik, jednak największą zmianą jest tutaj wprowadzenie półotwartego świata. Oczywiście, coś podobnego było już w poprzedniej odsłonie, jednak tam lokacje były podzielone na mniejsze, bądź większe etapy, a tutaj jednak całość jest bardziej otwarta, jednak też znajdą się tutaj miejsca do których nie będziemy mogli wrócić, ale to jednak mniejszość. Eksplorowanie ma teraz też większy sens, ponieważ nie tylko wyszukujemy drogi, czy też notatek, a teraz również szukamy kryjówek, materiałów do ulepszeń, jak i również przedmiotów, które wzmacniają nasze statystyki. Wartym tutaj jest dodania, że podczas podróżowania ścieżką fabularną natrafimy na miejsca do których nie możemy się dostać, ponieważ nie posiadamy odpowiedniego narzędzia, bądź umiejętności. Dostać się tam możemy w momencie w którym to zdobędziemy potrzebną rzecz, więc gra też nas zachęca do odwiedzania poprzednio odwiedzanych miejsc. Także jest tutaj trochę więcej do zrobienia niż w poprzedniej odsłonie. Przedmioty, które tutaj odnajdujemy służą nam głównie do tworzenia kluczy do specjalnych sejfów w których to możemy znaleźć rzadsze przedmioty. Również wykorzystujemy je do ulepszania naszej broni, jednak dopiero wtedy, gdy znajdziemy schemat ulepszenia, a te są całkiem nieźle ukryte. Wspomniałem również o przedmiotach, które nas ulepszają, a te są jeszcze bardziej ukryte i przypominają pojemnik z symbolem atramentu. Po zdobyciu takiego pojemnika, możemy ulepszyć jedną z trzech statystyk – zdrowie, staminę, czy szybkość odnowienia naszej umiejętności. Każde takie ulepszenie znacznie zwiększa nasze statystyki, więc trzeba odpowiednio przemyśleć, jak chcemy się ulepszać, ponieważ odpowiednio rozdane punkty mogą nam ułatwić przejście gry, jak i uratować z wielu tarapatów. Nowością jest tutaj umiejętność teleportacji na krótkim dystansie, co pozwala nam omijanie przepaści, jak i przechodzenie przez wąskie przejścia. Korzystanie z niej nie wymaga od nas żadnej energii, czy przedmiotu, jednak za to posiada dłuższy czas ładowania, który oczywiście możemy skrócić poprzez ulepszanie umiejętności. Nie będę ukrywał, że eksplorowanie tutaj sprawia pewnego rodzaju przyjemność, zwłaszcza jak odkrywamy ich sekrety. Podczas przechodzenia fabuły natrafimy również na zagadki, które niestety nie są zbyt zróżnicowane, jak i skomplikowane. Będziemy tutaj szukali przedmiotu, a następnie wykorzystywali go w określonym miejscu, czy również odnaleźć hasło by odblokować drzwi. Czasami musimy odnaleźć jeden przedmiot, który odblokuje nam możliwość zdobycia kolejnego przedmiotu, który będziemy musieli użyć w jeszcze innym miejscu. Każdy potrzebny przedmiot nie znajduje się jakoś daleko, podobnie hasła w większości przypadków również znajdują się w bliskiej odległości. Są pewną odskocznią od eksploracji oraz walk, jednak nie da się ukryć, że nie są zbyt ciekawe i byłoby lepiej jakby były trochę bardziej zróżnicowane, jak i stawiały trochę większe wyzwanie. Ukończenie całej gry z zebraniem sporej liczby znajdziek, jak i trochę dokładniejszej eksploracji, zajęło mi trochę ponad sześć godzin. Wydaje się to trochę zbyt krótkim czasem, jednak nie odczuwa się tego aż tak bardzo, ponieważ rozgrywka jest na tyle przyjemna, że przedłużanie jej byłoby tylko niepotrzebnym rozciąganiem, co tyczy się również fabuły.

W porównaniu do poprzedniej odsłony, to tutaj mamy więcej walki, chociaż oczywiście i tam była ona obecna, jednak równie dużo było również etapów skradankowych. W przypadku tej odsłony dosyć szybko zostajemy wyposażeni w broń i możemy bronić się przed większością przeciwników. Naszą bronią jest pewna rura, dzięki której możemy walczyć z wrogami, jak i rozwalać kłódki oraz kratki wentylacyjne, a po odpowiednim ulepszeniu, możemy również ładować skrzynki elektryczne. Ulepszanie broni również odblokowuje nam lepsze ataki, które zadają większe obrażenia. Walka wręcz nie jest obowiązkowa, wręcz czasami robi się niezbyt bezpieczna, no i w tym momencie możemy zdecydować się na ciche eliminowanie przeciwników. Dosyć szybko również odblokowujemy umiejętność, która pozwala nam „usuwać” przeciwników, jednak aby z niej skorzystać musimy zakraść się za przeciwnikiem, co wbrew pozorom nie jest taki trudne, jeśli nie poruszają się w grupach. Nie tylko ten sposób pozwala nam uniknąć zbędnej walki, a także takie usuwanie wrogów regeneruje nasze zdrowie. Walcząc z przeciwnikami możemy porządnie oberwać i by się wyleczyć musimy znaleźć jedzenie rozrzucone w całej grze, nie możemy go zbierać, więc cały czas trzeba się za nim rozglądać. Walczyć tutaj będziemy z przeciwnikami stworzonymi z atramentu, zarówno z tymi bardziej przypominających ludźmi, jak i zupełnie ich nieprzypominających. Nie będę tutaj wymieniał ich rodzajów, ponieważ nie da się ukryć, że różnorodność przeciwników jest tutaj dosyć niewielka. Powoduje to również atak klonów, co niby może być wyjaśnione atramentem, jednak nie wygląda to zbyt dobrze i starcia robią się trochę monotonne. Poza zwykłymi wrogami mamy tutaj również starcia z bossami, których może nie ma zbyt dużo, jednak są bardzo przyjemnie zrealizowane. W niektórych przypadkach mogą być bardziej wymagające, ale też konieczne będzie ruszenie głową. Nie będę ukrywał, że są bardzo przyjemne i stanowią przyjemne urozmaicenie. Poza zwykłymi przeciwnikami oraz bossami jest jeszcze jeden wróg, w formie stalkera. Piszę tutaj oczywiście o atramentowym demonie, który pojawia się również dosyć wcześnie i pojawia się w losowych momentach. Polega to na tym, że podczas eksploracji nagle może pojawić się nam informacja, że demon się zbliża, pojawia się wtedy odpowiedni filtr graficzny, jak i efekty dźwiękowe, a wtedy musimy się jak najszybciej schować. Wygląda to trochę inaczej niż w poprzedniej odsłonie, ponieważ w momencie w którym pojawia się informacja o pojawieniu demona, to musimy się jak najszybciej schować, ponieważ inaczej pojawi się on przy nas i nas zabije, uciekamy przed nim tylko w konkretnych, fabularnych momentach. Jego pojawianie się jest dosyć losowe, więc też ciężko przewidzieć gdzie może się pojawić. Muszę przyznać, że ten sposób podoba mi się nawet bardziej, ponieważ budzi to odpowiednie napięcie, a i wymusza na nas zwracanie uwagi na miejsca w których możemy się schować, jak i konieczność zapamiętywania w których miejscach się znajdują, więc jest to całkiem ciekawy system.

Znajdziek mamy tutaj całą masę, a będziemy tutaj szukali notatek, nagrań audio, książek, jak i przedmiotów wspomnień. Oczywiście do nich w teorii możemy dopisać schematy ulepszeń broni, jak i ulepszenia postaci, czyli ta lista bardziej rośnie. Jak można się domyślić, notatki oraz nagrania audio rozwijają świat gry, dodają trochę do zrozumienia co się działo pomiędzy zaginięciem głównej bohaterki i jej pojawieniem się w tym mrocznym studiu. Przedmioty wspomnień, to dosyć zwykłe przedmioty, które niby mają jakąś historię, ale nie rozwijają fabuły. Typowy rodzaj znajdźki, które zbieramy dla samego zbierania. W przypadku książek, to tutaj zbieranie ich za dużo nam nie tłumaczy, a przynajmniej nie od razu, ponieważ po zebraniu wszystkich otrzymamy dodatkowe zakończenie, które, jak już wspominałem, jest całkiem ciekawe, chociaż trochę komiczne. Nie da się ukryć, że jest ich sporo, nie tylko pod względem ilości rodzajów, a również pod względem ogólnej ilości. Poza osiągnięciami, jak i ewentualnym rozwinięciem świata gry oraz dodatkowym zakończeniu, nie otrzymujemy żadnej nagrody, jednak podczas eksploracji powinniśmy większość znaleźć, a nawet wyszukiwanie ich jest całkiem przyjemne.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj jednym z niewielu elementów na temat którego nie jestem w stanie napisać niczego złego. Jest tutaj trochę inaczej niż w przypadku poprzedniej odsłony, ponieważ część z tych piosenek nie jest podzielona na te zwykłe oraz kreskówkowe, co może być dla niektórych zawodem, jednak wyszło to grze na plus. Każdy z utworów, który tutaj usłyszymy został świetnie dopasowany do ogrywanych momentów, dzięki czemu wszelkie emocje, jak i napięcie, są odpowiednio wzmacniane, jak i budowane. Największym właśnie plusem muzyki tutaj jest świetne budowanie napięcia, które wbrew pozorom jest tutaj jednym z ważniejszych elementów straszenia, jak i samego klimatu. Każdy z tych utworów jakościowo stoi na bardzo wysokim poziomie i słucha się, nawet poza grą, co głównie też wynika z tego, że zostają w pamięci na dłużej. Podobnej jakości zostały również wykonane dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy kroków, otwieranych drzwi, skrzypiącej podłogi, płynącego tuszu, uderzeń metalu, i inne tego typu dźwięki. Zostały one wykonane w takim miksie realizmu ze stylem kreskówkowym, co może na papierze brzmieć dosyć dziwnie, jednak zaskakująco bardzo dobrze działa. Nie da się ukryć, że ścieżka dźwiękowa stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie, stanowi spory plus tej produkcji i jest jednym z tych elementów, który najsilniej wpływa na klimat.

Voice acting nie odstaje w żaden sposób jakością swojego wykonania. Otrzymaliśmy tutaj jedynie angielski dubbing, zupełnie jak w poprzedniej części. Każdy z aktorów głosowych został świetnie dobrany, wiedzą jakie konkretne postacie grają, potrafią oddawać ich emocje, no i dosyć przyjemnie się ich słucha. W pamięci na pewno zapada głos atramentowego demona, chociaż to trochę taki typowy demoniczny głos, jednak bardzo dobrze wykonany. W porównaniu do poprzedniej odsłony, tutaj głos głównej bohaterki w końcu oddaje jakieś emocje i nawet więcej elementów komentuje, więc od razu przyjemniej się jej słucha. Oczywiście dialogów nie ma tutaj aż tak dużo, dzięki temu nie psuje się to odczucie osamotnienia. Tutaj też należy wspomnieć, że tytuł ten nie został przetłumaczony na nasz język, więc pozostają nam angielskie napisy, jednak samo słownictwo nie jest zbyt zaawansowane, więc każdy powinien zrozumieć w pełni historię.

Grafika

Oprawa graficzna jest zaskakująco bardzo ładna, co może na pierwszy rzut oka niektórych zaskoczyć. Wynika to głównie z dosyć ciekawej, lekko kreskówkowej oprawy graficznej. Jest to w zasadzie ten sam styl, który mogliśmy zobaczyć już w poprzedniej odsłonie, jednak został pod pewnymi względami usprawniony, dzięki czemu jest zdecydowanie ładniejsza. Twórcy tutaj trochę zmieszali ten styl kreskówkowy wraz z odrobiną realizmu. Oczywiście, oprawa graficzna nie jest tutaj realistyczna, jednak dzięki takiemu zmieszaniu, ten kreskówkowy styl, aż tak bardzo nie razi w oczy, chociaż dalej jest obecny. Nie będę ukrywał, że bardzo spodobała mi się ta zmiana, ponieważ sprawiła, że gra od razu jest ładniejsza, a to z kolei przekłada się na lepszy klimat. Lepszej jakości są tekstury, które są wysokiej rozdzielczości, bardzo szczegółowe, jak i nie widać na nich poszarpanych brzegów. Zyskują na nich nie tylko same lokacje, czy widoki w tle, a również modele, które stoją na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście modele to również w większości kopie, więc zobaczymy tutaj sporo tych samych szafek, biurek, i innych tego typu rzeczy, jednak jakoś szczególnie nie razi to w oczy. Te kopie wynikają głównie z tego, że sporo z tych modeli to miejsca w których możemy się schować, czy też miejsca, które możemy przeszukać. Same modele postaci również stoją na wysokim poziomie, chociaż tych nie ma tutaj aż tak dużo. W przypadku przeciwników, to tutaj z kolei mamy spory atak klonów, tutaj akurat brakuje większej różnorodności. Trzeba jednak przyznać, że modele postaci, jak i przeciwników, wyglądają trochę plastikowo na tle całości, co może Nie można za to narzekać na jakość animacji, ponieważ te są całkiem płynne, dosyć realistyczne i przyjemne dla oka. Opisując oprawę graficzną nie można zapomnieć napisać o tym, że całość jest utrzymana w dosyć ciemnej kolorystyce, co wspomaga to poczucie zagrożenia, jak i osamotnienia. W parze z tym idzie bardzo przyjemny system świateł i cieni, co najbardziej rzuca się w korytarzowych lokacjach, chociaż w otwartych również nie odstaje. Nie da się ukryć, że oprawa graficzna stoi tutaj na wysokim poziomie, chociaż ciężko ją porównywać z wysokobudżetowymi produkcjami, tak mimo wszystko jest bardzo ładna, ma swój pozytywny wpływ na klimat, jak i na pewno stanowi jeden z silniejszych plusów tej produkcji.

W przypadku kwestii technicznych nie mam za wiele do napisania. Zdarzały mi się sporadyczne spadki płynności, jednak na szczęście były one dosyć rzadkie i nie aż tak męczące. Za to nie doświadczyłem żadnych większych bugów, jak i nie zostałem wyrzucony do pulpitu. Nie będę ukrywał, że jestem pozytywnie zaskoczony w jakim stanie technicznym jest ten tytuł, zwłaszcza pamiętając w jakim była poprzedniczka. Także można w tę produkcję zagrać bez obaw o problemy natury technicznej.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa historia
+wciągający klimat
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+śliczna graficznie
+rozgrywka potrafi sprawić przyjemność

Minusy:
-mała różnorodność przeciwników
-drobne spadki płynności
-zagadki mogłyby stawiać jakieś wyzwanie

Bendy and the Dark Revival jest drugą odsłoną produkcji, która niezbyt szczególnie mi się spodobała, chociaż zaciekawiła stylem. Liczne problemy techniczne, jak i niezbyt dobrze poprowadzona historia, poprzedniczki sprawiły, że trochę czekałem zanim podjąłem się zagrania w tę odsłonę. To też powód przez który nie miałem żadnych oczekiwań, wolałem się miło zaskoczyć niż srogo zawieść. Na całe szczęście bardzo pozytywnie się zaskoczyłem, zupełnie jakbym grał w produkcję innego studia. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 8+/10. To bardzo dobra produkcja, której brakło niewiele do wyższej oceny, co głównie wynika z drobnych problemów w rozgrywce. Mimo wszystko potrafi zaciekawić, a nawet wystraszyć, więc tutaj można śmiało napisać, że twórcy wzięli doświadczenie z poprzedniej odsłony i udoskonalili wszystko co nie zadziałało. Zdecydowanie tytuł warty polecenia każdemu.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Amnesia: The Bunker – Recenzja

Amnesia: The Bunker jest kolejną odsłoną serii popularnych survival horrorów FPP. Podobnie jak inne odsłony tej serii, i ta również nie jest z żadną bezpośrednio powiązana. W okresie pierwszej wojny światowej przyjdzie nam przemierzać ciemne korytarze, gdzie światło jest ratunkiem, a hałas przyciąga tajemnicze zło, które żywi się ukrywającymi się żołnierzami. Jak zatem wypada ta odsłona na tle całości? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Frictional Games.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielamy się we francuskiego żołnierza podczas pierwszej wojny światowej o imieniu Henri. Historia zaczyna się od ratowania przyjaciela po ataku armii niemieckiej podczas którego zostaje ranny. Nie kończy się to śmiercią, czy trafieniem w niewolę, a jedynie kilkoma dniami nieprzytomności w bunkrze. Po przebudzeniu okazuje się, że bunkier jest w kiepskim stanie, jest tajemniczo pusty, w ścianach znajdują się dziwne dziury, jak i gdzieniegdzie widać ślady krwi. Przeszukując ciemne korytarze trafiamy na bardzo rannego żołnierza, który przekazuje bohaterowi rewolwer, informuje gdzie znajdzie amunicje i prosi o skrócenie męki, jednak zanim to by się udało, to ze ściany wyłonił się potwór, który wciągnął żołnierza do jednej z dziur tym samym go zabijając. Szybko się okazuje, że w bunkrze zamieszkał dziwny potwór, który poluje na ludzi w ciemnościach. Dowództwo z przerażenia uciekło z bunkra wysadzając wyjście uniemożliwiając opuszczenie bunkra przez potwora, jak i pozostałych przy życiu żołnierzy. Zadanie Henriego wydaje się proste, znaleźć dynamit oraz zapalnik i wysadzić gruz, który zablokował wyjście. Wydaje się to proste, jednak w ciemnościach poluje potwór, który reaguje na najmniejszy hałas, a utrzymanie oświetlenia kosztuje sporo paliwa, którego nie ma aż tak dużo. Tak prezentuje się ogólny zarys fabularny i nie da się ukryć, że historia jest tutaj dosyć prosta oraz stanowi tutaj głównie tło dla tych wszystkich wydarzeń. Początkowe informacje poznajemy w zwykły sposób, czyli poprzez nieliczne dialogi, jednak gdy już poznamy nasz cel, to resztę poznajemy już bezpośrednio z notatek, których jest tutaj całkiem sporo i są wszędzie poukrywane. W nich znajdziemy informacje sprzed pojawienia się potwora, jak powoli zaczął zabijać, o samym zablokowaniu wyjścia, jak i o wszystkich tajemnicach, jak skąd pojawił się ten potwór i czym właściwie jest. Nie będę ukrywał, że po pewnym czasie bardziej zależało mi na odnalezieniu wszystkich notatek i odkryciu każdego sekretu, jednak nie da się ukryć, że to nie historia tutaj gra pierwsze skrzypce. Nie musimy wcale zbierać tych notatek, poza tymi, które faktycznie wymagane są by wiedzieć gdzie znaleźć potrzebny przedmiot, jednak możemy przejść całą grę nie zwracając na nie uwagi i również dobrze się bawić. Co jest tutaj warte zaznaczenia, że twórcy nie poszli drogą swojej poprzedniczki, Amnesia: Rebirth, nie postawili na doświadczenia gier AAA, a wrócili do korzeni gier indie, co oznacza, że nasza postać podczas gry praktycznie się nie odzywa, nie ma tutaj żadnej filmowości, a główny bohater jest bardziej realny. Przekłada się to z kolei na lepszy klimat, więc nawet jeśli fabuła nie gra tutaj pierwszych skrzypiec, to odkrywanie jej jest bardzo przyjemne.

Zakończenie zostało tutaj przyjemnie przedstawione, nie otrzymaliśmy żadnego podsumowania naszych działań, czy również nie poznamy dalszych losów głównego bohatera, a krótki finał w klimatach pierwszej wojny światowej. Nie będę ukrywał, że taki rodzaj zakończenia bardzo mi się spodobał, ponieważ niby jest szczęśliwe, a jednak nie oznacza końca kłopotów. Zaskoczeniem nie będzie, jeśli napiszę, że ostatecznie udaje nam się wydostać z bunkra, jednak rzeczywistość poza nim wcale nie jest aż taka lepsza. Nie jest ono zamknięte, pozostawia trochę do domysłu graczowi i w dziwny sposób jest nawet satysfakcjonujące. Na pewno pasuje do samej gry, jak i do stylu produkcji tego studia, więc nie da się ukryć, że pod względem jakości również stoi na bardzo wysokim poziomie.

Klimat – Lokacje

Studio Frictional Games jest w moim odczuciu jednym z najlepszych producentów gier horrorowych, nie tylko ze względu na to, że ich tytuły faktycznie potrafią przestraszyć, a również klimat ich produkcji zawsze stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie inaczej jest w przypadku tego tytułu, który pod tym względem jest niesamowitym doświadczeniem. Sam początek gry może sugerować zupełnie inną produkcję, bardziej w stylu serii Call of Duty, jednak szybko przechodzi do swojego horrorowego stylu, dzięki czemu bardzo wciąga, utrzymuje w ciągłym napięciu i sprawia sporo przyjemności. Sama fabuła, nawet jeśli niezbyt skomplikowana i wręcz nawet nieobowiązkowa w odkrywaniu, potrafi zaciekawić, nie tylko swoim sposobem odkrywania, tajemnicami, czy trudem życia żołnierzy na froncie, a przez to jak rozwija świat gry. Dla fanów gier tego studia, twórcy przygotowali pewne pośrednie odniesienia do poprzednich odsłon, dzięki czemu można wywnioskować, że całość toczy się w jednym uniwersum. Oczywiście nie jest to wprost powiedziane, ale można tak wywnioskować po niektórych notatkach, a także ostatnich etapach gry. Jak można się domyślić po tytule tej gry, nasza główną lokacją jest tutaj bunkier, co może nie brzmi zbyt ciekawie, a na pewno niezbyt różnorodnie, jednak jakoś twórcom udało się wprowadzić jakąś różnorodność i sprawić, że przemierzanie kolejnych korytarzy jest niezwykle ciekawe. Wkomponują się również w rozgrywkę poprzez zarządzanie światłem, które jest dla nas zbawienne. Pod względem rozgrywki tytuł ten stanowi krok wprzód względem poprzedniczek, chociaż trzon pozostał taki sam. Rozgrywkę porównałbym tutaj trochę do Alien: Isolation, a przynajmniej pod względem polującego na nas potwora. Z kolei pod względem zarządzania zapasami oraz paliwem jest bardziej podobna do Darkwood. Także twórcy wzięli tutaj pomysły z innych produkcji, połączyli to ze swoim stylem i stworzyli coś świetnego. Oczywiście nie wyszło to do końca idealnie, ponieważ o ile stalkujący nas potwór jest świetny, to gdzieś tak od połowy, może trochę dalej, przestaje być taki przerażający, co też wynika z tego, że później posiadamy więcej przedmiotów, którymi możemy go odstraszać. Na całe szczęście gra nie jest zbyt długa, dzięki temu aż tak negatywnie nie wpływa to na klimat. To wszystko oprawione jest w ciekawie skonstruowaną ścieżkę dźwiękową w której to nie mamy zbyt dużo utworów muzycznych, których zresztą aż tak często nie słyszymy, a uwaga skupiona została na dźwiękach otoczenia, dzięki czemu cała produkcja stała się bardziej realistyczna, a my tylko bardziej zagłębiamy się w klimat, co też buduje odpowiednie napięcie. Ubrana ta gra została w całkiem ładną i przyjemną dla oka oprawę graficzną, która również ma świetnie zastosowane systemy świateł i cieni, jak i samą fizykę, jednak można zauważyć, że silnik wykorzystywany w produkcjach tego studia już trochę się zestarzał, a na słabszych i średnich konfiguracjach komputerowych płynność może trochę spadać, jeśli na ekranie zbyt dużo się zaczyna dziać. Klimat może nie jest tutaj pozbawiony wad, jednak jest bardzo wciągający i utrzymujący gracza na dłużej przed ekranem. Na pewno budzi on pewien niepokój i jest czymś co warto doświadczyć na własnej skórze, zwłaszcza, że ostatnio nie wychodzi zbyt dużo dobrych tytułów z tego gatunku.

