Tag Archives: Remake

Alone in the Dark (2024) – Recenzja

Alone in the Dark (2024) jest grą przygodową z elementami survival horroru. Tytuł ten stanowi reboot pierwszej odsłony serii, która rozpoczęła w 1992 roku i dała początek gatunkowi, dzięki któremu powstały świetne serie, jak chociażby Resident Evil. Wcielając się w Edwarda Carnby’ego oraz Emily Hartwood przyjdzie nam zmierzyć się z szaleństwem, które opętało środek dla obłąkanych, Derceto, oraz odszukać zaginionego wuja Emily, Jeremy’ego. Jak zatem prezentuje się ten tytuł? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Pieces Interactive.

Wydana została przez THQ Nordic.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry rozgrywa się w latach dwudziestych, dwudziestego wieku w południowej części Stanów Zjednoczonych. Wuj Emily Hartwood, Jeremy, aktualnie znajduje się w posiadłości Derceto, pełniącego funkcję domu dla obłąkanych. Pewnego dnia przysłał jej tajemniczy list w którym to jej wuj oskarża mieszkańców posiadłości o przynależenie do niebezpiecznego kultu i teraz chcą go dopaść. Nie mogąca określić, czy to nie jest kolejny wymysł chorego umysłu, postanawia jednak sprawdzić co się dzieje u wuja. W tym celu wynajęła prywatnego detektywa, Edwarda Carnby’ego, z którym wybrała się do Derceto. Na miejscu okazało się, że Jeremy zaginął i trwają jego poszukiwania. Duet nie czekał na pozwolenie i sam dołączył do poszukiwania zaginionego, jak i odkrycia sekretów tej posiadłości. Szybko się okazuje, że w szaleństwie Jeremy’ego znajduje się trochę prawdy, zwłaszcza jak bohaterowie zaczynają trafiać do zniekształconych wspomnień i zostają zaatakowani przez tajemnicze potwory, a to dopiero początek niepokojących zdarzeń w których centrum stoi tajemniczy Mroczny Mężczyzna, który podobno stoi za szaleństwem wuja Emily, a także wyciąga z duetu traumy, które na nich ciążą. Tak oto prezentuje się ogólny opis fabularny tej produkcji. Jest on mało szczegółowy i niedużo zdradzający, a to z dwóch powodów. Pierwszy jest dosyć oczywisty, gra jest bardzo krótka, więc też napisanie czegokolwiek więcej mogłoby się wiązać ze sporymi spoilerami. Drugim powodem jest to, że na początku gry wybieramy którą postacią chcemy grać, a ten wybór powoduje, że niektóre przerywniki wyglądają trochę inaczej, jedno pomieszczenie się różni, jak i cały etap powiązany z traumą, więc też pisząc opis starałem się nakreślić tylko zarys fabularny. Twórcy też określają tę odsłonę jako remake pierwszej części serii wydanej w 1992 roku, jednak bardziej stanowi ona reboot, ponieważ mamy tutaj znaczne zmiany fabularne, jak chociażby to, że w klasycznej odsłonie Jeremy popełnił samobóstwo, a Derceto było jego posiadłością. Oczywiście do tego można dopisać inny układ lokacji, zagadki, czy postacie, jednak to w historii największe zmiany zostały zastosowane. Historia sama w sobie jest dosyć ciekawa, ma interesujące zwroty oraz przyjemnie jest poprowadzona, jednak cierpi na zbyt krótki czas, co z kolei spowodowało, że nie wszystko zagrało tak jak powinno. O ile do początku gry, aż do mniej więcej połowy, nie można się w żaden sposób przyczepić, jednak czym dalej tym widać jakby fabuła została pośpieszona, niektóre wątki zostały bardzo ukrócone, a i finał wydaje się być mocno przyśpieszony. Mimo tego podobało mi się jak twórcy sprawiali, że gracz mógł zacząć się zastanawiać nad wydarzeniami, które widzi, czy są prawdziwe, czy też nasi bohaterowie zaczynają doświadczać „choroby Derceto”, a to wszystko przez zręczne przejścia między tymi światami sprawiające wrażenie jakbyśmy nigdzie się nie wybrali. Nie da się zaprzeczyć, że historia jest w swojej konstrukcji dosyć prosta, chociaż początkowo może wydawać się trochę bardziej zawiła, tak w ogólnym rozrachunku nie jest aż tak rozwinięta, ale dalej miło się ją odkrywało, nawet pomimo poczucia pośpieszenia. Niestety zawiodłem się tutaj na trzech elementach. Pierwszym z nich jest sam Mroczny Mężczyzna, który jest tutaj budowany na niezwykle potężną istotę, jednak w samej grze tego nie widać. Był jeden etap w którym on nam zagrażał, jednak ten etap był bardzo krótki i poza nim nie doświadczamy jego grozy. Możemy o nim poczytać notatki, czy zobaczyć krótkie przerywniki, co jest dosyć niewielką ilością. Drugą są traumy, które niby ciążą na naszych bohaterach i spodziewamy się czegoś naprawdę sporego, jednak nie jest to aż tak wielkie jak jest budowane, a przynajmniej nie jest to aż tak pokazane. Oczywiście, każdy inaczej przeżywa konkretne wydarzenia, jednak w tej produkcji zostało to dosyć słabo przedstawione, ponieważ dopiero od pewnego momentu się o tych problemach dowiadujemy, otrzymujemy krótki etap ze zmierzeniem się z nimi, jednak nic z tego nie wynika, nawet wcześniej nie odczuwamy jakichś konsekwencji ich obecności, więc jakby zabrakło ich w fabule, to w zasadzie nic byśmy nie stracili. Trzecim, i w zasadzie największym, problemem jest tutaj rozdzielenie gry na dwie kampanie. Sam pomysł był ciekawy, zupełnie jak w serii Resident Evil, jednak już wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nie ma między nimi jakichś większych różnic, niektóre scenki mogą trochę inaczej wyglądać, trochę więcej możemy dowiedzieć się o drugiej postaci, jak i otrzymaliśmy inny etap z traumą. Fabuła w żaden sposób się dzięki temu nie rozwija, przebiega w ten sam sposób i nic więcej z niej nie wyciągniemy. Z tego też powodu zachęcałbym do zagrania drugą postacią tylko jeśli chcecie ją trochę lepiej poznać lub jeśli tak bardzo Wam ta produkcja się podoba, ponieważ w innych przypadkach nie ma to największego sensu. I może to dziwnie zabrzmi, jednak bawiłem się całkiem nieźle odkrywając sekrety fabuły oraz przemierzając korytarze Derceto, chociaż nie ukrywam, że do drugiej kampanii musiałem się już trochę zmuszać. Także ogólnie historia miała tutaj spory potencjał, nie jest najgorsza, jednak brakuje tutaj pewnego dopracowania, spowolnienia trochę tempa fabuły i sprawienia, aby gracz bardziej związał się z bohaterami. Nie jest to może najlepszy początek powrotu kultowej już serii, jednak jest to coś z czego można wyciągnąć pewne wnioski i stworzyć coś naprawdę świetnego.

Zakończeń mamy tutaj aż trzy, chociaż można byłoby napisać, że aż cztery, ponieważ mamy po dwa na każdą kampanię, jednak między podstawową dwójką różnice są naprawdę niewielkie, więc ciężko jest je uznać za dwa różne finały. Podstawowe zakończenia odblokowujemy podczas normalnego przechodzenia gry i to jest też pierwsze zakończenie, które będziemy mogli zobaczyć. Każda z postaci posiada po jednym alternatywnym zakończeniu, które możemy zobaczyć przed rozpoczęciem ostatniego rozdziału, dzięki temu też wcześniej kończymy grę. By zobaczyć którekolwiek z alternatywnych zakończeń musimy zebrać zestaw konkretnych znajdziek, które są podzielone na dwie kampanie, więc trzeba najpierw je ukończyć i rozpocząć kolejne podejścia, aby mieć szansę na ich odblokowanie. Możemy podzielić te zakończenia na dobre i złe, przy czym podstawowe są tymi dobrymi, a alternatywne złymi. Tutaj muszę przyznać, że podoba mi się pomysł alternatywnych zakończeń, zwłaszcza, że zostały sensownie wykonane i są przyjemne w oglądaniu, jednak zmuszenie gracza do ukończenia gry kilkukrotnie, która do tego aż tak ciekawa nie jest, jest lekką przesadą i można było to wykonać lepiej. Mimo wszystko zakończenia o ile są utrzymane w odpowiednim stylu, tak są bardzo pośpieszone, zwłaszcza podstawowe, które nie mają żadnego podsumowania, czy wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków, które zamknęłoby w pełni historię. Samo finalne starcie z bossem pozostawia wiele do życzenia, ot walka z lovecraftowskim przeciwnikiem z masakrą w tle. Oczywiście dany boss w pewien sposób był wspominany w wielu notatkach, jednak to dlaczego z nim walczymy spowodowało, że czułem się jakbym jakiś fragment gry przegapił. Dużo lepiej prezentują się alternatywne zakończenia, które również idealne nie są, jednak mają trochę więcej sensu. Tak jak wspominałem wcześniej, potencjał był tutaj spory, jednak czegoś zabrakło, aby wyciągnąć pełnie tego potencjału.

Klimat – Lokacje

Klimat w przypadku tej produkcji jest dosyć nierówny, chociaż można napisać, że do połowy gry stoi on na dosyć wysokim poziomie i jest bardzo wciągający, jednak od drugiej połowy gry zaczyna on wyraźnie słabnąć. Jak można się domyślić, największym problemem tej gry jest pośpiech, który jest wyraźnie odczuwalny od mniej więcej połowy gry. Oczywiście nie jest on jedynym problemem, jednak prawdopodobnie jest tym, który mógł spowodować część innych problemów. Fabuła sama w sobie nie jest zła, jest dosyć ciekawa, interesująco poprowadzona, przynajmniej do połowy, i wprowadza interesujące zmiany do znanego klasyka. Problemem jest właśnie to pośpieszenie, które jest bardzo odczuwalne w fabule, jak i niewielkie różnice w dwóch kampaniach. Niby na niektóre problemy można przymknąć oko, jednak nie da się zaprzeczyć, że potrafią one wybić z klimatu. Czym będziemy też bliżej końca, tym będziemy czuli coraz większy zawód z powodu Mrocznego Mężczyzny. Twórcy zbudowali go w sposób, który mówi nam, że jest bardzo groźną postacią, czymś w rodzaju Nemesis, czy Mr. X z serii Resident Evil, jednak widujemy go głównie w przerywnikach filmowych i w jednym krótkim etapie, więc to trochę za mało. Tutaj też muszę przyznać, że ten jeden, krótki etap był naprawdę interesujący, ponieważ można było wyczuć potęgę tego antagonisty, a klimat wręcz wylewał się z ekranu w momencie w którym mogliśmy zobaczyć co się stanie, jeśli spróbujemy w niego strzelić, więc gdyby zrobić z niego pewnego rodzaju stalkera, to gra bardzo by na tym zyskała, a tak to po prostu kolejny, zmarnowany potencjał. Lokacje za to nadrabiają, ponieważ stoją na wysokim poziomie i eksplorowanie ich jest niezwykle przyjemne. Wbrew pozorom jest wśród nich spora różnorodność, która uprzyjemnia rozgrywkę. Z kolei rozgrywka, która miała spory potencjał, tak nie został on w pełni wykorzystany. Nie oznacza to oczywiście, że jest zła, ponieważ można się dobrze bawić. To całkiem standardowy survival horror w którym staramy się przetrwać w niesprzyjającym nam środowisku, wykorzystując dosyć niewielkie zasoby, jak i rozwiązywać zagadki by odkryć o co w tym wszystkim chodzi. Sam nie ukrywam, że bawiłem się całkiem przyjemnie, chociaż nie da się ukryć, że niektóre elementy rozgrywki są dosyć sztywne, co bardzo rzuca się w oczy, jak i również ten pośpiech, o którym pisałem wcześniej, jest również i w rozgrywce odczuwalny. Nie pomaga też fakt, że występują tutaj pewne problemy techniczne, jak drobne spadki płynności, czy bugi pod postacią blokowania się postaci o niewielkie przedmioty, co może również wybijać z klimatu. Mimo wszystko można tutaj czerpać przyjemność z rozgrywki, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. To wszystko jest otoczone naprawdę świetną ścieżką dźwiękową, która nie tylko wspiera i wzmacnia klimat, a także pomaga ją budować. Nie jest może czymś wybitnym, jednak jest czymś, co działa po prostu świetnie w tym tytule. Oprawione to zostało również w dosyć ładną oprawę graficzną, która może nie wyciąga z obecnej generacji wszystkiego co może i nie wszystko wygląda tak ładnie jak powinno, tak nie da się zaprzeczyć, że poziom wykonania stoi tutaj na wysokim poziomie. Z tego opisu może nie wynika bezpośrednio ten nierówny klimat, ponieważ tak do mniej więcej połowy gry nie ma za bardzo do czego się przyczepić, poza sztywnością rozgrywki, tak w drugiej połowie zaczyna się ten cały pośpiech by jak najszybciej zakończyć fabułę, to też zaczyna się pojawiać więcej problemów. Wygląda to tak jakby twórców nagle zaczął ścigać termin zakończenia prac. Szkoda, że tak to wyszło, ponieważ oryginalna seria jest w zasadzie ojcem gatunku, więc potencjał był tutaj spory, jednak nie został w pełni wykorzystany.

W przypadku straszenia, raczej nie będzie zaskoczeniem jak napiszę, że tytuł ten nie należy do najstraszniejszych, aby nie napisać, że nie straszy wcale. Nie da się ukryć, że tytuły z gatunku survival horrorów nie należą do najstraszniejszych, są od tego wyjątki, jednak bardziej tutaj skupia się na budowaniu napięcia oraz klimatu. Tutaj trzeba przyznać, że o ile klimat jest nierówny, tak napięcie budowane jest przez całą grę i jest naprawdę przyjemne. Napięcie budowane jest tutaj poprzez budowę lokacji, prowadzenie historii, przeciwników, czy sam nastrój gry. Z tego można wywnioskować, że napięcie budowane jest przez większość elementów tej produkcji. I nawet jeśli nie jest to tytuł, który Was wystraszy, tak na pewno będzie trzymał w napięciu. Oczywiście trochę w tym przeszkadza widoczny pośpiech, jednak dalej jest on mniej więcej utrzymywany do samego końca gry.

Lokacji wbrew pozorom jest tutaj naprawdę sporo, a przynajmniej jak na taką długość gry. Naszą główną lokacją jest tutaj oczywiście posiadłość Derceto w którym to zwiedzimy różnego rodzaju pokoje mieszkalne, kuchnie, piwnicę, salon, gabinet lekarza, mały ogródek, i inne tego typu miejsca. Poza posiadłością znajdziemy się również na francuskiej ulicy, bagnach z platformami wiertniczymi, cmentarzu, klasztorze, i innych podobnych miejscach. W zasadzie można je podzielić na te w prawdziwym świecie, czyli wszystkie w posiadłości Derceto, oraz w świecie wspomnień Jeremy’ego, cała reszta. Nie da się ukryć, że lokacje zostały tutaj zaprojektowane naprawdę ładnie, aż chce się je eksplorować, chociaż to jest wręcz wymagane ze względu na ilości wyposażenia. Sama posiadłość jest zrobiona w stylu tego czego mogliśmy już doświadczyć w serii Resident Evil, czyli mamy tutaj półotwartą lokację, którą możemy dowolnie eksplorować w miarę odblokowywania kolejnych porcji posiadłości wraz z postępem fabularnym. Z kolei etapy związane ze wspomnieniami są już bardziej liniowe, chociaż mogą zawierać większe miejsca. Każda z lokacji została odpowiednio zaprojektowana oraz wyposażona w naturalny sposób, dzięki czemu nie ma tutaj odczucia pustych i bezsensownych lokacji. Są naprawdę ładne, dopasowane do fabuły gry i przyjemnie się je eksploruje, zdecydowanie poprawiają klimat całej produkcji.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj standardowym połączeniem przygodówki z elementami survival horroru, i jeśli miałbym ją porównać do jakiejkolwiek innej produkcji, to bym napisał, że najbliżej jej do remake’u drugiej odsłony serii Resident Evil, chociażby ze względu na dwie kampanie oraz sposób prowadzenia rozgrywki, jednak jeśli już piszemy o konstrukcji lokacji, to już bliżej do pierwszej odsłony wyżej wymienionej serii. Zatem będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Naszą główną lokacją jest tutaj Derceto, ośrodek dla obłąkanych, w którym to spędzimy najwięcej czasu i który będziemy najbardziej eksplorować. Derceto stanowi półotwartą lokację, ponieważ możemy ją dowolnie eksplorować, jednak wiele drzwi będzie zamkniętych dopóki nie znajdziemy jakiegoś klucza, czy przedmiotu, który pozwoli nam odblokować przejście. Bardzo podoba mi się taki styl rozgrywki, ponieważ też pokazuje progres jaki robimy, bo w końcu nie musimy robić sporych kółek, aby dostać się do konkretnego miejsca. Niestety to poczucie progresu zostaje nam odebrane w końcowych etapach, gdzie to twórcy po raz kolejny zablokowali nam drzwi i po raz kolejny musimy chodzić w kółko, aby dostać się do celu. W przypadku jednych drzwi ma to sens fabularny, jednak zablokowanie reszty odblokowanych wcześniej drzwi jest bezsensowne. Eksplorować posiadłość będziemy również w poszukiwaniu różnego rodzaju przedmiotów, które mogą nam pomóc w walce, jak amunicja, czy przedmioty leczące, jak i takich, które pomogą nam w rozwiązywaniu zagadek. W eksplorowaniu pomaga nam mapa, którą zdobywamy mniej więcej na początku gry, która działa na podobnej zasadzie niczym w ostatnich odsłonach serii Resident Evil, czyli jeśli nie zebraliśmy wszystkiego z danego pomieszczenia, to jest ono przedstawiane w kolorze czerwonym, a jeśli zrobiliśmy i zdobyliśmy już wszystko, to zmienia kolor. Nie ukrywam, że takie elementy są bardzo pomocne, jeśli staramy się znaleźć wszystko co twórcy dla nas przygotowali. Brakowało mi tutaj jedynie jakiegoś oznaczenia przedmiotów, gdy nie możemy ich podnieść, jak przedmioty lecznicze, czy amunicja. Eksplorując natrafimy na różnego rodzaju zagadki, pomijając już te związane z drzwiami, to te możemy podzielić na odnajdowanie kodów, puzzle, czy znalezienie przedmiotu i użyciu go w odpowiednim miejscu. Warto tutaj jeszcze napisać, że możemy sobie ustawić poziom zagadek, który sprowadza się do trybu klasycznego oraz wspomaganego. Tryb wspomagany nie sprawia, że zagadki są łatwiejsze, w pewnym sensie, czy też rozwiązują się same, jednak otrzymujemy sporo więcej podpowiedzi co trzeba zrobić, a czasami nawet sama postać nam mówi, że coś znajduje się w notatce, bądź coś trzeba zrobić z danym przedmiotem. Jest to dosyć ciekawa opcja, ponieważ pozwala nam dobrać sobie styl rozgrywki jaki będzie nam najbardziej odpowiadał, więc jak chcecie samemu rozwiązywać zagadki, to możecie wybrać tryb klasyczny, a jak chcecie odrobinę pomocy, to bez problemu wybierzcie tryb wspomagania. Ciekawe jest również to, że na naszej mapie pokazują się symbole puzzli, które informują nas, że w tym miejscu napotkaliśmy znajdźkę i jeśli do rozwiązania jej potrzebny jest jakiś przedmiot, to ten symbol zostanie przedstawiony w innym kolorze, aby pokazać nam, że ta zagadka jest gotowa do rozwiązania, co również bardzo mi się spodobało, ponieważ wracanie do gry na drugi dzień, czy na każdy kolejny, możemy szybko sobie przypomnieć co robiliśmy i gdzie mamy się udać. Same zagadki nie są jakoś szczególnie trudne, jednak też nie są banalnie proste, możemy trochę się przy nich zatrzymać, jednak nie na tyle, aby szukać rozwiązania w internecie. Zagadki są tutaj zwykle wieloetapowe, w większości polegają na znalezieniu notatki, następnie konkretnych przedmiotów, rozwiązaniu pewnej łamigłówki i znalezieniu kodu. Sporą część rozwiązań odnajdujemy w notatkach, jednak te nie są w żaden sposób podkreślone, czy w jakikolwiek inny sposób zaznaczone, więc to my musimy wywnioskować jakie informacje będą nam przydatne. W większości te zagadki są dosyć logiczne i mają sens, poza jedną, która chyba została tak wydłużona, aby jakoś zająć gracza, a chodzi o to, że pewna część układanki znajduje się w wiadrze w studni, więc naszym zadaniem jest zalać ją wodą, aby móc sięgnąć do tego wiadra. W tym celu musimy znaleźć przedłużenie węża ogrodowego, podłączyć go do leżącego już na ziemi węża, włączyć wodę i dopiero wtedy możemy zdobyć wymagany przedmiot, jednak jak się przyjrzymy się wężowi, który leży już na ziemi, prawie, że przy studni, to nie potrzeba było żadnego przedłużenia, wystarczyłoby tylko go chwycić i wsadzić do studni. Może tutaj trochę się czepiam, jednak takie rzeczy bardzo rzucają się w oczy. Ukończenie pojedynczej kampanii zajęło mi trochę ponad siedem godzin, co samo w sobie jest całkiem odpowiednim czasem, zwłaszcza patrząc na jej zawartość, chociaż jakby trochę rozwinąć fabułę, to może ten czas byłby trochę dłuższy i lepiej zapełniony. Druga kampania powinna być już krótsza, ponieważ przebiega dokładnie tak samo, z tymi samymi zagadkami i rozwiązaniami, więc wiedza o tym jak ją ukończyć pozwoli nam ją ukończyć zdecydowanie szybciej.

Warto tutaj trochę napisać o samej walce, ponieważ ta jest tutaj jednym z ważniejszych elementów. Zacznijmy od tego, że nasz ekwipunek jest mocno ograniczony, chociaż to dotyczy jedynie amunicji oraz przedmiotów leczących, których możemy nosić przy sobie tylko określoną ilość. To też jest argument za tym, że powinniśmy tutaj eksplorować, właśnie po to, aby znajdować te materiały. Oczywiście ile ich znajdziemy będzie zależne od poziomu trudności jaki wybierzemy, ponieważ mamy tutaj ich aż trzy, od łatwego po trudny, i czym wyższy poziom, tym mniej tych zasobów znajdziemy, co też sprawia, że będziemy musieli ostrożnie się nimi posługiwać. Walczyć tutaj będziemy przy pomocy broni palnej, jak i broni białej. W przypadku broni palnej nie mamy zbyt dużego wyboru, ponieważ otrzymujemy tylko pistolet, strzelbę oraz pistolet maszynowy, Tommy Gun. Pistolet jest naszą podstawową bronią, którą posiadamy od początku, Tommy Guna zdobywamy podczas odwiedzin w jednym ze wspomnień Jeremy’ego, a z kolei strzelba jest opcjonalną bronią zdobywaną w posiadłości dopiero wtedy, gdy znajdziemy konkretne, trzy znajdźki. Trochę jest ich tutaj mało, jednak patrząc na ilości amunicji, to i tak będziemy oszczędnie z nich korzystać. W zasadzie brakuje tutaj możliwości ulepszania uzbrojenia, ponieważ to mogłoby wynagrodzić niewielką ilość uzbrojenia, jak i dałoby pewne poczucie progresu oraz bardziej zachęcałoby do starć z przeciwnikami. Więcej jest natomiast broni białych, a będziemy używać tutaj siekier, młotów, kilofów, wioseł, rur, i innych tego typu rzeczy. Broń biała działa tutaj na innych zasadach niż broń palna, chociażby ze względu na to, że możemy przy sobie nosić tylko jedną broń białą i jeśli podniesiemy jakąkolwiek inną, to nasza poprzednia zostaje wyrzucona z ekwipunku. Tak samo broń biała niszczy się podczas korzystania z niej, i tutaj jest mały problem, ponieważ w moim odczuciu trochę za szybko się niszczy, a przynajmniej nie jest to zbyt równomierne. O ile jeszcze rozumiem szybkie niszczenie się takich śmieciowych broni, tak dwuręczny młot powinien być trochę bardziej wytrzymały. Walcząc tym typem broni mamy możliwość zadawania szybkich oraz silnych uderzeń, które nie służą jedynie do walki, a również do niszczenia blokad. Sama walka jest dosyć sztywna i już na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo sztuczna, po prostu nie wygląda to zbyt dobrze. Posiadamy tutaj również możliwość unikania ataków, jednak podobnie, zostało to wykonane dosyć sztywnie i sztucznie, jednak nie da się zaprzeczyć, że jednak potrafi to być przydatne. Wykorzystywać to wszystko będziemy przeciwko niewielkiej ilości rodzajów przeciwników, a walczyć będziemy tutaj z różnego rodzaju ghulami, zarówno bagiennymi, jak i cmentarnymi, pełzającymi, zmutowanymi nietoperzami, czy również pajęczymi wrogami. W trakcie przechodzenia kampanii Edwarda natrafimy jeszcze na jednego przeciwnika, jednak pojawia się on jedynie w przerywniku filmowym i nie mamy z nim więcej interakcji, dopiero w kampanii Emily otrzymujemy krótki etap w którym musimy go unikać. Nie ma tutaj zbyt dużo rodzajów przeciwników, ale też poza konkretnymi etapami, to też ich ilości są dosyć niewielkie. Ich ruchy są dosyć proste, zwykłe uderzenia, ataki dystansowe, szarże, ataki z powietrza, czy skoki, taka klasyka ruchów, i każdy typ przeciwnika ma swój styl. Ich wytrzymałość oraz obrażenia zadawane są określane przez poziom trudności, więc czym wyższy poziom tym wytrzymalsi i silniejsi przeciwnicy. O ile są dosyć ciekawie wykonani, to akurat brakuje mi wyjaśnienia dlaczego akurat z nimi walczymy, ponieważ dopasowani do terenów są świetnie, tak po prostu czym dokładnie są i skąd się wzięły. Pomijając już kwestie skąd się wzięły, to trzeba wspomnieć, że walka z nimi nie jest skomplikowana, wręcz napisałbym, że dosyć łatwa, nawet na wyższych poziomach trudności, wystarczy tylko nie dać się trafić. Mimo wszystko nie zawsze jest walka jest możliwa, czy wskazana, ponieważ możemy mieć mało amunicji, jak i nie posiadamy broni do walki wręcz, więc twórcy dali nam możliwość unikania przeciwników poprzez skradanie, które również do idealnych tutaj nie należy, jednak potrafi nam ułatwić zadanie. Nasi przeciwnicy poruszają się po określonych ścieżkach i jeśli nie znajdziemy się blisko nich, głównie stojąc, to nas nie zauważą. Dodatkowo w większości przypadków, przy etapach z wrogami mamy wszędzie rozłożone kamienie oraz butelki, którymi możemy odwrócić uwagę przeciwników, a także znajdą się wśród nich koktajle mołotowa, które mogą nam pomóc w pokonywaniu grup wrogów. Problem z tymi przedmiotami jest taki, że nie możemy ich mieć w ekwipunku, więc po podniesieniu musimy nimi od razu rzucić, więc lepiej przytrzymać trigger, ponieważ zwykłe kliknięcie spowoduje, że nasz bohater od razu danym przedmiotem rzuci, więc to też można byłoby lepiej zaprojektować. Zwykle w tego typu tytułach też opisuję różnicę między dwiema kampaniami, jednak w tym przypadku tego zrobić nie mogę, ponieważ pod względem rozgrywki, to cały czas jest ta sama gra. Jedynymi różnicami są dwa etapy, które do tego są bardzo krótkie, więc nie jest to też coś co sprawiałoby, że warto ograć dany tytuł dwa razy. Zabrakło tutaj pewnej różnorodności, ponieważ jeśli trochę się wynudziliście podczas pierwszej kampanii, to druga Was zdecydowanie nie rozbudzi. Jak zatem możecie zauważyć, nie wszystkie elementy tej produkcji zostały wykonane w taki sposób, aby wyciągnąć z rozgrywki największą przyjemność, tak samo wiele elementów jest tutaj po prostu sztywnych, jednak z jakiegoś powodu grało się naprawdę przyjemnie, chociaż nie da się zaprzeczyć, że od pewnego momentu można było wyczuć odrobinę nudy. Z tego też powodu polecałbym granie na spokojnie i zrobienie sobie przerwy przed podejściem do drugiej kampanii, aby rozgrywka nie zostawiła nieprzyjemnego smaku po ukończeniu całości. Nie ukrywam, że sam się trochę tutaj zawiodłem, spodziewałem się czegoś lepszego, ponieważ potencjał był tutaj spory.

Znajdźki zostały tutaj zaprojektowane w dosyć interesujący sposób. Mamy tutaj piętnaście kolekcji i na każdą z kolekcji przypadają trzy różne przedmioty. Ciężko tutaj określić jeden typ przedmiotu, ponieważ z jednej strony może to być trutka na szczury, a z drugiej może to być również bilet tramwajowy, jednak w jednej kolekcji są w miarę ze sobą powiązane. Te przedmioty rozsiane są w całej posiadłości, jak i we wspomnieniach Jeremy’ego. Najczęstszą nagrodą za skompletowanie kolekcji są dodatkowe informacje dotyczące świata gry, jak i postaci z nim związanym, czyli po prostu takie rozbudowanie świata. Poza tymi informacjami możemy również odblokować strzelbę, jak i zebranie konkretnych kolekcji jest wymagane, aby móc odblokować opcjonalne zakończenia. Przechodząc kampanię jedną postacią nie możemy odnaleźć wszystkich tych przedmiotów, ponieważ część z nich jest ekskluzywna dla konkretnej postaci, więc jeśli chcecie znaleźć wszystko, to musicie ukończyć grę obiema postaciami. Co ciekawe zebranie przedmiotu wiąże się z tym, że już więcej nie będziemy musieli go zdobywać, nawet jeśli rozpoczniemy nową grę tą samą postacią. To też dotyczy nagród związanych z ukończeniem kolekcji, one również zostają cały czas odblokowane, czyli jeśli w pierwszej rozgrywce Edwardem odblokowaliśmy strzelbę, to w momencie gry rozpoczniemy drugą rozgrywkę już jako Emily, to ta strzelba będzie od razu odblokowana. Bardzo przyjemnie zostało to zaprojektowane, zdecydowanie twórcy tym ułatwili odblokowywanie osiągnięć.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj prawdopodobnie najlepszym elementem całej produkcji, który zaskakująco jest bardzo dobrze wykonany i w żaden sposób nie można się do niczego przyczepić. Może to wydawać się dziwne, ponieważ utworów muzycznych nie ma tutaj aż tak dużo, co w zasadzie działa na korzyść tej produkcji, ponieważ wtedy bardziej skupiamy się na dźwiękach otoczenia, czyli bardziej zagłębiamy się w świat gry. Utwory, które tutaj jednak usłyszymy zostały świetnie dopasowane do ogrywanych momentów, dzięki czemu wszelkie emocje oraz napięcie zostały odpowiednio zbudowane, dzięki czemu też klimat jest świetnie budowany. Nie ma tutaj jednak żadnego utworu, który jakoś szczególnie zapadałby w pamięci, jednak w samej grze działają jak należy, więc to też jest najważniejsze. Podobnej jakości zostały tutaj wykonane dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy wystrzałów z broni, otwieranych drzwi, kroków, płonącego ognia, wiejącego wiatru, tłuczonego szkła, płynącej wody, szelest drzew, i inne tego typu odgłosy. Całość brzmi dosyć naturalnie i całkiem dobrze. Nie da się zaprzeczyć, że całość ścieżki dźwiękowej stoi na wysokim poziomie, dzięki czemu pomaga budować odpowiedni klimat, a to z kolei przekłada się na większą przyjemność płynącą z gry, nawet jeśli inne elementy aż tak dobre nie są.

Voice acting również stoi na dosyć wysokim poziomie, więc również tutaj ciężko znaleźć coś co nie do końca by zagrało, chociaż czegoś tutaj jednak zabrakło. Nie otrzymaliśmy tutaj polskiego dubbingu, więc pozostaje nam angielski. Tutaj muszę przyznać, że aktorzy głosowi zostali naprawdę dobrze dopasowani. Każdy wiedział jaką postać odgrywa, jak ją odgrywać i jak oddawać emocje. Słucha się tutaj dialogów naprawdę przyjemnie, jednak zabrakło mi tutaj jedynie jakiegoś zaskoczenia, czy jakiejkolwiek reakcji na wszystkie nadprzyrodzone elementy, których tutaj doświadczamy, jednak to już bardziej wina scenariusza, a nie obsady aktorskiej. Jak wspominałem, nie otrzymaliśmy tutaj polskiego dubbingu, jednak napisy zostały już przetłumaczone na nasz język. Całość została naprawdę dobrze przetłumaczona, nie zauważyłem żadnych błędów, więc nawet osoby, które nie znają języka angielskiego nie będą miały problemów ze zrozumieniem fabuły.

Grafika

Nie da się zaprzeczyć, że graficznie jest to bardzo ładny tytuł, chociaż nie da się również ukryć, że nie wyciąga z obecnej generacji tego czego byśmy się spodziewali. Warto tutaj zaznaczyć, że ten tytuł został zaprojektowany na komputery oraz konsole obecnej generacji, czyli nie ogramy go na Playstation 4, czy też Xbox One, jednak graficznie prezentuje taki poziom, że bez problemu powinien działać na poprzedniej generacji. To też nie oznacza, że jest brzydka, jest ładna, ale nie jest to ten poziom, którego można było się spodziewać. Tekstury same w sobie są dosyć ładnie wykonane, są szczegółowe oraz sporej rozdzielczości, więc też nie dojrzymy tutaj żadnego rozmazania, czy nachodzenia się tekstur. Zyskują na tym modele przedmiotów, które prezentują się świetnie, chociaż nie możemy za bardzo wchodzić z nimi w interakcję, jeśli twórcy tego nie chcieli, chociaż interakcja z nimi sprowadza się do otwarcia półek, czy szuflad. Dzięki temu również zyskują lokacje, które prezentują się naprawdę ładnie. Trochę słabiej prezentują się postacie, chociaż w swoim zbudowaniu nie można za dużo zarzucić, ponieważ są dosyć ładne i szczegółowe, jednak jest w nich kilka elementów, które nie zagrały zbyt dobrze. Jednym z tych elementów jest zarost na twarzy głównego bohatera, który momentami bardzo się wyróżnia, jakby nie był dopasowany i jego tekstury się mienią, wygląda to dosyć sztucznie. Mimika twarzy też nie powala, a jednym z gorszych widoków jest tutaj widok palących postaci. Niestety niejednokrotnie wygląda to po prostu źle, dosyć sztucznie, zupełnie jakby twórcy nie wiedzieli jak się pali papierosy lub jak wygląda osoba paląca papierosa. Łączy się to poniekąd z animacjami, które wyglądają dosyć naturalnie, jednak w niektórych momentach są dosyć sztywne oraz powolne, co przekłada się chociażby na sztywność podczas starć z przeciwnikami. Pochwalić twórców mogę za projekty przeciwników, może ich nie ma zbyt dużo, jednak zaprojektowani zostali po prostu świetnie. Warto tutaj też wspomnieć, że gra nie posiada żadnych ekranów ładowania, co w zasadzie nie jest niczym dziwnym, czy nowym, ponieważ już od dłuższego czasu możemy coś takiego zaobserwować w różnego rodzaju produkcjach i najczęściej gra ładuje się podczas przerywników filmowych, jednak w tym przypadku twórcy poszli inną drogą. Gra doczytuje kolejne pomieszczenia w momencie w których otwieramy drzwi i o ile w przypadku mniejszych pomieszczeń, mało wyposażonych, działa to dosyć dobrze, jednak jeśli wchodzimy do większego pomieszczenia lub takiego w którym jest dużo modeli, to możemy doświadczyć małych przycięć, czy też widoku doczytujących się tektur na naszych oczach. O ile takie drobnostki jakoś szczególnie mi nie przeszkadzają, tak nie da się zaprzeczyć, że takie rzeczy na obecnej generacji nie powinny już być obecne, zwłaszcza, że konsole są na tyle mocne, aby tego unikać. Warto tutaj jeszcze pochwalić twórców za systemy świateł i cieni, czy odbić na wodzie, to wszystko wygląda po prostu cudownie, ciemne miejsca są rzeczywiście ciemne, a lokacje na bagnie zyskują na klimacie. Jak zatem możecie zauważyć, zabrakło tutaj pewnego dopracowania, prawdopodobnie brak doświadczenia w produkcjach tego typu gier również miał na to swój wpływ, więc może odrobinę dłuższy czas produkcji mógłby być pomocny.

Niestety w kwestiach technicznych również nie jest idealnie, ale też nie ma jakieś wielkiej tragedii. Gra potrafi stracić swoją płynność, jeśli na ekranie zbyt dużo się dzieje, czy też nieraz podczas przechodzenia do doczytującego się pomieszczenia. Zdarzają się tutaj również pewne bugi, jak wchodzenie w tekstury, czy blokowanie się o najmniejsze przedmioty. Na całe szczęście są to dosyć drobne bugi, chociaż w jednym przypadku byłem bliski konieczności wczytania poprzedniego zapisu, ponieważ moja postać się zablokowała. Nie zostałem natomiast ani razu wyrzucony do menu konsoli, więc tyle dobrego. Co ciekawe, większość problemów technicznych jakich tutaj doświadczyłem występowała głównie w drugiej połowie gry. Dokładnie też wtedy można było wyczuć w fabule i rozgrywce pośpiech, tak jakby twórcy na spokojnie opracowali połowę gry i zorientowali się, że ścigają ich terminy przez co druga połowa nie jest aż tak dopracowana.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa historia
+klimat potrafi wciągnąć
+prosta, ale przyjemna rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+ładna graficznie

Minusy:
-druga kampania zupełnie zbędna
-odrobinę sztywna walka
-wyczuwalny pośpiech produkcji
-drobne problemy techniczne

Alone in the Dark (2024) to tytuł na który bardzo czekałem, ponieważ seria ta dała życie jednej z moich ulubionych serii, a jako, że klasyczne odsłony są dzisiaj mało grywalne, to taki reboot był świetnym pomysłem. Nie ukrywam, że moje oczekiwania były dosyć wysokie, chociaż spodziewałem się po prostu bardzo dobrego survival horroru. Niestety również nie ukrywam, że zawiodłem się tutaj na poziomie wykonania. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 7-/10. To wcale nie jest zła produkcja, jednak brakuje jej dopracowania i widać, że również zabrakło czasu, co przełożyło się na liczne problemy. Prawdopodobnie przekazanie stworzenie kolejnej odsłony takiej serii producentowi, który w ostatnich latach tworzył jedynie dodatki do serii Titan Quest i nie ma doświadczenia w tego typu grach, również nie było dobrym pomysłem. Tak jak już kilkukrotnie pisałem, potencjał był tutaj spory, jednak widocznie przerosło to twórców.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Dead Space (2023) – Recenzja

Dead Space (2023) to remake bardzo ciepło przyjętego survival horroru w klimacie science fiction wydanego w 2008 roku. Odświeżeniu uległa nie tylko oprawa graficzna, czy niektóre mechaniki, a również niektóre elementy rozgrywki, jak i sama fabuła. Wcielając się w Isaaca, inżyniera statków kosmicznych, który został rzucony w sam środek statku opętanego przez dziwne anomalie mutujące ludzi w stwory zwane nekromorfami. Jak zatem prezentuje się ten remake na tle oryginału? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Motive Studio.

Wydana została przez Electronic Arts Inc.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielamy się w postać Isaaca Clarke, inżyniera, który jest członkiem załogi USG Kellion wysłanym na flagowy okręt górniczy USG Ishimura w celu dokonania koniecznych napraw. Dla głównego bohatera ta misja ma dodatkowe znaczenie, ponieważ na tym statku stacjonuje również Nicole, jego ukochana. Misja, która wydawałaby się dosyć prosta już na starcie zaczęła sprawiać problemy w momencie w którym z celem misji nie było żadnego kontaktu, a uszkodzony dok spowodował konieczność awaryjnego lądowania i uszkodzenia okrętu na którym przybyli. Po dostaniu się na okręt szybko okazuje się, że statek znajduje się w gorszym stanie niż początkowo się zakładało, a jakby tego było mało to wydaje się on zupełnie opuszczony przez ludzi. Podczas badania stanu statku oraz odkryciu co się stało załoga zostaje zaatakowana przez dziwnych mutantów, zwanych później Nekromorfami. Aby przeżyć Isaac musiał się rozdzielić ze swoją załogą, co jednak pozwoliło mu na naprawianie niektórych systemów statku by zarówno on, jak i załoga, mogli przemieszczać się po całym okręcie i odnaleźć sposób na jego opuszczenie. Jak można się domyślić, przeżycie i ucieczka nie są jedynymi celami Isaaca, a również odnalezienie swojej ukochanej. Podczas wykonywania tych zadań główny bohater odkrywa przyczyny upadku Ishimury po pojawieniu się tajemniczego Znaku. Tak oto prezentuje się taki bardzo uproszczony opis fabularny, co głównie wynika z chęci uniknięcia zbędnych spoilerów, chociaż jest to już trochę starsza produkcja, więc pewnie każdy z Was zna jej historię, jednak jeśli chociaż jedna osoba czytająca tę recenzję nie zna tej gry, to warto unikać spoilerów. Trzeba przyznać, że fabuła w tytułach z tego gatunku rzadko kiedy była czymś wartym zapamiętania, tak też jest w przypadku tej produkcji, chociaż nie da się ukryć, że starała się zapaść głęboko w pamięci graczy. W oryginale zostały zastosowane pewne rozwiązania, które mogłyby zostać lepiej zrealizowane, jak chociażby pewne wizje, których doświadcza bohater, jak i to co się stało ze statkiem, którym przylecieliśmy. Nie wolno też zapomnieć, że w oryginale Isaac, główny bohater, był niemową, więc nie mogliśmy się zapoznać z jego punktem widzenia. Mając w pamięci te wszystkie, jak i więcej, rzeczy, które już poznałem nie oczekiwałem zbyt wiele pod tym względem w remake’u, jednak muszę przyznać, że miło się zaskoczyłem. Remake wprowadził pewne zmiany w fabule, które nie zmieniają jej sensu, a wręcz usprawniają elementy, które nie do końca miały sens albo mogłyby być lepsze. Ciężko tutaj napisać konkretnie o których momentach piszę by nie rzucać zbyt dużymi spoilerami, jednak mogę Wam napisać, że aktualnie zniszczenie statku, którym przylecieliśmy ma więcej sensu i zdecydowanie lepiej wygląda. Niektóre z postaci dostały trochę zwiększoną rolę, a także niektóre śmierci zyskały więcej znaczenia. Tak ogólnie podsumowując, to historia pozostała taka sama, jeśli graliście w oryginał, to wiecie jak przedstawia się fabuła, różnica polega w różnych szczegółach, które sprawiają, że wchodzi na wyższy poziom, poprawia jej jakość i zapada bardziej w pamięci. Warto tutaj wspomnieć jeszcze o wątkach pobocznych. W czasie gry natrafimy na kilka wątków pobocznych, które mogą być krótkie, bądź rozciągnięte na dłuższy etap gry, a dotyczą one wydarzeń sprzed upadku Ishimury. Nie są one obowiązkowe, więc jak nie chcemy to możemy je całkowicie olać, jednak ciekawie rozwijają świat gry. Oczywiście nie wszystkie można zakończyć od razu, ponieważ elementy tych wątków mogą znajdować się w miejscach do których dostajemy się później w fabule, więc w takim momencie dany wątek jest zablokowany do momentu uzyskania dostępu do danego miejsca. Całość bardzo mi się spodobała, jednak ma pewien element, który odebrał mi trochę przyjemności z odkrywania historii. W czasie gry natrafiamy na notatki, które przybliżają nam co się działo przed, jak i w trakcie, upadku Ishimury, jednak twórcy postawili na „nowoczesność” i dodali niebinarne końcówki, co też powoduje, że niektóre z tych notatek bardzo źle się czyta, co niestety wybija z tego klimatu i odbiera chęci na dalsze czytanie. Mimo wszystko, historia została poprawiona względem oryginału, nie zmieniając wcale jej fundamentów. Nawet jeśli znacie dosyć dobrze fabułę oryginału, to mimo wszystko warto zagrać w remake, ponieważ możecie się miło zaskoczyć.

Zakończenie nie przeszło jakichś większych zmian, ale dzięki mimice głównego bohatera oraz ogólnie poprawionej grafice sprawia, że wygląda zdecydowanie lepiej. Nie da się ukryć, że jest dosyć zapadające w pamięci, wręcz można napisać, że ten fabularny twist, który występuje w samym zakończeniu przeszedł już do historii gamingu. Z tego też powodu nie można napisać, czy to co widzimy jest dobre, czy tak nie do końca, więc mamy tutaj dosyć ładną mieszankę dobrego zakończenia z nutką tego złego. To też sprawia, że nie do końca mamy tutaj otwarte, czy też zamknięte zakończenie. Oczywiście wiemy, że następne części zostały wypuszczone, jednak jakby kontynuacje nie zostały stworzone, to też ta część mogłaby na spokojnie stanowić zamkniętą historię, a resztę zostawiać w domysłach graczy. Zdecydowanie bardzo przyjemne doświadczenie. Warto tutaj jeszcze wspomnieć o pewnej nowości, a konkretnie alternatywnym zakończeniu, którego nie było w oryginale. Po ukończeniu gry odblokowujemy tryb nowej gry plus w której to możemy zebrać dwanaście artefaktów, dzięki czemu zamiast normalnego zakończenia zobaczymy alternatywne, które rzuca nowe światło na wszystko co przeszedł Isaac i jakie to przyniosło dla niego konsekwencje. To coś czego się nie spodziewałem, a co było bardzo przyjemnym dodatkiem, który zachęca do kolejnego podejścia do gry, więc również i Was zachęcam do spróbowania swoich sił w odblokowaniu tej alternatywnej wersji.

Klimat – Lokacje

Klimat oryginału zapadał w pamięci nawet bardziej niż sama historia, a to ze względu na niezwykle ciekawe umiejscowienie gry oraz samą interesującą rozgrywkę. Oczywiście nie był to idealny klimat poprzez niemego bohatera, co odbierało trochę tego poczucia realności, jak i liniowość rozgrywki nie do końca zadziałała tak jak powinna, jednak pomimo tych elementów, to klimat był naprawdę silny i sprawiający, że warto było zagrać. W przypadku tego remake’u otrzymaliśmy całkowite ulepszenie większości elementów tej gry, co z kolei przełożyło się na wzmocnienie klimatu względem oryginału. Poprzez zmodyfikowanie niektórych scen w fabule, jak i dodanie wątków pobocznych oraz przez dodanie głosu głównemu bohaterowi, klimat zdecydowanie bardziej nas przyciąga by poznać każdy szczegół, a jeśli graliście w oryginał to dodatkowo by odkryć wszystkie różnice między tymi dwoma wersjami. Historia w jakiś dziwny sposób stała się bardziej przystępna i bardziej zachęcająca do poznawania, a wręcz nawet bym napisał, że zawiera w sobie więcej tego klimatu horroru. Mogłoby się wydawać, że poprzez dodanie głosu bohaterowi ulotni się gdzieś ten klimat izolacji, jednak na całe szczęście tak się nie stało. Nasza postać nie odzywa się tak często jak mogłoby się wydawać, głównie podczas rozmów z innymi postaciami. W poczuciu izolacji pomagają tutaj lokacje, które zapadają głęboko w pamięci. Podróżowanie przez korytarze z plamami krwi, porzuconymi rzeczami osobistymi, czasami różnego rodzaju ciałami, czy napisami na ścianach. To wszystko powoduje, że czujemy się samotni na wielkim statku, a jeśli dodamy do tego różne odgłosy dochodzące zza ścian oraz sufitu sprawiają, że tym bardziej czujemy się jako ostatni żywi. Tu też właśnie sporą robotę pełni również ścieżka dźwiękowa, która stoi na naprawdę wysokim poziomie. Wszystkie odgłosy, czy nawet najdrobniejsze utwory, to wszystko wzmacnia ten cały klimat oraz poczucie izolacji, jak i ciągłego zagrożenia. Nie można zapomnieć tutaj o rozgrywce, która sama w sobie przeszła najmniej zmian względem całej reszty. To dalej bardzo przyjemny survival horror z masą broni oraz przeciwników, którzy potrafią być dosyć wymagający, wręcz jestem w stanie napisać, że rozgrywka stała się bardziej wymagająca w porównaniu z oryginałem, co tylko sprawia, że satysfakcja z ukończonych etapów jest większa, a także nie można zapomnieć, że to też wymusza na nas lepsze przygotowanie poprzez eksplorację. To wszystko dodatkowo jest oprawione w porządnie wykonaną oprawę graficzną. Nie da się ukryć, że różnice między oryginałem a remake’iem są całkiem spore, a poprawiona nie została tylko sama jakość oprawy. Usprawnione zostały również wszystkie efekty, jak chociażby system świateł i cieni, czy sama fizyka przedmiotów, to wszystko sprawia, że poczucie realności jest zdecydowanie silniejsze, co z kolei przekłada się na silniejszy klimat. Ciężko jest wskazać tutaj jakiś element, który nie działałby na korzyść klimatu, chociaż pewnie niektórych może odrzucić wyższy poziom trudności niż w oryginale, jednak jest to coś co sprawia, że rozgrywka jest bardziej satysfakcjonująca. Mi osobiście początkowo było trochę ciężko się wczuć w klimat, ponieważ w oryginał grałem na PC, a już w remake na PS5, więc musiałem przyzwyczaić się do celowania oraz strzelania na padzie, co nigdy nie wychodziło mi zbyt dobrze, jednak po krótkim treningu mogłem się w pełni zanurzyć w tym klimacie. Nie da się ukryć, że jest on tutaj naprawdę silny oraz wciągający. Zdecydowanie sprawiający, że warto zagrać w tej tytuł, zwłaszcza jeśli nie mieliście okazji zagrać w oryginalną wersję. To też jeden z najsilniejszych plusów całej produkcji.

Jeśli już piszemy o horrorze, to też warto poruszyć również kwestie strachu. Na pewno nie można napisać, że ta seria należy do topki najstraszniejszych tytułów, jednak też z drugiej strony nie można napisać, że nie straszy wcale. Sporą robotę robi tutaj klimat, który tworzy takie poczucie izolacji oraz ciągłego zagrożenia poprzez dźwięki otoczenia. Twórcy oczywiście skorzystali z jump scare’ów, jednak zostały dobrze wykonane, nie są nachalne oraz zbyt częste, a to powoduje, że faktycznie działają tak jak powinny. Cały czas czujemy to zagrożenie, słyszymy wrogów, których nie widzimy, widzimy efekty działań pewnej sekty, a jeśli dopiszemy do tej listy różnego rodzaju wizje, to otrzymujemy coś co potrafi spowodować gęsią skórkę. Nie jest to może najstraszniejszy horror, ale jeden z lepszych nastawionych na akcję. Zdecydowanie warty zagrania, zwłaszcza po raz pierwszy.

Lokacji jest tutaj całkiem sporo, co w zasadzie powinno być do przewidzenia. Naszą główną lokacją jest okręt USG Ishimura, który podzielony został na różne sektory, jak sektor medyczny, mieszkalny, mostek, i inne tego typu. Oczywiście każdy ten sektor jest pełny różnego rodzaju pomieszczeń, jak kostnica, magazyny, maszynownie, i tym podobne pomieszczenia. Każde miejsce, które odwiedzamy zostało całkiem przyjemnie zaprojektowane, jeśli można tak napisać o horrorze. Został zachowany futurystyczny styl w połączeniu z brutalnością anomalii panującej na statku. Bardzo przyjemnie się eksploruje każde pomieszczenie, chociaż tak naprawdę nie ma tutaj zbyt dużo elementów z którymi możemy wchodzić w interakcję, jednak możemy całe pomieszczenia niszczyć, dzięki świetnej fizyce, która już za czasów oryginału robiła wrażenie, a tutaj została jedynie ulepszona. Oczywiście nie wszędzie możemy się dostać od razu, natkniemy się na swojej drodze na wiele zamkniętych drzwi, które będziemy mogli otworzyć dopiero w konkretnym momencie fabularnym, jednak gdy te miejsca już odblokujemy, to będziemy mogli w dowolnym momencie do nich wrócić. W porównaniu do oryginalnej wersji, tutaj nie mamy otwartą formę eksploracji i w każdym momencie możemy wrócić do poprzednio odwiedzanych miejsc. Nie jesteśmy też ograniczeni ekranami ładowania, których tutaj nie doświadczymy, jeśli nie wczytujemy gry, więc nie zostajemy przy tym wybijani z klimatu. Nie da się ukryć, że lokacje już w oryginale robiły wrażenie, a w przypadku remake’u zostały wzniesione na wyższy poziom, głównie za sprawą poprawionej oprawy graficznej. Na bardzo długi czas USG Ishimura pozostanie jednym z najbardziej klimatycznych lokacji w grach.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj dosyć ciekawym elementem, ponieważ twórcy wzięli typową rozgrywkę z survival horrorów, jak chociażby w serii Resident Evil, i dodali parę swoich elementów tworząc coś co już w 2008 roku było niesamowitym doświadczeniem. Remake nie zmienił zbyt dużo, wręcz bym napisał, że gra się w większości tak samo jak w oryginale, jedynie niektóre etapy zostały zmodyfikowane, które w oryginale nie cieszyły się zbyt dużą popularnością, wręcz potrafiły odrzucić graczy od gry. Jak zatem można się domyślić, będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, jak i walczyć z przeciwnikami. Oczywiście wydaje się, że jest tego bardzo mało, wręcz niewiele jak na tego rozmiaru grę, jednak są bardzo rozbudowane. O eksploracji trochę już pisałem, jednak warto byłoby to rozwinąć, ponieważ jest to coś wartego opisania. Jak już wcześniej opisałem, w porównaniu do oryginalnej wersji nie mamy tutaj liniowej rozgrywki pod względem eksploracji, ponieważ jedyne co nas ogranicza to fabularne blokady, chociaż to nie jedyne blokady na które natrafimy. W czasie zwiedzania natrafimy na różnego rodzaju drzwi, które wymagają od nas posiadania pewnego stopnia dostępu, który otrzymujemy wraz z postępem fabularnym, więc może się zdarzyć, że z początku, czy bliżej połowy, natrafimy na jakieś drzwi, których nie będziemy mogli od razu otworzyć, więc jeśli będziemy chcieli dostać się do środka, to będziemy musieli tam wrócić, ponieważ fabuła sama z siebie nas tam ponownie nie poprowadzi. Może się wydawać, że będzie to dosyć upierdliwe, jednak sama gra nas do eksploracji zachęca, jak i do wracania do wcześniej zamkniętych pomieszczeń, ponieważ to z nich możemy zyskać dodatkowe uzbrojenie, jak i schematy nowych przedmiotów do zakupu w sklepie. W czasie rozgrywki natrafimy na sklepy w których możemy zakupić amunicję, przedmioty lecznicze, czy również inne przedmioty. Podczas gry natrafiamy na pewne schematy, które dodają nam nowe przedmioty do zakupu w tych sklepach. Część z nich natrafiamy podczas przemieszczania się po fabularnych miejscach, jednak spora część z nich jest ukryta poza główną ścieżką, więc by je odkryć trzeba się zdecydować na eksplorację. Walutę do wykorzystania zdobywamy poprzez zabijanie przeciwników, sprzedać niepotrzebnych przedmiotów, jak i czasami jesteśmy w stanie ją znaleźć. Wspomniałem wcześniej o wyższym poziomie trudności względem oryginału, co również jest pewnym powodem przez który nawet trzeba eksplorować w poszukiwaniu zasobów. Oczywiście w ten sposób też narażamy się na dodatkową walkę, jednak nagrody za eksplorację zdecydowanie wynagradzają ryzyko. Z tego mojego opisu wynika, że terenu do eksploracji jest tutaj całkiem sporo i taka jest prawda, mapa jest całkiem spora, więc normalnie można byłoby się zgubić szukając odpowiedniej drogi, jednak mamy możliwość „przywołania” ścieżki, która poprowadzi nas do naszego celu. Mogłoby się wydawać, że jest to zbędne ułatwienie, prowadzenie gracza za rączkę, jednak w niektórych przypadkach może nam pomóc zaoszczędzić trochę czasu w momentach w których znajdujemy się na sporym, otwartym terenie, chociaż jeśli jesteście przeciwnikami takich rozwiązań, to też nie musicie z tego korzystać, co też poskutkuje jednak dłuższym czasem gry. W czasie przechodzenia fabularnych momentów natrafimy również na różnego rodzaju zagadki, które mają nam odblokować jakieś przejście lub też są bezpośrednio powiązane z fabułą. Co wyróżnia te zagadki na tle innych z tego gatunku, ponieważ wykorzystuje technologię, którą zdobywamy dosyć szybko w grze, czyli telekinezę, jak i możliwość spowalniania przedmiotów oraz przeciwników. Oczywiście nie wszystkie zagadki wykorzystują te mechaniki, jednak większość jest na nich oparta. Pod względem trudności stoją one na odpowiednim poziomie, co prawda znajdą się tutaj te łatwiejsze, jak i trudniejsze. Muszę przyznać, że zostały bardzo dobrze wykonane, niektóre mogą nam zabrać więcej czasu, inne mniej, nie da się jednak zaprzeczyć, że pomyślne ich wykonanie jest niezwykle satysfakcjonujące. Warto tutaj również wspomnieć o etapach w stanie nieważkości, jak i w miejscach bez tlenu. Są to etapy, które często połączone są z zagadkami, ale także stanowią przyjemną odskocznie od zwykłej rozgrywki, ponieważ w takich momentach zostają nam narzucone pewne ograniczenia, wręcz można napisać, że rozgrywka się w pewien sposób zmienia. Całkiem sprawnie jest to zrobione, nie są to też zbyt długie etapy i nie powtarzają się zbyt często, więc też nie robią się w żaden sposób męczące, czy nużące. Warto tutaj też opisać zmiany jakie zostały wprowadzone w niektórych etapach znanych w oryginalnej wersji. Oczywiście nie wspomnę tutaj o wszystkich, aby nie psuć możliwości odkrycia tego samemu, więc opiszę tylko jedną zmianę. W oryginalnej wersji złą sławą cieszył się etap w którym to musieliśmy strzelać z działka do asteroidów, ten etap był znienawidzony zwłaszcza przez graczy konsolowych, ponieważ na konsolach ten etap był niezwykle nieprzyjemny. Nie został on całkowicie usunięty w remake’u, jednak już nie sterujemy żadnym działkiem w miejscu, a używamy naszej broni jako celownika by działo automatycznie zaczęło niszczyć asteroidy. Może nie brzmi to tak ciekawie, jednak w grze zostało zrobione zdecydowanie lepiej niż w oryginale i w końcu jest bardzo przyjemne. To wszystko zostało zmieszczone w około jedenastu godzinach gry, co jest odpowiednim czasem jak na tego typu rozgrywkę, ponieważ nie jest przedłużona, co też powoduje, że nie nudzi się w żadnym momencie. Każda minuta tej gry jest ciekawie zapełniona i bardzo przyjemna, dzięki czemu jest również niezwykle klimatyczna.