Nie będę ukrywał, że jest to tytuł, który wraca do korzeni pierwszej odsłony pod względem strachu, chociaż może nie na aż tak wysokim poziomie, ale i tak jest bardzo dobrze. Na strach na pewno działa tutaj osamotnienie, znajdujemy się sami w zamkniętym bunkrze razem z prześladującym nas potworem, który reaguje na hałas, musimy kontrolować poziom paliwa w generatorze, aby utrzymywać korytarze w świetle i nie błądzić w ciemnościach, a i ograniczone zasoby wcale nie poprawiają naszej sytuacji. Sporo osób się trochę przeraziło, gdy na materiałach promocyjnych pojawił się obraz naszego bohatera z bronią, to pojawiły się obawy, że ten tytuł zbyt straszny nie będzie. Na całe szczęście te obawy się nie sprawdziły, ponieważ o ile broń palna faktycznie znajduje się w grze i otrzymujemy ją praktycznie na samym początku, tak amunicji do niej jest bardzo niewiele, więc zbyt często z niej nie korzystamy, zwłaszcza, że sam potwór jest nieśmiertelny, a broń może ułatwić również nam dostanie się do niektórych pomieszczeń, czy niszczyć pułapki. Konstrukcja lokacji, która może i prosta, ale ciekawie zaprojektowana robi sporo roboty i czasami faktycznie ciężko się przekonać, aby wejść w jakiś ciemniejszy korytarz. Skupienie na dźwiękach otoczenia również pozwoliło na to, aby gracz bardziej skupiał się na otoczeniu, dzięki czemu lepiej budowane jest napięcie. Problem tutaj natomiast jest to, że po paru godzinach gdzieś gubi się to poczucie zagrożenia ze strony antagonisty, ponieważ później jesteśmy dosyć dobrze wyposażeni i możemy bez problemu odganiać wroga od siebie, jak i również dobrze znamy jego zachowania, co też przekłada się na to, że poczucie strachu się obniża. To co tutaj opisuje może nie do końca każdego przekonać, że ten tytuł faktycznie może przestraszyć, to najlepiej jest przekonać się na własnej skórze. Jeśli graliście w Amnesia: The Dark Descent i odczuwaliście tam strach, to tutaj jest on trochę słabszy, ale jeśli graliście w Amnesia: Rebirth i ta odsłona na Was aż tak nie zadziałała, to tutaj jest zdecydowanie lepiej, więc jeśli istniałby ranking najstraszniejszych gier tego studia, to Amnesia: The Bunker znalazłaby się na drugiej pozycji.

Jak sam tytuł wskazuje, naszą lokacją jest bunkier, a konkretniej bunkier z okresu pierwszej wojny światowej. Sam bunkier wydaje się dosyć prostą lokacją, jednak zwiedzimy tutaj skrzydło lekarskie, więzienie, magazyn, kwatery żołnierzy, dział komunikacji, czy inne tego typu miejsca. Trzeba przyznać, że ciężko jest stworzyć w grze bunkier, który jednak będzie różnorodny i będzie ciekawym, a nie nudnym, miejscem. Tutaj się jednak to twórcom udało, każde miejsce mimo bycia podobnym, to jest zupełnie inne. Konstrukcja mapy jest półotwarta, ponieważ możemy dowolnie eksplorować, jednak nie zawsze posiadamy przedmiot, który pozwoli nam się tam dostać, nieraz wymagany jest klucz, a gdzie indziej potrzebny jest kod. Każda z lokacji jest odpowiednio wyposażona, więc nie mamy tutaj poczucia pustych miejsc. Możemy wchodzić w częściową interakcję z przedmiotami, a polega to na tym, że jeśli jakaś szafka ma drzwiczki, czy szuflady, to możemy je otworzyć, tak samo jak podnieść różne kamienie, poduszki, popchnąć beczki, czy skrzynie, jednak już biurka, łóżka, i innych większych przedmiotów już nie możemy ruszyć z miejsca. Łączy się to z fizyką, ponieważ każdy przedmiot ma swoją wagę, co też powoduje, że niektóre przedmioty jest trudniej podnieść, czy też popchnąć. Sprawia to, że chce się eksplorować i zaglądać w każdy kąt, nawet jeśli gdzieś w pobliżu czai się polujący na nas potwór.

Grywalność

Rozgrywka zrobiła krok w przód względem poprzednich odsłon, chociaż w swoim trzonie pozostała taka sama. Jak już wcześniej pisałem, twórcy zaczerpnęli pomysłów z innych produkcji, jak Alien: Isolation, czy Darkwood, i połączyli to ze swoim stylem rozgrywki. Także będziemy tutaj eksplorować, unikać przeciwnika, rozwiązywać zagadki, jak i zbierać znajdźki. Może brzmi to jakby było tutaj mało rzeczy do roboty, tak każdy z tych elementów został dosyć rozbudowany. Warto tutaj zaznaczyć, że nasz cel jest tutaj właściwie od samego początku znany, musimy znaleźć dynamit oraz zapalnik, a następnie wysadzić zakopane wyjście, aby móc uciec z bunkra, a to w jakiej kolejności zdobędziemy te przedmioty zależy już tylko od nas. Tutaj właśnie pojawia się konieczność eksploracji, ponieważ gra w żaden sposób nie prowadzi nas za rączkę. W naszym bezpiecznym pomieszczeniu, do którego nie może dostać się przeciwnik, znajduje się mapa na której tylko sporym, czerwonym kółkiem zaznaczony jest region w którym znajdziemy potrzebne przedmioty. Trzeba jednak pamiętać, że nie od razu możemy się dostać do tych miejsc, ponieważ może być na nie nałożona blokada, którą najpierw musimy znieść, może będziemy potrzebowali kodu, klucza, bądź też innego przedmiotu. Natomiast jeśli na naszej drodze stoją zamknięte, drewniane drzwi, to zwykle jest do danego pomieszczenia również drugie wejście, zwykle gdzieś ukryte, ale też możemy te drzwi zniszczyć przy pomocy większego kamienia, broni palnej, granatu wybuchowego, czy wybuchowej beczki. Także jak można zauważyć, możliwości stylu gry mamy tutaj całkiem sporo, jednak trzeba również pamiętać, że nasze zasoby są dosyć ograniczone. Podczas eksploracji znajdziemy trochę przedmiotów, w zależności od wybranego poziomu trudności, takich jak amunicja do broni, granaty wybuchowe oraz gazowe, apteczki, przedmioty do craftingu, czy również paliwo. Paliwo, wbrew pozorom, jest tutaj jednym z najważniejszych przedmiotów, ponieważ wykorzystujemy go do palenia zwłok oraz szczurów, częściowo do craftingu, ale jego najważniejszą funkcją jest ładowanie generatora prądu. Cały bunkier jest zasilany przez jeden generator, dzięki któremu możemy uruchamiać światło na korytarzach oraz w pomieszczeniach, jednak do pracy potrzebuje paliwo, które stale trzeba uzupełniać. Nasz bohater posiada zegarek, który określa ile czasu zostało do opróżnienia baku, co też pomaga nam oceniać kiedy musimy się wrócić i ponownie zalać generator. W teorii możemy poruszać się tutaj w ciemnościach, oczy bohatera w końcu się przyzwyczajają do mroku, tak samo posiadamy pewną latarkę, która niestety trochę hałasuje, jednak daje światło, jednak całkowita ciemność sprawia, że polujący na nas potwór częściej się pojawia, co też powoduje, że sama gra staje się trudniejsza. Wspomniałem wcześniej o przedmiotach do craftingu, ponieważ tutaj tworzyć przedmioty, jednak nie oczekujcie, że będziecie tutaj mogli stworzyć amunicję, czy granat, a będą to po prostu najprostsze przedmioty, jak pomniejsze apteczki, pochodnię, czy koktajle mołotowa. Crafting jest całkiem prosty, bo łączymy dwa przedmioty w ekwipunku, jednak należy pamiętać, że miejsca w ekwipunku nie mamy zbyt dużo. Nasze miejsce jest ograniczone, ale możemy je trochę powiększyć zbierając specjalne torby ukryte w różnych częściach bunkru. W naszym bezpiecznym miejscu znajduje się również kufer w którym możemy przechowywać część przedmiotów, ale tutaj również miejsce jest ograniczone. W razie jakby w ekwipunku oraz w kufrze zabrakło nam miejsca, to bez problemu możemy wyrzucać przedmioty na podłogę i te przedmioty na niej pozostają, nie musimy się obawiać, że znikną i nigdy ich nie odzyskamy. Muszę przyznać, że jest to bardzo dobry system, ponieważ dosyć szybko tego miejsca nam brakuje, więc możemy sobie fajnie rozplanować ułożenie potrzebnych przedmiotów. W czasie eksploracji natrafimy na kilka zagadek, jednak polegają one głównie na odnalezieniu konkretnego przedmiotu i użyciu go w odpowiednim miejscu, czy też odnalezieniu kodu. Nie da się ukryć, że zbyt skomplikowane one nie są, brak tutaj czegoś co faktycznie zatrzymałoby nas na chwilę. W tych zagadkach wymagana jest bardziej eksploracja, ponieważ w wielu będziemy potrzebowali różnego rodzaju narzędzi, które również są ukryte zza jakąś prostą zagadką. Na początku gry twórcy nas informują, że mamy kombinować, jeśli wymyślimy jakiś sposób na działanie, to najprawdopodobniej będzie on działał, czyli w skrócie możliwości wykonywania zadań jest tutaj całkiem sporo. Pewnie nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że okazało się to tylko pustym tekstem. Oczywiście drzwi możemy niszczyć na wiele sposobów, tak samo odstraszać potwora, ale jeśli już chodzi o rozwiązywanie zagadek, czy zdobywanie przedmiotów, to już takiego sporego wyboru nie mamy, jak przykładowo za kratami znajduje się jakiś przedmiot, a chcielibyśmy go popchnąć bliżej nas przy pomocy wybuchu granatu, to już niestety fizyka na niego nie działa i musimy go zdobyć w dokładnie taki sposób w jaki twórcy by tego chcieli. Także trochę możliwości oczywiście tutaj jest, ale nie na tyle ile by tego twórcy obiecywali. Ukończenie całej gry zajęło mi trochę ponad pięć godzin, co może wydawać się krótkim czasem, jednak jak na ten typ rozgrywki oraz lokację, to jest to bardzo optymalny czas, ponieważ nie zdąży nas zmęczyć, a klimat jest utrzymywany do samego końca.

Warto tutaj opisać również naszego przeciwnika, który nie opuszcza nas aż do samego końca. Jest nim człekokształtny stwór, który porusza się w ścianach i wychodzi z dziur, które się w nich znajdują. Nie posiada on oczu, jednak z jakiegoś powodu nie lubi światła, więc jeśli mamy oświetlone korytarze, to też rzadziej się pokazuje. Za to jest bardzo czuły na różnego rodzaju hałas, więc korzystanie z broni palnej, granatów, a nawet rzucanie przedmiotami, ładowanie latarki, czy bieganie, potrafi go uaktywnić i sprawić, że wyjdzie ze swojego ukrycia. Teoretycznie możemy barykadować wyjścia, jednak może on je rozwalić, ale trochę go to spowalnia. Oczywiście możemy go odstraszyć przy użyciu broni palnej, granatów wybuchowych oraz gazowych, jednak może działać to szkodliwie dla nas, nie tylko ze względu na utratę cennego wyposażenia, ale możemy sobie zablokować drogę gazem, nie tylko z granatów, ale również z ukrytych beczek, a bez maski gazowej będzie ciężko się przedostać. Lepiej jest go po prostu unikać, co nie zawsze jest prostym zadaniem, ale na pewno jest oszczędniejsze. Nie da się ukryć, że każde spotkanie z nim jest dosyć emocjonujące, czujemy napięcie od samej ścieżki dźwiękowej, która sugeruje, że pojawił się w naszym pobliżu. Niestety pojawia się tutaj problem, który był obecny w grze Alien: Isolation, czyli mniej więcej w połowie prześladujący nas stwór przestaje straszyć, a jest tylko przeszkodą, którą możemy łatwo odstraszyć. Tutaj na całe szczęście gra nie jest zbyt długa, więc też nie zdąży on nas wymęczyć zbyt szczególnie. Poza tym stworem są również dziwne szczury, które wyglądają jakby były obrane ze skóry. Gnieżdżą się one przy zwłokach i nie atakują nas do momentu w którym się do nich nie zbliżymy. Możemy je odstraszyć przy pomocy ognia, bądź też przyciągnąć w inne miejsce przy pomocy mięsa, które również możemy znaleźć. Nie są to ciężcy przeciwnicy, ale bardziej irytujący, ponieważ potrafią zablokować nam drogę, więc bez odstraszenia jest ciężko się przedostać.

Rolę znajdziek w tej odsłonie pełnią notatki oraz nieśmiertelniki. Jak można się domyślić, notatki służą tutaj do rozwijania fabuły, znajdziemy w nich informacje o sytuacji w bunkrze, więc nawet jeśli nie są obowiązkowe, to i tak warto je zbierać, ponieważ dzięki nim klimat jest na pewno silniejszy. Nieśmiertelniki to częściowo klasyczne znajdźki bez większego znaczenia, jednak wśród nich znajdą się takie, które na tyle posiadają zapisany kod do szafki, które zawierają różne potrzebne przedmioty, niektóre nawet ułatwiające nam grę, jak maska gazowa. Jak zatem można zauważyć, nie ma tego dużo, co wychodzi tej produkcji na plus, ponieważ nie jest zawalona niepotrzebnymi śmieciami przez co gracz nie jest rozpraszany.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj ciekawym doświadczeniem, o czym już wcześniej pisałem, ponieważ samych utworów muzycznych nie ma tutaj zbyt dużo, a cała uwaga została skupiona na dźwiękach otoczenia. Przypomina to bardzo to czego mogliśmy doświadczyć w remake’u Resident Evil 2 w którym to również utworów muzycznych prawie w ogóle nie było. Nie ukrywam, że w horrorach ma to sporo sensu, ponieważ dzięki temu zabiegowi gracz bardziej skupia się na otaczającym go świecie i bardziej również się w niego zagłębia, co z kolei przekłada się na zdecydowanie lepszy klimat, a także na większe poczucie zagrożenia oraz strachu. Utwory, które tutaj jednak usłyszymy stoją na bardzo wysokim poziomie, zostały dopasowane do ogrywanych momentów i nie da się ukryć, że nawet jeśli jest ich mało, to potęgują te wszystkie doznania, a to też ma pozytywny wydźwięk na klimat. Nie zapadają jakoś szczególnie w pamięci, jednak w grze działają bardzo dobrze. Jak już wspominałem, dużo większą uwagę przyłożono tutaj do dźwięków otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy kroków, otwieranych drzwi, rozwalanych drewnianych elementów, wybuchów, wystrzałów z broni palnej, drapania w ścianach, piszczących szczurów, i inne tego typu dźwięki. Każdy z nich brzmi naprawdę realistycznie i otacza nas z każdej strony, wręcz czasami musimy na nich polegać, aby dokładnie zlokalizować prześladującego nas potwora. W zasadzie dźwięki otoczenia muszą tutaj stać na wysokim poziomie, ponieważ właśnie nasz antagonista również z nich korzysta, aby nas zlokalizować. Wartym tutaj napisania jest również to, że momencie w którym korzystamy z broni palnej, bądź jesteśmy blisko wybuchu, to przez chwilę ogłuchniemy, co ma sens, ponieważ w końcu znajdujemy się w zamkniętym terenie pod ziemią. Brzmi to wszystko naprawdę dobrze i klimatycznie, nie da się tutaj ukryć, że ścieżka dźwiękowa jest jednym z najlepszych elementów tej produkcji, który na dodatek uzupełnia inne.

Voice actingu nie ma tutaj aż tak dużo, głosy postaci usłyszymy tutaj głównie na początku i na samym końcu gry, jak i również w momentach w których znajdujemy fragmenty dziennika głównego bohatera. Trzeba tutaj napisać również, że mamy tutaj dwa różne języki, pierwszym z nich jest angielski, którym posługują się francuscy żołnierze wraz z francuskim akcentem, a drugim jest niemiecki, którym posługują się niemieccy żołnierze. Mimo, że nie ma tutaj tego dużo, to stoi również na całkiem wysokim poziomie, aktorzy zostali bardzo dobrze dobrani i świetnie oddali wszystkie emocje. Co ciekawe nie mamy tutaj tłumaczenia na język polski, więc pozostają nam angielskie napisy, jednak w niemieckich kwestiach wyświetlają się niemieckie napisy, co może sugerować, że nasza postać nie zna tego języka, jednak nie musicie się obawiać, że nie zrozumiecie czegoś ważnego, ponieważ myślę, że zrozumiecie z kontekstu o co chodzi. Wracają jednak do języka angielskiego, to tutaj przydałaby się jakaś znajomość tego języka, głównie w notatkach, ponieważ jest tutaj trochę wojskowego słownictwa, niemniej całość jest dosyć prosta, więc również z kontekstu można zrozumieć o co konkretnie chodzi.

Grafika

Oprawa graficzna jest tutaj czymś, co przypomni fanom tego studia pierwsze odsłony tej serii. Nie da się ukryć, że pod względem graficznym wszystkie tytuły tej serii są bardzo do siebie podobne. Oczywiście nie oznacza to, że nic się nie zmieniło i jest ona brzydka. Dalej ta produkcja jest ładna, wiele systemów zostało tutaj świetnie wprowadzonych, jednak nie da się ukryć, że jest trochę przestarzała, co wynika głównie ze stosowania ciągle tego samego silnika, a widać po tej odsłonie, że przydałoby się w końcu go zmienić. Ciężko jest tutaj napisać cokolwiek na temat tekstur, czy modeli, czego już bym nie napisał w jakiejkolwiek innej recenzji gier z tej serii. Niemniej muszę tutaj napisać, że tekstury są dosyć dobrze wykonane, dużej rozdzielczości, więc też nie ma tutaj żadnego rozmazania, a same końcówki są gładkie. Modele również są całkiem ładne i dopasowane do czasów gry, jedynie można się przyczepić do pewnego braku zaokrągleń przez co niektóre rzeczy wyglądają dosyć kanciasto, jak chociażby dłonie głównego bohatera. Nie wygląda to zbyt dobrze w grze z 2023 roku, gdzie gry już wyglądają nieziemsko ładnie. Do samych animacji w żaden sposób nie można się przyczepić, są naprawdę ładne i płynne. Warto tutaj jednak pochwalić twórców za zastosowane systemy w tym tytule. Jednym z nich jest system świateł i cieni, który jest trochę ulepszoną wersją tego co już mogliśmy zobaczyć w poprzednich odsłonach tej serii. Akurat tutaj ważne było usprawnienie tego systemu, ponieważ całość polega na znajdowaniu się ciągle w świetle i unikaniu ciemności, więc też wszelkie cienie oraz sposoby padania światła zostały tutaj wykonanie niemal perfekcyjnie. Nie można tutaj zapomnieć również o fizyce z której właściwie ta seria po części słynie. Większość przedmiotów możemy podnieść, rzucić, każdy z nich ma również swoją wagę, więc nie wszystkie można tak łatwo podnieść i daleko rzucić. Sami przytrzymując klawisz otwieramy drzwi, czy też szuflady, jak również możemy je zniszczyć, czy zablokować. Naprawdę przyjemnie można się tutaj pobawić, jeśli aktualnie nie ściga nas potwór. Przez to co tutaj napisałem może się wydawać, że nie jest to zbyt ładny tytuł, jednak jest całkowicie inaczej. Oczywiście jest to trochę przestarzały graficznie tytuł, który potrafi stracić płynność, gdy na ekranie zbyt dużo się dzieje, jednak dalej jest tutaj na czym zawiesić oko i przyjemnie się patrzy na całość, a taka stylistyka też pasuje do tej produkcji, dzięki czemu klimat jest silniejszy. Mam jednak nadzieję, że twórcy w końcu porzucą stary silnik i przy następnej produkcji osiągnął wyższy poziom.