Jakby nie spojrzeć na tę produkcję, to trzeba przyznać, że walka pełni tutaj najważniejszą rolę, więc przydałoby się opisać czym i z czym walczymy. Uzbrojenia nie mamy tutaj aż tak, ponieważ mamy tylko siedem rodzajów broni, jak znana piła plazmowa, czy karabin plazmowy. Każda z tych broni niby jest wzorowana na standardowym wyposażeniu, jednak wykonana w świetny sposób, a jakby tego było mało, to większość z nich ma alternatywny sposób strzelania, który potrafi ocalić nas z niejednych tarapatów. W czasie eksploracji możemy natrafić na pewne przedmioty zwane węzłami mocy, które służą nam do ulepszania naszego wyposażenia. Węzły mocy możemy również kupić w sklepie, jednak ich cena nie jest zbyt niska. Wykorzystujemy je w warsztatach, które zwykle są rozmieszczone przy sklepach. Możemy ulepszyć podstawowe statystyki uzbrojenia, jak chociażby obrażenia, szybkość przeładowania, szybkostrzelność, czy pojemność magazynka. Poza tym możemy również dodać specjalne zdolności do naszej broni, jak chociażby podpalającą amunicję. Oczywiście zanim uda nam się w pełni ulepszyć jakąkolwiek broń przy pomocy węzłów mocy, to musimy najpierw znaleźć, bądź też kupić, element ulepszający do danej broni, aby dalsze ścieżki ulepszania się odblokowały. W pełni ulepszona broń potrafi zdecydowanie ułatwić nam dalszą rozgrywkę, zwłaszcza podczas starć z bossami, a każdy kto grał w oryginał zdaje sobie sprawę, że można przejść całą grę używając tylko piły plazmowej. W starciach z przeciwnikami możemy również ich po prostu uderzać z broni lub po prostu ich deptać. Tak samo możemy korzystać z telekinezy by rzucać w przeciwników ostrymi lub wybuchowymi przedmiotami, jak i również odrywać niektóre kończyny z ich ciał. Pomóc nam może również umiejętność spowalniania przeciwników, co może nas uratować w starciu z większą ilością przeciwników. Samych rodzajów przeciwników jest tutaj całkiem sporo, jak chociażby standardowi przeciwnicy, strzelający, wybuchowi, czy rozpadający się na mniejsze części. Z każdym z nich walczy się zupełnie inaczej przez co starcia z większą ilością przeciwników potrafią wymuszać na nas bardziej taktyczne podejście, nawet jeśli sama gra jest pod tym względem dosyć szybka. Sposobów na walkę z przeciwnikami jest naprawdę wiele, jednak najlepszym jest odcinanie kończyn, co nie zawsze jest takie proste, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ja, czyli kogoś komu słabo idzie celowanie na padzie. Mimo wszystko walczy się naprawdę dobrze, przeciwnicy zostali zaprojektowany w przerażający sposób, a ich odgłosy w tle sprawiają, że chcemy się ich jak najszybciej pozbyć. Nie będę ukrywał, że rozgrywka w tej produkcji stoi na bardzo wysokim poziomie, że aż ciężko znaleźć cokolwiek co by nie do końca w niej zagrało. Oczywiście dla niektórych problemem może być wyższy poziom trudności, co też było trochę problemem dla mnie, jednak jak już się załapało ten rytm, to od razu ten problem przestał być istotny. Zdecydowanie warta zagrania produkcja dla osób, które nie miały styczności z tą serią, jak i również dla osób, które dobrze znają oryginał, ponieważ różnić jest tutaj trochę do odkrycia.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa w tej produkcji jest czymś co w pewien sposób łączy każdy element gry ze sobą tworząc niesamowity klimat. W czasie pisania tej tej recenzji odsłuchuje sobie fragmenty niektórych z utworów, jak i też w opisach innych elementów wspominałem jak niesamowicie działa tutaj ścieżka dźwiękowa. Nie da się zaprzeczyć, że już w oryginale ścieżka dźwiękowa stała na wysokim poziomie, jednak w przypadku tego remake’u została ona wzniesiona na jeszcze wyższy poziom. Samych utworów muzycznych nie ma tutaj aż tak dużo jak mogłoby się wydawać, wręcz można napisać, że przez sporą część gry nie słyszymy żadnej muzyki, a jedynie dźwięki otoczenia. Mimo wszystko jak już ją słyszymy, to czujemy, że coś ważnego się ma zaraz dziać, bądź robi się poważnie. Muzyka została wykonana tutaj w dosyć poważny sposób, trochę mroczny, jednak całkowicie dopasowany do fabuły, jak i ogólnie całej produkcji, to przekłada się z kolei na lepszy klimat. Większość z utworów, które usłyszymy, wpadają w ucho i na dłużej zostają w pamięci, chociaż wydaje się, że najlepiej gracze zapamiętali Little Star, które nie ukrywam, że było dosyć ciekawym doświadczeniem w horrorze. W przypadku dźwięków otoczenia, to tutaj poziom jest nawet wyższy niż w przypadku muzyki, a usłyszymy tutaj odgłosy kroków, wystrzałów z broni, otwieranych drzwi, wybuchów, płomieni, jadących pojazdów, i inne tego typu dźwięki. Do tych odgłosów należałoby dopisać różnego rodzaju dźwięki wydawane przez naszych przeciwników, które tutaj jest ciężko opisać, a każdy z nich ma swoje sposoby na pokazanie nam swojej obecności. To wszystko co słyszymy, to nie tylko zwykłe dźwięki, które gdzieś tam się w tle znajdują by dodać więcej realności, a mają za zadanie wprowadzić nas w klimat i spowodować, że nie będziemy czuli się bezpiecznie eksplorując. Zaskakująco działa to naprawdę dobrze, ponieważ twórcy dobrze to wykorzystali. Podczas eksplorowania będziemy słyszeć w tle jak coś się przewraca, coś szybko przebiegło, nawet będziemy widzieć lecące iskry z wentylacji. To wszystko sprawia, że będziemy w ciągłej gotowości do walki, chociaż nie zawsze te odgłosy będą kończyły się jakimkolwiek starciem. Nie tylko zostały świetnie wykorzystane w grze, ale też pod względem jakości nie można im zarzucić, ponieważ zostały wykonane w bardzo realistyczny sposób. Warto tutaj jeszcze wspomnieć o momentach w grze w których przemieszczamy się w na otwartej przestrzeni kosmicznej. Jak wiadomo dźwięki w kosmosie nie przenoszą się tak jak na ziemi, więc wszystko co usłyszymy jest odpowiednio stłumione sprawiając wrażenie jakbyśmy faktycznie znajdowali się w kosmosie. To wszystko bardzo dobrze ze sobą zostało połączone i daje nam jedno z niezapomnianych doświadczeń. I tak jak wspominałem na początku, te elementy ścieżki dźwiękowej łączą ze sobą resztę elementów tej gry i wzmacniają ten klimat, który odczuwamy. Naprawdę przyjemne doświadczenie i na pewno zdecydowanie lepsze niż w oryginalnej wersji.

W przypadku voice actingu również nie można w żaden sposób narzekać, ponieważ również stoi na bardzo wysokim poziomie, chociaż też nie w przypadku każdej wersji. Do wyboru mamy trochę wersji językowych, jednak skupię się jedynie na angielskiej oraz polskiej, ponieważ te są najpopularniejsze w naszym kraju. W zasadzie do angielskiej wersji nie mogę się w żaden sposób przyczepić, ponieważ stoi na bardzo wysokim poziomie. Dobrani aktorzy doskonale odegrali swoje role oddając wszystkie emocje oraz relacje między nimi. Polska wersja językowa nie jest oczywiście zła, czy tragiczna, jednak nie stoi na takim samym poziomie co angielska. Jest ona dosyć dobra, jednak nie zawsze gra aktorska zagrała tak dobrze jak powinna, czasami było czuć tę sztuczność, jednak można jej bez problemu słuchać, zwłaszcza jeśli zależy Wam na graniu z polską wersją językową. Warto tutaj wspomnieć, że scenariusz został napisany na nowo, ponieważ w oryginale główny bohater nie miał głosu, więc w remake’u twórcy postanowili dać mu możliwość wypowiadania się. Nie zmieniło to oczywiście całkowicie historii, a bardziej ją rozwinęło, co też było dodatkowym wyzwaniem dla aktorów by nie zepsuć fabuły słabszym zagraniem. Jeśli zdecydujecie się zagrać z angielskim dubbingiem możecie bez problemu włączyć polskie napisy, które pod względem tłumaczenia również nie zostawiają miejsca do przyczepienia się do czegokolwiek. Niezależnie, którą wersję językową wybierzecie, to będziecie mogli poczuć ten sam klimat, który wciąga i nie wypuszcza aż do samego końca.

Grafika

Na wstępie trzeba byłoby tutaj napisać, że oryginał wydany w 2008 roku był jedną z najładniejszych wydanych gier w tamtym okresie i nawet pomimo tego, że minęło już wiele lat, to dalej nie zestarzała się tak brzydko jak niektóre z tytułów wydanych w podobnym okresie. Oczywiście niektóre elementy trochę bardziej się zestarzały, jednak nawet dzisiaj można w nią zagrać i czerpać z niej przyjemność. Przed twórcami stało ciężkie zadanie by oddać klimat oryginału przy zachowaniu grafiki na bardzo wysokim poziomie. Tutaj trzeba przyznać, że to udało się w pełni. Zawsze powtarzam, że oprawa graficzna nie jest dla mnie najważniejsza, ponieważ niektóre gry nie mają powalającej, czy nawet dobrej, oprawy, a klimatycznie oraz rozgrywką potrafią zmiażdżyć te uważane za najpiękniejsze, jednak są tytuły w których lepsza oprawa jest wręcz wymagana. Taką serią jest chociażby Dead Space, nie tylko dlatego, że jest to horror, a przede wszystkim dlatego, że jest to dosyć brutalna produkcja w której to odcinanie kończyn oraz widok zmasakrowanych zwłok nie jest niczym dziwnym. Oczywiście ta brutalność nie jest przesadzona, co wbrew pozorom nie jest takie proste. Z tego też powodu grafika musi stać na wyższym poziomie, aby gracz widział tę brutalność, jak i mógł poczuć odpowiednie obrzydzenie. To też z kolei wpływa na samo poczucie strachu, jak i klimatu, ponieważ dzięki temu jesteśmy faktycznie zobaczyć do czego zdolne są nekromorfy. Przemierzanie korytarzy tego statku jest niezwykle przyjemne, możemy przyjrzeć się każdemu szczegółowi, przeczytać różnego rodzaju napisy na ścianach, które potrafią nas zatrzymać i zastanowić się jak musiał wyglądać upadek USG Ishimury. Każda z tekstur stoi na wysokim poziomie, co przekłada się na lepiej wyglądające modele przedmiotów, które nie tylko są ładne, ale również szczegółowe. Warto tutaj wspomnieć o niezwykłej fizyce, która robiła już wrażenie w oryginale, więc za dużo pracy tutaj twórcy nie mieli, poza oczywiście dopasowaniem jej do nowej oprawy i nowych modeli. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to modele postaci, zarówno naszego bohatera, jak i reszty postaci. Nie piszę tego w sensie, że zostały brzydko wykonane, ponieważ ich wykonanie stoi na najwyższym poziomie, są szczegółowe i nie odróżniają się na tle całości. Piszę tutaj o tym, że jak porównamy modele z oryginału do tych z remake’u, to można zauważyć, że z jakiegoś powodu postacie zostały odrobinę postarzone, jak i ich budowa ciał została zmieniona, co wydaje się dosyć dziwne i dla mnie niezrozumiałe. Nie rozumiem dlaczego twórcy zdecydowali się na taki krok, ponieważ nie ma to żadnego sensu. Mimo wszystko nie da się zaprzeczyć, że pod względem wykonania zostały świetnie wykonane. Nie można się przyczepić z kolei do modeli przeciwników, którzy są po prostu przerażająco piękni. Każdy z nich wzbudza pewnego rodzaju obrzydzenie i sprawia, że chcemy się ich jak najszybciej pozbyć, co może brzmi głupio jeśli weźmiemy pod uwagę, że jakby celem w grze jest pozbywanie się wrogów, jednak jak zagracie, to sami zrozumiecie o czym piszę. Co łączy nasze postacie oraz przeciwników, to świetnie wykonane animacje. W przypadku ludzkich postaci widać to najlepiej podczas walki oraz poruszania się w stanie nieważkości, a u wrogów podczas poruszania, ruszenia do ataku, czy nawet po zranieniu. Napisałbym wręcz, że animacje przeciwników są po prostu nie z tej ziemi, niezwykle płynne, wręcz można napisać, że zbyt realistyczne jak na zmutowane postacie. Nie można również zapomnieć tutaj o systemie świateł i cieni, który akurat w tej produkcji ma spore znaczenie, ponieważ często będziemy się tutaj poruszać przez ciemne korytarze. Cienie modeli, a zwłaszcza przeciwników, którzy gdzieś się tam w tle przekradają, są po prostu bardzo dobrze wykonane. To wszystko tworzy wspólnie niezwykłą oprawę graficzną, która przyciąga wzrok i na pewno jest to jeden z najładniejszych remake’ów wydanych w ostatnim czasie. Przekłada się to z kolei na lepszy klimat oraz poczucie tego napięcia. Graficznie ten tytuł pozostanie w pamięci graczy na zdecydowanie dłużej, chociaż to nie jedyny element, który to sprawił.

W przypadku kwestii technicznych nie mam nic ciekawego do napisania. Od rozpoczęcia gry, aż do samego końca nie doświadczyłem żadnych spadków płynności, tak samo jak nie doświadczyłem żadnych większych bugów, jak i również nie zostałem wyrzucony do menu konsoli. To kawał porządnie zoptymalizowanego remake’u w który można zagrać bez żadnych obaw o optymalizację.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+usprawniona fabuła
+alternatywne zakończenie
+wciągający klimat
+USG Ishimura robi większe wrażenie niż w oryginale
+satysfakcjonująca rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+śliczna graficznie

Minusy:
-modele postaci zostały niepotrzebnie zmodyfikowane

Dead Space (2023) jest remake’iem gry, którą po prostu pokochałem, nawet jeśli nie jestem zbyt dużym fanem gier umiejscowionych w kosmosie, tak klimat był czymś co mnie bardzo wciągnęło. To też był powód przez który moje oczekiwania względem tego wydania były dosyć wysokie, chociaż nie ukrywam, że miałem pewne obawy. Muszę przyznać, że zostałem bardzo miło zaskoczony, ponieważ moje oczekiwania zostały przerośnięte, a to wszystko z powodu zmian, które sprawiły, że coś co według mnie było już świetne stało się jeszcze lepsze. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 9+/10. To naprawdę bardzo dobra produkcja w którą warto zagrać, a zwłaszcza jeśli nigdy nie mieliście okazji zagrać w oryginał. Dla fanów horrorów jest to wręcz pozycja obowiązkowa, nawet jeśli nie straszy, aż tak bardzo.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Resident Evil 4: Separate Ways (2023) – Recenzja

Resident Evil: Separate Ways (2023) jest dodatkiem do wydanego kilka miesięcy wcześniej odświeżonej wersji gry survival horror Resident Evil 4. Dodatek ten również był częścią oryginału od dnia premiery na konsoli Playstation 2, jednak tutaj twórcy zdecydowali się na wydanie go osobno, aby mieć czas na odpowiednie odświeżenie. Wcielamy się tutaj w niezwykle popularną Adę Wong, która ma swoją własną misję obok tej którą wykonuje Leon S. Kennedy. Jak zatem prezentuje się ten dodatek na tle podstawki? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Capcom.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Fabuła dodatku rozpoczyna się na krótko przed przybyciem Leona S. Kennedy’ego do wioski w celu uratowania córki prezydenta USA. Wcielamy się w postać Ady Wong, która zadebiutowała w drugiej odsłonie serii i zawsze pojawiała się w nieoczekiwanych momentach. Ona również trafiła do pewnej wioski w Hiszpanii, jednak na zlecenie Alberta Weskera, który zlecił jej zdobycie pewnego bursztynu. W tym celu weszła w kontakt z Luisem, który w tym okresie był naukowcem zajmującym się badaniem pasożytów Las Plagas, jednak zanim udało im się spotkać, to ten stracił zaufanie Osmunda Saddlera, przywódcy sekty Los Iluminados, który zamknął go w lochach. Pierwszym przerywnikiem jaki widzimy jest uwolnienie Luisa przez Adę. Pomimo zamknięcia w lochach udało mu się w bezpiecznym miejscu ukryć bursztyn po który mogą wspólnie się udać. Niestety musieli się rozdzielić z powodu pojawienia się jednego z dwóch przybocznych stworów Ramona Salazara, władcy na zamku przy wiosce. Po przepędzeniu wroga Ada decyduje się wyruszyć w umówione miejsce i odzyskać cel misji. Podczas tej drogi odkrywa, że do wioski przybył Leon i od tej pory ich drogi się będą krzyżować, jak i Ada od czasu do czasu będzie mu pomagała w jego misji, a przy okazji próbowała wypełnić swoją misję z wiecznie obserwującym jej ruchy Weskerem. Historia pokazuje tutaj zupełnie inną misje, która toczy się obok tej z podstawowej wersji gry, a również tłumaczy pewne rzeczy, które mogły być niezbyt zrozumiałe w podstawce, jak bicie dzwona kościelnego, czy zniknięcie jednego z przybocznych Salazara. Nie będę ukrywał, że obcowanie z tą historią było naprawdę ciekawym doświadczeniem i jednocześnie zupełnie innym niż oryginalna wersja. Wręcz jestem w stanie stwierdzić, że ten remake jest zupełnie inny niż oryginalny dodatek, co wcale nie oznacza, że jest zły, a zdecydowanie lepszy. Historia zdecydowanie lepiej została przedstawiona, wyjaśnione zostały pewne wątki, bardzo ładnie uzupełnia się z podstawową wersją, a i postacie, które poznaliśmy również zostały trochę bardziej rozwinięte. Niektórzy mogą pomyśleć, że ten dodatek to skok na kasę w wykonaniu twórców, ponieważ pojawiły się tutaj rzeczy, które zostały wycięte z remake’u, więc można pomyśleć, że specjalnie zostały wycięte, aby stworzyć ten dodatek, jednak te wycięte elementy, jak pojedynek z bossem U3 oraz etap z laserami, bardziej pasują do postaci Ady i tutaj zostało właśnie to pokazane. Warto tutaj zaznaczyć, że nie trzeba kończyć tego dodatku, aby w pełni zrozumieć historię z podstawki, nie jest on obowiązkowy, jednak bardziej ją rozwija, jak i łączy się fabularnie z piątą odsłoną, co nie było możliwe w oryginale, ponieważ wtedy piąta odsłona nie była nawet w planach. Ciężko jest tutaj napisać cokolwiek więcej jednocześnie starając się omijać spoilery, dlatego też napiszę po prostu, że historia stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie i potrafi zainteresować od początku do końca, chociaż też nie jest zbyt skomplikowana. Zdecydowanie pozycja obowiązkowa, jeśli podobał Wam się remake podstawki, a już zwłaszcza jak jesteście fanami serii.

Jako, że fabuła dodatku również częściowo śledzi wydarzenia z podstawowej części i jeśli graliście w podstawkę, to wiecie, że w finale pojawia się również Ada, więc też zakończenie tego dodatku jest również takie samo. Może wydawać się to głupie, ale ma sens, ponieważ zmienienie czegokolwiek tutaj kłóciłoby się z wydarzeniami z podstawki. Dalej jest bardzo przyjemne i satysfakcjonujące. Mimo wszystko twórcom udało się umieścić jedną dodatkową scenę po napisach końcowych w której to widzimy Alberta Weskera. To zakończenie jest pomostem łączącym tę odsłonę z następną, piątą odsłoną głównej serii, co może sugerować następny remake, jednak nic jeszcze nie jest potwierdzone. Nie ukrywam, że zaskoczyła mnie ta scena, wyjaśniła, że decyzja Ady niespecjalnie zmieniła plany jej zleceniodawcy i ma sporo sensu. Naprawdę przyjemny dodatek, który pokazuje, że to wszystko jest ze sobą powiązane.

Klimat – Lokacje

Klimat tej produkcji różni się trochę od tego czego mogliśmy doświadczyć w podstawowej wersji gry, co może wydawać się trochę dziwne, ale to wszystko zależy od celu misji, ponieważ w podstawowej wersji ratowaliśmy córkę prezydenta, a tutaj musimy wykraść pewien bursztyn. Z tego można wywnioskować, że sporym znaczeniem ma motyw w fabule. Sama historia jest tutaj ciekawie poprowadzona, to że uzupełnia pewne niewiadome z podstawki, jak i rozwija ten świat, to sprawia, że mamy zupełne inne doświadczenie, wręcz czujemy pewną satysfakcję, nawet jeśli znamy oryginał. Również postać Ady jest bardzo interesująca, ponieważ niby zimna i skupiona na misji, tak nie może się oprzeć by pomóc Leonowi w jego własnej misji. Same lokacje to po części to już co mogliśmy widzieć w podstawowej wersji gry, jednak częściowo zmienione, na przed lub po wizycie Leona, czy też przemieszczamy się innymi ścieżkami, co rzuca na nie zupełnie nowe światło. Pod względem rozgrywki, to mamy tutaj prawie to samo co otrzymaliśmy w podstawowej wersji gry, jednak zostało wprowadzonych tu parę nowości i jedną z nich bardzo wpływa na klimat. Tą nowością jest pistolet z hakiem, który pozwala się przemieszczać po wysokich miejscach, jak i przeskakiwać między murami, a po pewnym ulepszeniu możemy również wyrywać tarcze przeciwnikom. Nie jest tego może dużo, ale skutecznie modyfikuje rozgrywkę, tym samym sprawiając, że jest bardziej dopasowana do bohaterki, co z kolei przekłada się na lepszy klimat. W tym wszystkim przygrywa nam nowa, jednak dalej świetna oprawa dźwiękowa. Nie ma w niej żadnego utworu, który szczególnie zapadałby w pamięci, jednak została świetnie dopasowana. Oprawa graficzna nie przeszła żadnych zmian, to dalej bardzo ładna produkcja, która przez swoją ciemniejszą stylistykę nadaje odpowiedniego nastroju. To wszystko tworzy świetny i wciągający klimat, który utrzymuje gracza przy grze do samego końca. Oczywiście nie dla każdego może on być tak świetny, zwłaszcza dla pewnej, głośnej grupy, która atakuje aktorkę wcielającą się w postać Ady, ponieważ nie spodobała im się jej gra aktorska. Niestety tacy gracze psują opinie całej grupie, więc oni też nie będą się dobrze bawić w tej produkcji. Mimo wszystko cała reszta graczy powinna się bardzo dobrze tutaj bawić i zostać w pełni pochłonięta do tego świata.

Nie będzie zaskoczeniem jak napiszę, że dodatek ten nie należy do najstraszniejszych gier, czy nawet dodatków dostępnych na rynku. Sama podstawowa wersja gry również nie straszyła, więc nic dziwnego, że dodatek również tego nie robi. Sam nastrój uległ delikatnej zmianie, co głównie wynika z celu gry, ponieważ nikogo tutaj nie ratujemy, a jedynie mamy przechwycić pewien bursztyn, który jest ważny dla naszego zleceniodawcy. Przez większość gry też poruszamy się samotnie, co z kolei pozytywnie wpływa na poczucie osamotnienia, jak i również nie można zapomnieć o tym, że przez większość gry podąża za nami przeciwnik, którego również przez tę większość gry nie możemy pokonać, a każde jego pojawienie wiązało się z emocjonującym starciem z nutką fantastyki. Nie ukrywam, że emocje przy tych spotkaniach były spore i zapadające w pamięci. Twórcom udało się utrzymać odpowiednie napięcie przez całą grę, aż na sam koniec czujemy pewnego rodzaju satysfakcję. Może nie jest to gra, która faktycznie nas wystraszy, ale na pewno taka, która swoim klimatem pozostanie w pamięci na długo.

Lokacje to w sporej części miejsca, które mogliśmy już odwiedzić w podstawowej wersji gry. Zwiedzimy tutaj takie miejsca jak część zamku, wioskę, tajne laboratorium, leśne oraz górskie ścieżki, kościół, dom przywódcy wioski, i inne tego typu lokacje. Część z nich jest taka sama jak w podstawce, jednak znacznie więcej jest ich tutaj trochę przerobionych, jak chociażby przed przybyciem Leona, czy już po jego wizycie, co oznacza, że dane miejsce może być bardziej lub mniej zniszczone. Czasami też jest to już znana lokacja, jednak ścieżka jest zupełnie inna, niedostępna dla Leona. Nie da się ukryć, że miejscówki są tutaj naprawdę ładne. Twórcy nie poszli na łatwiznę wykorzystując już gotowe miejsca, a dodali coś nowego i ładnie zaprojektowanego. Przyjemnie się eksploruje, jak i wyszukuje różnic między tymi, które już znamy, a tymi nowymi. Każda z nich jest również odpowiednio udekorowana, dzięki czemu nie ma wrażenia tutaj pustych lokacji. Wykonane zostały w odpowiedniej stylistyce, dopasowane do całej produkcji, zdecydowanie budujące odpowiedni klimat, jak i napięcie.

Grywalność

Rozgrywka nie przeszła jakichś większych zmian względem podstawowej wersji, wręcz można napisać, że w trzonie jest to dalej ta sama gra, jednak zostały wprowadzone pewne nowości. Dalej będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, wykonywać zadania poboczne, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Jak zatem można zauważyć, robimy tutaj dokładnie to samo co w podstawce, więc też z tego powodu nie będę się po raz kolejny rozpisywał opisując te elementy, ponieważ pewnie napisałbym dokładnie to samo co w recenzji podstawki. W tej recenzji skupię się na zmianach oraz nowościach wprowadzonych w tym dodatku. Sama eksploracja pozostała pozostawiona taka sama, jednak została wprowadzona pewna nowość, o której będzie za chwilę, jak i pewne zmiany zostały wprowadzone w zagadkach. Ilość rodzajów została odrobinę zmniejszona, jednak zmiany zostały wprowadzone w sposobie rozwiązywania zagadek związanych z kodami. Nasza bohaterka posiada specjalne soczewki, które pozwalają jej widzieć zdecydowanie więcej, jak kroki, czy odciski palców oraz dłoni. Powoduje to, że jak mamy kogoś odnaleźć, to idziemy po jego śladach, jak mamy odgadnąć kod obrazkowy, to również idziemy po śladach, jak i obserwujemy również ślady dłoni, z kolei jak trzeba wpisać kod numeryczny, to widzimy odciski palców. Powoduje to, że w zasadzie ciężko te rzeczy nazwać zagadkami skoro twórcy dali nam mechanikę, która rozwiązuje ją za nas, więc też nie musimy wysilać swoich szarych komórek. Mimo wszystko ciekawie zostało to wprowadzone i pokazuje również jak zaawansowana oraz przygotowana do misji jest Ada. Nie rozwija to może jakoś rozgrywki, ale na pewno jest klimatyczne. Same starcia z przeciwnikami wyglądają dokładnie tak samo, jednak mamy tutaj pewną nowość, a jest nią pistolet z hakiem, który w teorii ma służyć do eksploracji. Wykorzystujemy go po to, aby móc dostać się na wyżej położone miejsca, jak i przeskakiwać część murów, jednak nie możemy robić tego w każdym miejscu, a w konkretnych, wskazanych przez twórców miejscach, których wbrew pozorom jest sporo. Przydaje się to również w starciach z przeciwnikami, jak do skakania między dachami budynków, chociażby w walce z El Gigante, czy również możemy się przyciągać do ogłuszonych przeciwników. Sprawia to, że rozgrywka stała się zdecydowanie szybsza, jak i bardziej widowiskowa. Po specjalnym ulepszeniu możliwym do kupienia u handlarza, będziemy mogli również wyrywać tarcze przeciwnikom, co zdecydowanie ułatwia starcie z tym typem przeciwnika. Przeciwnicy zostali pozostawieni tacy sami, jedynie wśród bossów posiadamy dwójkę nowych wrogów, jednym z nich jest U3, czyli boss, który był obecny w oryginalnej wersji gry, jednak został wycięty w remake’u, jednak tutaj walka z nim wygląda zdecydowanie inaczej. O drugim bossie nie mogę nic napisać, ponieważ byłby to spoiler. Rolę znajdziek po raz kolejny pełnią tutaj notatki oraz różnego rodzaju skarby, czyli dokładnie to samo co już zbieraliśmy. To wszystko zostało zmieszczone w około pięciu godzinach gry. Jest to całkiem dobry czas jak na tego typu dodatek, chociaż ja grałem dosyć powoli starając się zajrzeć w każdy kąt, czy też znaleźć wszystkie skarby, więc ten czas może być dla Was odrobinę krótszy, jeśli skupicie się głównie na fabule. Mimo wszystko był to bardzo dobrze spędzony czas, nawet pomimo niewielkiej ilości nowości oraz zmian. Zdecydowanie warty swojej ceny dodatek do świetnego remake’u.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa przeszła tutaj połowiczne zmiany. Dźwięki otoczenia zostały pozostawione takie same jak w podstawce, jednak otrzymaliśmy tutaj zupełnie nowe utwory muzyczne. Nowe utwory zostały nagrane na potrzeby tego dodatku, co wyszło na dobre, ponieważ zmienił się odrobinę nastrój, jak i cel gry, więc też potrzeba była zmiana ścieżki dźwiękowej, aby tylko to bardziej podkreślić. Nie da się ukryć, że muzyka tutaj stoi na bardzo wysokim poziomie, dokładnie takim samym jak w podstawce, co tylko pozytywnie wpływa na klimat, jak i cały nastrój gry. Dzięki tej muzyce wszelkie emocje płynące z fabuły są zdecydowanie wzmocnione, a także napięcie jest świetnie budowane. Niestety nie otrzymaliśmy tutaj żadnego utworu, który zapadałby szczególnie w pamięci, jednak to wcale nie umniejsza ich jakości. W przypadku dźwięków otoczenia, to usłyszymy tutaj wszystko co mogliśmy usłyszeć w podstawce, jak odgłosy kroków, otwieranych drzwi, tłuczonego szkła, wystrzałów z broni, wybuchów, i innych tego typu odgłosów. Tutaj akurat zmiany nie były potrzebne, ponieważ nie było sensu tworzyć nowych odgłosów do dosyć podstawowych dźwięków, zwłaszcza jak dalej jakościowo stoją na wysokim poziomie. Całość bardzo pozytywnie wpływa na klimat i sprawia, że zdecydowanie przyjemniej się gra.

W przypadku voice actingu również za dużo nie można napisać, ponieważ aktorzy zostali pozostawieni tacy sami, nie ma nowych postaci, więc też nie usłyszymy tutaj nikogo nowego, chociaż dialogów ma tutaj Ada oraz Wesker. Dalej jakość stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie i przyjemnie się słucha dialogów. Oczywiście dla niektórych może być ciężkim orzechem do zgryzienia fakt, że aktorka głosowa wcielająca się w Adę w podstawowej wersji gry dalej się w nią wciela. Niech nie zmylą Was narzekania głośnej grupy, Ada została bardzo dobrze zagrana. Podobnie jak w przypadku podstawowej wersji gry i tutaj nie otrzymaliśmy polskiego tłumaczenia, co nie powinno nikogo dziwić. Język nie jest jakiś skomplikowany, jednak jest parę bardziej zaawansowanych zwrotów, więc minimalna znajomość języka angielskiego jest jednak wymagana.

Grafika

Również opisując oprawę graficzną mógłbym bez problemu skopiować opis grafiki z podstawowej wersji gry, ponieważ zupełnie nic tutaj się nie zmieniło, co nie powinno nikogo dziwić, ponieważ jest to dodatek, który do działania wymaga podstawowej wersji gry. Nie będę tutaj opisywał wszystkiego po kolei, tak jak zrobiłem to w poprzedniej recenzji, ponieważ zwyczajnie nie ma to sensu. To dalej bardzo ładna produkcja ze szczegółowym otoczeniem oraz ładnymi widokami, które sprawiają, że możemy się w wielu momentach zatrzymać by podziwiać widoki. Podobnie wygląda sprawa z modelami przedmiotów, jak i postaci, które są naprawdę śliczne. Również animacje są płynne i całkowicie realistyczne. Cała reszta systemów graficznych, jak świateł i cieni, dalej prezentuje się naprawdę dobrze. Niestety zostały powtórzone błędy z podstawki, jak oznaczanie wszystkich przedmiotów, które możemy zniszczyć żółtą farbą, jak i deszcz również nie jest równej jakości. Nie rozumiem dlaczego tego twórcy nie poprawili, jeśli nie wszystkiego to chociaż tych żółtych oznaczeń. Ciężko napisać tutaj cokolwiek więcej bez powtórzeń już tego co napisałem. To nadal bardzo ładna produkcja i nawet pomimo braku zmian, to dalej jest niezwykle klimatyczna, jak i budząca podziw. Fani ładnych opraw graficznych na pewno nie będą zawiedzeni po tym dodatku.

W przypadku kwestii technicznych nie mam nic do napisania. Podobnie jak podstawka, ten dodatek również działa płynnie od początku do końca, nie doświadczyłem żadnych większych bugów, jak i nie zostałem wyrzucony do menu konsoli. To bardzo dobrze zoptymalizowany dodatek.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa historia
+wciągający klimat
+nowości w rozgrywce
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+dalej ładna graficznie

Minusy:
-powtórzone błędy z podstawki

Resident Evil 4: Separate Ways (2023) jest dodatkiem na który czekałem już od premiery podstawowej wersji gry, nawet jeśli ogłoszenie jego istnienia nastąpiło zdecydowanie później. Byłem bardzo ciekaw co twórcy wymyślą z tym dodatkiem, który w oryginale może aż tak świetny nie był, ale dalej rozwijał historię, więc też patrząc co zrobili z remake’iego podstawowej wersji gry, to moje oczekiwania były dosyć wysokie. Na całe szczęście zostały one w pełni zaspokojone, a nawet przerośnięte. Z tego też powodu moją oceną dla tego dodatku jest 9/10. To bardzo dobra produkcja w która warto zagrać, zwłaszcza jeśli ukończyliście podstawową wersję gry i dalej Wam mało, bądź też chcecie poznać więcej szczegółów dotyczącej fabuły. Teraz aktualnie czekam na kolejne remake’i tej serii, może w końcu Code Veronica, bądź jednak piąta odsłona? Na to przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Resident Evil 4 (2023) – Recenzja

Resident Evil 4 (2023) jest trzecioosobową grą akcji z gatunku survival horror. Stanowi również remake bardzo ciepło przyjętej odsłony o tym samym tytule z 2005 roku, która zyskała już status kultowej. Wcielając się w Leona S. Kennedy’ego, jednego z bohaterów drugiej odsłonie serii, wybierzemy się do odciętej od świata niewielkiej wioski w Europie z misją uratowania córki prezydenta Stanów Zjednoczonych. Poza usprawnieniem grafiki oraz rozgrywki do dzisiejszych standardów zostały również wprowadzone delikatne zmiany w fabule oraz lokacjach. Jak zatem prezentuje się ten remake na tle klasyka? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Capcom.

Aktualnie można zakupić ją za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielamy się w postać Leona S. Kennedy’ego, byłego policjanta Raccoon City i jednego z nielicznych, któremu udało się przeżyć piekło spowodowane wydostaniem się wirusa zmieniającego ludzi w zombie. Po tych wydarzeniach został wcielony do specjalnego oddziału podlegającego bezpośrednio pod prezydenta Stanów Zjednoczonych. Po kilku latach od tych wydarzeń został on wysłany do odciętej od cywilizacji wioski w Europie z misją ocalenia porwanej córki prezydenta. Na miejsce eskortuje go dwójka lokalnych policjantów, którzy mimo wszystko ostrzegają o nieprzyjaznej okolicy w której to zaginęło wielu lokalnych mieszkańców, jak i turystów. Podczas jednego z postojów jeden z policjantów wybrał się w krzaki za potrzebą zobaczył coś co postanowił zbadać, jednak gdy długo nie wracał drugi z policjantów wysłał Leona by go poszukał. Po niedługim czasie natrafia on na pewien dom w którym to spotyka mężczyznę, który nie zachowuje się normalnie i po krótkim czasie atakuje bohatera. W tym samym domu Leon odnajduje zaginionego policjanta, który został dosyć brutalnie zamordowany. Szybko również okazuje się, że porwana Ashley Graham faktycznie znajduje się w wiosce, a za całym porwaniem stoi dosyć brutalna sekta religijna Los Illuminados, których członkowie atakują każdego kto nie należy do ich społeczności. Podczas poszukiwania porwanej Leon spotyka uwięzionego Luisa Sera, który okazuje się naukowcem i informuje bohatera, że wszyscy mieszkańcy wioski zostali zarażeni dawno uśpionym pasożytem zwanym Las Plagas, którym też została zarażona Ashley, a po nieprzyjemnym spotkaniu z przywódcą wioski zarażony również został Leon. Od tego momentu zaczynają się poszukiwania oraz próba uratowania córki prezydenta, jak i odnalezienie sposobu na pozbycie się pasożyta zanim staną się marionetkami sekty. Tak oto prezentuje się ogólny zarys fabularny, który nie zdradza zbyt dużo szczegółów z samej historii, co w zasadzie i tak pewnie nie ma znaczenia, ponieważ czwarta odsłona serii Resident Evil jest prawdopodobnie jedną z najbardziej popularnych odsłon z całej serii. Nie da się ukryć, że fabuła w klasycznych odsłonach tej serii stanowiła jedynie tło dla akcji, chociaż próbowała opowiadać jakąś historię, a to jednak zaczęło się zmieniać z czwartą odsłoną. Ta odsłona zapadła w pamięci graczy przez ciekawą historię, interesujące postacie oraz odrobinę humoru, jednak trzeba przyznać, że nie była odpowiednio rozwinięta i niektóre wątki wypadały dosyć słabo lub były częściowo niezrozumiałe, jak chociażby dlaczego Leon z policjanta został pracownikiem secret service. Remake pozostawił samą historię taką samą w swoim trzonie, jednak rozwinął jej wątki nadając im większej głębi oraz sprawiając, że sama historia ma więcej sensu, dzięki czemu jest też lepsza. Te zmiany spowodowały, że niektóre sceny zostały przerobione, usunięte, a nawet niektóre zostały dodane. Sam początek gry został zmieniony pokazując nam sektę poświęcając na ołtarzu nieznaną nam kobietę, po czym otrzymaliśmy krótką historię Leona o tym jak został wcielony do specjalnej jednostki. To już samo w sobie lepiej wprowadzało nas w klimat gry i pokazało, że ta sekta jest niezwykle brutalna. Największe zmiany przeszły jednak charaktery postaci. Oczywiście pod względem wyglądu również zaszły pewne zmiany, co ma trochę związek z charakterami, jednak bardziej z poprawioną oprawą graficzną. Największa zmianą jaką postacie przeszły było sprawienie, że stali się dojrzalsi. W oryginale postacie miały w zwyczaju rzucać dwuznacznymi tekstami lub zachowywać się niezwykle dziecinnie, co może momentami było śmieszne, jednak na dłuższa metę potrafiło wybijać z klimatu. Oczywiście część z tej humorystyki została zachowana, jednak jest odpowiednio wyważona w stosunku do reszty gry. Każda z postaci zachowuje się teraz zdecydowanie poważniej, nie sprawia wrażenia rozpieszczonej dziewczynki, ani napalonego przegrywa, co sprawia, że fabuła stała się poważniejsza. Największe zmiany w charakterze przeszła Ashley oraz Luis. Zaczynając od Luisa, to w oryginale był on kobieciarzem, nie miał zbyt dużo czasu na ekranie, a jak się już pojawiał, to za chwilę znikał z głupich powodów, a w przypadku tego remaku przestał rzucać dwuznacznymi tekstami, jednak dalej pozostał pewnego rodzaju śmieszkiem. Jego motywacja, przeszłość oraz cele zostały tym razem wyjaśnione nadając tej postaci więcej sensu poza byciem zwykłym NPC. Ashley z kolei w oryginale stała się obiektem nienawiści większości graczy przez to jak irytująca potrafiła być w wielu momentach, więc też ta sama większość zastanawiała się co twórcy z nią zrobią. Muszę przyznać, że Ashley z oryginału a Ashley z remaku, to jakby zupełnie dwie postacie. Ta z remaku jest zdecydowanie dojrzalsza, świadoma zagrożenia, jak i zrobiła się nawet bardziej pomocna. Szczerze nie jestem fanem horrorów w których mamy towarzystwo, bo jednak zabija to w pewnym sensie poczucie osamotnienia, jednak tutaj liczyłem na więcej momentów razem, ponieważ interakcję między dwójką bohaterów były dosyć ciekawe. Antagoniści również przeszli zmiany w charakterach, jednak by nie opisywać każdego po kolei skupię się tylko na tym, który przeszedł największą zmianę, a konkretnie na władcy zamku do którego trafiamy, Ramonie Salazar. W oryginale był on dosyć irytującym przeciwnikiem, nie ze względu na jego sztuczki, ale ze względu na charakter, wręcz bym napisał, że był zdecydowanie gorszy od samej Ashley. Był niezwykle dziecinny, nie kontrolował emocji i próbował być groźniejszy niż faktycznie był, a w przypadku remaku stał się spokojniejszy, nie ulegał emocjom i brzmiał faktycznie groźnie, jak i również jego historia została bardziej rozwinięta, jak zresztą każdej postaci i antagonisty. To wszystko sprawiło, że fabuła jest jeszcze lepsza niż była w oryginale, zostały usunięte niepotrzebne rzeczy, a na ich miejsce zostały wstawione zupełnie nowe, które lepiej wpasowują się w całość i gra się zdecydowanie przyjemniej. Jestem w stanie też stwierdzić, że oryginał oraz remake to dwa różne doświadczenia, nawet jeśli pod względem fabularnym remake wypada lepiej, tak warto również zagrać w oryginał, ponieważ to dalej bardzo dobra produkcja. Jeśli natomiast graliście już w oryginał, to tym bardziej powinniście zagrać w remake, ponieważ tutaj udało się wyciągnąć twórcom z historii wszystko co najlepsze. Ciężko jest tutaj znaleźć cokolwiek co by nie zagrało tak jak powinno, chociaż pewnie niektóre zmiany nie wszystkim się spodobają, tak według mnie przedstawiają historię w bardziej mrocznej, dojrzalszej i poważniejszej wersji.

Zakończenie nie przeszło większych zmian, wręcz można napisać, że jest takie same jak w oryginale z wyjątkiem dwuznacznego zaproszenia zasugerowanego przez Ashley. Nie będzie spoilerem jak napiszę, że wszystko kończy się dobrze, główny zły zostaje pokonany, a świat po raz kolejny uratowany. Wszystko wykonane w takim typowym stylu dla tej serii, co oczywiście nie oznacza, że jest złe, ponieważ jest świetnie wykonane i daje takie poczucie satysfakcji oraz wykonania czegoś większego. Bardzo przyjemnie się je ogląda, zwłaszcza, że jest poprzedzone ciekawym starciem z bossem, która teraz jest ciekawsza, a także emocjonującą ucieczką z wybuchającej wyspy. Bardzo płynnie emocje przeplatają wzajemnie tworząc przyjemne doświadczenie. Do tego po napisach końcowych możemy zobaczyć dodatkową scenę dotyczącej pewnej kobiety w czerwieni, jak i tajemniczego mężczyzny w okularach słonecznych. Nie będę ukrywał, że jest to scena zapowiadająca piątą odsłonę serii, jednak nie należy tego traktować jako zapowiedzi remaku piątej odsłony, chociaż nie ukrywam, że chciałbym zobaczyć jakby wyglądała ulepszona wersja tej słabszej odsłony serii.

Klimat – Lokacje

Muszę tutaj przyznać, że dalej jestem ogromnym fanem oryginalnej, czwartej odsłony tej serii, która ma specjalnie miejsce w moim serduszku. To też spowodowało, że podchodziłem trochę ostrożniej do tego remaku, ponieważ obawiałem się, że przy licznych zmianach klimat gdzieś się ulotni albo nie będzie już tak wciągający jak w oryginale. Na całe szczęście moje obawy były niesłuszne, ponieważ klimat remake’u jest nie tylko tak dobry jak oryginału, a nawet jestem w stanie napisać, że jest jeszcze lepszy. Wiele czynników składają się na niego, jednak wstępnie można napisać, że jest zdecydowanie mroczniejszy, brutalniejszy i też w pewnym stopniu bardziej wciągający, co wynika nie tylko z poprawionej oprawy graficznej, jak i samego sterowania, a również wszystkich zmian wprowadzonych w fabule, lokacjach, jak i rozgrywce. Fabuła rozwija to co już znamy z oryginału dodając jej głębi oraz przedstawiając jej brutalność. Niektóre sceny zostały usunięte, jednak wyszło to plus, ponieważ na ich miejsce zostały dodane sceny, które okazały się lepsze. Właśnie poprzez te zmiany udało się pokazać prawdziwą brutalność naszej grupy antagonistów, jak i prawdziwe powiązania pewnych dwóch grup. Również zmiana charakterów postaci oraz relacji ich łączących sprawiła, że całość stała się bardziej realistyczna, przyjemniejsza i na pewno bardziej zrozumiała. Te właśnie zmiany sprawiły, że pomimo powiązania z oryginałem, to zupełnie inne doświadczenie, nawet jeśli dobrze pamiętamy poprzednią wersję. Wiele krytyki po premierze wylało się ze strony fanów na sceny Leona z Adą Wong, ponieważ w remaku nie pokazują bezpośrednio, że są w sobie zakochani, czyli po prostu nie zachowują się jak zakochane gołąbeczki. W tym wydaniu utrzymują pewien dystans pomimo, że coś ich ku sobie przyciąga, co wygląda na bardziej realistyczną relację między dorosłymi ludźmi, więc nie zraźcie się jeśli natkniecie się na takie opinie. Lokacje w większości to już to co znamy, jednak wprowadzone zostały w nich pewne modyfikacje, które sprawiły, że wyglądają znacznie naturalniej, a także są również bardziej „brudne”, co też pokazuje, że jest to miejsce odizolowane od cywilizacji. Niektórzy uważają, że wprowadzanie zmian w lokacjach w remakach jest tanią wymówką by pokazać, że coś zostało zmienione. Można dyskutować, czy takie stwierdzenia mają sens, jednak tutaj trzeba przyznać, że te zmiany zostały wprowadzone, aby otoczenie wyglądało realistyczniej, co z kolei przekłada się na lepszy klimat. Jedyne do czego tutaj mogę się przyczepić, co faktycznie odrobinę wybija z tego bardziej realistycznego klimatu, są żółte oznaczenia na przedmiotach, które możemy zniszczyć. Szczerze nie rozumiem dlaczego to wszystko zostało tak oznaczone, zwłaszcza, że w oryginale twórcy nie musieli tego robić by gracze wiedzieli, że mogą dany przedmiot zniszczyć. Rozgrywka jest tutaj tym elementem, który przeszedł jedne z największych zmian, o czym będę pisał szerzej w odpowiedniej sekcji. Tutaj mogę jednak napisać, że jeśli spodziewacie się takiej samej rozgrywki jak w oryginale, to się mocno zaskoczycie. Początkowo ma się tutaj wrażenie jakby grało się w remake drugiej lub trzeciej odsłony serii, jednak jednocześnie czuje się jakby grało się w coś zupełnie nowego. Oczywiście w swoim trzonie została taka sama, to dalej akcyjny survival horror w którym to musimy odpowiednio wykorzystywać nasze zasoby, abyśmy czasami nie zostali z samym nożem przeciwko hordzie wrogów. W pewnym sensie rozgrywka stała się trochę bardziej wymagająca i jednak wymagająca od nas dokładniejszej eksploracji. Wszystkie zmiany wprowadzone w rozgrywce zostały wprowadzone naturalnie, sprawiając, że sama gra jest lepsza, jednak nie zmieniając całkowicie samej gry. To właśnie też dzięki rozgrywce, klimat stał się bardziej wciągający. W tym wszystkim przygrywa nam świetnie dopasowana ścieżka, która potęguje wszystkie emocje towarzyszące nam podczas obcowania z fabułą. Fani oryginału będą mogli usłyszeć pewne podobne brzmienia, które są świetnym ukłonem w stronę fanów. Nie można również zapomnieć o poprawionej grafice, która jest odrobinę lepsza od tego co mogliśmy już zobaczyć w odświeżonych wersjach drugiej i trzeciej odsłony serii. Sprawia ona, że całość wydaje się bardziej realistyczna na czym zyskują lokacje, jak i sami gracze. Tutaj niestety też mogę się do jednego elementu przyczepić, a są to niektóre momenty w których pada deszcz. Są momenty w których wygląda on dobrze, całkiem naturalnie, jednak są też takie w których wygląda on bardzo sztucznie, zupełnie jakby dwie różne osoby pracowały nad deszczem w różnych momentach gry. Mimo wszystko nie psuje to tak bardzo klimatu oraz poczucia realności. To wszystko tworzy naprawdę dobry i wciągający klimat, który może nie jest idealny, ale na tyle dobry, abyśmy mogli czerpać przyjemność płynącą z gry. Ten tytuł to świetny przykład, że można stworzyć remake, który nie tylko będzie ukłonem w stronę klasyki, a będzie również jego lepszą wersją pod każdym względem. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z nim zapoznać, to jest na to dobra okazja.

Warto tutaj również napisać, czy ten tytuł potrafi wystraszyć, a jeśli nie, to dlaczego. Tu trzeba jednak napisać wprost, tytuł ten nie straszy, a przynajmniej nie w taki sposób jaki można byłoby to sobie wyobrazić. Ciężko byłoby tutaj wprowadzić strach, ponieważ od tej odsłony zaczęło się większe nastawienie na akcję niż na konieczność przetrwania, chociaż ten element dalej jest obecny. Zaskakująco to, że nie odczuwamy tu strachu nie jest minusem, ponieważ zamiast tego gra utrzymuje nas w ciągłym napięciu, pewnym poczuciu zagrożenia, jak i przez większość gry poczucie osamotnienia. W porównaniu do oryginału, to całość zrobiła się ciemniejsza, bardziej „brudna”, jak i również bardziej brutalna, a poprawa jakości graficznej tylko to potęguje. Sam początek gry stał się bardziej horrorowy. Wspomniałem o poczuciu osamotnienia, jednak w niektórych momentach będziemy podróżowali z partnerem, co oczywiście negatywnie wpływa na osamotnienie. Na całe szczęście takich momentów nie ma aż tak dużo jak w oryginale, dzięki czemu jesteśmy skazani sami na siebie. Nie odczuwamy tu strachu, jednak niepokój jest obecny od samego początku aż do końca, nawet w etapach w których jest więcej akcji. Bardzo przyjemne doświadczenie i, po raz kolejny, zupełnie inne od tego czego mogliśmy doświadczyć w oryginale.

Lokacje również przeszły pewną transformację, w większości przypadków zostały rozwinięte, jednak też są takie, które zostały usunięte i zastąpione zupełnie nowymi. Mamy tutaj trzy główne lokacje do których zaliczamy wioskę, zamek oraz wyspę, a wśród nich zwiedzimy takie miejsca jak różne farmy, kopalnie, lochy, laboratoria, kościół, bibliotekę, popływamy również na jeziorze, i zwiedzimy również inne tego typu miejsca. Lokacje zostały wykonane w stylu półotwartym podzielone na regiony, o których wcześniej pisałem, dzięki czemu możemy dowolnie zwiedzać mapę, jednak jeśli przejdziemy z wioski do zamku, to już nie możemy wrócić, jednak nie jest to robione z zaskoczenia, ponieważ jeśli odwiedzimy sprzedawcę, który zawsze znajduje się przed takim momentem, to on nas poinformuje byśmy załatwili wszystkie pozostawione sprawy zanim wyruszymy w dalszą drogę. Część z tych miejsc, które odwiedzimy pewnie skojarzą się graczom, którzy grali w oryginał, ponieważ twórcy wzięli ich stare wersje i rozwinęli je do takiego stopnia, że stały się bardziej realistyczne, jak i bardziej dopasowane do fabuły. Każde z nich jest przyjemne w eksplorowaniu i wręcz do tego zachęca, ponieważ mapy są pełne sekretnych skarbów, które możemy zdobyć i sprzedać by móc kupić jakąś nową broń lub też ulepszyć starą. Nie mogę też napisać, że są one puste, ponieważ każde z nich jest w pewien sposób wyposażone, nawet na jeziorze znajdziemy jakiś wrak, czy pływające skrzynki. Półotwartość świata sprawiła, że możemy wracać do poprzednio odwiedzanych miejsc, jeśli o czymś zapomnieliśmy lub w tamtym miejscu znajduje się sprzedawca, jednak nie musimy się martwić, że będziemy musieli ponownie walczyć z ponownie pojawiającymi się przeciwnikami, ponieważ to dzieje się tylko w konkretnych momentach, więc też nie zabija chęci dokładniejszej eksploracji. Lokacje są bardzo ładne, zarówno pod względem projektu, jak i oprawy graficznej. Zdecydowanie wpływają na plus klimatu, jak i również samej gry.

Grywalność

Jak wspominałem już wcześniej, rozgrywka jest jednym z tych elementów, które przeszły największe zmiany, chociaż można też pokusić się o stwierdzenie, że akurat rozgrywka przeszła największe zmiany. Jeśli graliście w oryginalną wersję z 2005 roku i oczekujecie tej samej, bądź podobnej, rozgrywki, to możecie się bardzo zdziwić. Oczywiście to dalej jest survival horror bardziej nastawiony na akcję z masą różnych przeciwników, jednak gra się w niego już trochę inaczej. Będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, wykonywać zadania poboczne, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Eksploracja jest oczywiście najważniejszym elementem, chociaż ma większe znaczenie niż w przypadku oryginały, chociażby przez półotwartość świata, większą ilość skarbów do znalezienia, jak i odrobinę wyższy poziom trudności. Zaczynając jednak od poziomu trudności, to na start mamy dostępne trzy poziomy, które można nazwać łatwym, normalnym i trudnym. Na poziomie łatwym jest automatycznie włączony wspomagacz celowania, zdrowie się regeneruje, gdy znajdujemy się przed śmiercią, tworzymy więcej amunicji, a także ceny w sklepach są niższe. Normalny jest najbardziej wyważonym poziomem trudności, jednak grając na nim możemy sami włączyć wspomaganie celowania. Trudny daje przeciwnikom więcej zdrowia, zwiększa ich siłę, a także ich prędkość, jakby tego było mało, to jeszcze ceny u sprzedawcy są wyższe. Po jednokrotnym ukończeniu gry na dowolnym poziomie trudności odblokowujemy dodatkowy poziom, zwany profesjonalnym, który bierze wszystko z trudnego poziomu i dodaje do niego brak automatycznego zapisywania, a parować możemy tylko w idealnych momentach, jednak by gra nie była aż tak trudna, to wszystkie ulepszenia broni są od razu dostępne do zakupu u sprzedawcy. Także każdy znajdzie dla siebie tutaj odpowiedni poziom, chociaż to na wyższych poziomach gra staje się bardziej interesująca. Przygotowano to wszystko by gra była dostępna dla nowych graczy, nawet tych mniej doświadczonych, jak i dla wyjadaczy serii. Jednak jeśli graliście w oryginał, to powinniście poczuć, że mimo wszystko poziom trudności jest trochę wyższy niż w oryginale, nie jest to może drastyczna różnica, jednak sprawiająca, że eksploracja zyskuje na znaczeniu. Właśnie będziemy tutaj eksplorować, aby znaleźć potrzebne zasoby, jak amunicja, przedmioty lecznicze, czy nawet przedmioty potrzebne do tworzenia. Od poziomu trudności zależy w jakiej ilości ich znajdziemy, więc też czym wyższy poziom, tym więcej będziemy musieli szukać. Pomóc w zdobywaniu zasobów ma nam pomóc system tworzenia przedmiotów, który jest podobny do tego co mogliśmy już zobaczyć w remakach drugiej i trzeciej odsłony serii. Różnicą jest tutaj to, że te przedmioty nie znajdują się w jakimś osobnym ekwipunku, a w naszym głównym, więc też zajmują nasze cenne miejsce, zwłaszcza na początku gry, kiedy to nasz ekwipunek nie jest zbyt duży. To też sprawia, że będziemy często coś tworzyli lub poświęcali część przedmiotów. Oczywiście na start nie możemy zbyt dużo przedmiotów wytworzyć, ponieważ potrzebujemy do tego receptur, które możemy kupić u sprzedawcy. Podczas eksplorowania i podążania linią fabularną natrafimy na różnego rodzaju zagadki, które w zasadzie możemy podzielić na te fabularne oraz związane ze skarbami. Spodobało mi się w fabularnych zagadkach, że ich rodzajów jest całkiem sporo. Mamy tutaj klasyczne znalezienie przedmiotu i użyciu go w odpowiednim miejscu, czasówki, czyli użyciu czegoś i dostaniu się gdzieś w określonym miejscu, zapalenie konkretnych lamp, różnego rodzaju układanki, zabawy z elektrycznością, czy pociągnięciu za kilka dźwigni. Z nich możecie wyczytać, które są banalne, a inne wymagają trochę myślenia, chociaż nie będę ukrywał, że dalej nie są one zbyt skomplikowane i nie stanowią większego wyzwania, jednak są miłą odskocznią od ciągłej walki. W przypadku zagadek związanych ze skarbami, to tutaj jest to trochę mniej skomplikowane, ponieważ jeśli nie liczymy tych, które trzeba zestrzelić, to zaliczamy do nich te które wymagają konkretnego przedmiotu lub kilku pomniejszych. Z tymi pierwszymi nie ma problemu, ponieważ zwykle jeden przedmiot wystarczy by odblokować wszystkie takie miejsca tego samego typu, jednak w przypadku tego drugiego to zebranie wszystkich tych przedmiotów łączy się z inną zagadką, zwykle z układanką, które również nie są jakoś szczególnie skomplikowane, jednak jeśli zdarzyłoby się, że się w jakiś sposób zablokowaliście, to wystarczy odejść od tej zagadki na pewną odległość, dzięki czemu zresetuje się do startowego ułożenia. Samych skarbów mamy tutaj całkiem sporo, a są to przedmioty, które służą nam jedynie do sprzedaży, chociaż część z nich możemy połączyć w większą całość by zwiększyć jego wartość. Poza skarbami innym urozmaiceniem rozgrywki są teraz zadania poboczne. Jeśli pamiętacie, to w oryginale mieliśmy krótkie zadanie by zniszczyć konkretną ilość niebieskich medalionów i w nagrodę otrzymywaliśmy dodatkowy pistolet. Tutaj działa to na podobnych zadaniach, podczas eksploracji odnajdujemy niebieskie notatki z konkretnym celem oraz miejscem wykonania tego zadania. Do tych zadań możemy zaliczyć zniszczenie konkretnej ilości niebieskich medalionów, sprzedaniu konkretnej ilości ryb, jajek lub węży, zabiciu pewnej liczby szczurów lub też silniejszej wersji jakiegoś przeciwnika. Wydaje się to dosyć głupie, jak na tego typu grę i pewnie po samym opisie można stwierdzić, że będzie psuło to klimat. I tutaj pojawia się problem, ponieważ takie nie jest. Oczywiście te zadania nie zostały skonstruowane, aby być poważne, a po to by stanowiły odskocznię od fabuły. I nawet jeśli wydają się one głupie, to przyjemnie się je wykonuje. Za wykonywanie tych zadań otrzymujemy spinele i jeśli uzbieramy ich wystarczająco dużo, to możemy je wymienić u sprzedawcy na jakieś ekskluzywne towary, jak mapa skarbów danego regionu, części ulepszające do broni, czy też różnego rodzaju skarby. Ostatnią z aktywności jest strzelnica na której możemy sprawdzić nasze umiejętności strzeleckie w ograniczonym czasie. Za branie w nich udziału otrzymujemy żetony, które wymieniamy na specjalne nagrody. To wszystko może sprawiać wrażenie, że nie łączy się ze sobą zbyt dobrze i rozgrywka przez to jest dosyć nierówna, ale tak naprawdę nie jest. Stworzenie półotwartego świata oraz nadanie fabule odpowiedniego tempa sprawiło, że gra się naprawdę przyjemnie, a te pozornie głupie aktywności poboczne stały się przyjemnością, zwłaszcza, że są całkowicie opcjonalne. Jeśli miałbym tę rozgrywkę z tej gry do innej produkcji, to pierwsze co przychodzi na myśl to ostatni remake pierwszej odsłony serii Dead Space. Tam rozgrywka w swojej konstrukcji jest w zasadzie taka sama, może za wyjątkiem tego, że w tej grze w pewnych momentach jesteśmy zablokowani od wrócenia do poprzednich lokacji. Te dwie gry sprawiają, że można stworzyć grę z liniową fabułą ze świetną rozgrywką w półotwartym świecie i nie ma potrzeby wpychania otwartego świata z masą znaczników, czy aktywności, które szybko robią się nudne. I tak, zdaję sobie sprawę, że jest to remake, a nie zupełnie nowa produkcja, jednak jak się spojrzy na to jak wyglądał oryginał pod względem rozgrywki, to może dać nam to znać w jakim kierunku zacznie zmierzać branża i muszę przyznać, że nie przeszkadza mi to, ponieważ tutaj bawiłem się świetnie.