W kwestiach technicznych nie mam zbyt dużo do napisania. Nie doświadczyłem żadnych większych bugów, jak i również nie zostałem wyrzucony do pulpitu. Przyczepić mógłbym się tutaj do drobnych spadków płynności w momentach w których na ekranie dzieje się więcej niż zwykle. Nie są to zbyt częste sytuacje, jednak czym słabsza konfiguracja komputera, tym większe te spadki i to w zasadzie tylko w takich momentach. Trochę to dziwne, zwłaszcza, że w poprzednich odsłonach takiego problemu nie było.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+prosta, ale ciekawa historia
+wciągający klimat
+potrafi przerazić
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+bardzo przyjemna rozgrywka

Minusy:
-drobne spadki płynności
-przestarzała graficznie
-zbyt proste zagadki

Amnesia: The Bunker jest kolejną odsłoną serii, którą po prostu uwielbiam, a studio odpowiedzialne za nie posiada pełnie mojego zaufania, ponieważ potrafi dostarczyć graczom horrory, które faktycznie potrafią wystraszyć bez konieczności wykorzystywania jump scare’ów. Z tego też powodu moje oczekiwania były dosyć wysokie, chociaż trochę stonowane przez obawę o broń palną. Na całe szczęście twórcom udało się dostarczyć fanom wysokiej jakości produkt. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 8+/10. To naprawdę świetna produkcja, która wykorzystuje pomysły z innych gier, jednak dostosowuje je do swojego stylu dając nam bardzo ciekawe doświadczenia. Jest to na pewno tytuł obowiązkowy dla fanów gatunku.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

The Awesome Adventures of Captain Spirit – Recenzja

The Awesome Adventures of Captain Spirit jest darmową przygodówką osadzoną w uniwersum Life is Strange. Została wydana przed premierą Life is Strange 2 jako w pewny sposób zapowiedź pewnych wydarzeń, które będą miały miejsce w drugiej odsłonie głównej serii. Jak zatem wypada ta ciekawa zapowiedź? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio DONTNOD Entertainment.

Wydana została przez Square Enix.

Aktualnie można ją pobrać za darmo za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielamy się w Chrisa, dziewięcioletniego chłopca, który mieszka sam z ojcem po śmierci matki. Akcja gry toczy się w okresie świątecznym, więc podczas śniadania ojciec z synem postanawiają tego samego dnia, jednak w późniejszej godzinie, wybrać się by zakupić choinkę. Do tego czasu chłopiec ma czas na samodzielne zabawy. Chris posiada dosyć bujną wyobraźnię, więc był w stanie poczuć się jak bohater rodem z komiksów i nazwał siebie Captain Spirit. Po wykonaniu pierwszego zadania jakim było zaprojektowanie sobie stroju, a następnie go założeniu, wykonuje on listę zadań potrzebnych do wykonania, aby pokonać swoje nemezis. I tak w zasadzie prezentuje się wstęp do reszty historii. Nie wydaje się ona na pierwszy rzut oka jakoś wyjątkowo ciekawa, czy skomplikowana, jednak to tylko pierwsze wrażenia. Twórcy poruszają tutaj takie tematy jak samotne wychowywanie dziecka, pogodzenie się ze stratą, czy nawet alkoholizmu, a to wszystko z perspektywy dziecka. Nie jest to może takie widoczne na pierwszy rzut oka, ponieważ to są takie rzeczy, które znajduje się za wyobraźnią chłopca. Historia jest tutaj naprawdę ciekawa, zwłaszcza jak na darmową produkcję. Głównym celem tutaj jest wykonanie zadań z listy, które wydają się proste oraz nudne, ale podczas ich wykonywania przechodzimy w świat wyobraźni, co już faktycznie wygląda ciekawiej. Jak przystało również na grę, która stanowi część serii w której wybory mają jakieś znaczenie, więc i tutaj znajdziemy ich trochę. Nie ma ich oczywiście jakoś wyjątkowo dużo i aż tak bardzo nie wpływają na historię, bardziej stanowią kosmetyczne zmiany, jednak i tak przyjemnie, że jakiś wybór tutaj mamy. Ciężko jest tutaj napisać cokolwiek więcej, ponieważ jest to dosyć krótka gra w której odkrywanie samodzielne jest dosyć ważne, więc napisanie czegokolwiek więcej skutkowałoby spoilerami. Także z tego powodu polecam spróbowanie samemu, a zwłaszcza, że jest to darmowy tytuł.

Zakończenie jest tutaj jedno, co jest dosyć logiczne, ponieważ ono łączy się z jednym z rozdziałów z drugiej części serii Life is Strange 2. Ciężko napisać czy jest ono dobre, czy złe, bardziej takie słodko gorzkie. Jak można się domyślić nie zawsze od problemów można uciec w świat wyobraźni i tak też to tutaj się kończy, a ucieczka od nich może spowodować nagłe pojawienie się drugich. I w ramach pomocy pojawiają się akurat dwie postacie, które chętnie pomogą w ich rozwiązaniu, i też w taki sposób poznaje się bohaterów Life is Strange 2. Przyznam się bez bicia, że zakończenie mi się bardzo spodobało i w moim odczuciu idealnie zostało dopasowane do głównej odsłony tej serii. Porusza tu parę wątków, które są kontynuowane w większej części, więc tym lepiej zagrać w nią przed zagraniem w następną, nawet jeśli nie jest obowiązkowa by wszystko zrozumieć.

Klimat – Lokacje

Jeśli graliście w poprzednie gry z tej serii, a nawet któreś z nowszych, to pewnie zdajecie sobie sprawę, że klimat był w nich oparty o życie nastolatków. Oczywiście nie było to normalne życie nastolatków, jednak można było wyczuć, że nie gra się w nich w pełni dorosłymi osobami. Także jak już pewnie możecie się domyślić, klimat jest zupełnie inny, chociażby ze względu na granie małoletnim chłopcem. Przyznam się szczerze, że nie byłem pewny czego tutaj oczekiwać, jednak dosyć przyjemnie się zaskoczyłem. Klimat jest tutaj naprawdę dobry, aż szkoda, że powstał ten tytuł jako zapowiedź większej odsłony. Wpływa tutaj na niego fabuła, rozgrywka, ścieżka dźwiękowa oraz grafika. Fabułę już opisałem, jednak wspomnę tutaj jeszcze raz o tych momentach w wyobraźni Chrisa. Widziałem przed zagraniem w ten tytuł, że uważa on siebie za bohatera, jednak nie spodziewałem się zupełnie przechodzenia do innego „świata”, którym okazała się wyobraźnia. Wyszło to naprawdę dobrze, czujemy tutaj właśnie takie przejście z czegoś w rodzaju fantastyki, która zaskakująco płynnie została wprowadzona do gry. Z tym właśnie łączy się grafika, ponieważ o ile sama gra nie należy do jakoś wyjątkowo ładnych, tak efekty graficzne w tych właśnie momentach są już naprawdę ciekawe. Rozgrywka również dorzuca swoje parę groszy, ponieważ jest prosta, to fakt, nie wyróżnia się na tle innych części z tej serii, jednak w połączeniu z tego typu bohaterem i tego typu „przygodą” gra się naprawdę przyjemnie. Właśnie połączenie fabuły, bohatera oraz właśnie tej rozgrywki pozwoliło stworzyć dosyć ciekawy i trochę unikalny klimat, który rzadko się aktualnie zdarza w grach. W tym wszystkim przygrywa nam naprawdę świetna ścieżka dźwiękowa, która podkreśla tylko te walory przygodowe, jak i dramatyczne. Nie da się ukryć, że to wszystko co tutaj opisałem jest niezwykle wciągające i sprawiające przyjemność podczas grania, jednak jak zwykle bywa są tu pewne wady, a konkretnie jedna, czyli długość gry. To jest w zasadzie jedyny zarzut w stronę klimatu, ponieważ cała reszta jest całkiem dopieszczona i to do takiego stopnia, że chce się grać dłużej. Jest to bardzo krótki tytuł, więc jest to oczywiście wadą, ponieważ wkręcamy się dosyć szybko i równie szybko się kończy, chociaż z drugiej strony to nawet dobrze, że nie została przedłużona, ponieważ tego typu rozgrywka mogłaby się szybko zmęczyć gracza. Także klimat jest tutaj naprawdę świetny, a co za tym idzie wciągający. Wciągnąłem się naprawdę porządnie w ten tytuł, więc tym bardziej polecam się z nim zapoznać.

Lokacji, jak można się domyślić, nie mamy tutaj za dużo, ponieważ to tylko dom oraz jego podwórko. Oczywiście dom jest podzielony na różne pokoje, łazienkę, kuchnię, czy piwnicę, a na podwórku znajdziemy domek na drzewie, czy też niewielki składzik. Nie ma tego dużo, jednak patrząc na rozmiar gry, to wystarczająco, a do tego twórcy wykorzystali je w pełni. Każde z miejsc jakie odwiedzamy jest odpowiednio wyposażone, nie mamy tutaj pustych, czy bezsensownych miejsc, a do tego są dosyć szczegółowe. Co zawsze mi się podoba w tego typu grach, to możliwość znalezienia odniesień do poprzednich odsłon, które sprawiają, że faktycznie czujemy bycia częścią tego samego uniwersum. Są naprawdę ładnie wykonane, przyjemnie się je zwiedza, a także posiadają wiele szczegółów oraz ciekawostek do odkrycia, czyli wszystko to co taki gracz jak ja, zaglądający w każdy kąt, lubi najbardziej.

Grywalność

Rozgrywka nie różni się tutaj drastycznie względem innych gier z tej serii, jak i nie wprowadza do niej jakiś wielkich nowości. Będziemy tutaj sporo eksplorować, rozmawiać z postaciami, czy też podejmować się zadań oraz zagadek z nimi związanymi. Jak widzicie nie ma tego dużo, niektóre z tych elementów zostały bardziej wyeksponowane, jak chociażby zadania, a inne mniej, jak chociażby rozmowy. Eksploracja jest akurat tutaj pewną podstawą, ponieważ sporo będziemy tutaj chodzili by zwiedzać miejsca, odnajdywać zadania, czy szukać rozwiązań zagadek. Prawdę pisząc to jeden z tych niby podstawowych elementów większości tytułów, jednak w tym przypadku jeden z najprzyjemniejszych elementów tej produkcji. Zwiedzanie nawet tak małej ilości lokacji jest dosyć przyjemne, zwłaszcza na przyjemną dla oka grafikę oraz masę szczegółów. Trochę inaczej wygląda to z rozmowami z postaciami, ponieważ tak naprawdę nie ma ich tutaj za dużo, wręcz można ich policzyć na jednej ręce i w zasadzie spora część, jeśli nie większość, wyborów dotyczy właśnie dialogów, a jeśli akurat nie dotyczą rozmów, to takich pomniejszych elementów, jak chociażby strój bohatera. Tak jak już pisałem w opisie fabuły, tych wyborów nie ma tutaj dużo i nie są aż tak eksponowane jak w poprzednich częściach tej serii i nie mają aż takiego wpływu na przebieg fabularny, co jest dosyć sensowne, ponieważ jest to tylko coś w rodzaju wstępu do większej części serii, więc też twórcy nie mogli się tutaj pobawić w ten sposób. Co na pewno odróżnia tą grę od innych z tego uniwersum, to lista zadań które musimy wykonać, aby ukończyć grę. Jest to dosyć obrazkowa lista, ale oczywiście wszystko jest na tyle jasno wytłumaczone, że nie powinno być z tym problemów. Ciekawe jest tutaj, że mamy dowolność w wykonywaniu tych zadań. Oczywiście ostatnie zadanie może być wykonane tylko po wykonaniu całej reszty, co jest całkiem logiczne. Każde z nich jest obtoczone warstwą wyobraźni i to w takim stopniu, że nawet najprostsze zadania, wręcz takie codzienne, robią się naprawdę ciekawie, zarówno pod względem wizualnym, jak i ich wykonywania. Z każdym zadaniem powiązana jest jakaś zagadka, którą trzeba rozwiązać by zakończyć zadanie. I są tutaj one fajnie podzielone na takie prostsze w których musimy w domu znaleźć parę przedmiotów, jak i te trudniejsze, jak odkrycie hasła do telefonu. Przyznam się bez bicia, że niektóre sprawiły mi trochę problemu, co nie ukrywam bardzo mi się spodobało. Podoba mi się to, że to nie jest taka gra którą po prostu się przechodzi od punktu A do punktu B bez żadnych przeszkód i urozmaicenia rozgrywki. I po raz kolejny muszę się przyznać, że nie spodziewałem się po tym tytule za wiele, zarówno pod względem fabuły, jak i rozgrywki, jednak bardzo przyjemnie się zaskoczyłem w tych dwóch aspektach. To wszystko w moim przypadku zmieściło się w około półtorej godzinie gry, co jest dosyć śmiesznym czasem gry, ponieważ cała zawartość prezentuje się dosyć obszernie. Z jednej strony chciałoby się grać dłużej, ponieważ jest aż do tego stopnia dobra, jednak z drugiej przedłużanie jej mogłoby się źle skończyć. Moim zdaniem jest to jednak pewien minus, ponieważ wątek Chrisa jest dosyć bogaty i można byłoby bardziej go rozwinąć. Mimo wszystko, dostaliśmy tutaj kawał porządnej rozgrywki, która może jest krótka, ale bardzo ciekawie wykonana, a jakby tego było mało to dostaliśmy to całkowicie za darmo.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj dosyć ciekawym elementem, ponieważ nie jest to długa gra, więc też nie ma tutaj ścieżki dźwiękowej dużo, jednak nie oznacza to oczywiście, że jej jakość jest niska. Przez całą tę recenzję nie ukrywałem, że ta produkcja, nawet jak na darmową, utrzymuje naprawdę wysoki poziom, więc też nie będzie zaskoczeniem jak napiszę, że i ścieżka dźwiękowa nie odstaje poziomem. Utworów muzycznych nie ma tutaj dużo, jednak są odpowiednio dopasowane do ogrywanych momentów oraz pomagają budować taki fantastyczny, trochę dziecięcy, klimat. W zasadzie muzyka służy właśnie tutaj by podkreślić tą dziecięcą przygodę, chociaż nie da się ukryć, że jest tutaj również piękny utwór, który wzmacnia tę tragedię, która toczy się w tle i ma swój finał na koniec gry. Niestety nie ma tutaj żadnego utworu, który zapadałby jakoś szczególnie w pamięci i też tak średnio nadają się do słuchania poza grą, jednak w grze działają tak jak powinno sprawiając, że gra się przyjemniej i lepiej przeżywa się te niektóre emocje. W przypadku dźwięków otoczenia jest ich oczywiście więcej, co jest logiczne, a więc usłyszymy tutaj dźwięki kroków, zarówno na podłodze, jak i na śniegu, otwieranych drzwi, upadających przedmiotów, tłuczonego szkła, lejącej się wody, i inne tego typu odgłosy. Brzmi to wszystko bardzo naturalnie sprawiając, że cała produkcja wydaje się bardziej realna. Oczywiście pominąłem tutaj odgłosy wynikające z wyobraźni Chrisa i zrobiłem to celowo, ponieważ zostawiam je do odkrycia Wam, jednak na teraz mogę napisać, że również nie odstają i potęgują te przeżycia w świecie wyobraźni. Ścieżka dźwiękowa brzmi tutaj naprawdę dobrze, jest niezwykle klimatyczne, dopasowana do gry i w pewien sposób stanowi świetne zaproszenie do większej odsłony.

W przypadku voice actingu to tego mamy tutaj jeszcze mniej, ponieważ jest to niewielka gra, więc też postaci nie ma tutaj za dużo. Mimo wszystko wszystko brzmi tutaj tak jak powinno, ponieważ aktorzy zostali świetnie dobrani, którzy potrafili wczuć się w grane przez siebie postacie, oddać ich charakter, a nawet można usłyszeć w głosie pewnej postaci walkę z jego wewnętrznymi demonami. Nie mamy tutaj aż tak dużo rozmów, więcej jest tutaj dialogów Chrisa do samego siebie. I tutaj muszę przyznać, że dobór aktora głosowego do głównej postaci był strzałem w dziesiątkę, ponieważ oddaje on świetnie swoją postać, która gdzieś tam żyje w świecie swojej wyobraźni, ale również mierzy się z problemami od których ucieka. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek aż tak spodoba mi się jak postać co jakiś czas do siebie mówi, także wszystko w grach może się zdarzyć. Mamy tutaj oczywiście angielski voice acting, co jest w zasadzie normą w tej serii, jak i normą jest brak polskich napisów. Osoby, które słabo znają ten język nie muszą się jednak obawiać, ponieważ jest to gra skoncentrowana wokół wyobraźni dziecka, więc też słownictwo nie jest tutaj zbyt zaawansowane, także wszystko powinno być zrozumiałe.

Grafika

Grafika w tej produkcji jest również pewnego rodzaju zapowiedzią większej części tego uniwersum, a to dlatego, że jakość graficzna jaką tutaj widzimy jest dokładnie tym samym co możemy zobaczyć w drugiej części serii Life is Strange. Pomiędzy tymi grami są tylko dwa miesiące przerwy, więc nie było możliwości, aby grafika poprawiła się w znaczącym stopniu. Nie oznacza to oczywiście, że przez to produkcja jest brzydka, ponieważ jest naprawdę ładna. Co w sumie nie powinno dziwić, ponieważ jest to część drugiej odsłony, nie wszystko będzie oczywiście dokładnie takie samo, chociażby ze względu na elementy wyobraźni. Już po tej growej zapowiedzi możemy zobaczyć, że w porównaniu do poprzednich części graficznie mamy wyraźny postęp. Tekstury są zdecydowanie ładniejsze, bardziej szczegółowe oraz porządniej wykonane. Przy tym wszystkim został zachowany styl łączący komiks wraz z kreskówką, co może brzmieć dziwnie, jednak działa naprawdę ładnie nadając tej serii swój własny styl, który potrafi zaciekawić. Bardzo spodobał mi się system świateł i cieni, który został rozwinięty, a nawet takie niby oczywiste i mniejsze rzeczy, jak chociażby ścieżka formująca się w śniegu po którym chodzimy. Takie drobne rzeczy, które dzisiaj są już oczywistością w grach, jednak dalej cieszą. Też należy pochwalić świat wyobraźni, który również ma swój własny styl, ciekawą kolorystykę i zostaje płynnie wprowadzany do rozgrywki. Bardzo ładnie również wyglądają modele przedmiotów z którymi możemy wchodzić w interakcję. Podobnie jak cała oprawa graficzna są bardzo szczegółowe. W podobnym stylu zostały wykonane modele postaci, które są szczegółowe, dosyć ładne, a w tym wszystkim posiadają naprawdę porządnie wykonane animacje. Nie ma oczywiście tutaj zbyt dużo postaci, co w sumie było ułatwieniem dla twórców, jednak nie wygląda to wcale źle i nie czuć tutaj pójścia na łatwiznę, ponieważ historia jest tutaj skoncentrowana na Chrisie, więc to też go będziemy przez całą grę obserwować, co jest oczywiście logiczne skoro jest głównym bohaterem. Cała oprawa graficzna wygląda tutaj naprawdę ładnie, efekty są świetnie wykonane, a postacie są zaprojektowani w poprawny sposób. Jest na czym tutaj zawiesić oko, nawet jak na taką małą produkcję.

W przypadku kwestii technicznych nie mam nic do napisania. Cała gra działa płynnie, nie doświadczyłem żadnych spadków animacji, nie zobaczyłem żadnych bugów, jak i nie zostałem wyrzucony z gry. Kawał naprawdę świetnie zoptymalizowanej produkcji.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa historia
+wciągający klimat
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+satysfakcjonujące zagadki
+bardzo ładna graficznie

Minusy:
-zdecydowanie zbyt krótka

The Awesome Adventures of Captain Spirit to produkcja, która została zapowiedziana jako darmowa produkcja i jako część uniwersum Life is Strange, co mogło nie zapowiadać zbyt wysoko jakościowej produkcji. Z tego też powodu moje oczekiwania co do tej produkcji nie były zbyt wysokie. Stało się jednak coś czego się nie spodziewałem, ponieważ jakość tej produkcji stoi na dosyć wysokim poziomie. Dlatego też wystawiam jej ocenę 9/10. To kawał naprawdę porządnej gry ze świetną historią, ciekawym bohaterem i klimatem, który wciąga od samego początku. Nie jest pozbawiona wad, co jest oczywiste, jednak jest warta zagrania, zwłaszcza, że jest całkowicie darmowa.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Finding Paradise – Recenzja

Finding Paradise jest kolejną częścią przygodowej serii gier To The Moon rozpoczętej już w 2001 roku. Po raz kolejny przyjdzie nam się wcielić w dwójkę naukowców, których zadaniem jest spełniać marzenia w umyśle umierających osób. Tym razem będzie to dosyć nietypowe zadanie, ponieważ staruszek, który wynajął naukowców okazuje się być chłopcem, którego poznaliśmy w grze A Bird Story. Jak zatem wypada ta część tej bogatej w emocje serii? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana oraz wydana przez studio Freebird Games.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Po raz kolejny przyjdzie nam się wcielić w duet naukowców, Eve Rosalene oraz Neila Wattsa, którzy pracują dla firmy Sigmund Corp. Korporacja ta zajmuje się spełnianiem marzeń swoich umierających klientów, jednak nie robi tego w klasyczny i naturalny sposób, ponieważ ich klienci są zwykle parę godzin przed końcem, więc wykorzystują futurystyczny sprzęt, który pozwala na modyfikacje wspomnień. To mimo wszystko też nie jest takie proste, ponieważ wymaga to wejścia naukowców do umysłu klienta przy użyciu futurystycznej technologii by tak pokierować wspomnieniami, aby spełniło się marzenie klienta. Nie zawsze oczywiście to zadanie jest łatwe, wszystko zależy od tego jakie marzenie ma klient. Tym razem klientem dosyć ikonicznego duetu jest Colin, emerytowany pilot samolotów pasażerskich, którego mogliśmy poznać jako dziecko już w A Bird Story. Zadanie to różni się od innych, ponieważ klient nie chciał zdradzić jakie ma marzenie, więc duet musi odkryć to z jego wspomnień, co również przeradza się w mały problem, chociaż nie jedyny, ponieważ po raz pierwszy w swojej karierze spotykają się z kobietą ze wspomnień, która ma pewien wpływ na pracę naukowców. Powoduje to, że ten kontrakt będzie wyjątkowo trudny do zrealizowania. Jakby tego było mało to Neil posiada swoje własne zadanie, które owiane jest sporą tajemniczością i nawet na koniec nie zostaje wyjaśnione, więc ten wątek na pewno będzie kontynuowany. Fabuła może się wydawać dosyć prosta i na pewno nie wybitna, jednak to tylko wrażenie po takim krótkim opisie. Nie mogłem niestety napisać niczego więcej, ponieważ gra sama w sobie jest dosyć krótka, więc napisanie czegokolwiek więcej wiązałoby się ze sporymi spoilerami. Niemniej historia jest tutaj naprawdę dobra, wciągająca, a także wywołująca spore emocje. To jest właśnie coś niesamowitego, ponieważ każda kolejna produkcja tego studia posiada coraz to lepszą fabułę, która jeszcze bardziej daje do myślenia w kwestii relacji z innymi osobami, a także popychania siebie w samorozwoju. Odkrywanie każdego elementu historii stanowi niezwykłą przygodę, która wywołuje w nas różne emocje pokazują, że wszyscy są tylko ludźmi, mają swoje problemy i muszą sobie z nimi jakoś poradzić. Naprawdę piękna historia ze świetnym morałem. Na pewno wielu z was interesuje, czy trzeba znać poprzednie części, czyli To The Moon oraz A Bird Story, by w pełni zrozumieć historię, zwłaszcza jak pisałem jest ona powiązana z A Bird Story, a także jest potocznie nazywana To The Moon 2. Z tego też powodu może się wydawać, że trzeba znać fabułę poprzednich części, jednak tak nie jest. Historia została tak napisana, aby osoby, które nie grały w poprzednie gry tego studia za wiele nie straciły, jednak warto zagrać, nie tylko dlatego, że są to świetne tytuły, ale również jest tu wiele smaczków, które zostaną wyłapane tylko przez osoby, które znają poprzednie historie. Także może być to wasza pierwsza gra tego studia, ale podejrzewam, że lepiej będą ją czuć osoby, które ograły wszystkie te gry. Naprawdę warto zagrać, to jedna z tych gier, których historia zapada głęboko w pamięci. Jedna z najlepszych historii w grach jak do tej pory.