Warto tutaj również wspomnieć o walce, czyli czym i z czym walczymy. Nasz arsenał jest dosyć standardowy, jak to bywa w tej serii, a będziemy tutaj walczyć przy pomocy kilku rodzai pistoletów, strzelb, karabinów automatycznych, SMG, snajperek, magnum, czy innych specjalnych broni. Do tej listy możemy dopisać granaty błyskowe oraz wybuchowe, jak i również noże. Na start otrzymujemy tylko pistolet oraz nóż, więc to również jest dosyć standardowe wyposażenie na start. Część z tych broni możemy znaleźć podczas eksploracji, jednak nie należy się oszukiwać, takich broni po prostu leżących na ziemi jest naprawdę niewiele. Większość z nich możemy kupić u sprzedawcy, ale też nie wszystkie są dostępne na start, wraz z postępem fabularnym coraz więcej broni pojawia się w ofercie sprzedawcy. Tutaj warto również opisać jak wygląda sprawa ze sprzedawcą, bo trochę już go wspominałem. Jest to dalej ta sama, lubiana przez wszystkich osoba o ciekawym głosie oraz humorze. Możemy u niego kupować bronie, przedmioty lecznicze, przedmioty rozwijające broń, czy schematy przedmiotów do wytworzenia. Tak jak wspominałem, jego wyposażenie się rozwija wraz z postępem fabularnym. Oczywiście jemu również możemy sprzedawać już nam niepotrzebne przedmioty. Jest też osobą do której zgłaszamy się w sprawie ulepszeń naszych broni. Większość naszego uzbrojenia możemy ulepszyć by zadawały większe obrażenia, miały zwiększoną szybkostrzelność, byśmy szybciej mogli przeładowywać, czy by pomieściła więcej amunicji w magazynku. Początkowo również nie wszystkie ulepszenia są z góry dostępne, dopiero po pewnym czasie w fabule będziemy mogli w pełni ulepszyć broń, jednak wyjątkiem jest tutaj poziom trudności profesjonalny na którym to od razu dostępne są wszystkie ulepszenia. Po całkowitym ulepszeniu mamy możliwość wykupienia dodatkowego ulepszenia, które różni się dla każdej broni i jest to jednocześnie najdroższe ulepszenie, jednak możemy ominąć konieczność płacenia, jeśli wymienimy zdobyte spinele na kupon na darmowe ulepszenie, co niestety też nie jest tanie. Sprzedawca jest też osobą do której zgłaszamy się po ukończeniu zadań pobocznych by uzyskać za nie nagrodę i to u niego możemy również wymienić spinele na inne nagrody. Jest też osobą o której możemy naprawiać nasz sprzęt. Twórcy wprowadzili kilka nowości w rozgrywce, które mogą zmienić nasze podejście do rozgrywki względem oryginału. Jedną z nowości, a konkretnie zmian, jest wprowadzenie niszczącego się noża. Czym częściej korzystamy z naszego noża, tym szybciej się on niszczy, aż w końcu nie będziemy mogli z niego korzystać do czasu naprawy. Wynika to z tego, że teraz nóż ma trochę większe znaczenie niż w przypadku oryginały, ponieważ nie wykorzystujemy go tylko w walce, a teraz również do parowania ataków oraz nadlatujących przedmiotów, do wyswobadzania się z uchwytów przeciwników, jak i do skrytobójstwa. Także jest tu trochę tego i wbrew pozorom dosyć często się jednak z tego noża korzysta. Może się zatem wydawać, że to niszczenie się broni będzie irytującym czynnikiem, jednak nie odczuwa się tego aż tak bardzo. Wynika to też z tego, że podczas eksploracji odnajdujemy różnego rodzaju noże, jak chociażby kuchenne, które mają mniejszą wytrzymałość, ale potrafią nam pomóc jak zużyje nam się podstawowy nóż. Możemy oczywiście zwiększyć wytrzymałość naszego noża poprzez ulepszanie jego wytrzymałości. Wspomniałem również o skrytobójstwie i to jest kolejna z nowości, ponieważ w tej wersji możemy się skradać i po cichu eliminować przeciwników stojących nam na drodze. Nie musicie się jednak martwić, że cała gra została przerobiona na skradankę, ponieważ nie da się ukończyć całości eliminując cicho przeciwników. Nie da się ukryć, że zostało to bardzo dobrze wyważone. Każdą z tych broni oraz możliwości będziemy wykorzystywali na całkiem pokaźnej liczbie przeciwników. Będziemy tutaj walczyć z zarażonymi mieszkańcami wioski, kultystami, wilkami, pasożytami, latającymi robakami, i innymi odrażającymi kreaturami. Lista przeciwników została prawie taka sama jak w przypadku oryginału, jednak twórcy postanowili usunąć wszystkich wrogów posiadających broń palną, co w sumie wyszło na plus, ponieważ byli bardzo irytującymi przeciwnikami, a na ich miejsce dali kilku nowych, w tym przeciwnika z głową byka zamiast głowy zwanego brutalem. Zwykli przeciwnicy mogą dzierżyć różnego rodzaju broń białą, a także miotaną, i o ile jeden przeciwnik nie powinien sprawiać problemów, tak już grupka może napsuć nam krwi. Poza zwykłymi przeciwnikami mamy również starcia z bossami, którzy są już nam znanymi przeciwnikami z jednym wyjątkiem. Twórcy postanowili usunąć cały etap związany z bossem zwanym U-3, czyli skorpionopodobym większym zarażonym, który nazywany był nieśmiertelnym. Wyszło to grze na dobre, ponieważ to starcie było dosyć irytujące i potrafiło zepsuć wrażenia płynące z gry. Niektóre starcia zostały zmodyfikowane, aby zwiększyć emocje z nich płynące, jak chociażby dodanie nowych faz w starciu, co najlepiej zostało pokazane w finalnym starciu. Sporą nowością wprowadzoną w tej części jest możliwość chodzenia i strzelania jednocześnie. Oczywiście jest to nowość, której byliśmy świadomi jeszcze na długo przed premierą, jednak warto o niej wspomnieć, ponieważ w oryginale takich możliwości nie mieliśmy. Jak można się domyślić, bardzo upłynnia to starcia, jak i potrafi stworzyć zapadające w pamięci momenty. Bardzo dużą zmianą jest usunięcie quick time eventów, skr. qte, których było trochę w oryginale. Z jednej strony wyszło to na plus, ponieważ dzięki temu tempo rozgrywki nie zwalnia nawet na moment, jednak z drugiej strony sprawiały, że nie mogliśmy odłożyć pada lub zdjąć dłoni z klawiatury, bo podczas przerywników filmowych również mogły wystąpić. Warto tutaj również wspomnieć o naszych towarzyszach, ponieważ nie zawsze będziemy podróżowali sami. Przyjdzie nam podróżować razem z Luisem oraz Ashley, i o ile ten pierwszy jest jeszcze w stanie nam pomóc w walce, chociaż też nie zawsze, tak tą drugą musimy chronić. W towarzyszach również zaszła pewna zmiana, jedną z nich jest usunięcie paska zdrowia, więc nie musimy się martwić, że przypadkowo mogą umrzeć, jednak mogą doznać zbyt dużych obrażeń i będziemy musieli ich „ratować”. Został zmieniony również system zarządzania nimi, czyli możemy im kazać się od nas oddalić lub być blisko, co ma różne zastosowania w zależności od sytuacji, jednak nie możemy kazać im czekać. Też zostały usunięte śmietniki oraz szafki w których mogła się schować Ashley. Oczywiście niektóre szafki zostały nietknięte, ale mają zastosowanie tylko w fabularnych momentach, więc też zwykle ona sama się od nas rozdziela. Jest jeszcze parę zmian o których nie mogę napisać by nie zaspoilerować niczego niepotrzebnie, a są to dosyć miłe zmiany, więc pozostawię je Wam do samodzielnego odkrycia. Nie będę ukrywał, że bardzo dobrze się bawiłem grając w ten tytuł, a każda przerwa od niej, chociażby przez pracę, sprawiała, że chciałem jak najszybciej wracać i grać dalej. Jest bardzo satysfakcjonująca i przyjemna. Przejście całości na standardowym poziomie trudności z większością zebranych skarbów zajęło mi około osiemnastu godzin. Jest to bardzo dobry czas, który został zapełniony odpowiednią ilością zawartości.

Rolę znajdziek pełnią tutaj figurki posągu Salazara, których co prawda nie zbieramy, a niszczymy, zupełnie jak w ostatnich odsłonach serii. Sam etap z ucieczką przed gigantycznym posągiem został w grze usunięty, jednak twórcy nie chcieli się z nim żegnać, więc stworzyli szesnaście figurek, po jednej na każdy rozdział, a naszym zadaniem jest je zniszczyć. W nagrodę za zniszczenie wszystkich otrzymujemy nóż, który się nie niszczy, więc jest to coś o co warto się postarać. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawy rodzaj znajdźki, ponieważ nie tylko jest powiązany z samą grą, ale stanowi takie mrugnięcie okiem w kierunku fanów oryginalnej wersji. Bardzo przyjemnie się za nimi rozglądało, chociaż odnalezienie ich wszystkich nie jest aż takie skomplikowane, ponieważ gdy znajdujemy się w ich pobliżu słyszymy charakterystyczny dźwięk, który ma nam je sugerować. Szkoda, że większość producentów nie idzie w takim kierunku, jeśli chodzi o znajdźki.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj jednym z tych elementów do których przyczepić się w żaden sposób nie mogę, chociaż ostatnio rzadko się zdarza bym narzekał na muzykę w grze, jednak to tez pokazuje, że twórcy również zaczynają dostrzegać wagę tego elementu. Każdy utwór, który tutaj usłyszymy został odpowiednio dopasowany do ogrywanych momentów, dzięki czemu emocje oraz napięcie płynące z fabuły, a to z kolei przekłada się na silniejszy klimat. Właśnie wpływ na klimat jest tutaj dosyć silny, ponieważ każdy z utworów został nagrany w dosyć mrocznym, wręcz tajemniczym stylu, co świetnie się łączy zarówno z fabułą, jak i samą rozgrywką. Wartym zaznaczenia jest to, że nie zawsze ta muzyka gra nam w tle. Mamy momenty w których skupiamy się jedynie na dźwiękach otoczenia, co ma olbrzymie znaczenie, zwłaszcza w horrorach, ponieważ buduje to w pewien sposób realność tego świata, a także sprawia, że bardziej się skupiamy na tym co nas otacza, właśnie poprzez dźwięki. Ten remake jest pełny nowych utworów, których nie mogliśmy usłyszeć w oryginale, jednak wprawne ucho usłyszy gdzieniegdzie pewne podobieństwa, a wynika to z tego, że twórcy odświeżyli niektóre utwory, dodając do nich trochę dzisiejszej jakości i muszę przyznać, że wyszło to naprawdę dobrze, bo też stanowi pewien rodzaju ukłon w stronę klasyka. Nie będę również ukrywał, że muzyka wpada w ucho i zostaje w pamięci na dłużej, a najbardziej zapadający w pamięci, to ten lecący w tle napisów końcowych, który, nie ukrywam, nałogowo słucham od czasu ukończenia gry. W podobnej, bardzo wysokiej, jakości stoją również dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj wystrzały z różnych broni, zderzenia metalowych rzeczy, wiejący wiatr, wybuchy, tłuczone szkło, odgłosy wody, jadących pojazdów, odgłosy zwierząt, i inne tego typu dźwięki. Każdy z nich został wykonany tak, aby jak najbardziej imitować realne dźwięki i trzeba przyznać, że wyszło to naprawdę dobrze. W niektórych sytuacjach będziemy bardzo wyczuleni na to co słyszymy, jak i na to czego nie powinniśmy słyszeć. Przydaje się to zwłaszcza w przypadku starć z pewnymi niewidomymi przeciwnikami, jak i również w spokojniejszych momentach podczas poszukiwań znajdziek. Nie da się ukryć, że cała ścieżka dźwiękowa stoi na bardzo wysokim poziomie i bez niej klimat nie byłby tak silny oraz wciągający. Warto przesłuchać samą muzykę, a jeszcze lepiej zagrać w grę z dobrej jakości słuchawkami by zwiększyć swoje doznania płynące z obcowania z tym tytułem.

Voice acting jest kolejnym elementem, który został wykonany bezbłędnie. Piszę tutaj oczywiście o angielskiej wersji językowej, ponieważ nigdy nie otrzymaliśmy polskiej wersji dubbingowej w tej serii, jak i jest to jedna z nielicznych japońskich gier, które po prostu lepiej brzmią po angielsku. Otrzymaliśmy nową obsadę aktorską, która w pełni zrozumiała jakie postacie grają, zwłaszcza ze zmienionymi charakterami. Widzieli jak oddać ich emocje, jak wykorzystać pewne żarty wypowiadane przez nich, jak i również rozumieli, że jest to poważniejsza produkcja. Ciężko mi znaleźć nawet powód przez który mógłbym chociażby w najmniejszy sposób skrytykować obsadę. Niestety dla niektórych „fanów” nie do przyjęcia była zmiana aktorki głosowej wcielającej się w Adę Wong, która według nich źle zagrała, co spowodowało, że wylali na nią pełne wiadra krytyki, chociaż nie nazwałbym tego krytyką, a po prostu atakami oraz obrażaniem, aż do tego stopnia, że musiała ona usunąć swoje konto w serwisie Instagram, aby móc uciec od tych osób. Jest to dosyć przykre, ponieważ stawia to graczy w bardzo złym świetle. Niemniej według mnie postać Ady Wong nie zawodzi w remaku i po raz kolejny zakochałem się w tej postaci. Niestety osoby słabo znające język angielski nie znajdą pocieszenia w polskich napisach, ponieważ ten tytuł nie został przetłumaczony. Trochę to dla mnie niezrozumiała praktyka, ponieważ poprzednie remaki dostały polskie tłumaczenie, jak i siódma odsłona serii, jednak ósma oraz ta odsłona już nie. Niemniej słownictwo nie jest tutaj jakoś zaawansowane, jeśli nie bierzemy pod uwagę notatek z różnego rodzaju eksperymentów.

Grafika

Oprawa graficzna jest czymś co budziło wśród graczy zainteresowanie, ponieważ oryginał miał swoją premierę osiemnaście lat temu, więc dosyć odstaje już od dzisiejszych standardów. Oczywiście nie piszę tutaj, że przez grafikę jest niegrywalna, ponieważ w zeszłym roku sam ogrywałem klasyka by odblokować wszystkie osiągnięcia, jednak porównując ją do dzisiejszych tytułów może odrzucić graczy. Przed twórcami stało ciężkie zadanie, stworzyć lepszą oprawę graficzną, unowocześnić mechaniki, a jednocześnie zachować, bądź ulepszyć, klimat oryginału. Wbrew pozorom nie jest to proste zadanie i z tego powodu wielu twórców decyduje się tylko na poprawki graficzne, a jak już coś innego starają się zmienić, to nie zawsze jest to ciepło przyjmowane przez graczy. Dlatego też spora część graczy podchodzi ostrożnie do odświeżeń klasyków i ja też jestem jedną z tych osób. Z tej recenzji jednak już wiecie, że twórcom się udało i stworzyli naprawdę świetny remake, który jest nawet lepszy niż oryginał, jednocześnie stanowiący ukłon w kierunku klasyka. Oprawa graficzna przeszła spore zmiany i trzeba przyznać, że jest po prostu śliczna. Pod pewnym względem przypomina wyglądem odświeżoną wersję drugiej odsłony tej serii, jednak jednocześnie w ogóle jej nie przypomina. Ciężko to tutaj dokładnie opisać, ponieważ pod pewnymi względami graficznymi te dwie produkcje są podobne, jednak jak się gra, to czuje się, że jednak jest to coś zupełnie innego. Przyznam, że to ciekawe doświadczenie. Tekstury zostały ładnie zaprojektowane, są wyraźne, a już zwłaszcza jeśli gracie na konsoli w trybie płynności, który gdzieniegdzie musi pójść na ustępstwa by utrzymać płynność rozgrywki. Ładne tekstury przekładają się z kolei na lepszej jakości modele, zarówno elementów przyrodniczych, jak i stworzonych przez ludzi. Rodzi to naprawdę ładne widoczki przy których faktycznie można się zatrzymać, zrobić zrzut ekranu i ustawić jako tapetę. Nie będę ukrywał, że sam wielokrotnie się zatrzymywałem by podziwiać jakieś odległe tereny, które też często okazywały się następnymi lokacjami, które odwiedzałem. Wszystko wygląda bardzo ładnie i w pewnym sensie brudne, czyli takie sugerujące nam niebezpieczne, wręcz dzikie otoczenie, w którym to nie czeka nas nic dobrego. Mógłbym się przyczepić tutaj jedynie do żółtych oznaczeń przedmiotów, które możemy zniszczyć. Psuje to jakość całości i wybija trochę z tego realnego klimatu. Tak samo deszcz nie w każdym momencie wygląda jak naturalny deszcz, co jest dosyć dziwnym zjawiskiem, jednak na szczęście to tylko dwa takie elementy, które nie pasują do całości. Ładnie również wyglądają modele postaci, zarówno głównych bohaterów, jak i naszych antagonistów. Wspominałem już o tym, że modele postaci przeszły spore zmiany względem oryginału i tutaj muszę napisać, że pomimo pewnych obaw, to pasują idealnie do historii. W oryginale postacie wyglądały dosyć młodo, prawie jak dzieci i w większości też tak się zachowywały, co może nawet było ciekawe, a nawet trochę zabawne, jednak tez potrafiło mocno irytować. Tutaj z kolei w parze z bardziej dojrzalszym wyglądem idzie również dojrzalszy charakter. Każda z postaci została ładnie zaprojektowana i bogata w szczegóły. Podobnie można napisać o naszych przeciwnikach, którzy również aktualnie budzą zdecydowanie większą grozę niż poprzednio. Bardzo spodobało mi się, że zwykle przy pierwszych spotkaniach z nowymi przeciwnikami otrzymujemy zbliżenia na ich charakterystyczne elementy, co budziło podziw, zwłaszcza przy pewnym, niewidomym wrogu. Jestem prawie pewien, że każdy gracz, który miał przyjemność zagrać w oryginał i zapytany o najbardziej przerażającego przeciwnika odpowiedziałby tak samo, czyli regenerator. Regenerator jest prawie nieśmiertelnym przeciwnikiem, którego by pokonać trzeba zniszczyć pasożyty w jego ciele, które są widoczne jedynie przy korzystaniu z termowizyjnego celownika, ponieważ jeśli nie zniszczymy tych pasożytów, to nieważne co zrobimy, on będzie się cały czas regenerował. W tym odświeżeniu trochę go pogrubili i porusza się trochę galaretowato, jednak dalej powoduje powstawanie gęsiej skórki, zwłaszcza jak widzimy jego przemianę w inną wersję regeneratora, zwaną iron maiden. Animacyjne gra robi tutaj sporą robotę, całość jest płynna i naturalna, jednak w moim odczuciu, to te małe szczegóły na które zwykle nie zwraca się takiej uwagi, a które robią naprawdę sporą robotę. Jednym z takich przykładów jest sposób celowania Leona w przypadku gdy przeciwnik jest dalej i kiedy jest on bliżej. Innym z kolei jest moment w którym to w pozbawimy przeciwnika ręki, nogi, czy dolnej połowy ciała, i jest on martwy, jednak możemy zobaczyć, że pasożyty w jego ciele jeszcze żyją, co z jednej strony jest super elementem, jednak nieprzyjemny dla oka, w pozytywnym znaczeniu. Tak samo przeciwnicy mogą rzucać w nas niektórymi broniami i jeśli dwóch przeciwników je rzuci w naszym kierunku, to mogą się ze sobą zderzyć odpychając się nawzajem. Takich szczegółów, czy sekretów, jest zdecydowanie więcej, dlatego też nie będę wspominał więcej o nich, aby dać Wam możliwość pozytywnego zaskoczenia. Oprawa graficzna, jak i cała grafika, stoi na bardzo wysokim poziomie, sprawiająca niepokojące poczucie realizmu, potęguje cały ten klimat i sprawia, że chce się zaglądać w każdy kąt. Może dla niektórych nie będzie to stojąca na najwyższym poziomie grafika, co pewnie jest prawdą, jednak patrząc na to, że jest to remake, a do tego survival horror, to jest bardzo dobrze, wręcz świetnie.

W przypadku kwestii technicznych nie mam za dużo do napisania. Od początku do końca gra działała mi płynnie. W ciągu kilkukrotnego przejścia doświadczyłem tylko jednego, niewielkiego buga, czyli po przeskoczeniu przez okno w jakiś sposób odłamki okna zostały zamrożone w powietrzu cały czas się unosząc, więc nie jest to nic poważnego, ale jednak wartego naprawy. Za to nie zostałem ani razu wyrzucony do menu konsoli. Z opowieści znajomych oraz tego co znalazłem na internecie, można zobaczyć, że niektórzy spotykają się z innymi bugami, jak teleportująca się Ashley, czy też znikające przedmioty po jednoczesnym podnoszeniu oraz używania noża. To są bugi, których osobiście nie doświadczyłem, tak samo nie wszyscy doświadczyli tego buga, którego ja doświadczyłem, więc też można wywnioskować, że podczas waszego podejścia nie musicie doświadczyć żadnego buga albo poznać zupełnie nowego. Mimo wszystko jest to gra warta zagrania, która dostała już parę łatek, więc można grać bez obaw.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+poprawiona i zdecydowanie lepsza historia
+lepsze charaktery
+wciągający klimat
+usprawnione lokacje
+satysfakcjonująca rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+śliczna graficznie

Minusy:
-żółte oznaczenia nie wyglądają dobrze
-deszcz dosyć nierówno wygląda

Resident Evil 4 (2023) jest remakiem w który chciałem już zagrać po pierwszym ogłoszeniu, a to głównie za sprawą, że spędziłem długie godziny w oryginale, a nawet pokusiłem się o zrobienie wszystkich osiągnięć w wersji na platformie Steam. Z tego też powodu moje oczekiwania były jednak wysokie, chociaż bardziej oczekiwałem tego samego z lepsza oprawą graficzną oraz nowocześniejszymi mechanikami, ale też jednocześnie się bałem, że twórcy postanowią wyciąć za dużo elementów i tym samym zepsują moje wspomnienia. Na całe szczęście moje obawy się nie sprawdziły, a oczekiwania zostały znacznie przerośnięte. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 9+/10. To bardzo dobry remake, jak i bardzo dobra gra, która przerosła swoją oryginalną wersję. Także jeśli spodobała Wam się oryginalna wersja z 2005 roku, to ta odświeżona wersja powinna się znaleźć na waszej liście gier, które trzeba przejść.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Leisure Suit Larry in the Land of the Lounge Lizards: Reloaded – Recenzja

LSLR

Leisure Suit Larry in the Land of the Lounge Lizards: Reloaded (w skrócie Leisure Suit Larry: Reloaded) to remake pierwszej części przygód erotomana Larry’ego Laffera. Oryginalna część została wydana w 1987 roku, więc ta część została odpowiednio przemodelowana i dopasowana do dzisiejszych czasów. Jak zatem wypadł remake o podstarzałym podrywaczu? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Replay Games.

Wydana została przez UIG Entertainment.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy GOG.

Fabuła

LSLR fabula

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielamy się w łysiejącego Larry’ego Laffera, który zbliża się do czterdziestki, a jeszcze nie odbył stosunku z kobietą, więc w tym celu udaje się do miasta Lost Wages z nadzieją, że tam uda mu się spełnić marzenia. Jak można się domyślić udało mu się to osiągnąć z pierwszą chętną kobietą, jednak nie czuł się usatysfakcjonowany, więc wyruszył dalej w miasto szukać prawdziwej miłości. W tym też celu podejmuje się różnych wyzwań byleby tylko zachęcić ku sobie jedną z wielu urodziwych dam. Tak w zasadzie prezentuje się cała historia i jak możecie zauważyć jest raczej prosta, a także mało skomplikowana, jednak nie jest to jej wadą. Historia jest tu właściwie pretekstem do serii łamigłówek oraz przeróżnych żartów, bo to właśnie dlatego gra się w tę grę, dla jej humoru, a nie dla porywającej historii. W podróży naszego bohatera towarzyszy mu lektor, który dokładnie opisuje dane wydarzenia, a także opisuje przedmioty na które spojrzymy. Co ciekawe często narrator wchodzi w dyskusję z Larrym uświadamiając graczy, że ci mają świadomość istnienia w grze. Oczywiście inne postacie nie mogą usłyszeć naszego lektora, co powoduje, że tylko jest w stanie dyskutować z bohaterem. Po drodze spotkamy również wiele postaci niezależnych. Nie jest ich może jakaś zawrotna liczba, jednak wystarczająca jak na taką długość gry. Każda z tych postaci nie różni się jedynie wyglądem, a również charakterem. Spotkamy tutaj niezbyt inteligentnego mięśniaka, nienawidzącego złodziei sprzedawcę, pragnącej małżeństwa i prezentów kobiety, wierną swojemu chłopakowi strażniczkę prawa, czy nawet tajemniczą kobietę o dosyć religijnym imieniu. To tylko pojedyncze przykłady, postaci jest więcej i naprawdę chce się z nimi rozmawiać. Warstwa fabularna jest banalnie prosta, ponieważ taka miała być, ale za to mamy lepiej rozwinięte postacie, czyli coś co w przypadku tego typu gry jest ważne. Mimo swojej prostoty bawiłem się świetnie.

Nie będzie spoilerem, jeśli napiszę, że cel Larry’ego został zrealizowany, spotkał swoją wybrankę, która pozwoliła mu na coś więcej niż tylko obserwowanie jej nagiego ciała. Wbrew pozorom takie zakończenie jest w pełni satysfakcjonujące, zwłaszcza jak się przeszło całą drogę i spotkało parę pięknych pań. Szczególnie też czuć taką satysfakcję, że na sam koniec pojawia się postać Ala Lowe’a, czyli twórcy tej serii, który dziękuje wszystkim, którzy zakupili i ukończyli jego grę, niby nic takiego, ale czuć jakąś tam dumę, że dołożyło się swoją cegiełkę. Jedynie do czego tutaj można się przyczepić, to że pojawia się zbyt szybko. Tutaj winę za to ponosi ogólna długość gry, ponieważ po zakończeniu chce się więcej, a nie zapowiada się by następne części miałyby dostać taki remake.

Klimat – Lokacje

LSLR klimat

Z klimatem jest tu ten sam problem jaki jest z grami z oprawą w stylu anime, czyli nie każdemu może podejść. Jest to niby remake, ale zrobiony w dosyć starym stylu zarówno pod względem oprawy graficznej, rozgrywki, muzyki, czy też samego humoru. O ile z pierwszymi trzema większych problemów nie powinno być, bo wystarczy się przyzwyczaić, tak z tym ostatnim może być najwięcej problemów. Nie chodzi o to, że humor jest słaby czy nieśmieszny, ale na pewno jest przestarzały i do niektórych po prostu może nie trafić, co też nie jest niczym złym. Co by dobrego nie mówić o tej grze, tak humor właściwie jest niskich lotów i dosyć głupkowaty opierający się na erotyzmie, który może wrażenie robił te ponad trzydzieści lat temu, jednak dzisiaj w dobie łatwo dostępnego internetu nie robi na nikim większego wrażenia. Jestem osobą o dosyć szerokim zakresie humoru, więc na większości się uśmiechałem lub nawet zaśmiałem, chociaż było parę, które powodowały u mnie zażenowanie. Z tego też powodu nie należy się nastawiać na bardzo śmieszną komedię, bo można się bardzo rozczarować, jeśli wam ten typ humoru nie podejdzie. Ten humor jest również częścią klimatu, który według mnie jest dobry, chociaż czuć tutaj aspiracje do bycia co najmniej bardzo dobrym, ale niestety parę elementów nie do końca tutaj zagrało. Pierwszym czynnikiem jest humor, który może wam podejść lub nie, i też od tego zależy jak silny będzie dla was klimat. Kolejnym elementem jest stylistyka, jak i sama oprawa graficzna. Gra jest stylizowana na lata osiemdziesiąte i ma dosyć kreskówkową oprawę, co bardzo pasuje do tej produkcji, ponieważ w żadnym wypadku nie stara się być poważna lub realistyczna, a to z kolei sprawia, że przyjemniej się gra, no i też niektóre żarty mają tu rację bytu. W tym wszystkim przygrywa nam odświeżona ścieżka dźwiękowa, która świetnie się wpasowuje w atmosferę gry. Sporą robotę, wręcz można napisać, że największą, pełnią tutaj postacie, zarówno nasz bohater i narrator oraz inne postacie niezależne z którymi możemy wejść w interakcję. Tak jak już pisałem powyżej, każdy z nich ma swój własny charakter czyniąc daną postać wyjątkową, niekiedy co prawda te postacie nie mają nam za wiele do powiedzenia, ale nie ma tu bezsensownych postaci. Niestety mimo wszystko jest tu jeden czynnik, który bardzo psuje przyjemność, a jest nim rozgrywka. Oczywiście nie chodzi o całą rozgrywkę, bo ta pomimo bycia przestarzałą, jak na dzisiejsze czasy, tak da się do tego szybko przyzwyczaić. Chodzi tu oczywiście o sposób zarabiania pieniędzy, czyli mechanikę hazardu. Pieniądze pełnią tutaj ważną rolę, więc też będziemy musieli je mieć pod dostatkiem, a co za tym idzie będziemy zmuszeni zarabiać. Jedyną metodą zarobkową jest tutaj granie na automacie w kasynie. System automatu został dosyć wiernie odwzorowany, więc częściej będziemy przegrywali niż wygrywali, także często tez będziemy korzystali z opcji zapisu i wczytania. Zarabianie jest dosyć czasochłonne i upierdliwe, a nawet jeśli uda nam się zarobić dosyć sporą gotówkę, to nie należy się cieszyć, ponieważ w ciągu fabuły jedna z postaci ukradnie nam większość gotówki pozostawiając jedynie drobne, więc będziemy musieli powtórzyć cały ten proces. Spowalnia to dosyć rozgrywkę i wydłuża czas gry, co też skutkuje wprowadzeniem nudy i nie zdziwiłoby mnie to, gdyby przez tę mechanikę wiele osób porzuciło ten tytuł. Klimat jest naprawdę dobry, jednak wymaga od nas zaakceptowania jej humoru i przestarzałej rozgrywki, ale jak się to wszystko zaakceptuje to można się naprawdę przyjemnie bawić i nawet wciągnąć, gdyby tylko pieniądze nie pełniły tak ważnej roli to już w ogóle byłoby super.

Lokacji jak na tak krótką grę mamy całkiem sporo, ponieważ odwiedzimy tutaj bar, kasyno z hotelem, sklep, klub nocny, a nawet kościół. Warto tez wspomnieć, że możemy poruszać się po chodniku przed danymi budynkami, a także większość budynków dzieli się na wiele mniejszych pomieszczeń w których swobodnie możemy się przemieszczać. Jak długo by się nie rozpisywać, tak wszystko można skrócić w paru słowach, jest po prostu ślicznie. Każda z odwiedzanych przez nas miejscówek jest utrzymywana w swoim stylu, jest kolorowo i dopasowane do stylu budynku. Należy dokładnie się przyglądać każdemu odwiedzanemu miejscu, ponieważ lokacje pełne są szczegółów z odniesieniami do popkultury i sztuki. Oczywiście mamy trochę nowocześniejsze odniesienia, a także te starsze, jednak myślę, że są na tyle oczywiste, że nikt nie powinien mieć problemów z ich rozpoznaniem. Bardzo przyjemnie odwiedzało się każdą lokację, nieraz niejednokrotnie, szkoda jedynie, że niektóre lokacje przydatne są tylko w jednym fabularnym momencie, po takim wydarzeniu możemy o nich zapomnieć, ponieważ nie będzie już potrzeby tam wchodzenia i też nic nowego się tam nie pojawia. Niemniej lokacje są naprawdę ładne, bogate w szczegóły i chce się je naprawdę zwiedzać.

Grywalność

LSLR grywalnosc

Leisure Suit Larry: Reloaded to pełnokrwista przygodówka w stylu point’n’click, także będziemy tu sporo chodzić, rozmawiać z postaciami, zbierać przedmioty oraz rozwiązywać zagadki. Warto tez zwrócić uwagę na sterowanie, więc od tego zaczniemy. Do sterowania wystarczy nam jedynie myszka, więc przy tym tytule klawiatura nam odpocznie. Po najechaniu kursorem do górnej granicy ekranu wyświetli się nam menu z dziewięcioma ikonkami, czas gry wtedy się zatrzymuje, a odpowiadają one za chodzenie, patrzenie, akcję, mowę, lizanie, rozpinanie rozporka, użycie aktualnie trzymanego przedmiotu, ekwipunek oraz opcje. Szczerze to przez całą grę nie znalazłem zastosowania dla opcji lizania i rozpinania rozporka poza osiągnięciem. Reszta jest dosyć oczywista, nic skomplikowanego. Problem się rodzi natomiast, gdy chcemy się przełączać płynnie między opcjami działania, ponieważ nie istnieje tutaj żaden przycisk, który by z łatwością pomagał nam w przeskakiwaniu między ikonkami. Za każdym razem jak chcemy zmienić ikonkę to musimy najeżdżać do górnej granicy ekranu, wybierać odpowiednią ikonkę, użyć jej zgodnie z tym co planowaliśmy, potem znowu najechać do granicy, wybrać inną ikonkę, i tak w kółko. Teoretycznie jest opcja przytrzymania klawisza i wyświetli nam się koło ikonek, jednak wybranie jakiejkolwiek skutkuje natychmiastowym użyciem jej w miejscu w którym przytrzymywaliśmy klawisz. Początkowo może to trochę irytować, jednak dosyć szybko można się przyzwyczaić i gra automatycznie robi się przyjemniejsza. Eksploracja jest tutaj właściwie najważniejszą kwestią, ponieważ jest to rodzaj gry w której twórcy nie prowadzą nas za rączkę i także nie mamy żadnego dziennika zadań, więc musimy dokładnie przeszukiwać każde pomieszczenie w poszukiwaniu przydatnych przedmiotów. Czytałem parę recenzji przed zagraniem i widziałem, że wielu recenzentów skarży się na to, że przedmioty, które możemy ze sobą zabrać nie podświetlają się po najechaniu na nie kursorem. Szczerze nie rozumiem czepiania się tego, ponieważ dzięki temu nie mamy całkowicie prostej gry, ale też można się od razu domyślić co możemy zabrać, a nawet jeśli się nie domyślimy, to możemy wywnioskować co będzie nam potrzebne jak trafimy na ścianę. Sama gra też nie jest jakaś trudna. Zagadki, które tutaj spotkamy polegają na odnalezieniu jakiegoś przedmiotu, czasami kilku i ich połączenie, a następnie użyciu ich w odpowiednim miejscu. Nie ma tu żadnych zagadek z tekstem, czy jakichś kombinacji do zapamiętania. Wystarczy odrobinę pomyśleć i stosować metodę prób oraz błędów, a do wszystkiego się dojdzie. Chociaż miałem jeden moment w którym nie wiedziałem co zrobić, gdzieś pod koniec gry musiałem zdobyć klucz do drzwi, aby poznać nową panią, ale nigdzie nie umiałem go znaleźć, a według poradników powinienem go znaleźć w innym przedmiocie, który mogłem zebrać i jak okazało się miałem ten przedmiot już dłuższy czas, jednak nic nie mogłem z nim zrobić, co się okazało potrzebowałem zdobyć jeszcze jeden przedmiot od pewnej postaci, który był mi potrzebny dopiero na sam koniec gry, jednak bez niego gra blokowała możliwość zdobycia klucza. Nie zdobyłem tego konkretnego przedmiotu z mojej winy, ponieważ uważałem, że jest to zbędny przedmiot, a jednak bez niego nie udałoby mi się nigdy ukończyć tej produkcji. Także nie ma czym się za bardzo przejmować i tworzyć problemy z niczego. Jeszcze zostając w eksploracji należy wspomnieć o przemieszczeniu się między lokacjami. Lokacje podzielone są dwójkami, więc z jednej do drugiej możemy przejść chodnikiem, jednak jeśli będziemy chcieli przejść do trzeciej, to już będziemy musieli wezwać taksówkę. Szczerze pisząc, to najczęściej będziemy wzywać taksówkę, przechodzenie z jednego budynku do drugiego jest dosyć rzadkie, wręcz na palcach jednej ręki można policzyć ile razy taka sytuacja miała miejsce. Podróżowanie taksówką wymaga od nas gotówki i z tego co zauważyłem to cena za przejazd jest zupełnie losowa, nie ma znaczenia odległość czy miejsce w jakie się udajemy. I tu przechodzimy właśnie do najgorszej mechaniki tej gry, czyli zarabiania gotówki. Pieniądze są najważniejszym elementem tej gry, ponieważ bez nich nie będziemy mogli się przemieszczać, a także nic kupować, co równa się z tym, że nie będziemy w stanie zrobić żadnego progresu. Zarabiać możemy na maszynach losujących, które zostały wykonane w oparciu o dosyć realistyczny model maszyn losowych, czyli większa jest szansa, że wszystko stracimy niż wygramy. Niestety jesteśmy zmuszeni korzystać z metody zapisu i wczytywania w momencie jak stracimy wszystko, a taka gra zabiera nam sporo czasu. Naprawdę nie rozumiem dlaczego twórcy zrobili to tak nieprzyjemne dla graczy i do tego niepotrzebnie spowalniające oraz wydłużające rozgrywkę. Przejście tej części zajęło mi około trzech godzin, ale myślę, że z połowę tego czasu spędziłem starając się zarobić. Także jest to wydłużanie naprawdę krótkiej gry, ale także jest to coś co bardzo nudzi, zabija tempo gry, osłabia klimat i może odrzucić gracza od dalszej gry. Sam jak kolejny raz z rzędu straciłem wszystko chciałem wyłączyć grę i nigdy do niej nie wrócić, a nawet w momencie w którym zarobiłem sporo gotówki i po paru chwilach zostałem okradziony ze zdecydowanej większości gotówki. O ile jestem przeciwnikiem używania kodów, czy też trainerów, w grach, tak teraz wręcz bym polecał użycie czegoś, aby mieć pod dostatkiem gotówki, żeby gra nam się za szybko nie znudziła. Szkoda, bo całość jest naprawdę dobra, tylko ten jeden element bardzo psuje wrażenia.

Ciekawą mechaniką w całej grze jest element śmierci. Nasz bohater może zginąć od wielu czynników, zresztą tak też było w oryginalnej części, jednak w tym przypadku śmierć nie kończy się koniecznością wczytania zapisu, a po prostu jesteśmy cofani do momentu sprzed śmierci. Zginąć możemy tu od najprostszych rzeczy, jak wyjście na ulicę i zostanie potrąconym przez samochód, czy też wejście do ciemnej alejki i zostanie pobitym przez bandytę. Takich momentów jest sporo, często nawet niepozornych, ale dodają pewną odmianę w rozgrywce. Każda taka śmierć kończy się komentarzem narratora i pewną scenką przywracania Larry’ego do życia. O ile początkowo jest to fajne, tak czym częściej widzimy tę scenkę, tym bardziej staje się ona męcząca. Wspomniałem wcześniej o tym, że po śmierci zostajemy cofani do momentu przed śmiercią i to jest prawda, ale w niektórych przypadkach należy mieć wcześniej zapis. Tutaj za przykład może posłużyć pierwsza dama z jaką przyjdzie nam się bliżej poznać, a konkretnie chodzi tutaj o podstarzałą prostytutkę. Aby poprawnie zakończyć z nią wątek należy kupić i użyć prezerwatywy przed stosunkiem, jeśli jej nie użyjemy, a będziemy się z nią kochać, to po wyjściu umrzemy od choroby wenerycznej. Teoretycznie gra powinna nas cofnąć do momentu sprzed odbycia stosunku, jednak tak się nie dzieje i cofa nas do momentu sprzed wyjścia z pomieszczenia, więc nic nie jesteśmy w stanie zrobić by ponownie nie umrzeć. Sceny śmierci nie są jedynie ciekawym urozmaiceniem, ale także służą jako dodatkowe rzeczy do zdobywania punktów. Podobnie jak w siódmej części i tutaj zdobywamy punkty. Przez całą grę możemy ich zdobyć pięćdziesiąt tysięcy, a zdobywamy je poprzez postępy w fabule, obserwowanie wszystkiego co się da, sceny śmierci, a także przez wysłuchiwanie wszystkich postaci. Jest to dosyć ciekawy sposób, aby zmotywować gracza do dokładnego przeglądania lokacji, jednak jak już zdobędziemy wszystkie punkty, to nie zostajemy nagrodzeni w żaden sposób. W siódmej części przynajmniej dzięki zebraniu wszystkich punktów odblokowywaliśmy sekretne zakończenie, a tutaj nawet osiągnięcia nie otrzymujemy, więc robimy to wyłącznie dla własnej satysfakcji z ukończenia gry na sto procent.

Ścieżka dźwiękowa

LSLR muzyka

W kwestii ścieżki dźwiękowej twórcy spisali się na medal i pod tym względem należy ich chwalić. Warstwa muzyczna może coś przypominać graczom, którzy grali w jej pierwotną wersję, a to dlatego, że to właściwie te same kawałki, jednak nie zostały one wyciągnięte ze starej wersji i włożone do nowej, a nawet nie zostały zremasterowane. Każdy utwór, który mogliśmy usłyszeć w oryginalnej części został nagrany ponownie specjalnie dla tej części, a gracze z dobrym słuchem mogą nawet usłyszeć samego Ala Lowe’a grającego na saksofonie. Osobiście nie grałem w oryginalną część, jednak na internecie można znaleźć porównania tych dwóch wersji i są faktycznie zbliżone do siebie, chociaż da się usłyszeć parę nowości. Bardzo przyjemny zabieg, który powinni docenić fani serii. Sama jakość utworów to najwyższa półka, świetnie zostały dopasowane do ogrywanych momentów, dzięki czemu klimat tej produkcji jest taki luźny i przyjemny. Nie jest to w żadnym wypadku poważna gra, a taka luźna na chwilkę, więc utwory zostały odpowiednio dobrane, aby tylko to spotęgować i moim zdaniem wyszło to naprawdę dobrze. Ze strony dźwięków otoczenia jest już trochę ubogo, jednak jest to przygodówka point’n’click, więc też nie musi tu być tego za dużo. Mamy dźwięki kroków, samochodów, otwieranych drzwi. itp., czyli wszystkiego co jest wystarczające. Ogólnie ścieżka dźwiękowa stoi na naprawdę wysokim poziomie, który sprawia, że klimat gry jest jeszcze lepszy.

Voice acting w tej części to nowość, ponieważ oryginalna część go wcale nie posiadała, a dopiero teraz w postacie zostało tchnięte życie. W przypadku tej części mamy jedynie angielski voice acting i tutaj miałem pierwszy problem, ponieważ jestem przyzwyczajony do polskiego dubbingu znanego z siódmej części, więc ciężko było mi się przestawić na angielską wersję, jednak również tylko na początku był to problem, ponieważ później da się przyzwyczaić. Sama jakość dialogów stoi na wysokim poziomie. Aktorzy zostali dobrani idealnie, każdy dobrze poczuł się w swojej roli i oddał postacie zgodnie z ich charakterem. Osoby nie za dobrze radzące sobie z językiem angielskim mają do dyspozycji polskie napisy, które nawet wiernie oddają sens wypowiadanych kwestii, więc nawet nie znając języka angielskiego nic nie tracicie. Naprawdę porządnie wykonany kawał voice actingu.

Grafika

LSLR grafika

Pod względem grafiki nie ma co porównywać starej i nowej części, ponieważ je dzieli około dwudziestu sześciu lat, więc logicznym jest, że graficznie to jak porównywać niebo a ziemię. Mamy tutaj całkowicie nową oprawę graficzną w wysokiej rozdzielczości w stylistyce kreskówkowej na wzór siódmej części, więc wszelkie podobieństwa są wręcz celowe. Osoby, które grały w oryginalną część pewnie poczują się jakby grali w zupełnie nową produkcję. Kreskówkowa stylistyka również łączy się ze stylistyką lat osiemdziesiątych w Ameryce, więc tutaj też możemy znaleźć parę rzeczywistych odniesień. Graficznie jest to naprawdę śliczny tytuł, szczególnie to widać po ręcznie malowanych tłach, które przyciągają wzrok i nieraz nawet po prostu stałem by pooglądać jak wygląda otoczenie. Seria Leisure Suit Larry jest grą erotyczną, jednak bez większej nagości i widocznych stosunków, więc znajdą się tutaj elementy, które mają to pokazywać. Nie jest to oczywiście w tak wielkim stopniu jak w siódmej części, mamy tu tego mniej, że wręcz czasami trudno to zauważyć. Objawia się to najczęściej pod postacią obrazów kobiecych piersi oraz tyłków, oczywiście w stroju kąpielowym, a w bardzo rzadkich przypadkach pod postacią męskich członków, tak chociażby wygląda jedyna ulica w tym mieście, która jest zapętlona w wiadomy symbol. W zasadzie w ciągu całej gry widzimy prawdopodobnie tylko dwa razy nagie kobiecie piersi z czego jedne należą do gumowej lalki, a drugie zobaczymy dopiero na koniec gry, ale tylko wtedy, gdy powtórzymy parę razy jedną czynność. Także nawet jak nie przepadacie za erotyzmem w grach, tak tutaj nie powinniście czuć się bardzo zniesmaczeni. W podobnym stylu zostały wykonane modele postaci. Kobiety w większości przypadków są przedstawione bardzo seksownie, jednak utrzymane w realnym stylu, więc nie doświadczymy tu postaci, które wywoływałyby u nas zażenowanie. Zupełnie inaczej są przedstawieni mężczyźni, ci już nie są tak przystojni, a także znajdzie się z jedna postać, która przypomina bardziej wagon z mięsem. Sam nasz bohater nie należy do urodziwych, co stanowi kontrast do kobiet, które podrywa. Warto też wziąć pod uwagę zbliżenia na kobiety, które są ważne dla fabuły. Otóż gdy chcemy z nimi porozmawiać to ekran przybliża się do ich twarzy, a także prezentuje piersi naszej rozmówczyni. Tutaj możemy naprawdę przyjrzeć się postacią i zobaczyć jak ładnie są wykonane. Naprawdę kawał porządnej roboty. Animacje postaci są już dużo prostsze, ale nie ma w nich nic co by przeszkadzało w grze. Podsumowując, to graficznie tytuł ten stoi na wysokim poziomie i nawet dzisiaj grafika pod żadnym względem się nie zestarzała.

Pod względem technicznym nie mam tutaj za dużo do napisania, ponieważ gra chodziła cały czas płynnie, a także nie zostałem ani razu wyrzucony do pulpitu. Niestety jednak pojawił się jeden bug, który powtarzał się za każdym razem jak źle wykonałem dane zadanie. Otóż w jednym z etapów musimy użyć liny bungee, aby dostać się do pewnego przedmiotu. Problem leży w tym, że mamy trzy rodzaje lin, za krótką, za długą i w sam raz. Jeśli użyłem za długiej, to Larry umierał i cofało mnie przed skokiem, gdy chciałem ściągnąć z siebie linę, to ta animacja się bugowała i za każdym razem jak chciałem coś zrobić to ona się powtarzała, przykładowo jak już ściągnąłem linę i chciałem przejść kawałem w drugą stronę, to uruchamiała się animacja zdejmowania liny i dopiero wtedy Larry wykonywał czynność, którą chciałem by wykonał, a nawet jeśli znajdowałem się na drugim końcu tej lokacji, to Larry się teleportował by pojawiła się jeszcze raz ta sama animacja, po czym teleportował się na swoje miejsce i wtedy wykonywał inną czynność. Było to dosyć irytujące i wymagało wczytania poprzedniego zapisu gry, ponieważ to też blokowało mi możliwość użycia poprawnej długości liny. To był tylko jeden bug na całą grę, ale był dosyć irytujący.

PODSUMOWANIE

Plusy:

+prosta, ale ciekawa historia
+dosyć dobry klimat
+świetna ścieżka dźwiękowa
+dobry voice acting
+śliczna oprawa graficzna

Minusy:

-irytująca mechanika zarabiania pieniędzy
-bardzo krótka
-niektóre mechaniki można byłoby poprawić
-dla niektórych może być przestarzała

Leisure Suit Larry: Reloaded jest grą w którą od dawna chciałem zagrać, jednak zawsze znajdowały się inne gry, które były ważniejsze. Dopiero po ponownym ukończeniu siódmej części postanowiłem po raz pierwszy zagrać w tę część. Miałem wysokie oczekiwania co do tej części, po części udało się je spełnić, jednak ta produkcja posiada elementy, które mogłyby zostać wykonane zdecydowanie lepiej. Dlatego moją oceną dla tego tytułu jest 7/10. Jest to naprawdę dobra gra w której niestety trzeba zastosować jakieś cheaty na gotówkę, aby stała się naprawdę przyjemna. Jeśli jeszcze nie graliście w tę część, a podobała wam się siódma, to warto w nią zagrać. Kawał dobrej przygodówki.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Resident Evil 3 (2020) – Recenzja

RE3

Resident Evil 3 (2020) to remake trzeciej części serii survival horrorów, która jeszcze miała podtytuł Nemesis. Cała trzecia część została tak przerobiona, aby ją dopasować do obecnych czasów i została wykonana niczym remake drugiej części, który został wydany rok wcześniej. Jak zatem wypada ta odświeżona wersja? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Capcom.

Aktualnie można ją kupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

RESIDENT EVIL 3 "Raccoon City Demo"_20200320005906

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry toczy się w 1998 roku przed rozpoczęciem akcji drugiej części, w trakcie jej trwania i kawałek po, ale dalej dwa miesiące po wydarzeniach z pierwszej części. Wcielamy się w Jill Valentine, funkcjonariuszkę specjalnego oddziału S.T.A.R.S., którą mogliśmy już poznać w pierwszej części w której tez była bohaterką. Jill zamknęła się w swoim mieszkaniu w Raccoon City w momencie w którym zaczęły wybuchać zamieszki spowodowane tajemniczym wirusem zamieniającym ludzi w żywe trupy. Do szybszego opuszczenia miasta przekonał ją jednak przyjaciel z oddziału, Brad Vickers, jednak ucieczka okazuje się nie tak prosta jak mogłoby się wydawać i to nawet nie z powodu masy zombie na ulicach, a tajemniczego, sporych rozmiarów, obdarzonym monstrualną siłą, mutantem zwanym Nemesis. Stwór ten w dziwny sposób obrał sobie za cel Jill, więc ściany, sufity, a nawet ogień nie stanie mu na przeszkodzie by dorwać bohaterkę. Z pierwszego spotkania ze stworem Jill zostaje uratowana przez Carlosa Oliveira, najemnika U.B.C.S., czyli oddziału należącego do firmy Umbrella, i mimo nieufności ze strony bohaterki, to ta postanawia pomóc mu w uruchomieniu pociągu by uratować siebie oraz innych ocalałych. Nie wszystko oczywiście idzie zgodnie z planem, ponieważ za Jill ciągle podąża stwór Nemesis, który wraz z kolejnymi starciami przeobraża się w coraz groźniejszą bestię. To też powoduje, że trzeba będzie poszukać innej drogi ucieczki przy okazji eliminując prawie nieśmiertelnego wroga. I w zasadzie to jest tyle co mogę napisać o historii, bo w porównaniu do poprzedniej części to historia jest tutaj znacznie krótsza, jak zresztą cała gra. Ciężko też porównywać historię oryginalnej części z 1999 roku do remake’u z 2020 roku, ponieważ pod wieloma względami została pocięta, ale też pod wieloma innymi została bardziej rozbudowana, także pod tym względem nie będę jej porównywał. Historia remake’u stała się bardziej hollywoodzka. Już na samym starcie, przy pierwszym spotkaniu z naszym wrogiem, mamy sporo wybuchów, ognia, a Jill rzucana jest niczym szmaciana lalka. Można stwierdzić, że w sporej części wydarzeń fabularnych towarzyszą nam eksplozje oraz pożary, czyli coś co się bardzo dobrze sprzedaje w Ameryce. Usunięcie paru wątków oraz lokacji z oryginalnej części spowodowało, że gra stała się bardzo krótka. Oczywiście pozostawienie wątków z oryginału również nie sprawiłoby, że sama fabuła byłaby lepsza, bo ta nawet w oryginale nie była niczym nadzwyczajnym, ale za to na pewno byłaby dłuższa. To jest pierwsza gra z serii Resident Evil, którą udało mi się ukończyć w jednym posiedzeniu i to jeszcze w dniu premiery. Wcale to też nie oznacza, że siedziałem długie godziny przy komputerze, po prostu gra cały czas nastawiona jest na akcję z krótkimi przerwami na odetchnięcie i zanim się obejrzymy to będziemy w finalnym starciu. Można śmiało napisać, że to akcja napędza tutaj fabułę. Przyznam się szczerze, że byłem w ciężkim szoku jak zorientowałem się, że jestem już w finalnej walce, jednak było to możliwe nie jedynie poprzez ciągłą akcję, a również przez to, że jest to dosyć ciekawa produkcja, nawet jeśli fabuła nie jest w żaden sposób porywająca, tak bardzo przyjemnie się ją śledziło. Nawet jeśli uwielbiam tę serię gier, to nawet ja nie mogę ukrywać faktu, że fabularnie nie jest to wybitny tytuł. W zasadzie fabuła jest tu tylko pretekstem do akcji oraz przetrwania, co zupełnie nie przeszkadza, ponieważ cała reszta zwykle w tej serii działała, a i tak przyjemnie się odkrywa kolejne karty historii, szczególnie jak ogrywamy części po kolei, wtedy odkryjemy nawet powiązania z resztą serii. Nie da się ukryć, że nie ogrywa się tej serii dla fabuły, ale naprawdę polecałbym się nią zainteresować.

Wspomniałem o hollywoodzkim podejściu do historii poprzez ciągłą akcję, ale to nie objawia się tylko w tej kwestii. Ucierpiały na tym trochę dialogi. O ile nagrane są naprawdę dobrze, tak już na początku, jak poznajemy dane postacie, możemy domyślić się kto ma jakie intencje i kto ostatecznie okaże się tym złym. Oczywiście osoby, które grały w oryginalną część będą dokładnie wiedziały co się stanie, jednak gracze, którzy będą podchodzić do tej gry po raz pierwszy szybko powinny się zorientować co się dzieje. Napisałem, że trochę ucierpiały na tym dialogi, jednak nie wszystkie, tyczy się to tylko małej części postaci. Niemniej szkoda, że ten cały element zaskoczenia z odkryciem kto jest tym złym został wykonany dość słabo.

Oryginalna część Resident Evil 3 Nemesis wydana w 1999 roku zawierała dosyć ciekawy system wyborów. Otóż przy spotkaniach z tytułowym Nemesis otrzymywaliśmy dwie opcje do wyboru, ucieczkę lub walkę. Ucieczka wymagała od nas szybkiego działania oraz sprawnego unikania ciosów i pocisków, zaś z kolei walka była ciężka i pożerała ogromną ilość amunicji, jednak po wygranej otrzymywaliśmy części do stworzenia dosyć potężnej broni. Wybory te definiowały również zakończenie, co było dosyć ciekawym urozmaiceniem w zamian za to, że dostaliśmy tylko jedną kampanię. Teraz możecie sobie wyobrazić zawód fanów, w tym mnie, jak twórcy ogłosili, że rezygnują z wyborów, a w tym z mnogości zakończeń. Dostaliśmy za to całkowicie liniową historię, która dodatkowo została sporo ukrócona. Jest to według mnie największy minus tej produkcji, ponieważ system wyborów był dobrym system napędzającym chęci do wielokrotnego kończenia gry, a tak to pozostało nam odblokowywanie dodatkowych poziomów trudności i ewentualnie nieskończonej amunicji. Oczywiście rozumiem, że przeniesienie takiego systemu na nowy silnik do właściwie nowej gry mogłoby być problematyczne, a jednak ta część została wypuszczona rok po premierze drugiej części, więc jest to zrozumiałe, że nie wszystko udało się zrobić, jednak jestem pewny, że gracze poczekaliby jeszcze dodatkowy rok, aby dostać pełny remake. Niestety odbiło się to również na długości rozgrywki, a dodanie osobnego trybu multiplayer nie pomaga.

Zakończenie, tak jak wspominałem, jest niestety tylko jedno i również nie jest podzielone na dwie części, jak w przypadku Resident Evil 2, więc nie trzeba przechodzić gry dwukrotnie. Nie oznacza to też, że samo zakończenie jest słabe, czy niesatysfakcjonujące. Oczywiście finalna walka odstaje od reszty starć i nie czuć pełnej satysfakcji z pokonania naszego antagonisty, jednak sceny po niej zupełnie to wynagradzają. W pełni ukazują siłę naszej bohaterki oraz motywację, która pcha ją do dalszego działania na niekorzyść korporacji Umbrella. Jedynie można się przyczepić tego, że widzimy je za szybko, no i może tego, że mimo zapowiedzi głównej bohaterki, to już w głównej serii jej nie uświadczymy jako głównej bohaterki, jedynie w spin-offie Revelations. Mimo wszystko warto zagrać dla samego zakończenia, które świetnie oddaje charakter postaci Jill Valentine.

Klimat – Lokacje

RE3 klimat

Klimat w każdej części serii Resident Evil ulega pewnym zmianom. Mieliśmy w tej serii już klimat osamotnienia, przetrwania, akcji, a nieraz nawet te klimaty się przeplatały. Oryginalna część Resident Evil 3 Nemesis była już częścią bardziej nastawioną na akcję, ale również z dużą ilością survivalu, także jeśli szukacie tego samego w tym remake’u, to niestety się zawiedziecie. Remake został wykonany bardziej w hollywoodzkim stylu, więc sporo akcji, wybuchów, czy też ognia. Survival niestety tutaj właściwie nie istnieje. Ukończyłem grę na każdym poziomie trudności dla porównania czym konkretnie się różnią, no i ze smutkiem muszę napisać, że żaden z poziomów trudności nie sprawił mi większych problemów, a amunicji i medykamentów nie brakowało mi aż do finalnego starcia. Na całe szczęście czuć tutaj trochę osamotnienia, szczególnie jak przemierzamy spokojnie ulice miasta na których nie znajdziemy żadnej żywej i świadomej osoby, co prawda takich momentów nie ma dużo, bo ciągle gra stara się budować akcję, ale dobrze, że chociaż takie krótkie momenty są, ponieważ jest to w pewnym sensie urozmaicenie. Z tego też powodu ten remake można śmiało uważać za grę akcji. Na to wpływa parę czynników, a pierwszym z nich jest fabuła, która przez cały czas nastawiona jest na wyścig z czasem, a z tym w parze idzie spora ilość przerywników filmowych w których najczęściej zobaczymy wybuchy, czy powstające pożary. Oczywiście mamy tutaj też krótkie momenty spokoju w którym możemy pozwiedzać lokacje, ponieważ ciągłe nastawienie na akcje mogłoby zmęczyć, jednak w takich momentach zwykle w konkretnym momencie wyskakuje na nas Nemesis, który zaczyna budować napięcie, co również jest wspomagane przez naprawdę dobrą muzykę, więc nawet jak już dojdziemy do takiego spokojniejszego momentu, to i tak prędzej czy później zmieni się w dosyć szybką scenę. Strzelanie i sama walka jest naprawdę przyjemna, a ze względu, że amunicji mamy tutaj pod dostatkiem, to będziemy to robili często, więc w niczym to nie przeszkadza. Niestety są tutaj też elementy, które psują klimat. Jednym z tych elementów jest czas gry, który jest prawdopodobnie najkrótszym czasem z całej serii. Jak już wkręcimy się w grę, to znajdujemy się w finalnej walce. Problemem jest tutaj również w poziomie trudności, który jest naprawdę niski, nawet na najwyższych poziomach trudności. Co też powoduje, że ten cały element przetrwania gdzieś ulatuje i nie ma tej samej przyjemności z gry co w poprzedniej części. Jeśli czytaliście moją recenzję Resident Evil 2 (2019), to pewnie wiecie jak zachwalałem naszego przeciwnika Mr X, a to głównie dlatego, że został świetnie wykonany, a dźwięk jego kroków przyśpieszał bicie serca. Mając w pamięci Mr X liczyłem, że Nemesis zostanie wykonany w podobnym stylu, takim nieśmiertelnym stalkerem, jednak niestety bardzo się pomyliłem. Nemesis pojawia się tylko w oskryptowanych momentach, a pomimo bycia ulepszoną wersją swojego poprzednika nie sprawia większych problemów. To chyba największy błąd jaki twórcy popełnili w przypadku tego remake’u. Mimo wszystko klimat jest naprawdę dobry, nie jakiś świetny, czy wybitny, ale wciągający i sprawiający przyjemność od początku aż po sam koniec. Warto zagrać, ale lepiej poczekać na większe przeceny.

Nie mogę za wiele napisać o strachu, ponieważ go zwyczajnie tutaj nie ma. Tak samo jak nie ma żadnego takiego napięcia, czy też tego poczucia konieczności przetrwania. Pod tym względem mógłbym porównać ten remake do piątej i szóstej części serii, ponieważ i w nich te dwa elementy nie były również w żaden sposób odczuwalne. Szkoda, bo potencjał był, a i oczekiwania spore.

Mimo, że akcja gry dzieje się w tym samym mieście co akcja drugiej części, to mamy tu jednak parę nowych miejscówek. Poza ulicami miasta zwiedzimy tutaj również różnego rodzaju sklepy oraz restauracje, szpital, czy też stację metra. Oczywiście zwiedzimy podobne miejsca jak w poprzedniej części, czyli kanały, czy też podziemne, tajne laboratoria. Te lokacje są podobne jedynie z nazwy, ponieważ mimo, że znajdujemy się w tej samej lokacji, to w zupełnie innych miejscach, więc niemożliwe byśmy już w dwójce widzieli to co w trójce. Jedyną taką lokacją, która jest taka sama to komisariat, chociaż też nie jest dokładnie taka sama. Faktycznie trafiamy w pewnym momencie fabularnym na komisariat, jednak trafiamy tam zanim Leon, czy Clair, się tam pojawili, tak samo jak nie dostaliśmy całego komisariatu do zwiedzenia tylko jego małą część. To też jest ciekawe dla osób, które zagrały w drugą część, ponieważ dowiadujemy się skąd się wzięła pewna dziura w ścianie, czy też skąd się wzięło ciało w jednej z szafek. Ogólnie każda z lokacji jest naprawdę ładnie zaprojektowana, nawet jeśli w sporej części korzystają z modeli już wykorzystanych w dwójce, co też nie powinno nikogo dziwić, ponieważ między tymi częściami jest tylko rok różnicy. To też wcale nie przeszkadza w przyjemnej eksploracji, bo takie same modele nie sprawiają, że nie można się dobrze bawić. Co ciekawe również część lokacji ulega pewnym deformacjom wraz z postępem fabularnym, bo tu gdzieś coś wybuchło, tu wybuchł pożar, tu coś innego się stało. Niestety jednak nie będzie nam dane ich zwiedzić, bo zwykle też wtedy następuje jakaś akcja i przenosimy się do innej lokacji jednocześnie blokując sobie dostęp do poprzedniej. Pod tym względem jest to bardziej liniowa część, chociaż istnieje pewien backtracking, jednak już nie w takim stopniu jak w poprzednich częściach. Grało mi się przyjemnie i z przyjemnością zaglądałem w każdy możliwy kąt.