Zakończenie jest równie piękne jak sama historia. Stanowi śliczne podsumowanie, a także najbardziej emocjonalny punkt w całej grze, który potrafi wycisnąć łzy z nawet najtwardszych zawodników. Ładnie to wszystko się ze sobą łączy i daje nam piękny finał życia Colina. Ta historia została zakończona i z niej nie można już nic wyciągnąć, a wszelkie próby jej wydłużenia mogłyby się bardzo źle odbić na jakości, dlatego też podoba mi się, że twórcy dają nam do poznania historię innych osób, tak aby za każdym razem było coś nowego. W samym zakończeniu znalazło się również miejsce na pewną tajemniczość oraz pewnego rodzaju zwrot akcji, który powiązany jest z osobistym zadaniem doktora Neila, jednak nie otrzymamy żadnych na to odpowiedzi. Odpowiedzi pewnie dopiero otrzymamy w następnej grze autorstwa Freebird Games. Zakończenie jest świetne i jest pięknym finałem pięknej historii. Warto zagrać by się z nim zapoznać.

Klimat – Lokacje

Klimat tej produkcji jest drugą najlepszą rzeczą, która spotkała graczy w świecie gier. Jest on tutaj bardzo silny, odczuwalny wręcz od początku gry, a do tego silnie emocjonalna, co tylko przekłada się na większą przyjemność z obcowaniem z tym tytułem. Ten klimat możemy sobie jeszcze wzmocnić, jeśli graliśmy poprzednio w To The Moon, a przede wszystkim w A Bird Story, dzięki czemu wyłapiemy wiele smaczków, odniesień, a także lepiej zrozumiemy niektóre relacje między postaciami. Oczywiście znajomość poprzednich części nie jest wymagana by poczuć ten świetny klimat, bo nawet bez tego jest naprawdę silny. Wpływa na niego fabuła, postacie, a także ścieżka dźwiękowa. O fabule już się rozpisałem, jednak należy jeszcze dopisać tutaj jak emocje, które historia tworzy, a które sprawiają, że pomimo pewnej fantastyki wygląda to naprawdę realistycznie. Będziemy tutaj się śmiać, wzruszać, czuć powagę, a nawet smucić. To wszystko jest czymś niesamowitym, ponieważ prawdę pisząc historia nie jest tu czymś wybitnym, to po prostu prosta historia, która sporo zyskała właśnie dzięki tym wszystkim emocjom i świetnie napisanym postaciom. Jeśli już piszę o postaciach, to należałoby opisać jak oni wpływają na klimat oraz samą przyjemność płynącą z gry. Każda postać, która tutaj się pojawia ma spore znaczenie w historii i poprzez swoje charaktery można ich polubić, a nawet zrozumieć ich motywacje oraz rzeczy, które zrobili dla ważnych dla siebie osób. Naprawdę zostali świetnie napisani i przyjemnie śledzi się ich historię, tak samo jak już wspominałem, ogrywając poprzednie części już część postaci znamy oraz wiemy mniej więcej co ich motywuje, jednak ta odsłona ich rozwija, a także pozwala nam na spojrzenie na nich z trochę innej perspektywy, wręcz ich rozwija, ale tak jak również już pisałem, nie musicie ogrywać poprzednich części, jednak bardzo to polecam, bo to świetne tytuły. W tym wszystkim przygrywa nam świetna ścieżka dźwiękowa, która ładnie się komponuje nie tylko z grą, ale również z samą fabułą, jak i również z emocjami. Nie da się ukryć, że muzyka tutaj ma olbrzymie znaczenie w przypadku tworzenia tych wszystkich emocji. Każdy z tych elementów sprawia, że granie w tę grę to zupełnie inne doświadczenie niż w przypadku innych gier. Mógłbym jeszcze wiele dobrego napisać o klimacie, wręcz dopisać wiele więcej elementów, które również mają swój wpływ, może trochę słabszy, jak chociażby oprawa graficzna, jednak należy wspomnieć również o rzeczach, które mogą na niego negatywnie wpływać. Jednym z tych elementów jest rozgrywka, która jest bardzo uboga, wręcz sprowadza się do trochę bardziej rozbudowanego symulatora chodzenia, który i tak nie jest pod tym względem zbyt angażują. Jak ktoś grał w poprzednie części to mniej więcej wie jak ona wygląda, co jest trochę zawodem, bo można było to lepiej zorganizować. Także podczas pierwszego doświadczenia z tą produkcją okazało się, że gra ma również problem z rozdzielczością, ponieważ uruchamia się w bardzo niskiej rozdzielczości, co powoduje, że na większych ekranach wygląda po prostu brzydko, a jakby tego było mało to również płynność była dosyć słaba. Dopiero zmiana ustawień w grze na steamie pozwoliła naprawić ten błąd, jednak to może skutecznie odrzucić wielu od gry. To niby nie są jakieś poważne problemy, jednak mogą zepsuć odbiór tego świetnego klimatu. Mimo wszystko można czerpać tu sporą przyjemność płynącą z klimatu i się kompletnie wciągnąć. Klimat jest tutaj niesamowity i jest jedną z najlepszych elementów w tej grze. Naprawdę warto zagrać i zapoznać się z tym tytułem.

Lokacje również są tutaj jedną z lepszych rzeczy, ponieważ wiele zyskują na swojej oprawie graficznej. Oczywiście, jak możecie zauważyć na załączonych screenach z gry, jest to gra 2D rodem z programu RPG Maker, jednak ilość pracy włożonej w konstrukcje miejsc, które zwiedzimy jest po prostu powalająca. Każde miejsce jest po prostu śliczne, nawet pomimo pewnej prostoty przez samą oprawę. Zwiedzimy tutaj dom Colina, mieszkanie z dzieciństwa Colina, jego szkołę, plac zabaw, szkołę lotniczą, górskie tereny, szkołę lotniczą, i wiele więcej. Niektóre z tych miejsc mogliśmy zwiedzić już w A Bird Story, jednak tutaj przeszły pewną przemianę i pomimo pewnych podobieństw, to sprawiają wrażenie zupełnie nowych. Każda z lokacji jest dosyć sensownie wypełniona, nie ma tego poczucia pustoty, tak samo jak nie ma tutaj jakiegoś przepychu. Na wszystko patrzy się naprawdę przyjemnie, jedynie szkoda, że nie mamy możliwości w sporej ilości lokacji interakcji z otoczeniem. Są one częściowo otwarte, w sensie jak trafimy do jakiegoś miejsca, to możemy je dowolnie eksplorować, jednak do celu prowadzi tylko jedna ścieżka. Mimo wszystko przyjemnie się zwiedza tutaj tereny i można naprawdę nacieszyć oczy.

Grywalność

Rozgrywka w grach studia Freebird Games nigdy nie grała pierwszych skrzypiec, więc też nie była za specjalnie rozwinięta, wręcz została zepchnięta na ostatnie miejsce i jednocześnie została też przygnieciona przez fabułę oraz klimat. Najlepszym, a jednocześnie najbardziej miłym, określeniem dla rozgrywki w tej produkcji jest trochę bardziej rozbudowany symulator chodzenia, ponieważ będziemy tutaj głównie eksplorowali, szukali odpowiednich przedmiotów, brali udział w prostych minigrach, a także rozmawiali z postaciami. Jak możecie zauważyć nie ma tutaj tego dużo, chociaż niektóre etapy sprawiają wrażenie jakby pod tym względem była to bardziej rozbudowana produkcja, ale tak naprawdę jest to tylko złudzenie. Eksploracja jest tutaj ważnym, wręcz najważniejszym, elementem gry, ponieważ dzięki niej będziemy zwiedzać kolejne tereny oraz wyszukiwać konkretne przedmioty lub postacie. To wszystko właściwie jest związane z zadaniami, które musimy wykonać by popchnąć historię dalej. Z tego też powodu przedmioty jakie wyszukujemy związane są ze wspomnieniami Colina, także również nie są jakoś ciężkie do znalezienie. Znalezienie tego przedmiotu, podobnie jak niektóre momenty w grze, uruchamiają nam odpowiednią minigrę, których tutaj nie będę dokładnie opisywał z tego względu, że jest to mało rozbudowana rozgrywka by spoilerować każdy jej element. Nie da się ukryć, że też nie jest zbyt skomplikowana i trudna, więc nikt nie powinien mieć problemów z jej ukończeniem. To wszystko zmieściło się w około czterech i pół godzinach gry, czyli niewiele więcej niż w przypadku To The Moon i na pierwszy rzut oka może wydawać się to zbyt krótkim czasem, jednak jest to idealna długość jak na tego typu grę. Dzięki takiej długości historia nie jest przedłużana i wystarcza na jeden wieczór, co tylko pozwala nam w pełni pochłonąć wszystko co w niej najlepsze.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj małym dziełem sztuki. Tak jak ta produkcja nie posiada wciągającej rozgrywki, czy fotorealistycznej oprawy graficznej, tak nadrabia te braki w trzech kwestiach – fabule, klimacie oraz muzyce. I właśnie ten trzeci element jest jednym z tych, które najbardziej zapadają w pamięci. Każdy z utworów muzycznych został tutaj odpowiednio dopasowany, zależny od sytuacji oraz emocji, które ma wywoływać, dzięki czemu gra się zdecydowanie przyjemniej. Nie ma tutaj żadnych operowych utworów i można śmiało napisać, że są one dosyć proste w swojej konstrukcji, jednak sprawdzają się naprawdę świetnie. Jak również wspominałem, zapadają bardzo dobrze w pamięci na dłuższy czas, a jakby do tego było mało to słuchając konkretnych utworów możemy sobie przypomnieć cytat jaki towarzyszył temu konkretnemu momentowi. Brzmi to dosyć dziwnie i może trochę nierealistycznie, jednak słuchając utworu nazwanego The Fiction We Tell Ourselves przypomina mi się cytat jednej z postaci, specjalnie nie napiszę której, „I think all our memories, and everything in it…can be nothing but the fiction we tell ourselves”. Teoretycznie ten cytat wiąże się z tytułem utworu, jednak słuchając jej na playliście niekoniecznie musimy widzieć jego tytuł. Krótko można stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych w grach. Trochę słabiej wypadają dźwięki otoczenia, których jest tu po prostu mniej i są trochę mniej zauważalne niż sama muzyka, jednak nie można napisać, że ich nie ma lub są złej jakości. Usłyszymy tutaj dźwięki kroków, odgłosy wiatru, deszczu, pękającego szkła, a także inne tego typu dźwięki. Brzmi to całkowicie realnie i bardzo dobrze, tylko właśnie zostaje to trochę przykryte przez jeszcze lepsze utwory muzyczne. Podsumowując, otrzymaliśmy tutaj najwyższej jakości ścieżkę dźwiękową, która bardzo ładnie podkreśla historie i powoduje, że emocje są zdecydowanie wyraźniejsze. Naprawdę warto zagrać by się z nią zapoznać.

W przypadku voice actingu nie mam nic do napisania, ponieważ żadna kwestia nie została nagrana przez aktorów, także pozostaje nam jedynie czytać wszystkie dialogi, które się pojawiają, a jest ich tutaj trochę. Dla niektórych może to być problem, ponieważ gra jest w języku angielskim i język od czasu do czasu słownictwo może być trochę bardziej zaawansowane, jednak reszta jest dosyć prosta i można bez problemu wywnioskować z kontekstu o co chodzi. Także warto spróbować swoich sił, a na pewno nie pożałujecie.

Grafika

Opisując grafikę tego tytułu mógłbym spokojnie przekopiować fragmenty recenzji z poprzednich gier tego studia, ponieważ pod względem oprawy zbyt dużo się nie zmieniała na przestrzeni dwóch gier. Niby trochę zawód, że zbyt dużo się nie zmienia, jedynie otrzymujemy więcej szczegółów w otoczeniu oraz modelach, ale mimo wszystko jakoś szczególnie to nie przeszkadza, ponieważ taka oprawa idealnie pasuje do takiego typu historii. Jak już wcześniej pisałem, graficznie przypomina ona gry wykonane w programie RPG Maker, jednak patrząc po lokacjach, ilościach szczegółów, czy nawet animacjach, to widać tutaj większe dopracowanie, co przekłada się na naprawdę śliczną oprawę z mnóstwem szczegółów. Od razu rzuca się w oczy otoczenie, a konkretnie modele przedmiotów, które wyglądają naprawdę dobrze, są bogate w szczegóły i niektóre mają nawet swoje sensowne animacje, jak chociażby liście drzew poruszające się pod wpływem wiatru. Brakuje w nich jedynie jakieś interaktywności, aby nadać im większej realności. Równie ślicznie prezentują się modele postaci, które również są dosyć szczegółowe i jednakowe, co oznacza, że nie doświadczymy tutaj ataku klonów. Na uwagę zasługują tutaj animacje, które przy dosyć ograniczonej technologii stoją na naprawdę wysokim poziomie. Nie chodzi tutaj jedynie o sposób poruszania się, czy używania niektórych przedmiotów, a również mimikę, która zaskakująco jest porządnie wykonana, szczególnie patrząc na oprawę. Naprawdę ładnie to wszystko zostało wykonane. Niektórych może odrzucać taka trochę przestarzała grafika, czy też brak większych postępów w tym rejonie na przestrzeni tych paru części, jednak moim zdaniem warto dać jej szansę, bo taka oprawa jest dosyć klimatyczna, dopasowana i wbrew pierwszemu wrażeniu całkiem ładna. Niestety moje początki z tą grą nie były zbyt przyjemne, ponieważ gra uruchamiała się w bardzo niskiej rozdzielczości, co powodowało, że uruchomiona na większym ekranie wyglądała naprawdę brzydko, a do tego płynność była bardzo niska, co skutecznie zabijało chęci grania, a dopiero zmiana ustawień uruchamiania gry w platformie Steam sprawiła, że mogłem grać spokojnie, jednak niektórych może to skutecznie odrzucić od gry, a szkoda, bo to taki niby głupi błąd, a sama gra jest naprawdę świetna. Podsumowując, mimo braku większych zmian jest to naprawdę śliczna oprawa, która niestety musiała zmierzyć się z naprawdę głupim błędem jakim jest zbyt niska rozdzielczość.

W kwestiach technicznych nie mam za dużo do napisania, oczywiście poza błędem z rodzielczością, to nie ma tutaj większych problemów. Po naprawieniu początkowego błędu nie doświadczyłem więcej spadków płynności, bugów, czy nawet wyrzucania do pulpitu. Szkoda właśnie, że ten błąd jest dalej aktualny, bo może on być czynnikiem, który odrzuci od gry wielu, którzy nie będą wiedzieli jak go naprawić lub nie będzie chciało im się szukać rozwiązania, a to spora strata, bo takie gry nie trafiają się zbyt często.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+piękna fabuła
+świetnie napisane postacie
+wciągający klimat
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+śliczna oprawa graficzna

Minusy:
-błąd z rozdzielczością i płynnością
-słabo rozbudowana rozgrywka

Finding Paradise jest grą w którą po prostu musiałem zagrać, ponieważ jestem wielkim fanem studia Freebird Games oraz serii To The Moon. Zajęło mi sporo czasu by w ogóle usiąść do tej gry, ponieważ wiedziałem, że po ukończeniu jej przez długi czas nie zagram w tak silnie emocjonalną grę, jednak w końcu musiał przyjść czas by się za nią zabrać i jedynie żałuję, że tak późno się za to zabrałem. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 9/10. To kawał naprawdę pięknej gry w którą koniecznie trzeba zagrać i nie zwracać uwagi na to, że grafika nie stoi na poziomie The Last of Us Part II, a rozgrywka odstaje również od interaktywnych filmów, bo emocje, które wywoła w was ta produkcja wszystko wynagrodzą. Jedna z lepszych gier w które grałem i doświadczyłem.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Among the Sleep – Recenzja

ATS

Among the Sleep jest oryginalną grą przygodową utrzymaną w konwencji horroru. Jest oryginalna dlatego, że głównym bohaterem jest dwulatek, a jego jedynym kompanem jest miś. Bardzo bogata w wyobraźnię, a także elementy symboliczne. Jak zatem wypada ten niecodzienny horror? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Krillbite Studio.

Aktualnie można ją kupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

ATS fabula

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcje gry obserwujemy z perspektywy małego chłopca podczas jego drugich urodzin. Zaczynamy siedząc przy stole czekając aż mama przygotuje dla nas tort, aby po chwili zostać przez nią przeniesionym do pokoju w którym otrzymujemy nasz urodzinowy prezent. Prezentem okazuje się miś, który potrafi mówić i samodzielnie się poruszać. Z naszym przyjacielem zaczynamy się bawić, ten etap też jest pewnego rodzaju samouczkiem, który uczy nas podstawowych mechanik gry. Zabawa kończy się przyjściem naszej mamy, która kładzie nas do snu razem z nowym przyjacielem. W nocy jednak jakaś tajemnicza, niewidzialna siła porywa naszego misia, a następnie wyrzuca nas z łóżeczka, więc też ledwo co przebudzeni wybieramy się na ratunek przyjaciela. Gdy ponownie zjednoczymy się z naszym prezentem, to szybko okazuje się, że nasza mama gdzieś zniknęła, więc musimy się udać w podróż przez surrealistyczne lokacje by szukać wspomnień z nią związanych, a naszą bazą wypadową będzie zabawkowy domek. Cała gra, jak i fabuła, jest bogata w wyobraźnię dziecka oraz postrzeganie świata przez dwulatka, więc też mamy tutaj sporo symboliki, jak właśnie takie dziecko postrzega kłótnie i problemy rodzinne. Historia jest tutaj naprawdę oryginalna, porusza tematykę, która może wydawać się dosyć typowa, ale pokazuje ją z perspektywy osoby, która może się temu wszystkiemu przyglądać, nie może wpływać na nią. Właśnie najciekawsze w niej jest to, że gramy dwulatkiem, który miesza jeszcze świat wyobraźni ze światem realnym, pokazuje nam też jego odbiór na pewne wydarzenia z rodzinnego życia, a to zaś skutkuje tym, ze wspomnienia z miejsc, które odwiedzał zostały poddane strasznej przeróbce. Sama gra też nam nic nie mówi, nie mamy tu żadnych notatek, rozbudowanych dialogów, czy dziennika z opisem wydarzeń. Twórcy pozostawili nam ogromne pole do interpretacji, od lokacji i niektórych przedmiotów w nich zawartych, aż po przeciwników i wydarzenia. Też zaskoczeniem dla was nie będzie, że historia i styl jej opowiadania jest największym plusem produkcji.

Wspomniałem o braku notatek i chciałbym troszkę bardziej to rozwinąć. Oczywiście nie ma ich, ale różne napisy się pojawiają, czy to na ścianach, czy tabliczkach, jednak nie jesteśmy w stanie ich odczytać. Dwulatek nie potrafi czytać i żeby też nam uniemożliwić odczytanie tych napisów, to każda literka została zmieniona na jakiś symbol, też w taki sposób, abyśmy nie mogli się domyślić jaka to literka. Jest to ciekawy zabieg, który też wpływa na klimat. Samych dialogów też nie ma tu za dużo. Nasz bohater jest mało gadatliwym dwulatkiem, więc tylko słucha co inne postacie do niego mówią, a w zasadzie są to dwie osoby, nasza mama i miś. Mama oczywiście wprowadza nas w grę, ale to miś mówi nam o naszym celu i uczy nas korzystania z przedmiotów, więc scenariusz, jeśli chodzi o dialogi, jest dosyć uboga, jednak nie jest to minus, ponieważ tak jak pisałem wcześniej, gra zmusza gracza do własnego interpretowania fabuły i wychodzi jej to całkiem świetnie.

Samo zakończenie też nam wiele nie mówi, a i ja nie mogę za dużo o nim napisać, ponieważ jest ono na tyle specyficzne, że ciężko jest coś o nim napisać tak, aby czegoś przypadkowo nie zaspoilerować. Oczywiście to też nie oznacza, że jest złe, pozostawia miejsce na własną interpretację, ale czuć, że pokazało się trochę za szybko, jednak to wada całej produkcji, ponieważ jest to dosyć krótka gra. Na pewno można o nim napisać, że jest dobre i skłaniające do refleksji, ponieważ również stanowi jakąś symbolikę. Przyznam się szczerze, ze po ukończeniu gry, i delikatnym zawodzie jej długością, chwilę siedziałem na krześle w milczeniu i rozmyślałem na interpretacją całej fabuły. Rzadko mi się zdarza, abym po zakończeniu zaczął interpretować grę, którą dopiero co ukończyłem. Tu spory plus dla twórców, że udało im się coś takiego osiągnąć.

Klimat – Lokacje

ATS klimat

Klimat tej produkcji można porównać z fabułą, ponieważ jest tej samej wysokiej jakości. Co ciekawe sam klimat wciąga nas od samego początku, a to za sprawą bohatera. Gramy dwulatkiem i całość oglądamy jego oczami, więc cały świat gry jest przystosowany do takiego widoku. Wszystkie przedmioty są dosyć spore, w tym też nasze zabawki, a pokoje, nawet te najmniejsze, są po prostu olbrzymie. Wzrost naszego bohatera też sprawia, że nie jesteśmy sięgnąć do klamki, więc będziemy musieli wykorzystywać krzesła, czy też inne rzeczy, które pomogą nam w wspinaczce. To samo tyczy się napisów, które są przerobione na dziwne symbole, ale o tym już wspominałem. Jest dosyć mało gier, które na poważnie budują grę w oparciu o tak młodego bohatera, a tutaj twórcy odważyli się wyprodukować grę w tym stylu i wyszło to naprawdę świetnie. Pozytywnie wpływają również tutaj surrealistyczne lokacje, które technologicznie odstawały już w roku wydania tej gry, ale ze strony artystycznej są po prostu śliczne. Wszystkie są połączeniem wspomnień naszego bohatera oraz jego wyobraźni, a to daje dosyć upiorne miejsca, co bardzo wpływa na klimat. I jakby tego było mało, to mamy tu jeszcze świetnie dopasowaną ścieżkę dźwiękową, która potęguje atmosferę pokoju. Niestety nie ma róży bez kolców, tak i tutaj trafiło się parę bolączek. Głównym problemem jest fakt, że gra jest bardzo prosta, nie stawia żadnego wyzwania, nie rzuca trudniejszymi zagadkami, a to wszystko skutkuje krótkim czasem gry. O ile sam krótki czas gry raczej słabo wpływa na klimat, tak reszta zaczyna być szybko odczuwalna przez co ten klimat troszeczkę opada, jednak dalej jest na tyle silny, aby wciągnął się na tyle by ukończyć całą grę na jednym posiedzeniu, nawet jeśli jest tak krótka, więc również i klimat uważam za spory plus.

Jest to horror, więc też trzeba byłoby się zastanowić jak wypada strach w tej produkcji. Mogę uspokoić wszystkich, którzy obawiali się o ten element. Strach jest tutaj obecny i to zaskakująco dobrze na nas wpływa. Oczywiście nie jest to top horrorów, ale jest to zadowalający poziom. Czuć tutaj inspirację grą Amnesia The Dark Descent, czyli przeciwników jest mało, pojawiają się w określonych, oskryptowanych momentach, ale klimat i nastrój na nas tak działa, że ciągle jesteśmy w stresie i gotowi na ewentualną ucieczkę. To też potęgują lokacje w których to nie raz drzwi otwierają się same, coś zacznie się bujać, a także same dźwięki nas oszukują. Nie raz grając po raz pierwszy zaczynałem uciekać lub się chować, bo spodziewałem się, że zaraz pojawi się przeciwnik, co zawsze okazywało się być błędem, ponieważ nic mi nie groziło. Naprawdę dobrze to wyszło i przyznam, że sam się zaskoczyłem, że taka mała gierka potrafi wzbudzić we mnie takie emocje.

Lokacji nie mamy dużo, jednak każda od siebie różni się rozmiarem, ilością detali, a także otwartością. Odwiedzimy tu takie miejsca jak nasz dom, zabawkowy domek, plac zabaw, itp. Właściwie jedynie nasz dom nie jest surrealistyczną wersją wspomnień naszego bohatera, chociaż znajdują się tutaj elementy wyobraźni, chociażby podróż przez wnętrze szafy w której to groźnie spoglądają na nas wiszące płaszcze. Reszta lokacji jest w pewien sposób powiązana ze wspomnieniami bohatera, ale właśnie w tej surrealistycznej, mrocznej wersji, rodem z horrorów. Pojawia się w nich wiele elementów symbolicznych, które pozostawiam wam do interpretacji. Każda miejscówka różni się poziomem otwartości. Jedna z pierwszych lokacji jest w pełni otwarta, zaś inna jest bardziej liniowa, ale również pozostawiająca miejsce na swobodną eksplorację, a należy wspomnieć, że mimo poczucia zagrożenia to chce się je zwiedzać i odkrywać ich sekrety. Szkoda jedynie, że jest ich tak mało, ponieważ myślę, że dałoby się wymyślić tu wiele dodatkowych, tak aby pasowały do gry, a także były tej samej jakości. Niemniej te obecne tutaj są naprawdę ładne, szczegółowe i chce się je zwiedzać, a jest tu sporo do zwiedzania.

Grywalność

ATS grywalnosc

Rozgrywka, tak jak w przypadku strachu, jest inspirowana grą Amnesia The Dark Descent, jednak jest sporo uproszczona, a będziemy tutaj oczywiście eksplorować, wchodzić w interakcję z przedmiotami, uciekać przed przeciwnikami, chować się przed nimi, a także rozwiązywać zagadki. Zanim przejdę do dokładniejszego opisu rozgrywki warto byłoby opisać jak wygląda gra tak młodym bohaterem. Mamy tutaj dwa typy sterowania, możemy poruszać się na na dwóch nogach lub też raczkując. Poruszanie się w pozycji stojącej jest wolniejsze i bardziej koślawe, jednak wtedy możemy się szybciej wspinać oraz wchodzić w interakcję z przedmiotami. W przypadku raczkowania poruszamy się szybciej, możemy wchodzić do mniejszych pomieszczeń oraz przechodzić pod przeszkodami, jednak nie możemy wchodzić w interakcję z przedmiotami, a wspinaczka trwa odrobinę dłużej. Rozgrywka jest skonstruowana tak, abyśmy nie mogli przejść całej gry poruszając się jednym, czy drugim stylem, jednak przechodzenie z jednego na drugi styl nie jest irytujące, jest płynne i nie czuć tutaj zmęczenia. Niektóre z lokacji są też dosyć ciemne, więc musimy je sobie oświetlać, a posłuży nam do tego miś. Brzmi to może dziwnie, ale w momencie w którym przytulamy misia ten zaczyna świecić, jednak wtedy wolniej się poruszamy, nie możemy wchodzić z interakcję, a także nie możemy się wspinać, więc jednak nie będzie to czynność, którą będziemy często i długo wykonywać. Jako ciekawostkę można tu dodać, że po wciśnięciu pauzy, to nasz bohater zakrywa sobie oczy dłońmi i wtedy pokazuje się menu. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, jednak to zostaje wykorzystane w jednej z zabaw z misiem, a konkretnie w zabawie w chowanego. Miś każe nam zamknąć oczy, aż on schowa inną zabawkę, naszym zadaniem oczywiście jest kliknąć klawisz Escape i od razu możemy go kliknąć ponownie, a zabawa się zacznie. Niby taka mała pierdółka, która w późniejszych etapach nie jest wykorzystywana, ale jednak jest to miły element gry. Ze względu też na niewielkie rozmiary oraz niewielka siła naszego bohatera sprawia, że  wszędzie musimy się wspinać, aby chociażby użyć klamki w drzwiach, a także przesuwanie większych i cięższych przedmiotów dla dziecka, jak chociażby krzesło, jest trudniejsze oraz zajmuje więcej czasu. Cała rozgrywka została zaprojektowana tak, aby była dopasowana do rozmiarów bohatera oraz, w miarę możliwości, realistyczna. Niestety w związku z takim bohaterem twórcy musieli pójść na pewne ograniczenia, a to objawia się chociażby w zagadkach. Nie ma co ukrywać, że zagadki są tu po prostu banalne, nie stawiają żadnego wyzwania i są po prostu nudne. Teoretycznie można wytłumaczyć to faktem, że jest to jednak małe dziecko, które nie byłoby w stanie rozwiązać bardziej skomplikowanych zagadek, ale to wytłumaczenie nie poprawia rozgrywki, która jest momentami nużąca. Zagadki ograniczają się do znalezienia konkretnego przedmiotu, lub przedmiotów, i użycia ich w odpowiednim miejscu, a także znalezienia innego przejścia do zablokowanych miejsc. To wszystko zmieściło się i sprawiło, że całą grę można przejść w około dwie godziny, czas ten teoretycznie może się trochę wydłużyć jeśli zdecydujemy się znaleźć wszystkie znajdźki, ale to i tak jest dosyć krótki czas, nawet jak na grę niezależną, i w zasadzie to jest największy minus tej produkcji. Ciekawostką jest fakt, że w menu opcji możemy wybrać piżamę, którą będzie nosił nasz bohater. Właściwie nie wpływa to w żaden sposób na rozgrywkę i też zbyt często nie będziemy jej widzieć, ale miło, że twórcy dodali taki mało istotny element dopasowania swojego bohatera.

Nie jest to gra bez żadnego zagrożenia, mamy tu przeciwników, a dokładnie mamy ich tylko dwóch. Może się wydawać to zbyt mała liczba, jednak jest w pełni wystarczająca, nawet jeśli nie bierze się pod uwagę czasu rozgrywki, a to wszystko przez nastrój panujący w grze. Jeden z nich potrafi się teleportować, a drugi jest bardzo szybki. Każdy bliski kontakt z wrogiem kończy się naszą śmiercią, więc pozostaje nam ukrywanie się lub ucieczka, jednak ta opcja jest najmniej bezpieczna, ponieważ, poza oskryptowanymi momentami, wrogowie potrafią z łatwością nas złapać. Ciężko też jest określić ich wygląd, ponieważ patrzenie na nich powoduje zaburzenia widzenia, co ma sugerować psucie się psychiki, jednak dłuższe patrzenie nie wpływa negatywnie na grę, wystarczy się odwrócić, poczekać chwilkę i obraz wróci do normy. W tym przypadku czuć silną inspirację grą Amnesia The Dark Descent, ponieważ nie pojawiają się oni często, wręcz można napisać, że dopiero pod koniec ich zobaczymy, jednak przez całą grę czujemy ich obecność i ciągle jesteśmy czujni. To też jeden z lepiej wykonanych elementów gry.

Role znajdziek pełnią tutaj dziecięce rysunki, których jest całkiem sporo. Każdy poziom ma ich swoją określoną ilość. Część z nich jest możliwa do znalezienia po drodze, jednak część jest już lepiej ukryta. Zebrane rysunki pojawiają się później w naszym zabawkowym domku. Zebranie wszystkich nie wpływa w żaden sposób na rozgrywkę, więc ich zbieranie zależy tylko czy lubicie kończyć gry na sto procent i zbieracie wszystkie osiągnięcia, ponieważ tylko je dostaniemy za zebranie wszystkiego. Nie są to żadne ciekawe znajdźki, ale zawsze to coś innego.

Ścieżka dźwiękowa

ATS muzyka

Czytając mój opis klimatu tej produkcji możecie się domyślić, że ścieżce dźwiękowej nie będę miał jej nic do zarzucenia. Po części jest to prawda, jednak nie wszystko tutaj działa tak jak powinno. Oczywiście utworom muzycznym nie mam nic do zarzucenia, ponieważ są bardzo dobrze nagrane oraz dopasowane do klimatu. Z tego też powodu nie mamy tutaj żadnych dziecięcych utworów, tak jakby mogło się wydawać patrząc na głównego bohatera. Całość stworzona jest tak, abyśmy cały czas czuli się obserwowani, śledzeni, w ciągłym zagrożeniu oraz gotowi do ewentualnego spotkania z przeciwnikiem. Nieraz bywa, że muzyka nas oszukuje sugerując nam pojawienie się przeciwnika i wywołując na nas obowiązek ucieczki lub krycia się, jednak nie działa to na zasadzie jump scare’ów, że atakuje nas nagły i głośny dźwięk, a właśnie utwór muzyczny zaczyna przyśpieszać i zmieniać się na taki bardziej agresywny, co działa na naszą podświadomość. Teoretycznie ten zabieg mógłby irytować, ale tak nie jest, a to głównie z powodu, że nie występuje to zbyt często, więc nie ma możliwości, żeby ten element gry się znudził, a dodatkowo w paru momentach rzeczywiście pojawia się przeciwnik, więc też do końca nie jesteśmy pewni, czy to znowu podpucha, czy też faktycznie coś nam grozi. To bardzo pozytywnie wpływa na klimat i na nastrój panujący w grze. Z drugiej strony mamy dźwięki otoczenia o których jest mi ciężko się wypowiedzieć, ponieważ zwyczajnie nie pamiętam ich przez większość gry, jedynie z początku gry słyszałem pralkę, czy przewracane łóżeczko. Nie uważam też tego za minus, ponieważ zwyczajnie nie skupiałem się na nich, a pozwoliłem się całkowicie pochłonąć przez utwory muzyczne. Oczywiście nie twierdzę, że ich nie ma wcale, ponieważ wy grając możecie wychwycić ich więcej, jednak dla mnie w tym tytule nie były istotne, a i tak dałem się pochłonąć klimatowi. Podsumowując, to ścieżka dźwiękowa jest bardzo dobra, a do tego niezwykle klimatyczna, ciężko wyobrazić sobie tę produkcję bez niej.

O voice actingu zbyt dużo napisać nie mogę, ponieważ jest go tutaj stosunkowo mało. Najczęściej, a w zasadzie przez prawie całą grę, będziemy słyszeć głos naszego misia, a na początku, oraz niektórych momentach, głos naszej mamy. Tych kwestii naprawdę nie ma dużo, więc ciężko też tutaj wnioskować w jaki sposób działają na klimat, jednak nie można powiedzieć, że zostały źle nagrane. Wszystkie kwestie głosowe zostały nagrane bardzo ładnie i słucha się ich przyjemnie. Całość jest nagrana w języku angielskim, jednak możemy uruchomić całą grę w języku polskim, jednak tego bym nie polecał. To dobrze, że gra została przetłumaczona, jednak nie wszystko w menu oraz opcjach zostało przetłumaczonych, a niektóre zostały błędnie przetłumaczone, więc używajcie ich tylko jak naprawdę nic nie potraficie z języka angielskiego, ponieważ ten zawarty tutaj nie jest trudny, więc ktoś kto zna podstawy nie powinien mieć problemów ze zrozumieniem dialogów.

Grafika

ATS grafika

Pisząc o grafice trzeba rozróżnić dwie rzeczy, a dokładnie techniczną część i artystyczną. To dlatego, że ze strony artystycznej jest po prostu śliczna i za wiele nie można jej zarzucić, a ze strony technicznej jest brzydka i odrobinę przestarzała, nawet w 2014 roku w którym została wydana. Nie da się ukryć, że pod względem technologicznym wyszły w tamtym roku dużo ładniejsze gry, nawet z gatunku gier niezależnych, ale nawet nie porównywając jej z żadnymi innymi grami, to nie można powiedzieć, że jest ładna. Na całe szczęście nadrabia stroną artystyczną, co też udowadnia, że nawet pomimo technicznej brzydoty można wykorzystać talent artystyczny, aby chociaż częściowo zakryć braki w technicznej części. Dlatego też postanowiłem rozdzielić te dwa aspekty, mimo że dla mnie, jako gracza, grafika jest jednym z najmniej istotnych elementów w grach, a to dlatego, że moim zdaniem niesprawiedliwe byłoby przekreślanie całej grafiki tylko na podstawie jej technicznej strony. Śliczny styl artystyczny objawia się w lokacjach, które są porządnie wykonane, z odpowiednią grą światła i cieni, bogatą w szczegóły i zachęcające do eksploracji. Grając po raz pierwszy byłem pełen podziwu, i w zasadzie dalej jestem, że pomimo takich ograniczeń dało się stworzyć coś pięknego. Dlatego też patrząc na powyższe screeny, czy oglądając gameplay’e na YouTube, nie należy się zrażać, tylko samemu zagrać i się przekonać o jej jakości. Modeli postaci nie mamy za dużo, bo właściwie można do nich zaliczyć naszego bohatera, misia, naszą mamę, a także dwóch przeciwników. Nasz model oglądamy z oczu, więc możemy zobaczyć tylko fragment tułowia, ręce oraz nogi, i tu ciężko mi go jakoś szczególnie ocenić, ponieważ to standardowy model dziecka, czyli po prostu dobra. Reszta modeli stoi również na dobrym poziomie, jedynie o modelach przeciwników za dużo nie można napisać, ponieważ dokładnie nie jesteśmy w stanie im się przyjrzeć, możemy jedynie określić ich ogólny kształt, jednak z tego co da się zobaczyć, to można wywnioskować, że mimo wszystko twórcy nie olali ich i też są dobrze stworzeni. Ze strony animacji też nie można niczego zarzucić, wszystkie ruchy naszej postaci, oraz innych, są płynne i realne. Z tego opisu można wywnioskować, że jedyna rzecz jaka tutaj szwanku to właściwie tylko strona techniczna grafiki, jednak nie jest to taki minus, aby psuł wrażenia z gry.

W kwestiach technicznych za dużo do napisania nie mam. Przez całą rozgrywkę nie doświadczyłem żadnych spadków animacji oraz wyrzucania do pulpitu, a jedyne bugi jakie mi się natrafiły, to pojedyncze modele przedmiotów przenikały mi przez ręce lub nogi, jednak nie jest to nic tragicznego i nie psującego immersji.

PODSUMOWANIE

Plusy:

+świetnie zrealizowana tematyka gry
+główny bohater
+bardzo dobra ścieżka dźwiękowa
+wciągający klimat
+śliczna artystycznie

Minusy:

-odrobinę za krótka
-banalnie prosta
-zagadki nie sprawiające problemów
-brzydka technicznie

Among The Sleep to gra, która zainteresowała mnie głównym bohaterem, ponieważ słysząc o niej nie słyszałem o tematyce, a jedynie, że głównym bohaterem jest małe dziecko i jest to horror, a po zagraniu jestem dumny, że ją ukończyłem. Dlatego oceniam tę grę na 8/10. To naprawdę dobra gra, niestety nie pozbawiona wad, ale warto w nią zagrać, nawet jeśli nie jesteście fanami horrorów.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

The Last of Us Remastered – Recenzja

tlou

The Last of Us Remastered jest odświeżoną wersją hitu z 2013 roku, która pierwotnie została wydana na konsolę Playstation 3. Jest to postapokaliptyczny survival horror w którym wcielamy się w dwójkę bohaterów próbujących przeżyć w świecie zniszczonym przez wirus zmieniający ludzi w dziwnych mutantów. Wersja Remastered ma w zestawie dodatek Left Behind, który również omówię w tej recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Naughty Dog.

Wydana została przez Sony Interactive Enterteinment.

Aktualnie można ją kupić za pośrednictwem platformy Playstation Store.

Fabuła

tlou fabula

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że  w dalszej części recenzji mogą pojawić się drobne spoilery.

Akcja gry rozpoczyna się od prologu w którym poznajemy naszego głównego bohatera Joela i możemy się przekonać jak wyglądał początek jego historii z wybuchem pandemii wirusa grzyba, który atakuje mózg człowieka i zmieniający następnie go w bezmyślne, agresywne monstrum. Ten etap jest naładowany potężnym ładunkiem emocjonalnym i potrafi zmiękczyć nawet najtwardszych. Po tym prologu zostajemy przeniesieni dwadzieścia lat w przód w którym to czasie wirus dalej szaleje, a niedobitki ludzi tworzą obozy w których próbują normalnie żyć lub tworzą bandy, które atakują każdego napotkanego ocalałego. I w tym świecie stara się przetrwać Joel, który wraz ze swoją wspólniczką Tess pracuje jako przemytnik w wojskowej kwarantannie. Po jednej z akcji kontaktuje się z nimi sama szefowa Świetlików, czyli grupy terrorystycznej walczącej z rządową władzą. I przez to spotkanie nasza para dostaje zadanie przemycenia osieroconej nastoletniej Ellie. W wyniku pewnych wydarzeń sam Joel, w którego się wcielamy, musimy pomóc dostać się dziewczynie do wymaganego miejsca. Fabuła jak możecie zauważyć nie jest zbyt skomplikowana i też nie jest porywająca, a jej największą wadą jest ogromna przewidywalność. Nie jestem pewny jakim cudem, ale jakoś udało mi się uniknąć spoilerów z tej gry, a i tak byłem w stanie w dziewięćdziesięciu procentach stwierdzić co się stanie z napotkaną osobą. Co prawda twórcy postarali się urealnić całą historię. Z tego powodu też zrezygnowało z motywu zombie, ponieważ w chodzące trupy nie da się uwierzyć, a wirus grzyba jest bardziej realny i bardziej w niego da się uwierzyć. Do tego chodzi świat przedstawiony. Nie ogranicza się on tylko do opuszczonych miast, zniszczonych autostrad, czy porzuconych samochodów. Natura tu odegrała sporą rolę przejmując odebrane jej ziemie, dlatego po drodze ujrzymy budynki obtoczone zieleniną, popękane ulice z których wychodzą korzenie i trawa, a nawet dzikie zwierzęta swobodnie poruszające się po ulicach dawnych miast. Bardzo ładnie to wszystko wygląda i prawdopodobnie po raz pierwszy twórcy pokazali potęgę natury.