Grywalność

RE3 grywalnosc

Rozgrywka nie różni się jakoś znacząco od poprzedniej części, właściwie różni się jedynie drobnostkami. Będziemy w tej grze oczywiście walczyć z przeciwnikami i bossami, eksplorować, rozwiązywać zagadki, a także zbierać znajdźki. Eksploracja w większości części z tej serii jest bardzo ważna, ponieważ bez niej nie zdobędziemy wystarczającej ilości amunicji oraz medykamentów, a bez tego sami siebie skazujemy na porażkę. Tak jak już wspominałem, ta część jest zdecydowanie prostsza od poprzedniej, co objawia się chociażby poprzez większą ilość zdobywanej amunicji oraz przedmiotów leczących, nie wspomaga tego nawet możliwość tworzenia amunicji. To wszystko niezależnie od wybranego poziomu trudności. Częścią eksploracji jest również rozwiązywanie zagadek, które nie stanowią żadnego wielkiego wyzwania, ponieważ polegają one zwykle na znalezieniu jednego, lub kilku, przedmiotów i użyciu w konkretnym miejscu lub też wciśnięciu paru przycisków albo przesunąć parę dźwigni. Nie ma tutaj nic co mogłoby nas zatrzymać na dłużej i sprawić, że będziemy musieli się nad czym głowić. Niektóre z tych „zagadek” są o tyle ułatwione, że nasza bohaterka sama nas informuje co należy zrobić, co prawda nie wprost, ale w taki sposób, że każdy się domyśli co trzeba zrobić. Jedynym urozmaiceniem są wszelkie sejfy, czy też szafki, które są zamknięte kodem i aby go odkryć należy znaleźć jakąś notatkę w którym jest napisany lub jest zapisany gdzieś na jakieś tablicy. To akurat przyjemne urozmaicenie wśród banalnych zagadek. Należy też pamiętać, że nie mamy tutaj nieograniczonego ekwipunku. Jest on w zasadzie taki sam jak w przypadku drugiej części. Zaczynamy z jedynie ośmioma miejscami w ekwipunku, a rozwinąć je możemy aż do dwudziestu miejsc. Wydaje się to sporą liczbą, jednak należy pamiętać, że większe bronie jak chociażby granatnik zabierają już dwa miejsca. Ilość miejsc zwiększamy poprzez znajdowanie pewnego rodzaju torb, która możemy znaleźć w sejfach, w opcjonalnych zagadkach, a niekiedy po prostu wpadamy na nie podczas śledzenia fabuły. Czasami jednak może nam zabraknąć miejsca, jednak nie możemy żadnego przedmiotu wyrzucić na ziemię, ponieważ ten automatycznie znika. Z pomocą przychodzą nam skrzynie na przedmioty, które rozstawione są w bezpiecznych miejscach. Nie musimy też się przejmować, że jak zostawimy jakiś przedmiot w jednej skrzyni, to będziemy musieli do niej się wracać jeśli zechcemy przywrócić ten przedmiot do ekwipunku. Każda z tych skrzyń jest ze sobą połączona, więc nawet jeśli zostawiliście jakiś przedmiot w pierwszej skrzyni, to będziecie mogli go wyciągnąć nawet z ostatniej skrzyni. Wspomniałem wielokrotnie również o poziomach trudności, więc wypadałoby to rozwinąć. Mamy tutaj dostępne pięć poziomów trudności, z czego tylko trzy są dostępne na start, czyli wspomagany, normalny i hardcore. Wspomagany poziom daje nam na start karabin maszynowy, regenerację zdrowia, a także walczymy ze słabszymi przeciwnikami, dostajemy więcej amunicji podczas tworzenia, czy również zostaje włączone wspomaganie celowanie, które jak chcecie możecie wyłączyć w opcjach. O normalnym poziomie nie ma co wspominać, bo nie ma tych rzeczy co w trybie wspomaganym, wręcz wszystko jest wyważone. Hardcore daje nam silniejszych przeciwników, mniej amunicji przy tworzeniu, a także „mniej” znajdowanej amunicji oraz medykamentów. Po ukończeniu gry na poziomie hardcore odblokowujemy tryb koszmar, który sprawia, że przeciwnicy są jeszcze silniejsi i bardziej agresywni, a także zmienia położenie niektórych wrogów oraz przedmiotów. Z kolei jak ukończymy grę na trybie koszmar, to odblokowujemy poziom inferno, który jeszcze bardziej wzmacnia przeciwników, sprawia, że jest mniej skrzyń na przedmiotów oraz maszyn do zapisywania gry, jakby tego było mało to jeszcze wyłącza automatyczne zapisywanie gry. Brzmi to naprawdę ciekawie, jednak mimo wszystko wiele przeciwników można ominąć, a przez sporą ilość amunicji walka nie sprawia problemów. Tak samo nie ma tutaj żadnych większych zmian w rozgrywce między tymi poziomami trudności, więc jeśli nie jesteście fanami serii, czy łowcami trofeów/osiągnięć, to spokojnie możecie sobie odpuścić odblokowywanie wyższych poziomów trudności. Jednak mimo wszystko odblokowywanie ich nie zajmuje sporo czasu, ponieważ ukończenie gry na poziomie normalnym zajęło mi około czterech godzin, a na wyższych poziomach trudności ten czas wcale nie był jakoś znacznie dłuższy. Jest to bardzo krótka gra, jednak mimo tego grało się naprawdę przyjemnie i z przyjemnością zrobiłem całą grę na sto procent, zarówno w grze, jak i w osiągnięciach na steamie.

Mamy tutaj walkę, więc wypadałoby troszkę o niej popisać. Nasz arsenał jest dosyć typowy, ponieważ mamy tutaj nóż, pistolet, strzelbę, karabin maszynowy, magnum, czy też granatnik z trzema rodzajami amunicji. Główną różnicą między tą częścią a poprzednią jest to, że tym razem nóż się nie psuje, więc mamy jeden na całą grę, chociaż w tej części nie znalazłem dla niego zastosowania. Podobnie jak w przypadku drugiej części, i tutaj możemy zbierać ulepszenia do naszego uzbrojenia, jednak odniosłem wrażenie, że jest ich zdecydowanie mniej niż w poprzedniej części. Wykorzystywać to uzbrojenie będziemy na dosyć pokaźnej liczbie przeciwników. Zaczynając od standardowych zombie, zmutowanych psów, zombie zarażonych przez Nemesisa, hunterów, hunterów gamma, lickerów, zmutowanych olbrzymich owadach, czy też regenerujących się zombie. Ta lista naprawdę robi wrażenie i nawet fakt, że niektórzy z tych przeciwników pojawiają się głównie w jakimś etapie rozgrywki, a później sporadycznie, w niczym nie przeszkadza, ponieważ mimo wszystko wprowadza to odpowiedniego urozmaicenia w walce, nie ma tej ciągłej monotonii, a także każde starcie z różnego rodzaju przeciwnikiem wymaga od nas innego podejścia. Ilość przeciwników jak najbardziej na plus. Nie wspomniałem jednak jeszcze tutaj o najważniejszym przeciwniku, czyli o Nemesisie. Jak już wspominałem wcześniej, jego pojawienia są oskryptowane, więc jeśli nie dotrzecie do odpowiedniego momentu, to spokojnie możecie zapomnieć o jego istnieniu. Jak się już jednak pojawi, to fakt faktem buduje napięcie i podnosi ciśnienie. Oczywiście to nie jest tak, że nie da się mu przeciwstawić. Nie będziecie w stanie go całkowicie pokonać, ale za to czasowo ogłuszyć, czyli tak jak to było w drugiej części z Mr X. W przypadku tej części jest to odrobinę cięższe ze względu na fakt, że Nemesis posiada trochę większą ilość ataków. Nie dość, że może atakować z bliska, to też z dystansu, ma parę ataków obszarowych, a to wszystko idzie w parze ze sporą szybkością, możliwością skakania, a także przyciągania nas do siebie. Najrozsądniejszym wyjściem jest tutaj ucieczka, zwłaszcza, że nie będzie nas ścigał wiecznie, w pewnym momencie zawsze go stracimy, także nie trzeba się męczyć, jednak jeśli zdecydujecie się z nim zmierzyć i uda wam się go pokonać, to zostaniecie nagrodzeni pewną skrzynką, co wygląda trochę śmiesznie jak ta skrzynka wylatuje z Nemesisa. W oryginalnej części starcia były cięższe, ale nagroda była lepsza, ponieważ dostawaliśmy części do potężnej broni. W przypadku tego remake’u otrzymujemy jedynie trzy skrzynie w sumie z czego w dwóch znajdziemy ulepszenia do broni, a w ostatniej znajduje się tylko amunicja. No i jeśli nie zależy wam na osiągnięciu za zebranie wszystkich ulepszeń, to raczej walka nie ma sensu. Sam Nemesis w odpowiednich momentach fabularnych pełni funkcję bossów, bo właściwie to on tutaj pełni tę rolę. Oczywiście nie będzie on występował w jednej wersji przez cały czas, a będzie mutował przybierając równie przerażające formy. Każde z tych starć jest inne i wymaga innego podejścia, co powoduje, że są ciekawsze. W każdej takiej walce bawiłem się dobrze, szczególnie, że te starcia nie polegają jedynie na ciągłym strzelaniu aż przeciwnik padnie, a na odkryciu jego słabych punktów i wykorzystaniu ich na jego niekorzyść.

Warto tutaj wspomnieć, że Jill nie jest jedyną sterowalną postacią w całej grze. Oczywiście jest ona główną bohaterką i to w okół niej toczy się historia, jednak znajdą się tu dwa, krótkie etapy w których wcielimy się w inną postać. Mowa tutaj oczywiście o Carlosie, który dostaje swoje pięć minut. To właśnie nim trafimy na komisariat i dowiemy się w jaki sposób policjant Marvin został ugryziony, także nim po raz pierwszy trafimy do szpitala. Rozgrywka nim nie różni się wcale od rozgrywki jako Jill, właściwie to jedynie w wyposażeniu można dostrzec różnice. Carlos zaczyna z nożem, pistoletem, karabinem maszynowym oraz zapasem amunicji, gdzie Jill zaczynała jedynie z nożem i pistoletem, bez zapasu amunicji, chociaż również może zacząć z karabinem maszynowym, jeśli wybierzecie najniższy poziom trudności. Ogólnie nie jest to jakieś szczególne urozmaicenie, ponieważ gra zmienia jedynie bohatera na chwilę, a rozgrywka pozostaje cały czas ta sama, jednak to miło, że twórcy postanowili pokazać jakiś fragment historii oczami innego bohatera. Może wydawać się tego sporo, ale to wszystko zostało zmieszczone w około cztery godziny na normalnym poziomie trudności, a na wyższych ten czas nie jest wcale sporo wyższy. Ukończenie całej gry na sto procent według steama zajęło mi tylko osiemnaście godzin. To jest śmiesznie niski czas gry i trochę żałosny na tle innych części serii szczególnie, że ten remake nie oferuje żadnych dodatkowych trybów, więc, tak jak wspominałem, lepiej poczekać na sporą przecenę, bo za pełną cenę po prostu nie opłaca się jej kupować.

Rolę znajdziek w tym tytule pełnią notatki, które również wprowadzają trochę rzeczy do fabuły, pokazują początki pandemii, a także działania Umbrelli, ogólnie bardzo dobrym pomysłem jest je zbierać, dużo ciekawych informacji można się dowiedzieć. Drugim rodzajem znajdziek, a zarazem też ostatnim, są laleczki Charliego, czyli coś w stylu laleczek Szopa, które niszczyliśmy w drugiej części. Tu polegają na dokładnie tym samym. Jest ich w sumie dwadzieścia i poukrywane są pojedynczo na całej mapie w całej długości fabuły. Szczerze, to nie pamiętam co otrzymujemy w nagrodę za zniszczenie wszystkich, jednak nie było to nic co by zmieniło jakoś znaczące kolejne podejście. Niemniej to naprawdę ciekawe znajdźki, ponieważ zmuszają nas do szerszej eksploracji oraz do uważnego szukania szczegółów. Naprawdę ciekawie się ich szukało.

Ścieżka dźwiękowa

RE3 muzyka

Pod względem ścieżki dźwiękowej twórcy postanowili zmienić podejście, ponieważ druga część serii stawiała bardziej na ciszę i skupiała się na dźwiękach otoczenia, tak już ta część dodaje utwory muzyczne, które mają podbudowywać napięcie oraz akcję. Wbrew pozorom nie jest to w żadnym wypadku krok w tył, ponieważ tutaj sporą różnicę robią lokacje. O ile w poprzedniej części poruszaliśmy się głównie na posterunku i takich zamkniętych pomieszczeniach, tak miało to sens, a tutaj sporo czasu spędzimy na ulicach i ogólnie takich otwartych lokacjach. Mimo wszystko utwory muzyczne w żaden sposób nie są nachalne, a jedynie gdzieś cichutko sobie pogrywają w tle. Każdy z tych utworów został odpowiednio dopasowany, nieraz są to takie spokojniejsze kawałki, głównie podczas spokojnej eksploracji, nieraz szybsze, a jeszcze inne podbudowujące napięcie. Tak samo każdy z nich odpowiednio działa na klimat pomagając go budować, co oczywiście działa świetnie. Jedyne do czego w zasadzie można się przyczepić, to tego, że żaden z utworów tak naprawdę nie zapada w pamięci i po jednokrotnym ukończeniu nawet ciężko sobie cokolwiek z tej muzyki przypomnieć. Nie jest to jednak jakiś ogromny błąd, ponieważ ta muzyka ma działać podczas gry, a to w zasadzie robi. Do dźwięków otoczenia z kolei nie mogę się w żaden sposób przyczepić, ponieważ stoją na bardzo wysokim poziomie. Usłyszymy tu oczywiście kroki naszych wrogów, odgłosy jakie wydają, wybuchy, dźwięki ognia, i inne tego typu dźwięki. Całość stoi na wysokim poziomie, tak, że możemy już po dźwiękach rozpoznać co spotka nas za zakrętem lub co czai się za naszymi plecami. Przyznam szczerze, że to właśnie te dźwięki powodowały u mnie większe napięcie niż sama muzyka, dlatego też polecałbym wam granie na dobrych słuchawkach, ewentualnie na wysokiej jakości nagłośnieniu, bo jednak dobry dźwięk ma tutaj spore znaczenie. Podsumowując, to pomimo zmienionego podejścia do dźwięków, dalej twórcy potrafią tworzyć odpowiedni klimat poprzez muzykę oraz odgłosy otoczenia, które stoją na bardzo wysokim poziomie.

O voice actingu za dużo nie mam do napisania, ponieważ tak jak w zasadzie w każdej części serii Resident Evil stoi on na najwyższym poziomie. Oczywiście mowa tutaj wyłącznie o angielskiej wersji językowej, ponieważ na tej jedynie grałem, nawet pomimo tego, że jest to japońska produkcja. Aktorzy głosowi zostali dobrani naprawdę dobrze, wiedzą co grają i potrafią oddać emocje, które nimi targają. Piszę tu oczywiście nie tylko o głównych bohaterach, ale także tych pobocznych, które nieraz pojawiają się tylko na krótki moment. Sam scenariusz może jakiś wybitny nie jest, ale to zagranie sprawia, że można przyjemnie spędzić czas słuchając dialogów między postaciami. Ode mnie spory plus za ten aspekt gry.

Grafika

RE3 grafika

Jeśli chciałbym opisać oprawę graficzną w tym tytule, to równie dobrze mógłbym skopiować tę część z recenzji Resident Evil 2 (2019), ponieważ pod tym względem te dwa tytuły są zupełnie podobne. Nie powinno to w zasadzie nikogo dziwić, bo tak jak już wspominałem, te dwa tytuły dzieli tylko rok różnicy. Z drugiej też strony nie oznacza to również, że jest to jakiś błąd, ponieważ gra jest dalej bardzo ładna i przyjemnie się na nią patrzy. Tak ogólnie mogę napisać, że grafika stoi na wysokim poziomie, modele mimo, że część z nich została skopiowania z poprzedniej części dalej są ładne, co też łączy się z tym, że lokacje dzięki temu są naprawdę śliczne i ich eksploracja sprawia przyjemność. Również wszystkie efekty wybuchów, czy ognia, są przyjemne dla oczu. Co do modeli przeciwników, to jak można się domyślić w pewnej części również zostały zabrane z poprzedniej części, bo jednak trochę dziwnie byłoby oczekiwać nowych modeli zombie, lickerów, zmutowanych psów, czy hunterów, kiedy to akcja gry w tych dwóch częściach dzieje się w tym samym mieście o podobnym czasie. Dalej są one ładne i potrafią dodać powagi akcji. Oczywiście modele nowych stworów również stoją na wysokim poziomie, a widok takiego huntera gamma sprawia, że zaczynamy się zastanawiać jak taka maszkara mogła w ogóle powstać. Jedyne czego nie mogli twórcy skopiować z poprzedniej części to modele głównych bohaterów. Osoby, które grały w oryginalną część zauważą parę różnic w wyglądzie postaci, chociaż oczywiście są to różnice czysto kosmetyczne. Jill ma zmieniony strój, a Carlos zyskał nową fryzurę. I podobnie jak w przypadku nowych modeli przeciwników, tak modele bohaterów stoją na wysokim poziomie, co również idzie w parze ze świetnymi animacjami do których nie można się przyczepić, bo po prostu nie ma do czego. Co by nie pisać, to grafika stoi na wysokim poziomie, cieszy oko i jeszcze przez parę lat nie będzie odstawała od innych gier. Tutaj też chciałbym się jeszcze odnieść do modelu naszego antagonisty, czyli Nemesisa, a to dlatego, że jeszcze przed premierą internet zalała fala negatywnych komentarzy na temat zmienionego wyglądu, a konkretnie twarzy, naszego wroga. Osobiście grałem zarówno w starą wersją, jak i teraz w nową, no i muszę przyznać, że nowy model budzi taki sam respekt jak ten stary. Mimo wszystko model jest naprawdę dobry, a świetnie wykonane animacje tylko potęgują jego przerażającą siłę. Oczywiście nie każdemu musi podobać się ten model, ale przekreślanie gry tylko z tego powodu jest dosyć głupie, ponieważ sama gra jest naprawdę dobra.

Na temat strony technicznej nie mam za dużo do napisania, ponieważ gra cały czas chodzi płynnie, nie spotkałem się z bugami, czy też nie zostałem wyrzucony do pulpitu. Ten sam poziom co poprzedniczka, czyli bardzo wysoki.

PODSUMOWANIE

Plusy:

+wciągający klimat
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+śliczna oprawa graficzna
+świetny voice acting
+nawiązania do poprzedniej części

Minusy:

-spłycona i poucinana historia względem oryginału
-śmiesznie krótka
-powycinana zawartość oryginału
-zdecydowanie prostsza niż poprzedniczka
-oskryptowany Nemesis

Resident Evil 3 (2020) to remake na który bardzo czekałem ze względu na świetny remake poprzedniej części, a też danie szansy nowym graczom poznać tę serię bez zbędnych archaizmów. Niestety mój entuzjazm opadał z każdą kolejną zapowiedzią, gdy dowiadywałem się ile twórcy wycięli z oryginału, ale dalej z uśmiechem na ustach czekałem na dzień premiery. Oczekiwania może miałem trochę za wysokie i niestety poskutkowało to tym, że się trochę zawiodłem, a to głównie przez długość gry, ponieważ jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło bym ukończył jakąś grę w dniu jej premiery. Dlatego wystawiam jej ocenę 8-/10. Mimo swojej długości, to dalej naprawdę kawał dobrej gry, która potrafi uprzyjemnić czas, jedynie można żałować, że ten remake został tak trochę bez uczucia potraktowany. Niemniej mogę go polecić każdemu fanowi serii, ale nie miejcie zbyt wygórowanych oczekiwań, a także nowym fanom, którzy nie mieli okazji zagrać w oryginalną wersję.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

XIII (2020) – Recenzja

XIII (2020) stanowi remake gry o tym samym tytule wydanej w 2003 roku na konsole oraz komputery osobiste. Historia została oparta na motywach komiksów autorstwa Jeana Van Hamme. Oryginalna część nie podbiła rynku, jednak dosyć szybko podbiła serca graczy zyskując tytuł kultowej, także z tego powodu oczekiwania względem remake’u były naprawdę spore i na barkach twórcach znalazł się ogromna presja. Jak zatem wypada ten remake na tle oryginału? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio PlayMagic.

Wydana została przez Microids.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry rozpoczyna się od pobudki naszego bohatera z raną postrzałową na nadmorskiej plaży. Protagonista posiada na barku wytatuowaną rzymską liczbę trzynaście, jednak nie pamięta skąd ma ten tatuaż, nie pamięta nawet kim jest, jak się znalazł na tej plaży i kto go ranił. Jedyną wskazówką dotyczącą jego życia jest klucz do banku znajdujący się w jego kieszeni. Szybko też się okazuje, że główny bohater jest celem najemników oraz tajni rządowi agenci, ponieważ ten jest oskarżany o zabójstwo prezydenta stanów zjednoczonych. Od tego momentu zaczyna się nasza walka o przetrwanie, a także próby odkrycia naszej przeszłości i przekonanie się czy faktycznie jesteśmy zamieszani w ten zamach. Historia pełna jest tajemnic, nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz ciekawych postaci. Fabuła została oparta o motywy z komiksów o tym samym tytule autorstwa belgijskiego autora, Jeana Van Hamme. Tak oto prezentuje się taki ogólny opis fabuły. Jest on dosyć krótki, jednak napisanie czegokolwiek wiązałoby się z większymi spoilerami, które mogą zepsuć przyjemność z jej odkrywania samodzielnie. Jeśli graliście w oryginał z 2003 roku, to właściwie znacie już historię, wiecie jak ona przebiega i jak się ogólnie prezentuje. Mimo, że jest to remake to żadne zmiany w historii nie zostały wprowadzone. Jeśli jednak nie graliście to warto wam tutaj mniej więcej określić jak ta warstwa wypada. Historia jest naprawdę ciekawa, posiada parę fajnych zabiegów, które sprawiają, że chce się grać dalej, aby poznać całość. Motyw amnezji został tutaj przedstawiony w dosyć interesujący sposób, nie jest on tylko sposobem na przedstawienie postaci i zmuszenie go do działania, a faktycznie wprowadza większą dozę tajemniczości, którą gracz może sobie w głowie układać na podstawie wspomnień bohatera oraz aktualnych wydarzeń, które są skutkiem wydarzeń z przeszłości. W ciągu gry poznamy też wiele barwnych postaci, które mogą nas do siebie przyciągać, a także wywoływać zupełnie skrajne emocje. Nie znam komiksu, więc nie jestem w stanie ocenić jak historia z gry wypada na tle komiksu, jednak ogólnie wypada naprawdę dobrze. Oczywiście nie jest wybitna i nie wytyczyła żadnych nowych ścieżek w grach, jednak bardzo przyjemnie się ją śledzi. Niestety jeśli chcecie poznać fabułę i dobrze się przy niej bawić, to bardziej polecałbym wam zakupić oryginalną część z 2003 roku i gwarantuję wam, że będziecie się zdecydowanie lepiej bawić niż w odświeżonej. Cały ten remake jest wykonany naprawdę beznadziejnie, wręcz bym napisał, że wyszedł o minimum rok za wcześnie, jednak o tych większych problemach rozpiszę się w odpowiednich sekcjach. Twórcy poszli tutaj w pewien sposób na łatwiznę. Na początku gry oglądamy przerywnik wprowadzający, jednak jest on dokładnie taki sam jak w oryginale, tylko został przedstawiony na projektorze, aby wyjaśnić niską rozdzielczość. Ten zabieg nie ma żadnego sensu, zwłaszcza, że jest to remake i postacie występujące w tym przerywniku wyglądają inaczej niż ich odświeżone wersje. Jakby nie patrzeć to jest to jedyny moment w grze w którym można stwierdzić, że gra ma komiksowy klimat. Nie wspomniałem jeszcze o tym, ale oryginał nie brał tylko motywów z komiksów, ale również wyglądał jak animowany komiks, co również było czymś niezwykłym i bardzo chwalonym przez graczy oraz recenzentów. Tutaj natomiast zostało to odebrane, chociaż twórcy niby starali się coś tam zachować i w paru przerywnikach teraz mamy po prostu ekran przedzielony na dwie części, co wygląda naprawdę słabo. Do tego olbrzymie problemy z optymalizacją, błędami, czy ogólnie brakiem przyjemności z rozgrywki, co z kolei przekłada się na słabsze doznania z gry. Nie oszukujmy się, nawet najlepsza fabuła nie utrzyma gracza przy grze jak cała reszta po prostu nie działa. Przyznam się bez bicia, że gdyby nie fakt chęci napisania tej recenzji, którą właśnie czytacie, to sam bym porzucił ten remake i po raz kolejny zainstalował sobie oryginał by zapomnieć o tej pomyłce. Szkoda, ponieważ historia jest naprawdę dobra i aż serce pęka jak widzi się takie coś.

Osoby, które grały w oryginał te kilkanaście lat temu zdają sobie sprawę jak interesujące jest zakończenie tej gry. Zakończenie jest bardzo interesujące, wprowadza nieoczekiwany zwrot akcji, wręcz ładuje emocjami i niestety się kończy. Cliffhanger w tej grze naprawdę nakręca graczy na dalszą grę, a właściwie na jakąkolwiek kontynuacje, jednak niestety nigdy jej nie dostaliśmy i trochę nie rozumiem czemu studio Ubisoft, ówczesny twórca oraz wydawca, nie zdecydował się na kontynuacje. Mimo wszystko było naprawdę dobre i ciekawie wykonane, a w przypadku tego remake’u czujemy dodatkowo satysfakcję z jego zobaczenia. Satysfakcję dlatego, że skończyliśmy z tą wersją i możemy ją z czystym sumieniem usunąć z naszego dysku. Już muszę to napisać, bardzo zmarnowany potencjał i szkoda, że w ogóle ten remake ujrzał światło dzienne.

Klimat – Lokacje

Chciałbym, ale naprawdę chciałbym napisać coś dobrego o klimacie, jednak ta gra jest zepsuta w naprawdę wielu elementach, co psuje całkowicie przyjemność z niej płynącą. Szkoda, ponieważ są tutaj elementy, które naprawdę dobrze na niego wpływają, jak właśnie fabuła, utwory muzyczne, a także niektóre elementy komiksowe. Zajmijmy się najpierw tymi pozytywnymi elementami, ponieważ ich jest niewiele. Fabuła, jak już wspomniałem, nie zmieniła się wcale i mimo upływu czasu dalej pociąga swoją tajemniczością oraz niezłymi zwrotami akcji, co oczywiście z kolej wpływa na lepsze doznania i wciągający klimat. Utwory muzyczne to po raz kolejny wszystko co mogliśmy już usłyszeć w 2003 roku, czyli naprawdę świetne kawałki, które przygrywają nam w tle podczas konkretnych etapów. Budują one napięcie oraz dodają specjalnego klimatu, dzięki czemu każdy etap gra się zupełnie inaczej. Niewiele w tym remake’u pozostało elementów komiksowych, ale zostawili przynajmniej w rozgrywce te jedne z ciekawszych, czyli komiksowe onomatopeje. Oznacza to tyle, że widząc wybuch widzimy również wielki napis „Booom”, a kroki wrogów za jakąś przeszkodą są opisane napisami „Tap”. Niby nie jest to coś niezwykłego, czy coś co by zmieniało całkowicie grę, ale są to właśnie takie elementy, które sprawiają, że faktycznie czujemy się jak bohater komiksu. Bardzo pozytywnie wpływa to na klimat i szkoda, że jest tego tak mało. Niestety nawet pomimo tego, że akurat te elementy są tutaj naprawdę dobre, to nie odczujemy żadnej przyjemności z nich płynącej, a już na pewno nie odczujemy tutaj żadnego klimatu, niczego co by nas przyciągało do gry. Jednym z większych problemów jest tutaj optymalizacja, która jest po prostu beznadziejna. Co chwile doświadczamy spadków płynności, w grze jest ogromna ilość bugów i to takich, które uniemożliwiają postęp, a to sprawia, że po prostu nie chce się grać, ponieważ tylko się denerwujemy jak czegoś takiego doświadczamy. Rozgrywka też nie pomaga ze względu na zupełnie nieprzyjemne strzelanie oraz inteligencję przeciwników, a jak do tego dopiszemy wcześniej wymienione bugi, to tym bardziej odechciewa się grać. Jakby tego było mało to jakimś cudem twórcy tego remake’u postanowili zrezygnować z komiksowej oprawy, która przypomina trochę połączenie realizmu z kreskówką, która może nie wygląda najgorzej, ale traci to z czego słynął oryginał, a także elementy komiksowe już tutaj za szczególnie nie pasują. Nie miałbym nic do zmiany oprawy, gdyby to było nowe podejście, jednak twórcy już przed premierą zapowiadali, że remake zachowa ducha oryginału, ale jednak to były tylko puste obietnice. Niestety nie da się tutaj poczuć jakiegokolwiek dobrego klimatu, zbyt dużo rzeczy jest tutaj zepsutych i to boli, ponieważ oryginał jest jedną z moich ulubionych gier do których lubię od czasu do czasu wracać. Po raz kolejny, zagrajcie lepiej w oryginał, a będziecie się zdecydowanie lepiej bawić.