Siłą fabuły jest scenariusz i postacie. Każda z postaci ma swój wyjątkowy charakter i tu od razu pokazuje nam się Joel i Ellie, czyli osoby o zupełnie odmiennych charakterach. Joel, starszy człowiek, którego życie nie należało do łatwych i przyjemnych, nieufny i o twardych zasadach. Ellie, dziewczyna urodzona w czasie apokalipsy, dosyć szybko opuszczona przez bliskich, twarda i uparta. I tu też wchodzą świetnie napisane dialogi. Różnice w charakterach powodują częste kłótnie i dyskusje, a jak do tego dołączają się inne postacie to wychodzą z tego naprawdę ciekawe sceny. Wraz z postępem gry zmieniają się relacje pomiędzy naszą dwójką bohaterów i to wpływa na rozwój charakterów. Nasze postacie uczą się siebie nawzajem, często oddalają, ale zdecydowanie więcej zbliżają się do siebie, a trudne sytuacje testują zaufanie między nimi. W moim odczuciu to właśnie te postacie i relacje, które budują się między nimi są właśnie tym co odpowiadało za sukces tej produkcji.

W wersji Remastered mamy dostęp do dodatku Left Behind, który również chciałbym opisać w tej recenzji. Akcja dodatku toczy się w dwóch momentach gry, które się ze sobą przeplatają. Przeplatają się tu momenty przeskoku czasowego podczas głównej rozgrywki, a także wydarzenia, które miejsce miały miejsce przed fabułą z podstawki. Całość dotyczy Ellie i jej wewnętrznych ranach. Niestety więcej nie mogę opisać, ponieważ sam dodatek jest dosyć krótki, jednak jest dosyć ciekawy i mimo, że fabułę tego dodatku mogliśmy poznać już w podstawce, tak tutaj potrafi zaciekawić i na pewno jest warty ogrania. Fanom niewinnych romansów tym bardziej polecam.

Zakończenie podobnie jak cała fabuła jest do bólu przewidywalne i w normalnej sytuacji uznałbym to za minus, jednak tak jak pisałem wcześniej dialogi i relacje są tutaj siłą, a zakończenie jest właśnie takim elementem kulminacyjnym i czymś w rodzaju finału rozwoju tej relacji. Rozmowa jaka się toczy podczas zakończenia, pytanie jakie zadaje Ellie i odpowiedź Joela, wynagradzają prostotę fabuły i dają też furtkę na kolejną część.

Klimat – Lokacje

tlou klimat

Może według mnie The Last of Us nie jest aż tak dobry jak twierdzą gracze konsolowi, jednak klimat tutaj jest czymś czego nie potrafiło osiągnąć wiele gier. Z tym wyjątkiem, że nie działa tutaj tak, aby wciągał nas do gry, chociaż w tym przypadku głównie przeszkadza nużąca rozgrywka. Na klimat wpływają tutaj postacie, ich relacje, ścieżka dźwiękowa, jak i same lokacje. O samych postaciach i ich relacjach wypowiedziałem się już w sposób ogólny w opisie fabuły, jednak należałoby wspomnieć jak on wpływa na nas jako graczy. Obserwowanie zmian, które zachodzą w naszych bohaterach jest bardzo ciekawe i buduje świetny, realistyczny klimat, który może zaciekawić gracza do obserwowania do czego to będzie zmierzało. Do tego poznajemy szczątkowo przeszłość naszej dwójki bohaterów co pozwala nam ich lepiej poznać, zbliżyć się do nich, polubić i sprawić, że z przyjemnością będziemy kierowali ich losami, nawet jeśli fabuła jest liniowa. Do tego należy doliczyć świetnie nagrany voice acting, zarówno w wersji polskiej, jak i angielskiej, a to w połączeniu z naprawdę dobrze napisanym scenariuszem pozwala w prawie idealny sposób oddać charakter danej postaci i jednocześnie nas do niej zbliżyć, co już w sumie wielokrotnie powtarzałem. O ścieżce dźwiękowej, jak i voice actingu, wypowiem się szerzej w odpowiedniej do tego sekcji, jednak teraz wypadałoby opisać jak wpływa on na klimat, a należy przyznać, że nie jest on tak typowy jak w większości gier, ponieważ nie przyciąga do grania, a do śledzenia losów bohatera. Trochę trudno to jest opisać, ponieważ w paru momentach odechciewało mi się grać, jednak byłem ciekaw jak nasze postacie się rozwiną. I tu nie wiem czy uznać to za minus czy może nie, ponieważ tak jak już mówiłem, i będę powtarzał, to właśnie te postacie, ich relacje oraz fantastyczna ścieżka dźwiękowa, która również ma ogromny wpływ na klimat, to wszystko wpływa na to, że chce się grać dalej, jednak osłabia to nużąca i powtarzalna rozgrywka. Ścieżka dźwiękowa została tutaj dobrana bardzo dobrze, w odpowiednich momentach jest stonowana, wręcz emocjonalna, aby w momentach walki nabrać tępa i pobudzić nas do walki. Klimat tej produkcji jest jej największym plusem, aż żal, że taki klimat musiał zostać dopasowany do tak średniej rozgrywki.

Jako, że jest to gra z gatunku survival horror, to należałoby się zastanowić czy owa produkcja w ogóle straszy. I jak możecie się już domyślić, nie straszy. The Last of Us czerpie sporo z tego gatunku, jednak dotyczy to tylko ograniczonych zasobów, siły przeciwników i eksploracją w celu znalezienia zasobów. To wyszło twórcom naprawdę dobrze, czuć tutaj survival, jednak nie horror. Nie uważam też tego za minus, ponieważ ta gra w zamyśle nie miała być straszna. Miała opowiadać jakąś historię, przedstawić bohaterów i być klimatyczna, a to się jednak udało.

Lokacje to jeden z tych elementów na który nie mogę narzekać. Miejsca, które tutaj odwiedzimy wpasowują się w świat gry i zostały przedstawione w dosyć ciekawy sposób jak na grę postapokaliptyczną. Zwiedziemy tutaj takie miejsca jak opuszczone budynki, autostradę, opuszczone strefy kwarantanny, zalane metro, itd. Bardzo zaciekawiło mnie w nich przedstawienie natury odzyskującej odebrane tereny przez człowieka. Mamy tu budynku owinięte zieleniną, popękane ulice z których wystaje trawa i korzenie, a nawet dzikie zwierzęta poruszające się po terenie zniszczonych miast. Co ciekawe, te tereny nie są puste, nie wszystkie są liniowe, ale też nie są całkowicie otwarte, czyli są po prostu pół otwarte. Mamy konkretną ścieżkę, którą powinniśmy się kierować, jednak po drodze znajduje się parę odnóży, któe możemy zwiedzić. Trochę w tym momencie zawiedli twórcy, że nie dali większej ilości surowców do zbierania, tak abyśmy był sens zwiedzania każdego zakątku mapy, ponieważ tak to mała liczba graczy zdecyduje się na zwiedzanie tych naprawdę ładnych miejsc.

Dodatek Left Behind jest dosyć krótki i co prawda niewiele zmienia w samej rozgrywce, tak nie ma tylu irytujących rzeczy jak to bywało w podstawce, dlatego tutaj klimat jest mocniejszy, ale również trochę inny. Tutaj już nie chodzi o budowanie relacji, czy samo przeżycie, a uratowanie komuś życia i informacji gracza dlaczego dla naszej bohaterki to uratowanie kogoś życia jest takie ważne. Można też powiedzieć, że mamy tu taki delikatny klimat romansu, ponieważ jest on obecny w tym dodatku i wbrew pozorom został on wykonany naprawdę dobrze, więc myślę, że nawet dla uprzedzonych osób powinien być nawet ciekawy. Mamy tutaj również jedną dużą lokację, zarówno w wydarzeniach przed podstawką, jak i w czasie podstawki, którą jest supermarket. W wersji przed wydarzeniami z podstawki jest bardziej liniowa, poruszamy się wytyczoną ścieżką przez kolejne pomieszczenia, a w wersji podczas fabuły z podstawki jest to bardziej otwarta lokacja w której jesteśmy zmuszeni szukać surowców. W jednej wersji jest to dosyć ciepła lokacja, a w drugiej zaś zimowa, odpowiednio pusta. Zarówno klimat, jak i lokacje są czymś ciekawym w tym dodatku.

Grywalność

The Last of Us™ Remastered_20140827214850

O rozgrywce również nie można powiedzieć za dużo, ponieważ większość z tych rzeczy widzieliśmy już w innych grach. Rozgrywka składa się tutaj z etapów skradankowych, strzelanin, rozwiązywania prostych zagadek i eksploracji. To wszystko zmieściło się w około dziesięciu godzinach gry, czyli dosyć typowy czas w grach ekskluzywnych od Sony. Zaczynając od zagadek, to szczerze mówiąc nie mam tutaj za dużo do opisania, ponieważ są one dosyć proste i w głównej mierze polegają na tym, abyśmy pomogli Ellie przedostać się na drugą stronę wody, ponieważ nie potrafi ona pływać. I w przypadku zagadek też najczęściej dochodzi do eksploracji, aby zdobyć odpowiednie przedmioty. Tutaj też pojawia się pewien problem, ponieważ eksploracja, nawet poza zagadkami, jest po prostu nieciekawa i wymuszona. Nie mamy tutaj nic co by nas zachęcało do eksploracji, czy nawet ją utrudniało, ponieważ poza konkretnymi momentami nie ma tutaj takich przeciwników, którzy stali by nam na drodze i nie musielibyśmy ich zabijać, chociaż są momenty w których musimy ominąć wrogów, aby dostać się gdzieś dalej, ale wtedy eksploracja sprowadza się do jednego lub dwóch pomieszczeń. Teoretycznie podczas zwiedzania terenów możemy znaleźć przedmioty potrzebne do tworzenia przedmiotów, czy nawet zdobyć amunicję, jednak to wszystko możemy również zdobyć podczas dążenia prosto do celu. Jedynie eksploracja się przydaje jeśli chcemy znaleźć wszystkie znajdźki, czy odblokować zamknięte drzwi. Wspomniałem wcześniej o wytwarzaniu przedmiotów i chciałem tu trochę to rozwinąć. Podczas gry możemy zdobyć takie przedmioty jak woda, szmatka, nożyczki, proszek wybuchowy, itp. To wszystko możemy wykorzystać do wytworzenia takich rzeczy jak, apteczka, koktajl mołotowa, bomby z ostrzami, itp. Wytwarzać te rzeczy możemy w menu naszego ekwipunku, nawet podczas walki, jednak należy się liczyć z tym, że wróg może nam przerwać ten proces. Oczywiście nie każdy projekt możemy wykonać już na samym początku gry, kolejne zdobywamy wraz z postępem fabularnym. Podczas rozgrywki możemy również natrafić na książki, które poprawiają jakoś wytwarzanych przez nas przedmiotów, jak przykładowo zwiększają zasięg wybuchu bomby, czy też zwiększanie skuteczności leczenia przy pomocy apteczki.

Skoro jest to gra akcji z elementami survival horroru to należałoby omówić jak wygląda tutaj walka oraz to czym i z czym walczymy. Do dyspozycji mamy broń białą, taką jak deski, kije bejsbolowe, metalowe rury, topory i maczety, ale również i gołe pięści. Należałoby też wspomnieć, że ten rodzaj broni ma swoją wytrzymałość i po wyczerpaniu jej broń się niszczy. Dodatkowo mamy do dyspozycji nóż do zabijania z ukrycia, jednak jest on jednorazowy. Z broni palnej mamy pistolet, pistolet snajperski, rewolwer, karabin samopowtarzalny, strzelba, łuk i karabin automatyczny. W naszym ekwipunku znajdziemy również koktajl mołotowa, bombę z ostrzami, a także bombę dymną, te natomiast możemy wytworzyć ze zdobytych podczas eksploracji przedmiotów. Każdą broń, z wyjątkiem broni białej, otrzymujemy wraz z postępami w fabule, jedynie karabin automatyczny zdobywamy dopiero na koniec gry, więc nie będzie nam dane się nią długo nacieszyć. Z elementów survivalu zaczerpnięto niewielkie ilości zdobywanej amunicji, więc musimy być z nią raczej oszczędni. Dodatkowo każdą broń można ulepszyć. Broń białą ulepszamy przy pomocy znajdowanych przedmiotów zwiększając jej obrażenia i wytrzymałość. Broń palną ulepszamy przy pomocy znajdowanego w terenie złomu. Ulepszać ją możemy przy specjalnych stołach warsztatowych, a możemy zwiększać takie statystyki broni jak szybkostrzelność, pojemność magazynku, rozrzut, itp. Podczas jednokrotnego ukończenia gry nie uda nam się ulepszyć wszystkich broni, jedynie jest to możliwe podczas nowej gry plus, która dostępna jest po jednorazowym ukończeniu fabuły. To całe uzbrojenie wykorzystujemy przeciwko normalnym zarażonym, czyli Biegaczom i Stalkerom, a także specjalnymi jak Klikaczom i Purchlakom. Ci pierwsi są szybsi i po zobaczeniu nas od razu atakują, a drudzy mają słabszy wzrok, ale są bardziej agresywni. Klikacze są całkowicie ślepi, jednak mają również wyczulony słuch, ale za to gdy nas złapią to od razu kończymy martwi, natomiast Purchlaki to wielkie grubasy, które do tego są wolne, ale za to rzucają w nas bombami, które po wybuchu wypuszczają zarodniki i one nas ranią, gdy stoimy w zasięgu, no i tak jak Klikacze, zabijają nas od razu po złapaniu. Poza zarażonymi walczymy również z ludźmi, którzy mogą być wyposażeni w broń palną, białą, jak i miotaną. W walce pomaga nam Ellie, która może strzelać do wrogów, a także zabijać ich nożem od tyłu. Część z tych walk możemy przejść bez wszczynania alarmu i otwartej walki z przeciwnikami, a to dlatego, że większość przeciwników możemy zabić z ukrycia. Skradając się za przeciwnikami możemy ich udusić, co zajmuje trochę czasu, lub użyć jednorazowego noża, jednak nie możemy później ukrywać ciał, więc należy z głową planować nasze zabójstwa. Uwagę wrogów możemy odwracać przy pomocy butelek lub cegłówek. W skradaniu pomaga nam również zdolność Joela, czyli nasłuchiwanie, a polega to na tym, że na ograniczonym terenie możemy skupić nasz słuch dzięki czemu możemy zauważyć przeciwników nawet przez ściany. Co prawda jest parę momentów, które możemy przejść zabijając przeciwników z ukrycia, a nawet możemy ich omijać, jednak jest też sporo momentów w których nie mamy wyboru i musimy toczyć otwartą walkę. Ogólnie w moim odczucie jest tu trochę za dużo walki, ponieważ nie raz mamy tak, że po jednej większej walce musimy przejść się kawałek, aby odpalił się przerywnik filmowy po którym znowu zostajemy wrzuceni do walki. Na szczęście możemy ulepszać umiejętności Joela takie jak, poziom zdrowia, szybkość wytwarzania przedmiotów, zasięg zdolności wyczuwania przeciwników, itp. Ulepszamy je przy pomocy tabletek, które również znajdujemy po drodze. I w porównaniu do wielu innych gier, te umiejętności faktycznie wpływają na rozgrywkę, i tak jak w przypadku ulepszeń broń, tak i tu nie ulepszymy wszystkiego podczas jednej gry. Tutaj pojawia się problem, eksploracja wydaje się być wymuszona, a walki jest odrobinę za dużo, a to sprawia, że rozgrywka bywa nużąca i nie zachęca nas do grania. Gdyby nie parę szczegółów o których już napisałem, lub dopiero napiszę, to nie wiem czy ukończyłbym tę produkcję, nawet na potrzeby napisania recenzji.

Dodatek Left Behind nie wprowadza wprawdzie nic nowego do rozgrywki, żadnej dodatkowej broni, jak i przeciwnika, ale w zasadzie nie ma co się dziwić, ponieważ ten dodatek trwa trochę ponad dwie godziny, chociaż może zająć też dłużej jeśli przeszukujemy dokładnie każdy kąt. Jedynym minusem rozgrywki w tym dodatku jest jedna z walk na koniec gry, gdzie atakuje nas sporo przeciwników, z czasem jest ich więcej, amunicji jest naprawdę niewiele i nie ma możliwości zabijania z ukrycia. Ogromnym plusem według mnie była możliwość napuszczania zarażonych na ludzkich wrogów, co skutecznie eliminowało jeden rodzaj przeciwnika. Generalnie rozgrywką nie różni się od podstawki, więc pod tym względem nie powinna nikogo zrazić.

Rolę znajdziek pełnią tutaj notatki, komiksy oraz podręczniki o których już pisałem wcześniej. Notatki należały do osób, którym nie udało się przetrwać, więc najczęściej dotyczą ostatnich chwil życia, czy też ostatnich słów, ale też można znaleźć informacje o ukrytych zapasach na czarną godzinę. Pokazują one jak wygląda życie podczas apokalipsy i z czym na co dzień muszą się mierzyć ludzie. Komiksy natomiast to typowe znajdźki-śmieci, które teoretycznie mają swoje uzasadnienie w fabule, ponieważ czyta je Ellie, jednak nic nie zmieniają w fabule, jak i w samej rozgrywce. O podręcznikach już pisałem, dzięki nim automatycznie poprawia się nam jakość wytwarzanych przedmiotów, jak koktail mołotowa, czy bomba dymna.

Ścieżka dźwiękowa

tlou muzyka

O ścieżce dźwiękowej już pisałem, więc zdajecie sobie sprawę, że jest ona niezwykle klimatyczna i jest jedną z niewielu rzeczy, które przyciągają do tej gry. Oczywiście mamy w tej grze mamy kawałki, które dopasowują się do aktualnie rozgrywanej akcji, co dodaje sporo klimatu, jednak nie mamy tutaj żadnego utworu, który zapadałby nam w pamięci i chcielibyśmy do niego wracać również po ukończeniu gry, chociaż ogólnie cała ścieżka dźwiękowa o ile w grze spełnia swoją rolę i można jej słuchać, tak słuchanie jej poza grą już do takich przyjemnych nie należy. Nie zrozumcie mnie źle, to naprawdę dobra muzyka, jednak nie nadaje się do słuchania poza grą, bo została skomponowana właśnie do niej i nie uważam tego za minus, ponieważ celem twórców nie jest skomponowanie takiej muzyki, aby słuchać jej poza grą, a własnie by była dopasowana do gry i pomagała budować klimat, no i to akurat wyszło bardzo dobrze. Istnieje pewna grupa graczy, która często wycisza muzykę w grze, aby móc posłuchać swojej, a później, co się rzadko zdarza, przesłuchuje ją w serwisie YouTube. To moim zdaniem jest bardzo złe podejście, ponieważ tym sposobem odbiera się element klimatu, który jest jednym z ważniejszych elementów i bardzo pomaga budować klimat. The Last of Us posiada utwory, które dopasowane zostały do każdego z momentów gry, nawet takich teoretycznie nieważnych. Podczas scen w których nasze emocje mają zostać poddane próbie zostaje ona właśnie w tym kierunku uruchomiona, natomiast w scenach skradankowych staje się cichsza, aby nagle w momencie akcji nabrać tempa i utrzymywać w nas napięcie walki. Równie dobrze wypadają dźwięki otoczenia, których nasłuchiwanie jest tutaj ważne, dlatego granie na słuchawkach jest wymagane, ale bez nich też można sobie poradzić. Każdy z przedmiotów ma swój dźwięk, czy to butelka, czy puszka, która spadła ze stolika, a nawet szybkość skradania. W grach zostaliśmy nauczeni, że skradanie, nie ważne jak szybkie, wycisza nasze kroki, a tutaj twórcy sprawili, że nawet gdy się skradamy musimy pilnować, abyśmy za szybko nie chodzili, ponieważ przeciwnicy mogą usłyszeć nasze kroki. No i właśnie tutaj dochodzimy do odgłosów wydawanych przez wrogów, a konkretnie przez zarażonych. Jak już wspominałem wcześniej, nie są to zombie, a jedynie zombie-podobne istoty, które zachowują się trochę podobnie i mają sporo wspólnego, jednak dźwięki jakie z siebie wydają są charakterystyczne i nie można ich pomylić z niczym innym. Są to oczywiście różnego rodzaju warczenie, pomruki, czy inne tego typu dźwięki, jednak na większą uwagę zasługują Klikacze, które, zgodnie ze swoją nazwą, wydają z siebie dźwięki klikania. Jest to tak charakterystyczny dźwięk do którego szybko się przyzwyczajamy, że odruchowo po usłyszenie tego dźwięku kucniemy i zaczniemy się rozglądać w poszukiwaniu przeciwnika, a jeszcze szybciej serce zacznie nam bić jak wyda on z siebie ryk po usłyszeniu nas. Ścieżka dźwiękowa jest również ogromnym plusem The Last of Us.

Typowo dla gier na wyłączność od Sony, mamy tutaj wybór między polską, a angielską wersją językową. Spora liczba gier z marnym polskim dubbingiem zraziła nas do odpalania tej właśnie wersji językowej, jednak gry na wyłączność od Sony w większości przypadków posiadają dobry lub bardzo dobrą polską wersję, dlatego tutaj też należy dać szansę naszemu językowi. Jeśli się zdecydujecie na polski dubbing to się nie zawiedziecie, ponieważ został wykonany naprawdę dobrze oraz z dbałością o każdy szczegół, chociaż tego już mogliście się domyślić po opisie klimatu, ale należy też pamiętać, że angielska wersja wcale nie jest gorsza od polskiej. Z tą dbałością o szczegóły chodziło mi o to, że aktor wcielający się w Joela nie zmienia się od początku gry, a jeśli dobrze pamiętacie, po prologu gra przenosi nas dwadzieścia lat w przód, a to sprawia, że nasz bohater jest starszy i to po nim widać, więc głos też powinien mu się postarzeć i to właśnie się dzieje. Aktor głosowy się nie zmienia, jednak czuć wyraźną zmianę w jego głosie i to według mnie jest ogromnym plusem, ponieważ nawet jeśli jest to nieistotny szczegół to i tak miło jest słyszeć, że twórcy nawet o takie rzeczy zadbali. Do reszty głosów również nie można się przyczepić, zostały dobrane naprawdę dobrze, nie było żadnego głosu, który by nie pasował, a także same dialogi wypadają całkiem naturalnie.

W dodatku Left Behind nie usłyszymy nowych głosów, ponieważ nawet jeśli doszła jedna dodatkowa postać, to i tak wydaje mi się, że ten głos należał już do innej postaci z podstawki, jednak nie oznacza to, że jakościowo spadł poziom, bo to nieprawda. Dalej jest on jakościowo tak dobry jak w podstawce, a emocje, które postacie wyrażają przy pomocy słów są czytelne. Ze strony muzycznej jest również bardzo dobrze, co prawda większość, o ile nie wszystkie, utwory są nacechowane emocjonalnie i w odpowiednich momentach wręcz poganiają nas do działania, co też jest uzasadnione w fabule. Tutaj również ścieżka dźwiękowa i voice acting są plusami.

Grafika

tlou grafika

Omawiając grafikę The Last of Us Remastered należy mieć na uwadze, że pierwotnie ta gra ukazała się w 2013 roku na konsolę Playstation 3, a rok później została podbita rozdzielczość do full HD i wprowadzone delikatne zmiany, które właściwie widać tylko na porównaniach graficznych, a następnie wydana na konsoli Playstation 4. Już na konsoli Playstation 3 była to jedna z najładniejszych, o ile nie najładniejsza, produkcji od Sony, więc na konsoli nowej generacji miała łatwiejszy start. Do dzisiaj budzi podziw, chociaż widać, że już się trochę zestarzała, a widać to po poszarpanych cieniach, czy już nie tak dobrze wyglądającej roślinności, jednak dalej widoki są naprawdę ładne i nieraz się zatrzymywałem, aby pooglądać tereny, a to też zasługa, o czym już parokrotnie wspominałem, natury, która odzyskuje swoje tereny. W wersji na Playstation 4 twórcy udostępnili narzędzie do robienia swobodnych zdjęć, co prawda nie ma tu zbyt wielu opcji, jak chociażby w nowym God of War, ale nawet tutaj fotografowie mogą się popisać umiejętnościami i nadać pewnym scenom nowego znaczenia. Poza zwiększeniem rozdzielczości i dodaniem trybu fotograficznego twórcy zwiększyli wyświetlaną liczbę klatek na sekundę z trzydziestu na sześćdziesiąt, chociaż dalej zdarzają się delikatne spadki, jednak w wersji na Playstation 4 nie są tak częste i nie aż tak odczuwalne jak to było w przypadku starszej konsoli. Nie należy się oszukiwać, wersja Remastered to zwykły port, dlatego gracze, którzy ukończyli The Last of Us z dodatkiem Left Behind nie mają czego już szukać w tej wersji jeśli nie zależy im na wyższej rozdzielczości i większej płynności. Jednak należy twórców pochwalić za pracę cieni, a najbardziej to widać w momentach w których zapalamy latarkę. Modele w lokacjach, jak i same lokacje, również nie mają się czego wstydzić, wszystko jest rozpoznawalne i naprawdę ładne. Tak samo wypadają modele postaci. Bez problemu można określić czyjąś płeć, a nawet wiek, co jest dosyć ciekawe, bo w grach normalnie mieliśmy podział na dzieci, dorosłych i osoby starsze, a tutaj jest to bardziej zróżnicowane. Animacyjnie również nie wypada źle, nasze postacie, jak i przeciwnicy, poruszają się płynnie, podnoszenie przedmiotów i interakcja wygląda realnie, a i mimika twarzy jest czytelna, spokojnie można rozpoznać wszystkie emocje, które się pojawiają w postaciach. Nawet jeśli chciałbym się do czegoś przyczepić, to nie mam za bardzo do czego. Może i graficznie się trochę zestarzała, jednak dalej potrafi cieszyć oko, a animowania postaci niektóre inne studia powinny się uczyć. To naprawdę kawał porządnie graficznej gry zarówno w podstawowej wersji gry, jak i w dodatku Left Behind.

Ze strony technicznie jest już różnie. Mamy tu drobne spadki klatek, jednak nie są one częste i nie są aż tak odczuwalne jak to było na starszej konsoli. Oczywiście zdarzają się różnej wielkości bugi, jak przykładowo lewitujące przedmioty na stole, nieraz wejdziemy w jakąś teksturę, czy przeciwnik się zatnie i będzie biegł w miejscu. To nie są może straszne błędy i sam nie uważam ich za coś co może zdecydowanie zaniżyć ocenę gry, jednak warto je pokazać. Dużo gorzej prezentuje się sprawa ze sztuczną inteligencją naszych towarzyszy, a także byciem wykrywanym przez wrogów. Nasi towarzysze nie potrafią się chować. W momentach skradankowych zwykle chowamy się za jakimiś skrzynkami, barykadami, czy nawet płotem, a nasi towarzysze często chowają się w miejscach widocznych, ale też są bardzo żywi i zmieniają dosyć często położenie i tutaj też pojawia się problem z przeciwnikami. Przeciwnicy mogą wykryć tylko nas i nic innego nie jest w stanie ich pobudzić, poza innym wrogami innej rasy. Nie raz było tak, że moi towarzysze przebiegali tuż pod nosem wroga, a także wręcz wpadali na niego, a ten niewzruszony dalej sobie stał lub patrolował teren. Z jednej strony mnie to cieszyło, bo gdyby było inaczej to wielu momentów nie przeszedłbym po cichu, ale jednak widząc takie sceny można się złapać za głowę.

PODSUMOWANIE

Plusy:

+świetny i niecodzienny klimat
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+bardzo dobry voice acting w dwóch wersjach językowych
+styl graficzny
+świetnie napisane postacie
+budowanie relacji wyszło całkowicie naturalnie
+dobrze napisany scenariusz
+przewidywalne, ale ciekawie zrealizowane zakończenie
+dodatek Left Behind

Minusy:

-drobne błędy techniczne
-słabe SI towarzyszy
-nużący gameplay
-prosta i do bólu przewidywalna fabuła

The Last of Us Remastered to gra o której słyszałem wiele dobrego i też pierwsza gra na konsolę Playstation 4 PRO jaką zakupiłem. Nie ukrywam, że miałem spore oczekiwania wobec tej gry, ponieważ w końcu za coś otrzymała nagrodę najlepszej gry w 2013 roku, jednak nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione, dlatego moją oceną dla tej produkcji jest 8+/10. Pół punktu otrzymała jedynie dzięki dodatkowi Left Behing, który dopowiedział parę rzeczy. To naprawdę dobra gra w którą warto zagrać, jednak nie należy mieć wobec niej zbyt wysokich oczekiwań.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

The Evil Within 2 – Recenzja

tew2.png

The Evil Within 2 jest sequelem udanego survival horroru z 2014 roku. Ponownie wcielamy się w Sebastiana Castellanos, który ponownie ląduje w dziwnym świecie wytworzonym przez maszynę STEM, ale tym razem trafia tam, aby uratować swoją córkę Lily. Druga część wprowadza sporo nowości w rozgrywce. Jak to wyszło? Przeczytacie w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Tango Gameworks.

Wydana została przez firmę Bethesda Softworks.

Obecnie można ją kupić za pośrednictwem platformy steam i sklepów oferujących dystrybucję cyfrową oraz fizyczną.

Fabuła

tew2 fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części mogą pojawić się spoilery z poprzedniej części.

Głównym bohaterem ponownie jest Sebastian Castellanos, już były policjant, który po śmierci swojej córki i traumatycznych przeżyciach z poprzedniej części ponownie popada w alkoholizm. Już w jedynce mogliśmy się dowiedzieć, że nasz bohater miał żonę i córkę. Mała Lily zginęła w pożarze, a żona Myra odeszła twierdząc, że Lily nie zginęła. Druga część kontynuuje ten wątek, a sama akcja dzieje się trzy lata po zakończeniu pierwszej. Przez trzy lata Sebastian szukał organizacji o nazwie Mobius, która to odpowiadała za maszynę, która uwięziła go w umyśle psychopaty, Ruvika. Po tych latach ujawnia się stara znajoma Juli Kidman, która informuje nas, że Lily żyje tylko została porwana przez jej firmę, a teraz grozi jej niebezpieczeństwo i trzeba ją ratować. Sebastian jako kochający ojciec pragnący odzyskać swoją córkę zgadza się na ponowne zanurzenie w świecie wytworzonym w maszynie o nazwie STEM, tylko tym razem rdzeniem nie jest psychopata, a mała Lily. Początkowo dostajemy tylko informacje, że zaginęła i została za nią wysłana grupa ratunkowa, jednak i z nimi kontakt się urwał, także przy okazji szukania córki powinniśmy się rozejrzeć za nimi. Szybko jednak okazuje się, że świat ten jest powoli niszczony przez psychopatów podobnych Ruvikowi, jednak posiadających odmienne cele. Pierwszym z nich, i towarzyszącym nam przez większość gry, jest Stefano samozwańczy artysta, który wykorzystuje ciała i krew do swojej sztuki, którą tworzy przy pomocy aparatu, a potrzebuje Lily do wiecznego tworzenia swojej sztuki. Tak jak każdy antagonista posiada swoje typy sług, w jego przypadku jest to dwóch bossów zrobionych z ludzkich części z dodatkiem piły tarczowej czy też aparatu zamiast głowy. Drugim złym jest Theodore, czy też Ojciec Theodore, samozwańczy bóg, który chce wykorzystać moc rdzenia do przejęcia kontroli nad Mobiusem, a tym samym nad światem. Wykorzystuje on ogień, więc jego słudzy płoną, a odstrzeliwanie kończyn kończy się plamą ognia na podłodze. Jest jeszcze jedna postać, którą można zaliczyć do tego grona, jednak zostawię tę informację dla siebie, aby za dużo wam nie zaspojlerować. Antagoniści są zdecydowanym plusem tej produkcji, a etapy związane z nimi są niezwykle ciekawe.

Fabuła składa się z wielu wątków, które poza teraźniejszością w Union dotyczą wydarzeń sprzed pierwszej części, w trakcie pierwszej części, a także w trzyletnim odstępie między częściami. W zasadzie te wątki można podzielić na dwa segmenty, na historię Sebastiana i historię Mobiusa. Ta część ma teraz bardziej otwarty świat, a nawet zadania poboczne, w porównaniu do pierwszej części, która była w pełni liniowa. Przyznam się bez bicia, że bałem się, aby ten zabieg nie sprawił, że fabuła będzie bardziej rpgowa, a klimat horroru wyparował. Teraz już wiem, że moje obawy były bezpodstawne, bo wyszło to naprawdę dobrze. Otwarty świat i jego możliwości opiszę w dalszej części, teraz chciałbym się skupić właśnie na zadaniach pobocznych. Wbrew pozorom nie ma ich dużo, łącznie rozbudowanych jest cztery, jest jeszcze jedno polegające na wybiciu paru przeciwników przed domem. Co prawda czwarte zadanie jest dostępne w późniejszych rozdziałach tylko jeśli wykonaliśmy jedno z wcześniejszego, a jedno ciągnie się przez wiele rozdziałów. Trzy z czterech zadań możemy wykonać w jednym rozdziale. Są pewien sposób ciekawe, ponieważ pokazują co się działo w Union i co są w stanie ludzie zrobić, aby spróbować się wydostać, jednak według mnie najciekawszym zadaniem jest zadanie z pewnym upiorem i jak na grę daje do myślenia. Najlepsze w tym zadaniu jest to, że jeśli nie wykonamy pierwszego etapu to nigdy nie odczujemy jego skutków, a to dlatego, że gdy już ukończymy je w odpowiednim momencie to ta zjawa będzie mogła pojawiać się nawet później podczas eksploracji terenu. Niezwykle klimatyczne i ciekawe zadanie. Za wykonywanie ich otrzymujemy jakąś ilość zapasów, nie raz broń, a także znajdźki potrzebne do ukończenia gry na sto procent.

Jeśli miałbym porównywać fabułę pierwszej części do drugiej, to lepiej w tym zestawieniu wypada wersja z 2014 roku. Na początku dostawaliśmy zadanie sprawdzenia co się dzieje w szpitalu Latarnia, a później rozpoczynała się psychodela, nie wiedzieliśmy co się dzieje, co się zacznie dziać, część rzeczy musieliśmy sobie dopowiadać, to było fajne, zaś wersja z tego roku jest dużo prostsza, dostajemy od razu cel, który towarzyszy nam do końca i nie zaskakuje już tak bardzo. Nie byłoby kłamstwem powiedzieć, że fabuła pierwszej części jest lepsza, jednak to nie oznacza, że fabuła drugiej jest zła, jest inna, ale również dobra.

Samo zakończenie jest przewidywalne i droga do niego jest okraszona sporą ilością przerywników filmowych, które próbują grać nam na emocjach, niestety na mnie nie działają takie scenki, jednak samo zakończenie jest satysfakcjonujące. Osoby, które grały w pierwszą część, przeszli do drugiej i przywiązali się do naszego bohatera, to poczują wewnętrzną dumę oglądając koniec i scenkę po napisach. Ta sama scenka może sugerować, że to nie jest jeszcze koniec historii maszyny STEM, ale prawdopodobnie już z innym bohaterem, jednak to są tylko moje domysły, które mogą być mylne.

Klimat – Lokacje

tew2 klimat.jpg

The Evil Within miał ciekawy klimat survival horroru wymieszanego z psychodelią, gdzie mieszały się lokacje oraz tempo gry sprawiało, że nie byliśmy pewni co się stanie zaraz, czy znowu będziemy się skradać czy strzelać w ogromnego pająka jadąc autobusem szkolnym. The Evil Within 2 zmienia ten styl tworząc klimat na wzór Residenta Evila. Nie mamy już tu takiego zamieszania, całość stara się być jednakowa. Oczywiście zdarzają się etapy, które powracają do bardziej chorych, jednak większość czasu spędzamy na otwartych terenach. I tak jak pisałem wcześniej te otwarte tereny napawały mnie niepokojem, ponieważ mogły psuć klimat, jednak szczęśliwie zostałem pozytywnie zaskoczony. Klimat jest i jest naprawdę dobry. I tak jak w przypadku fabuły, klimat z jedynki był ciekawszy, jednak z dwójki nie jest zły.

Na klimat w horrorach składa się między innymi poziom trudności. W tej części mamy dostępne trzy poziomy, przechadzka, przetrwanie i koszmar, które są innymi nazwami na łatwy, normalny i trudny. Każdy poziom różni się ilością przeciwników, ich wytrzymałością, ilością amunicji i przedmiotów jakie znajdujemy. Im większy poziom trudności tym więcej musimy poddawać się eksploracji w celu znalezienia przedmiotów potrzebnych do wytworzenia amunicji czy przedmiotów leczących. Pierwsza część była naprawdę trudna, nawet na łatwym poziomie trudności, co powodowało trochę krytyki graczy za przesadę pod tym względem, więc twórcy postanowili trochę go zmniejszyć i tutaj odrobinę przesadzili, ponieważ jest sporo łatwiej. Przechodząc na normalnym poziomie trudności zginąłem o ponad połowę razy mniej niż na poziomie łatwym w pierwszej części, nawet pomimo zmienienia stylu gry na skradankę i walczenie w ostateczności nie powinno aż tak ułatwiać rozgrywki. Dużo ciekawszym trybem, który odblokowujemy po ukończeniu gry na nowej grze plus, jest tryb klasyczny, który poza zasadami znanymi z poziomu koszmar, dodatkowo wprowadza brak autozapisów, możliwość zapisania gry tylko siedem razy, śmierć kończy się powrotem do głównego menu i nie możemy ulepszać broni i umiejętności, ten poziom dodatkowo potęguje klimat, bo jak powszechnie wiadomo czym większy poziom trudności w tym odczuwanie klimatu jest silniejsze. O muzyce i dźwiękach wypowiem się szerzej w dalszej części recenzji, jednak tutaj chciałbym opisać ich wpływ na klimat. Może sama muzyka w tej produkcji nie ma zbyt dużego wpływu, jakiś ma, ale nie za wyczuwalny, inaczej sprawa wygląda z dźwiękami otoczenia. Każdy dźwięk ma na nas wpływ w szczególności kiedy oddajemy się eksploracji i skradamy się. Odgłosy potworów są zrobione poprawnie i nie są powtarzalne, więc po paru godzinach jesteśmy w stanie stwierdzić kto znajduje się niedaleko, dodatkowo gdy zbliżamy się do przeciwników to pojawia nam się odpowiednia ikonka oka, która informuje nas czy przeciwnik nas nie widzi, słyszy, ale nie widzi i widzi. W pewien sposób to też potęguje napięcie w momentach w których skradamy się przy większej liczbie wrogów lub naprawdę groźnemu z uwagą obserwujemy znaczek, czy aby zaraz nie zostaniemy zmuszeni do ucieczki. Co jakiś czas natrafiamy na ślady przeszłości pozostawione w Union. Nie każde z nich jest dobre, część jest wprowadzeniem do zadań pobocznych, ale jest to niezwykle klimatyczne.

Strach w horrorach jest równie ważną kwestią co klimat, niektóre gry wykorzystują wyskakujących nagle przeciwników, a inne bardziej subtelną formę straszenia klimatem. Seria The Evil Within starała się połączyć klimat serii Silent Hill z klimatem Resident Evil, głównie od części czwartej. Z klimatem im to wyszło, wyraźnie czuć inspirację tymi dwoma uniwersami, jednak ze strachem jest trochę gorzej. Już pierwsza część dosyć słabo straszyła, chociaż miała swoje momenty, tak tutaj wychodzi to marnie. Oczywiście klimat tutaj działa bardzo dobrze, jednak to troszkę za mało. Idąc przykładem gry Silent Hill 2 tam faktycznie klimat straszył, ale nie działał sam, do tego klimatu pasowała tajemnicza fabuła i świetne udźwiękowienie, natomiast w The Evil Within 2 mamy dobry klimat, fabułę słabo nastawioną na straszenie, a udźwiękowienie nie powoduje gęsiej skórki. No właśnie, fabuła, nie jest już tak pokręcona, psychodeliczna i nie zadaje wielu pytań, jak to było w pierwszej części. Podsumowując, strach jest widocznym minusem tej produkcji.

Lokacje zostały ładnie wykonane, chociaż jak trochę się pogra, to można zauważyć, że większość została wykonana w podobnym stylu. Najbardziej to widać, gdy wchodzimy do tzw. Szpiku, po którymś razie da się zauważyć, że to wszystko jest bardzo do siebie podobne, co prawda można to tłumaczyć, że są to miejsca stworzone przez Mobiusa, jednak rzuca się to w oczy. Teoretycznie świat jest duży, ale pojedyncze rozdziały zostały umieszczone na dość dużych fragmentach co w późniejszych etapach gry wymusza backtracking, czyli wracanie do poprzednich terenów z delikatnymi zmianami w szczegółach, dostępem do wcześniej niedostępnych terenów.

Grywalność

tew2 grywalność

Rozgrywka za dużo się nie zmieniła względem pierwszej części. Co prawda w poprzedniczce mieliśmy częściej zmieniający się styl gry, tutaj przez większość czasu możemy się skradać pomiędzy przeciwnikami, oczywiście istnieje możliwość przebicia się siłowego, jednak tutaj istnieje ryzyko, że szybko skończy nam się amunicja, ale również możemy olać przeszukiwanie każdego kąta mapy i chodzić od celu do celu, to rozwiązanie jest jednak utrudnieniem, ponieważ bronie zdobywamy poprzez zadania poboczne, czy też znajdujemy gdzieś na mapie. Seria nie stoi w miejscu i się rozwija, widać tu pewną inspirację serią Resident Evil, ponieważ został wprowadzony system tworzenia przedmiotów. Podczas zwiedzania znajdziemy takie przedmioty jak, proch strzelniczy, ziele lecznicze, gwoździe, fragmenty rur, bezpieczniki, itp. To wszystko służy nam do tworzenia amunicji, bełtów i przedmiotów leczących, dodatkowo w paru momentach gry dostajemy uszkodzoną broń i w ramach mini zadania pobocznego musimy zdobyć specjalne części do naprawy jej, dzięki czemu zdobywamy nową broń. Tworzenie przebiega na specjalnym stole warsztatu, ale mamy również możliwość tworzenia przedmiotów w dowolnym momencie rozgrywki przy pomocy przenośnej skrzynki, jednak cena w surowcach za takie tworzenie jest większa. W poprzedniej części mogliśmy ulepszać naszą broń przy pomocy zielonego żelu, natomiast tutaj również możemy ulepszać broń, jednak do ulepszania nie używamy już zielonego żelu, a przy pomocy części broni. Ulepszamy ją również przy stole w warsztacie. Każda broń dzieli się na kategorie, tj. obrażenia, szybkość przeładowania, szybkostrzelność i pojemność magazynka, wyjątkiem tu jest kusza, która posiada więcej ulepszeń ze względu na bełty. Dodatkowo każda broń dzieli się na trzy poziomy, pierwszy podstawowy jest odblokowany od początku, następne należy odblokować przy pomocy specjalnych części broni, które są rzadsze i należy je znajdować. Poza ulepszeniami broni możemy ulepszać naszego głównego bohatera, a należy powiedzieć, że ten system również uległ zmianom. Dalej do ulepszeń używamy zielonego żelu, jednak atrybuty Sebastiana zostały podzielone na pięć gałęzi, tj. zdrowie, wytrzymałość, walka, skradanie i regeneracja. Każda gałąź posiada swoją główną ścieżkę, jak zwiększenie poziomu zdrowia, oraz parę pobocznych, a dodatkowo w niektórych drzewkach znajdują się specjalne umiejętności, przykładowo spowolnienie czasu podczas celowania kosztem wytrzymałości czy automatyczne użycie strzykawki leczniczej w krytycznym stanie. Osobiście jakoś nie przykładałem uwagi do tych umiejętności, ponieważ zbytnio ułatwiały już i tak łatwą grę, co prawda takie umiejętności są odpowiednio droższe, dlatego podczas jednej rozgrywki nie uda nam się odblokować wszystkiego zarówno w umiejętnościach Sebastiana, jak i ulepszeń broni. Dodatkowo część z gałęzi, czy ostatni element główny, jest zablokowany, podobnie jak w przypadku ulepszeń broni, odblokowuje się je przy pomocy czerwonego żelu, który jest równie rzadki jak specjalne części broni. Większość z przedmiotów do znalezienia wypada z przeciwników, część znajdujemy rozbijając skrzynie, a niektóre po prostu leżą gdzieś pozostawione. Ilość odnajdowanych przedmiotów do tworzenia, amunicji, zielonego żelu oraz części broni różni się w zależności od poziomu trudności w sposób malejący, czyli na poziomie łatwym jest ich sporo, a już na najwyższym bardzo niewiele. Podobnie jak w poprzedniej części po ukończeniu gry na dowolnym poziomie odblokowuje się nam nowa gra plus podczas której możemy przejść jeszcze raz kampanię na tym samym lub niższym poziomie trudności. Poza zachowaniem ekwipunku z poprzedniej rozgrywki zwiększa się również ilość zdobywanego zielonego żelu, jak i części broni, co pozwala naprawdę szybko ulepszyć wszystko na maksa. Jedyną rzeczą jaką nie możemy ulepszyć jest ilość przechowywanej amunicji, aby zwiększyć jej poziom, to musimy znaleźć odpowiednią sakwę, która najczęściej leży przy zwłokach funkcjonariuszy Mobiusa, ale w paru momentach możemy znaleźć je ukryte.

Skoro już mowa o nowościach, to wspomniałem o możliwości ulepszania regeneracji. Tak, w tej części została wprowadzona regeneracja zdrowia, jednak tylko do pewnego stopnia. W momencie, gdy nasze zdrowie znajdzie się na poziomie krytycznym to po paru sekundach do minimalnego poziomu paska podstawowego, nie zbliża się nawet do połowy. Ulepszać jedynie możemy szybkość tej regeneracji i ilość odnawianego zdrowia przy pomocy strzykawek leczniczych. Na plus na pewno należałoby zaliczyć poprawienie kondycji Sebastiana. W poprzedniej części, bez ulepszeń, nasz bohater biegł sekundę-dwie i się męczył, widocznie podczas trzy letniej przerwy poćwiczył i teraz potrafi biegać wystarczająco długo. Nowości również znajdziemy w znajdźkach, poza znanymi nam kluczami, które służą do otwierania szafek zawierające losowy przedmiot, oraz aktami, tj. zdjęcia, listy, wszelakie teksty, znajdujemy również szczątkowe wspomnienia, slajdy oraz tajemnicze obiekty. Sebastian został wyposażony w specjalne urządzenie, które pozwala mu znajdować zadania poboczne, ciała funkcjonariuszy Mobiusa oraz właśnie szczątkowe wspomnienia, są to zwyczajne cienie, a jak się do nich dostroimy to możemy usłyszeć kawałek historii, sporą część zdobędziemy podczas wykonywania zadań głównych i pobocznych, ale za częścią trzeba troszkę się nachodzić. W poprzedniej części naszym bezpiecznym miejscem było coś w rodzaju szpitala, tutaj jest to komisariat w którym to znajduje się rzutnik w którym odtwarzamy slajdy dotyczące przeszłości Sebastiana, podczas gry możemy znaleźć dziesięć takich slajdów, a jedenasty dostajemy za zebranie wszystkich. Najciekawsze znajdźki to moim zdaniem tajemnicze obiekty, ponieważ są nawiązaniem do gier, które wydała lub wyprodukowała firma Bethesda pod postacią zabawek, znajdziemy tutaj m.in. maskę Corvo z serii Dishonored, panzerhunda z serii Wolfenstein, czy też symbol The Elder Scrolls Online. Każdy z tych przedmiotów jest przechowywany właśnie w biurze Sebastiana.

Z czym i czym walczymy. Do eksterminacji będzie służył nam podstawowy nóż, parę rodzai pistoletów, w tym rewolwer, trzy rodzaje strzelb, karabin maszynowy, snajperka, miotacz płomieni oraz znana wszystkim kusza. Dodatkowo po ukończeniu gry na dowolnym poziomie trudności odblokowuje się w nowej grze plus pistolet magnum, a jak ukończymy grę na poziomie koszmar lub wyższym to otrzymujemy mosiężny kastet, który działa podobnie do noża. Poza zwiększeniem ilości broni twórcy usprawnili działanie siekiery i pustych butelek. Siekiera dalej jest jednorazowa, ale możemy zachować ją w ekwipunku i normalnie używać broni palnej, w tym momencie jest zastępowana za nóż do czasu aż nie uderzymy nim przeciwnika, po tym się rozpada, w żaden sposób nie wymusza nas do natychmiastowego użycia. Butelki natomiast możemy magazynować w ekwipunku, maksymalnie możemy mieć pięć przy sobie, ale dodano im nową funkcję, poza możliwością rzucenia by odwrócić uwagę przeciwników, ale również Sebastian rozbija je na głowie przeciwników, gdy ten nas złapie, dzieje się to automatycznie, więc nie trzeba nic klikać. Podczas starć możemy zostać zranieni, więc twórcy do leczenia zaserwowali nam znane strzykawki, które przywracają niewielką część zdrowia, po ulepszeniu znaczenie więcej, a także apteczki, które w tej części nie są już tak rzadkie, ponieważ możemy je wytworzyć, leczą całe nasze zdrowie, ale już nie przedłużają paska zdrowia. Ale kto nas może zranić, otóż ilość przeciwników w porównaniu do poprzedniej części jest troszkę większa, jednak zbyt wolno się pojawiają. Podstawowym przeciwnikiem jest zombie, który może używać siekiery oraz koktajli mołotowych. Z czasem pojawia się więcej przeciwników, tj. trujący krzykacz, który krzykiem odbiera nam wytrzymałość, psy z głowami po dwóch stronach ciała, spalony i płonący zombie, wytrzymały zombie kobiety z nożem, wybuchowego grubaska, szaleńca z miotaczem ognia, a dodatkowo jeden z bossów pojawia się parę razy w specjalnych wydarzeniach. Część przeciwników można zabić z ukrycia przy pomocy noża, dotyczy to jedynie najsłabszych przeciwników z którymi to będziemy mieli najczęściej do czynienia. Bardzo boli fakt usunięcia pułapek, które sprawiały, że musieliśmy być uważni zarówno podczas skradania, jak i walki oraz ucieczki. Dodatkowo do minusów można zaliczyć usunięcie zapałek i możliwości podpalania powalonych przeciwników, gdyby troszkę poprawić tę mechanikę to mogłoby wyjść coś na wzór pierwszej części Resident Evil.

Ścieżka dźwiękowa

tew2 ścieżka dźwiękowa.jpg

O samej muzyce niewiele mogę napisać, ponieważ z całej gry zapamiętałem jedynie dwa utwór, jeden z nich pojawił się podczas finalnego przerywnika oraz grał w tle pierwszego trailera, oczywiście mowa tutaj o Ordinary World. Jest to świetnie napisany kawałek idealnie wpasowujący się w świat gry. Drugi utwór to zdecydowanie jeden z tych, który słyszymy największą ilość razy w ciągu całej gry, mowa tutaj o The Artist’s Domain, czyli theme songu do postaci Stefano. Te dwa utwory najbardziej zapadły mi w pamięć i przyznam się bez bicia nie obraziłbym się gdyby to były jedyne utwory z całej gry. Dużo lepiej wypadają tutaj odgłosy otoczenia, jak i samych przeciwników. Świat wydaje się być zupełnie naturalny, każdy dźwięk jest logiczny powodujący większą immersję. Oczywiście dzisiaj staje się to normą i to bardzo dobrze, jednak w horrorach twórcy starają dorzucić się coś od siebie, aby straszyć gracza. Równie dobrze brzmią odgłosy wydawane przez wrogów. W momentach w których decydujemy się skradać bardzo dobrze jest słyszeć co wrogowie robią aktualnie, nie raz przebiegały mnie ciarki, gdy słyszałem odgłos przerywanego jęczenia(?), ciężko mi go opisać, ale był wydawany przez łysą kobietę z nożem, której nie dało się zabić z zaskoczenia. Podobnie jest z jednym z bossów, ten jeden konkretny śmieje się kobiecym głosem. Podczas jednego etapu ucieczkowego przed właśnie tym bossem słyszymy jego śmiech za plecami, to naprawdę podnosi ciśnienie. To wszystko składa się na klimat, który pomimo, że gorszy od poprzedniczki, to dalej jest dobry i zachęcający do dalszej gry. O voice actingu również nie mogę się źle wypowiedzieć, ponieważ ten został wykonany naprawdę porządnie. Głosy Sebastiana i Kidman już słyszeliśmy w poprzedniej części, więc tutaj nie będę się na ich temat rozpisywał, ponieważ zagrali podobnie jak w poprzedniej części. Pojawia się tu sporo nowych postaci, a wraz  z nimi nowe głosy. W starszych produkcjach z gatunku straszaków rzadko kiedy zdarzało się, że głos pasował do danej postaci, to obecnie jest naprawiane i twórcy biorą się poważnie za dobór aktorów głosowych do konkretnego bohatera. I tak też jest w tym przypadku, nie potrafię sobie wyobrazić jaki inny głos mógłby mieć Stefano lub Theodor. Robota została wykonana bardzo dokładnie i z samego głosu można wywnioskować co dana postać ma na celu.

Grafika

tew2 grafika

Jestem graczem, który uważa, że grafika nie jest najważniejszą częścią gry, ale jest ważna i nie można o niej zapominać. Grając w The Evil Within 2 miałem wrażenie, że już gdzieś widziałem taką grafikę i wcale nie chodzi mi o styl graficzny, ponieważ ten pozostał ten sam. Po pewnym czasie się zorientowałem. To jest grafika z pierwszej części, oczywiście delikatnie zmodyfikowana, poprawiona, głównie włosy, ale dalej jest to poziom roku 2014. Dlatego jeśli graliście w pierwszą część, a jeszcze nie zabraliście się za drugą albo dopiero zabieracie się za pierwszą, to już możecie sobie wyobrazić jak wygląda część druga. Oczywiście nie mówię, że grafika jest zła, ponieważ już w 2014 robiła wrażenie, jednak jestem tutaj zawiedziony, ponieważ twórcy zapowiadali zmiany, nawet przerobili silnik Id Tech 5 i nazwali go STEM Engine, jednak teraz odnoszę wrażenie, że miało to pomóc jedynie stworzyć otwarty świat. Nie mamy tutaj zbyt dużej ilości szczegółów, a przez stworzenie otwartych przestrzeni ucierpiała na tym stylistyka tych miejsc. Dużo lepiej wypadają modele postaci. Stefano jest artystą w średnim wieku, który poświęcił swoje oko dla sztuki, Theodor natomiast to czarnoskóry, starszy mężczyzna w odzieniu kapłana. Modele zostały dopasowane do postaci co jest bardzo mocnym punktem, oddają ich charakter i cele. Ze standardowymi przeciwnikami jest trochę gorzej, ponieważ to standardowe zombie ze świecącymi oczami. Dużo lepiej prezentuje się reszta przeciwników, nawet jeśli jeden z nich jest kopią innej z poprzedniej części w połączeniu z inną postacią z tej samej gry, a nawet jeden z etapów przypomina właśnie ten z pierwszej części, dodatkowo zachowuje się i ma taką samą rolę jak ten w pierwszej części. Nie zdradzę o co mi chodzi, ponieważ gracze, którzy zagrali najpierw w część pierwszą powinni doskonale wiedzieć o co mi chodzi.

Przed premierą pojawiło się sporo obaw o optymalizację produkcji, a to za sprawą informacji o modyfikacji silnika Id Tech 5, a gracze doskonale pamiętają historię gry Dishonored 2. W tamtym przypadku również ten silnik został zmodyfikowany co skończyło się okropną optymalizacją, która była łatana wieloma patchami. Jednak tutaj nastąpiło miłe zaskoczenie, ponieważ optymalizacja okazała się świetna. Nie mam zbyt mocnego komputera, jednak udało mi się uciągnąć tę grę w full hd na poziomie ultra w 60 fpsach. Grałem dzień po premierze ze względu na internet, który wolno pobierał mi ze steama dane i jedyne jaki miałem problem to w drugiej otwartej lokacji w bezpiecznym punkcie spadała mi liczba klatek, nie mam pojęcia od czego to zależało, ale po patchu zostało to naprawione i dzisiaj już nie miałem tego problemu. Wspomniałem wcześniej o poruszaniu się przeciwników. Oczywiście nie poruszają się w z góry ustalonych ścieżkach, ale na określonym terenie, co jest ciekawą opcją, jednak obszar ten jest zbyt mały i przekradanie się obok nich nie stanowi wyzwania, dodatkowo, gdy nas zauważą to zaczynają ścigać, a z tym jest już trochę gorzej. W korytarzowych, czy też zamkniętych lokacjach tego nie widać, jednak na tych otwartych szczególnie to widać. Przeciwnik goni nas określony czas po czym się nami nudzi i wraca na swój teren, gdyby chociaż ta agresja była większa to zdecydowanie lepszy efekt by wyszedł. A także ich AI jest po prostu słabe, nieraz zdarzało im się zablokować czy też biegać w kółko, co skutecznie burzy klimat i immersję.

PODSUMOWANIE

Plusy

+Prosta, ale ciekawa fabuła
+Klimat lżejszy, ale dalej dobry
+Voice Acting
+Dźwięki otoczenia
+Antagoniści
+Optymalizacja

Minusy

-AI przeciwników
-Spory backtraking
-Przestarzała grafika
-Usunięcie zapałek i pułapek
-Poziom trudności

Czekałem długo na tę produkcję i wiązałem z nią wielkie nadzieje, jednak te nie zostały zaspokojone, dlatego wystawiam tej grze 7/10. Jest to dobry survival horror, który niepotrzebnie został uproszczony obdzierając go z tego co było najlepsze w poprzedniej części. Warta zagrania i zapoznania się z dalszymi losami Sebastiana, dlatego polecam ją przede wszystkim fanom pierwszej części, a także fanom survival horroru.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , ,

The Expendabros – Recenzja

Gra The Expendabros jest grą indie wyprodukowaną w celu promocji filmu Niezniszczalni 3 (The Expendables 3)Jest to zręcznościowa, platformowa, strzelanka 2D, która jest spin-offem gry Broforce. W ramach promocji filmu deweloper stworzył i udostępnił grę za pomocą cyfrowej dystrybucji steam.

Gra została wyprodukowana przez studio Free Lives, którzy zajmują się produkcją Broforce.

Wydana została przez studio Devolver Digital.

Została wydana za darmo poprzez platformę steam.

Fabuła

Tak jak już wspominałem, gra jest spin-offem Broforce, ale jest również adaptacją filmu, czyli opowiada o grupie najemników, tytułowych niezniszczalnych, którzy muszą się zmierzyć z niebezpiecznym handlarzem bronią, Conradem Stonebanksem, który jest również jednym z założycieli niezniszczalnych.

I tyle, nie znajdziemy w tej grze nic więcej z fabuły. Należy zaznaczyć, że jest ona zwykłą darmówką mającą na celu wypromowanie gry Broforce i filmu Niezniszczalni 3, więc nie należy oczekiwać nie wiadomo czego. Dostaliśmy dosyć ciekawą produkcję stawiającą na rozgrywkę, która ma dawać frajdę i nic więcej. Jeśli jednak pragniemy fabuły, to należałoby zagrać w Broforce. 

Klimat – Lokacje

Co może budować klimat w takiej grze? Muzyka i zabijanie kolejnych przeciwników! Gra tworzona w takim stylu musi posiadać, przynajmniej, jeden z tych dwóch czynników, aby móc uznać, że jest dobra, a więc jak jest w tym przypadku?

Można śmiało powiedzieć, że The Expendabros, posiada oba czynniki. Muzyka idealnie oddaje klimat gry robionej w stylu retro, aż przypominają się godziny spędzone przy pegasusie. Jest miła dla ucha i zapada w pamięć, a to moim zdaniem jest najważniejsze we wszelakich grach.  Mimo że nie ma tutaj zbyt dużej ilości utworów, to zapadają one w pamięć, szczególnie, że przeważnie zaczynają się one grubym głosem wołającym „The Expendabros„. Do plusów klimatu można dopisać stylizację retro, która cieszy oko. Do tego nie wymagające AI, czyli coś z czego słynęły stare gry.

Lokacje są zróżnicowane, mimo że mogą wydawać się podobne. Każda plansza jest inaczej zrobiona, na każdej znajdziemy coś nowego, przykładowo most, który może zostać zniszczony podczas walki i zmusić nas do kombinowania, aby przejść dalej, czy nawet ilość uwięzionych sojuszników jest różna. Prawda jest taka, że i tak nie będziemy zatrzymywać się, aby poobserwować otoczenie, ponieważ przeciwników jest na tyle, aby zająć nasz czas, do tego będziemy kombinować jak uratować naszych sojuszników, którzy niekiedy są tak uwięzieni, że uratowanie ich graniczy z cudem.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj najmocniejszym punktem, który należy dodać do plusów produkcji. The Expendabros jest odzwierciedleniem tego co zobaczymy w Broforce. Będziemy walczyć na 10 poziomach z niezliczoną ilością przeciwników, maszyn i pułapek.  Grając w tę grę może wam się kojarzyć pewna gra ze starej konsoli pegasus, a dokładniej Contra, jednak są to dwie różne gry. Omawiana przeze mnie gra jest grą nawet prostą, ale niezwykle wkurzającą, a to dlatego, że dużo się dzieje na ekranie, trzeba dokładnie obserwować cały ekran, ponieważ wystarczy jeden błąd, ktoś nas trafi lub przez przypadek wysadzimy beczkę przy nas, i od razu umieramy, no chyba, że wcześniej uratowaliśmy któregoś z naszych sojuszników, wtedy dostajemy kolejną szansę. Należy zaznaczyć, że w momencie gdy ratujemy sojusznika przejmujemy nad nim kontrolę, przykładowo grając Bro Ceasarem uratujemy Bro Christmasa, to automatycznie przejmujemy sterowanie nad Bro Christmasem, a nasza pierwsza postać przechodzi do rezerwy, jednak gdy zginiemy uratowaną postacią, to wracamy do postaci, którą sterowaliśmy wcześniej. Jak dla mnie jest to dość ciekawy zabieg, ponieważ w stosunkowo krótkiej grze mamy okazję do pogrania wszystkimi postaciami.

Jeśli już mowa o postaciach, to należałoby wspomnieć kim gramy i czym walczymy z hordami przeciwników. W sumie postaci jest siedem i każdy z nich posiada inne wyposażenie, które służy do mordowania przeciwników. Pierwszą naszą postacią jest Broney Ross, który walczy przy pomocy pistoletu oraz rzucanych trzech granatów, które przyklejają się do otoczenia i przeciwników, następnym jest Bro Christmas, który walczy przy pomocy rzucanych noży, Bro Caesar walczący przy pomocy miniguna, Trent Broser walczący przy pomocy karabinu maszynowego, Broctor Death użytkownik maczety potrafiący wykonywać dosyć szybkie ataki, Toll Broad posiada dosyć potężny granatnik z którym trzeba uważać, aby nie stać się samobójcą, no i ostatni, Bronar Jenson posiadający niezwykle niebezpieczny napalm. Postacie są tak zróżnicowane, że aż ciężko wybrać swoją ulubioną, każdą gra się równie przyjemnie.

Poza zwykłą grą jednoosobową mamy również możliwość zagrania w multiplayerze do czterech osób. Jednak nie jest wymagany dostęp do internetu, ponieważ można pograć na wspólnym ekranie. Jest to całkiem fajne, ponieważ każdy gra innym niezniszczalnym przez co mogą wychodzić niezłe akcje.

Ścieżka dźwiękowa

O ścieżce dźwiękowej już trochę się wypowiadałem, gdy opowiadałem o klimacie. Nawet nie wiem co jeszcze mógłbym dodać. Poza muzyką i odgłosów strzelania oraz wybuchów, nie usłyszymy tutaj innych dźwięków, nawet teksty w cut-scenkach są pokazywane przy pomocy tekstów wyświetlanych na ekranie. Mimo wszystko soundtrack trzeba zaliczyć do plusów, ponieważ muzyka jest przyjemna dla ucha, zapada w pamięć i buduje klimat, a odgłosy strzałów i wybuchów zostały zrobione w starym stylu co powoduje wracające wspomnienia. Nie jest to może soundtrack, który można porównywać z takimi grami jak Amnesia A Machine for Pigs lub serią Silent Hill, ale to nie zmienia faktu, że jest naprawdę dobry i zasługuje na pochwałę.

Grafika

Tak jak wspominałem na wstępie, jest to gra 2D z tą różnicą, że jest bardzo rozpikselowana. Powtarzam zawsze, że grafika nie jest ważna w grach, ale jednak w tej jest najważniejsza. Nie wyobrażam sobie rozgrywki w lepszej grafice, czy nawet w 3D. Taka gra musiała zostać w taki sposób stworzona, aby jak najbardziej cieszyła. Chociaż tutaj też jest problem z grafiką. Obserwując nowe trendy w grach i ogólnie młodsze pokolenie graczy, mogę się domyślać, że ta gra nie przypadnie do gustu młodszej, niedoświadczonej części graczy, właśnie przez grafikę w stylu retro, ale nie ma co się martwić, bardziej doświadczeni gracze powinni docenić piękno tej gry.

Mimo całkowitego rozpikselowania da się rozpoznać postacie oraz jakie wyposażenie posiadają. Wyglądają całkiem przyzwoicie, mimo że nie posiadają twarzy. Nasi przeciwnicy to po prostu klony, mimo wszystko nie jest to minus, ponieważ głupotą byłoby tworzenie setek różnych przeciwników do tak krótkiej gry. Animacje też nie są najgorsze, kanciaste, ale przynajmniej są, a postacie nie suną po powierzchni. Równie dobrze jest z wszelakimi wybuchami, które wyglądają po części rzeczywiście, oczywiście jeśli chodzi o fizykę.

PODSUMOWANIE

Plusy

+graficzny styl retro

+ścieżka dźwiękowa

+klimat

+rozgrywka

+liczba postaci

+lokacje

Minusy

-długość gry

-poziom trudności

Dosyć trudno jest mi wystawić ocenę grze darmowej, ale jednak po głębszym zastanowieniu wystawiam tej grze ocenę 8/10. Jest to rodzaj gry, który ma służyć odstresowaniu po ciężkim dniu w pracy, czy też w szkole. Z czystym sumieniem mogę wam tę grę polecić, mam nadzieję, że nie będziecie się przy niej nudzić.

Otagowane , , , , , , , , , ,