Lokacje są tutaj bardzo nie równe. Wspomniałem już o wycofaniu się z komiksowego stylu, co wbrew pozorom pomogło paru lokacjom nabrać nowych kolorów i dzięki czemu wyglądają nawet lepiej, jednak z drugiej strony niektóre z odwiedzanych miejsc straciły na uroku i niezbyt przyjemnie się na nie patrzy. Zwiedziemy tutaj plażę, bank, siedzibę FBI, dachy wieżowców, bazę wojskową, i wiele więcej. Różnorodność jest tutaj naprawdę spora, więc na nudę w tym przypadku nie możemy narzekać. Jakby nie spojrzeć na to wszystko, to lokacje są dosyć szczegółowe i często oferują parę ścieżek, nawet pomimo tego, że są liniowe. Gdyby właśnie nie optymalizacja to zwiedzanie byłoby wręcz wskazane, a tak to jednak pędzi się jak najszybciej do końca. Wracając jeszcze do nierówności między lokacjami to najlepiej widać to pomiędzy pierwszą a drugą misją, gdzie to właśnie rozpoczynamy na nadmorskiej plaży, która jest naprawdę ładna, a później trafiamy do banku, który już jest dosyć brzydki, chociaż w oryginale był naprawdę śliczny. Nie wiem skąd dokładnie taka różnica się wzięła, jednak to pokazuje, że lepsza grafika niekoniecznie musi oznaczać ładniejszych lokacji.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj klasyczną pierwszoosobową strzelanką z elementami skradanki, także będziemy tutaj przez większość gry po prostu strzelać do wrogów. Cała gra jest podzielona na trzydzieści cztery misje w których będziemy mogli atakować od razu przeciwników lub też nie będziemy mogli zabić nikogo, chociaż w przypadku ataku bezpośredniego również możemy stosować taktykę skradania się i cichej eliminacji, ponieważ lokacje oraz gra nam na to pozwalają. Oczywiście nie jest to taka bezmyślna strzelanka w której eliminujemy zastępy wrogów, a mamy pewne cele do wykonania, jak dostanie się w pewne miejsce, zniszczenie czegoś, czy nie dopuszczenie do pewnego wydarzenia. Nie jest to oczywiście coś co wyznaczałoby nowe kierunki w grach, pod względem rozgrywki nie różniła się za bardzo od innych gier FPS z szóstej generacji konsol. W walce będziemy tutaj stosowali parę rodzajów pistoletów, karabinów, ale znajdzie się też miejsce na strzelbę, karabin snajperski, kuszę, wyrzutnie rakiet, czy nawet granaty. Nie zabrakło również broni białej w postaci noży do rzucanie, jednak jest tutaj też parę przedmiotów, które możemy wykorzystać jako broń, jak chociażby krzesła, butelki, miotły, czy też popielniczki. Broń biała, jak i te przedmioty, służą do cichych eliminacji. Oczywiście też możemy zaatakować wrogów gołymi pięściami albo też zajść ich od tyłu i wykonać uderzenie ogłuszające lub wziąć ich za zakładnika. Nasi przeciwnicy to głównie najemnicy, żołnierze, różni agenci, i inni wrogo nastawieni ludzie. Posiadają oni różne bronie palne zaczynając od pistoletów, a kończąc na wyrzutniach rakiet, tak samo wypada to w przypadku opancerzenia, potrafią nie mieć go w ogóle, aż w końcu być opancerzeni od stóp po głowę. I tak w zasadzie wygląda cała rozgrywka, więc jak możecie zauważyć nie jest ona zbyt skomplikowana i niczym szczególnym się nie wyróżnia, jednak w oryginale nie była nudna, ponieważ pozwalała nam na zabawę stylami gry, a też przeciwnicy potrafili stanowić poważne wyzwanie, co sprawiało, że rozgrywka była naprawdę przyjemna. Niestety nie udało się tej przyjemności z oryginału przenieść do remake’u. Nawet jestem w stanie stwierdzić, że to co działało w oryginale zostało tutaj zepsute. Nie jestem specjalistą od broni, więc też nie wiem jak strzela się z różnych rodzajów broni, jednak to jest jedyna gra w której strzelanie w żaden sposób nie sprawia przyjemności. Nie wiem czym jest to spowodowane, ale nie czuć mocy dzierżonego wyposażenia, a samo strzelanie wydaje się puste, tak jakbyśmy strzelali z pistoletów na kapiszony. Należy też tutaj wspomnieć, że jedna nowość jednak została dodana do gry, a jest nią możliwość celowania, jednak i to dosyć dziwnie wyszło. Problem tutaj polega na tym, że normalne dzierżenie broni oraz celowanie posiada różne czułości, wręcz bym napisał, że celowanie jest czulsze i w żaden sposób nie da się tego zmienić w opcjach. Mimo wszystko najgorsi są przeciwnicy, a właściwie ich inteligencja. Potrafią biegać bez celu zupełnie nas ignorując, najmniejsza przeszkoda pod postacią pudełek, skrzyń, a nawet drzwi to dla nich okropne wyzwanie, co tylko ułatwia nam ich zabicie. Podobnie wypada to w przypadku cichych eliminacji, gdy się skradamy to mają poważny problem nas zauważyć, nawet jak przechodzimy metr od ich twarzy, a także w przypadku znalezienia przez nich zwłok po prostu do nich podbiegną i będą nad nimi stali, co tylko ułatwi nam ich eliminację. W paru misjach będzie nam towarzyszył jakiś pomocnik, jednak równie dobrze mogłoby go nie być, ponieważ wcale nam w grze nie pomaga. Doświadczyłem dwóch różnych sytuacji, w pierwszej przeciwnicy totalnie olewali mojego towarzysza, czym ten się odwdzięczał, a w drugiej go atakowali, jednak nie potrafili w niego trafić. Przyznam, że ta druga sytuacja była dosyć komiczna. Nie da się ukryć, że przeciwnicy nie stanowią żadnego wyzwania na żadnym z poziomów trudności, wręcz ciężko uwierzyć, że mają jakąkolwiek inteligencje. Do tego dochodzą liczne błędy. Już pominę w tym przypadku całkowicie optymalizację, ale bugów tutaj jest zatrzęsienie. Takie jak problem z wchodzeniem po drabinie, zacinanie się w teksturach, czy dziwne ruchy rąk naszego bohatera, nawet mogę wybaczyć, ponieważ w każdej grze może się to zdarzyć, jednak takie błędy, które uniemożliwiają dalszy postęp już są niewybaczalne. Niejednokrotnie zdarzyło się, że gra w pewien sposób zamarła, jednak nie zawiesiła się kompletnie, ale tak jakby rozgrywka się zatrzymała. Nie pomagało wczytywanie ostatniego autozapisu, trzeba było wyjść do menu głównego i z jego poziomu wczytać ten zapis. W pojedynczych przypadkach wymagało to tylko całkowitego resetu gry. Bardzo to irytowało, ponieważ w paru momentach chciałem po prostu jak najszybciej dojść do finału, a tutaj mnie to sporo spowalniało. Przejście tej gry według licznika zajęło mi trochę ponad dwanaście godzin, jednak wydaje mi się, że ten czas jest o jakieś dwie-trzy godziny zawyżony przez wszystkie te problemy z którymi się mierzyłem. Dodatkowo remake oferuje również multiplayer składający się z dwóch trybów – klasyczny deathmatch oraz drużynowy deathmatch. Zagrać jednak możemy tylko na jednej z trzech map i tylko w sieci lokalnej, ale i tak nie da się odpalić żadnego z trybów, ponieważ w momencie w którym dochodzimy do ekranu wybrania postaci to gra nam nic nie wyświetla, niezależnie ile razy będziemy resetować grę. Niestety jest to naprawdę słaba gra pod względem rozgrywki, chociaż na plus można zaliczyć dowolność w podchodzeniu do starć z wrogami, ale to jednak trochę za mało by dać graczowi jakąkolwiek przyjemność. Nie rozumiem twórców, naprawdę wierzyli, że ten remake się sprzeda tylko poprzez nazwę kultowej gry, czy może jednak byli pewni, że jest to dobry produkt? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, a wam obecnie mogę jedynie odradzić próby grania, jeśli lubicie oryginał, a jak nie graliście w oryginał, to zagrajcie w oryginał, a nie w ten remake.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa, tak jak już pisałem wcześniej, pod postacią utworów muzyczny pozostała taka sama jak oryginale. Teoretycznie można napisać, że to dosyć leniwe ze strony twórców, bo przecież nie wprowadzili w tym zakresie nic nowego, ani też nie odświeżyli starych utworów, jednak osobiście nie uważam tego za wadę, ponieważ tak jak w 2003 roku, tak i dzisiaj muzyka zawarta w tej grze jest świetna, dobrze dopasowana oraz odpowiednio buduje napięcie. Każdy element muzyki dalej pasuje, niezależnie od zmienionej oprawy graficznej. Gdyby reszta elementów została lepiej wykonana, to spokojnie muzyka tutaj by wystarczyła by nadać odpowiedniego klimatu całej produkcji, jednak nawet najwyższa jakość nie zasłoni wielu, naprawdę wielu wad. Podobnie dobrze wypadają dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj kroki, wybuchy, tłuczone szkło, odgłosy pojazdów, i wiele więcej. Większość tych dźwięków brzmi tutaj naprawdę dobrze i jakoś nie drażni. Wyjątkiem są tutaj odgłosy broni, które brzmią bardzo sztucznie i pusto, ale to już opisywałem przy opisie rozgrywki. Ścieżka dźwiękowa może nie stoi tutaj na najwyższym możliwym poziomie, ale też nie jest tragiczna. Jest naprawdę dobra, klimatyczna i mogłaby wiele zmienić jakby remake był co najmniej poprawnie wykonany. Mimo wszystko polecam odpalić sobie na YouTube playlistę ze wszystkimi utworami, a przekonacie się jak jest dobrze jest wykonana tutaj muzyka.

Voice acting, jak w przypadku ścieżki dźwiękowej, również nie przeszedł żadnych zmian, więc usłyszymy tutaj te same głosy jakie mogliśmy usłyszeć te kilkanaście lat temu. Z tego też powodu po raz kolejny usłyszymy Davida Duchovny w roli głównego bohatera. Nie będę ukrywał, że w tym 2003 roku bardzo przyjemnie się słuchało dialogów i dzisiaj też słucha się ich przyjemnie, jednak czuć tutaj właśnie ten poziom ze starych gier. Zalatuje taką sztuczną filmowością oraz momentami pozbawioną emocji grą aktorską. O ile jeszcze ścieżka dźwiękowa pasuje nawet do dzisiejszych gier, tak voice acting powinien zostać nagrany od nowa. Mimo wszystko nie jest tragiczny, nie irytuje, ale właśnie daje takie stare poczucie. Dla osób nie znających języka angielskiego nie mam dobrych wiadomości, ponieważ remake zupełnie nie posiada polskich napisów, jedynie angielski dubbing z angielskimi napisami. Jednak język nie jest tutaj jakiś skomplikowany, nie posiada zbyt zaawansowanego słownictwa, więc myślę, że osoby chociaż trochę potrafiące ten język powinny sobie spokojnie poradzić ze zrozumieniem tekstu.

Grafika

Osoby, które grały w oryginał pewnie dobrze znają tę technikę cel-shadingu, która nadawała charakterystyczny komiksowy styl. Grając z takim stylem wydawało się, że sami jesteśmy częścią komiksu, a cała gra to po prostu animowany komiks. Był to jeden z elementów, który naprawdę uprzyjemniał wrażenia z gry. Nie będę ukrywał, że czytając zapowiedzi tego remake’u oczekiwałem tego samego, ale w lepszej jakości, jednak pod tym względem twórcy postanowili zupełnie zaskoczyć graczy. Styl komiksowy, który znaliśmy z oryginału został całkowicie przerobiony i gdyby nie komiksowe onomatopeje oraz dialogi w stylu chmurek, to ciężko byłoby w ogóle nazwać tę grę komiksową. Jak już wcześniej wspominałem, mamy tutaj trochę pomieszany realizm z kreskówkowością, która objawia się trochę inną kolorystyką i bardziej zaznaczonymi krawędziami. Wspomniałem już o ubogich wersjach przerywników filmowych, więc jak sami możecie zauważyć nie ma tutaj nic wesołego. Nie rozumiem czemu twórcy posunęli się aż do takich kroków. Oczywiście rozumiem, że trzeba było dostosować szatę graficzną do dzisiejszych czasów, ale poszło to w złym kierunku. Chociaż też nie można napisać, że graficznie jest to brzydki tytuł, ponieważ grafika jest nawet ładna. Modele są porządnie wykonane, światła i cienie robią tutaj dobrą robotę, a i efekty nie są najgorsze. Cały problem polega to na tym, że gra straciła cały swój urok i wizytówkę, a też nie można napisać, że twórcy się tutaj niczym nie inspirowali, ponieważ pod paroma względami grafika przypomina tutaj to co możemy zobaczyć w grze Fortnite. Nie wiem czy jest to zupełnie przypadkowe, czy też twórcy liczyli, że tym sposobem przyciągną graczy wcześniej wymienionej gry sieciowej. Skojarzenia z grą Fortnite najbardziej budzą modele postaci, które wręcz wyglądają jakby były stamtąd zabrane. Niestety tylko na wyglądzie skojarzenia się skończą, ponieważ pod względem animacji jest to po prostu porażka. Postacie poruszają się dosyć sztywno, a umierają jeszcze gorzej. W zasadzie to momenty śmierci najbardziej pokazują jak beznadziejnie to zostało wykonane. Gdy wróg zbierze wystarczającą ilość obrażeń, to jakby pochyla się do przodu i nagle pada do tyłu. Każdy wróg umiera tak samo i wydaje się, że te padanie nie jest płynne, jakby były wykonane na zupełnie innej wartości klatek na sekundę niż cała reszta gry. Może dałoby się to jakoś przeżyć i nie zwracać na to większej uwagi, ale wrogowie tak samo potrafią się pochylać gdy po prostu otrzymają obrażenia, więc do samego końca nie jesteśmy pewni czy przeciwnik jest już martwy, czy trzeba go jeszcze dobić. Jednak problem nie kończy w momencie w którym padną na ziemię, ponieważ wtedy dopiero zaczynają się dziwnie zachowywać, wręcz trochę demonicznie. Wygląda to trochę tak jakby każdy element ciała wrogów dostawał własnego życia i powoli chciał uciekać. Niestety nawet jeśli graficznie nie jest to brzydki tytuł, tak całkowicie stracił swoją tożsamość i zupełnie nie rozumiem dlaczego obrali taką drogę.

Z kwestii technicznych tutaj można napisać parę ładnych wypracowań. Optymalizacja w tej grze po prostu leży, co chwilę spadki płynności oraz przycięcia, bug na bugu bugiem poganiany, no po prostu bardzo niedopracowana gra. O problemach w tej kwestii już pisałem w prawie każdej sekcji tej recenzji, więc nie będę pisał tego samego jeszcze raz. Mimo wszystko muszę napisać, że twórcy mają tutaj sporo do naprawy i wątpię aby szybko to się udało. Myślę, że gdzieś po roku-półtorej można dopiero pomyśleć nad zakupem, chociaż tak jak wspominałem już wielokrotnie, lepiej zagrać w oryginalną wersję.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+ciekawa fabuła
+świetna ścieżka dźwiękowa
+możliwości stylu gry

Minusy:
-fatalna optymalizacja
-utracony urok gry
-brak inteligencji przeciwników
-bug na bugu bugiem poganiany

XIII (2020) to remake na który bardzo czekałem, ponieważ wersja z 2003 roku należy do mojej grupki najlepszych gier w jakie grałem. Z tego też powodu wiązałem spore nadzieje z tym tytułem, co też przełożyło się na dosyć spore oczekiwania, jednak z drugiej strony obawiałem się, że niektóre elementy mogą nie wypaść tak dobrze. Niestety zawiodłem się po całości, ponieważ dostałem produkt, który wyszedł o rok za wcześnie. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 4-/10. To naprawdę słaba gra i długo się zastanawiałem, czy nie zasługuje na niszą ocenę, jednak wydaje mi się, że plusy o których powyżej napisałem trochę ją podnoszą. Niemniej nie polecam na razie do tej gry podchodzić, poczekać i zobaczyć jak się prezentuje, a najlepiej to zagrać w oryginalną wersję.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Resident Evil 2 (2019) – Recenzja

Resident Evil 2 (2019) jest remake’iem klasycznej części wydanej w 1998 roku. Cała część została przeniesiona na nowy silnik wraz z przebudowaną rozgrywką oraz delikatnymi zmianami względem oryginału. Jak zatem wypada odświeżona wersja dosyć popularnego klasyka? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Capcom.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach z pierwszej części w mieście Raccoon City, które przez ten czas wróciło do spokojnego życia, jednak pewnego dnia wszyscy mieszkańcy zaczęli się zmieniać w mięsożerne zombie. Po wielu godzinach od wybuchu pandemii do miasta przyjeżdżają dwie nowe osoby. Leon S. Kennedy, młody policjant, który ma zacząć swój pierwszy dzień pracy w miejscowym komisariacie oraz Claire Redfield, która przybywa do miasta w poszukiwaniu swojego zaginionego brata Chrisa, bohatera pierwszej części. Mimo różnych celów i późniejszych innych motywacji, dwójka bohaterów dzieli to samo ostateczne zadanie, czyli przeżyć oraz uciec z miasta. Samo to zadanie już jest trudne z powodu olbrzymiej ilości zombie, które tak łatwo drugi raz nie umierają, a do tego miasto jest w rozsypce, więc ciężko jest znaleźć drogę ucieczki, jednak to zadanie może być jeszcze trudniejsze. W pogoni za naszymi bohaterami podąża sporych rozmiarów mięśniak zwany Mr X dla którego ściany to nie przeszkoda. Z wyborem naszego bohatera rozpoczyna się nasza gra o przetrwanie. Tak wygląda właściwie ogólny zarys fabularny, jednak należy pamiętać, że każdy z bohaterów spotyka inne postacie, poza wspólnymi, a także może odwiedzić miejsca niedostępne dla tej drugiej postaci. Wspomniałem również o innych celach i je też należałoby omówić. Leon S. Kennedy będzie się starał odkryć kto stoi za wybuchem epidemii zombie i pomaga mu w tym nowa znajoma – Ada Wong. Z tego też powodu za jego śladem częściej podąża Mr X. W kampanii Leona przyjdzie nam nawet stanąć za sterami Ady w krótkim etapie. Claire Redfield poszukuje wskazówek co do pobytu Chrisa, a po drodze spotyka małą dziewczynkę Sherry Birkin, która na jej oczach została porwana przez komendanta miejscowej policji, więc postanawia ją uratować i razem z nią uciec z miasta. Niestety tropem Sherry podąża jej ojciec William Birkin, który jest zarażony wirusem T, który bardzo mutuje, więc można się domyślić, że nie chce on przytulić córeczki, co też sprawia, że Claire również nie jest bezpieczna. I tak jak w przypadku kampanii Leona, i tutaj przyjdzie nam się wcielić w Sherry w krótkim etapie. Rozdział tych kampanii oraz to, że postacie spotykają inne osoby oraz w pewnych momentach robią co innego sprawia, że odkrywamy inne fragmenty tej samej historii, więc jak chcecie poznać całą historię to musicie przejść grę co najmniej dwukrotnie. Przyznam się szczerze, że historia w tej serii zawsze mnie ciekawiła przez ciekawie napisane postacie, jednak nie da się ukryć, że fabularnie nie są to jakieś wyżyny, wręcz można napisać, że historia jest tutaj jedynie motywem do przedstawionych wydarzeń. W porównaniu do oryginalnej części widać tutaj pewne zmiany fabularne, ale także rozbudowanie, ponieważ nie ma co ukrywać w starej wersji historia była dużo słabsza i powodowała zażenowanie. Jakby nie patrzeć to historia została bardziej przystosowana do naszych czasów i nawet pomimo tego, że nie jest jakaś wybitna, to przyjemnie się ją śledzi. Przede wszystkim nie stara się już być na siłę ambitną i wyniosłą, co było dosyć trudne ze względu, że mamy tutaj złą organizację, apokalipsę zombie oraz dwójkę bohaterów nie wiedzących do końca co się dzieje. To też powodowało, że postacie nie były przekonywujące, wręcz komiczne. Na całe szczęście twórcy zdali sobie z tego sprawę i przerobili ją w taki sposób by dawała jak najwięcej przyjemności z jej śledzenia, a nie będę ukrywał, że w paru momentach nawet się wzruszyłem, czy też wściekłem. Szczerze nie chciałby by ponownie twórcy zdecydowali się zrobić z niej ambitniejszą produkcję, ponieważ ten poziom w zupełności pasuje.

Warto też wspomnieć, że dwójka bohaterów nie oznacza, że mamy tylko dwie kampanie, ponieważ jest ich w sumie cztery. Należy również wspomnieć, że paru momentach gry droga naszych bohaterów się krzyżuje. Po ukończeniu gry, przykładowo Leonem, odblokowuje się nam tryb 2nd Round, w tym przypadku Claire. Rozgrywka wtedy rozpoczyna się od drugiego spotkania z drugim bohaterem. Ogrywając ten tryb odkrywamy inne elementy fabuły poprzez nowe notatki, których wcześniej nie mogliśmy zdobyć. Przechodząc klasyczną kampanię odblokowujemy tylko połowę zakończenia, a dopiero przechodząc 2nd Round będziemy mogli zobaczyć je w całości. Nie tylko zmienia się rozgrywka, ale również sposób prowadzenia historii. Jest to ciekawy sposób by zachęcić gracza do kolejnego przejścia gry i odkrywania jej sekretów, a sama rozgrywka jest na tyle przyjemna, że chce się do niej wracać, a tu mamy do tego dodatkową motywację.

Tak jak wyżej wspominałem, trzeba dwukrotnie przejść grę by zobaczyć całe zakończenie, więc teoretycznie można stwierdzić, że mamy tutaj dwa zakończenia. Pierwsze tajemnicze, a drugie szczęśliwe. Należy też pamiętać, że osobne kampanie bohaterów nie oznaczają różnych zakończeń. Zakończenie jest zawsze to samo, jednak dojście do niego jest już inne. Pamiętam jeszcze zakończenie z klasycznej części i trochę się zdziwiłem jak zobaczyłem coś innego podczas pierwszego ukończenia gry. Oczywiście po wszystkim odblokował mi się kolejny tryb gry, który dopiero pokazał mi w pełni zakończenie. Szczerze spodobał mi się taki sposób przedstawienia tego, ponieważ pierwszą połowę oglądamy jedną postacią, ale kończymy je już drugą, tak że każda z postaci jest w nią zaangażowana. Sama jakość finału również została znacznie zwiększona względem oryginału. Co by nie pisać, to na pewno zakończenie jest w pełni satysfakcjonujące i pozwala w końcu odetchnąć. Z przyjemnością oglądało mi się finał i od razu chciało spróbować jeszcze raz, ale drugą postacią. Warto zagrać chociażby dla tej finalnej sceny.

Klimat – Lokacje

Klimat jest tutaj czymś co utrzymuje gracza w ciągłym poczuciu zagrożenia, a to z kolei sprawia, że nie chcemy odchodzić od gry. Wpływają na niego lokacje, dźwięki otoczenia, jeden z przeciwników, czy też same postacie. Zanim jeszcze przejdę do dokładniejszego opisu warto byłoby zaznaczyć, że jeśli graliście w oryginalną część i zdecydujecie się na ogranie remaku, bo liczycie na to samo, to jednak się zawiedziecie. Drogą przenoszenia klasyka do współczesnych czasów z nowymi mechanikami oraz wyglądem naturalną drogą rzeczy klimat również się zmieni. W moim odczuciu ta wersja klimatu jest lepsza ze względu na liczne zmiany, które tylko podniosły jakość tej produkcji. Oczywiście istnieją osoby, które będą twierdzili odwrotnie i będą bronić klimatu klasyka, nie ma w tym nic złego dopóki nie narzucacie swojego zdania innym. Jestem osobą, która grała w klasyczną wersję, nie na premierę, bo miałem wtedy trzy lata, ale grałem i bardzo mi się spodobała, jednak to remake stawiam wyżej, bo dopiero tutaj twórcy pozwolili tej części rozwinąć skrzydła. Wracając już do opisu klimatu, to tak jak wspominałem lokacje dodają sporo do klimatu, a to wszystko nie tylko za sprawą przeniesienia ich w pełne 3D oraz poprawieniu ich tekstur, a także poprzez je poprawienie, wręcz udoskonalenie. Przyznam się bez bicia, że wchodząc po raz pierwszy na komisariat miałem ciarki na plecach. Wyjątkowo również wspomniałem o dźwiękach otoczenia, a nie o całej ścieżce dźwiękowej, to z tego powodu, że samych utworów muzycznych mamy tutaj naprawdę niewiele, a większą uwagę przyłożono tutaj to dźwięków otoczenia. Dodaje to sporo do realizmu sprawiając, że skupiamy się na otaczającym nas terenie i najmniejszy dźwięk może sprawić, że zaczniemy być czujniejsi. Spodobał mi się ten sposób, bo dzięki temu miałem większą immersję, jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim może odpowiadać taka cisza, co niektórzy pokazali w opiniach o grze. Wspominając o jednym z przeciwników nie mogłem mieć nikogo innego na myśli niż „maskotkę” tej części, czyli Mr X. Pojawia się on dopiero w pewnym momencie gry i od tego czasu nie przestaje przyśpieszać bicia naszych serc. W porównaniu do klasycznej wersji tutaj nie jest oskryptowany i ciągle gdzieś porusza się po korytarzach komisariatu, więc podczas eksploracji usłyszenie jego ciężkich kroków potrafi być wstępem do zawału. I ostatecznie dochodzimy do postaci o których co prawda już trochę napisałem. Jeśli jest to wasze pierwsze podejście do drugiej części, ale graliście wcześniej w czwartą, szóstą część oraz Revelations 2, to możecie kojarzyć postacie Leona oraz Claire, więc będzie to dla was nie lada gratka zobaczyć ich młodsze wersje, które nie są jeszcze doświadczone z bioterroryzmem. Do tego zawsze miło jest zobaczyć jak ten dziwny romans między Leonem a Adą się rozpoczął. Ogólnie wszystkie postacie są świetnie napisane, niektóre da się lubić, inne mniej, jednak nie da się ukryć, że bez nich to już nie byłaby taka sama gra. Niestety to mógłby być nieskazitelny klimat, jednak jest jeden element, który psuł mi momentami klimat, a konkretnie chodzi mi tutaj o adaptacyjny poziom trudności. Będę się o nim trochę szerzej wypowiadał w odpowiedniej sekcji, jednak wspomnę tutaj jedynie, że im lepiej gracie tym gra robi się trudniejsza, czyli przeciwnicy są wytrzymalsi i zadają więcej obrażeń bez względu jaki poziom trudności wybraliście na początku gry. Było to o tyle irytujące, ponieważ gdy zrobiło się zbyt trudno to trzeba było pograć trochę słabiej by wszystko wróciło do normy. Według mnie ten system w tego typu produkcji się nie sprawdza, ponieważ utrudnia to grę i w żaden sposób nie nagradza gracza. Mimo wszystko grało się naprawdę przyjemnie, klimat mnie wciągnął na długie godziny, przeciągnął przez wszystkie tryby i pomógł zdobyć wszystkie osiągnięcia. Bawiłem się świetnie, więc też wam polecam spróbować zagrać i samemu to poczuć.

Jest to survival horror, więc opiszę również jak działa tutaj aspekt strachu. Nie ma co udawać, seria Resident Evil nigdy nie należała do najstraszniejszych tytułów, ale za to królowała, i dalej to robi, w gatunku survival horrorów. Nie inaczej jest w przypadku tej części. Nie doświadczymy tutaj strachu, jednak twórcom udało się zbudować odpowiednie napięcie oraz wprowadzić niepokój. Przyznam się bez bicia, że w paru momentach szybciej zabiło mi serce, jednak nie jest to coś co mógłbym porównywać z najlepszymi horrorami dostępnymi na rynku. Jednak wbrew pozorom to nie problem, ponieważ gra nadrabia to w kwestii survivalu, gdzie każdy nabój i każdy medykament ma znaczenie, a nieodpowiednie przygotowanie na starcie z bossem może szybko zakończyć naszą grę. Oczywiście piszę tutaj o wyższych poziomach trudności, ponieważ dopiero wtedy można naprawdę odczuć ten survival.

Lokacji jest tutaj całkiem sporo, a część do tego jest ze sobą połączona w taki sposób, że możemy do nich wracać nawet pod koniec gry. Najbardziej charakterystyczną lokacją, i taką w której spędzimy najwięcej czasu, jest oczywiście posterunek policji. W porównaniu do klasyka został on zupełnie przemodelowany, trochę zostało zmienione, przykładowo w końcu dodali toalety, i wygląda naprawdę ślicznie. Posterunek powstał w miejscu starego muzeum, więc trochę też ma się wrażenie spacerowania w miejscu sztuki i też trochę się rozumie dlaczego niektóre drzwi mają dosyć dziwne zamki. Na posterunek policji składa się główny hol, biblioteka, zbrojownia, poczekalnia, pokoje przesłuchań, skład dowodów, gabinet komendanta, parking podziemny, cele, i inne tego typu pomieszczenia. Poza posterunkiem zwiedzimy również tutaj jedną ulicę Raccoon City, sklep z bronią, kanały, sierociniec, czy też tajne laboratorium. Oczywiście należy pamiętać, o czym już wspominałem, że jedną postacią nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkich miejsc dostępnych w grze. Przykładowo Claire nie trafi do sekcji z celami oraz do kanałów, ale za to Leon nie zwiedzi sierocińca oraz gabinetu komendanta. Tak samo koniec gry, postacie zmierzają w jedno miejsce, jednak ich ścieżki do tego miejsca są różne. Każda z lokacji jest przemyślana, ma sens oraz jest odpowiednio wyposażona w taki sposób, że nie musimy się zastanawiać gdzie właściwie jesteśmy. Eksploracja jest akurat w tej grze ważna, a dzięki tym lokacjom jest naprawdę przyjemna, ponieważ aż chce się zwiedzać i zaglądać w każdy kąt. Spory krok w przód względem oryginału.

Grywalność

Rozgrywka jakoś szczególnie się nie różni od pierwszej części, jednak widać pewne usprawnienia. Przyznam się bez bicia, że jak usłyszałem o powstawaniu tego remake’u to się bardzo ucieszyłem, jednak jak usłyszałem o zmienieniu zupełnie stylu rozgrywki, to miałem pewne obawy. Liczyłem na remake w stylu Resident Evil Zero HD, czyli po prostu przystosowaniu grafiki oraz sterowania do dzisiejszych standardów, a obawiałem się, że widok zza pleców bohatera może zepsuć doznania. Z tego też powodu nie miałem większych wymagań co do tego remake’u, jednak zostałem miło zaskoczony, ponieważ okazał się nawet lepszy od oryginału. Kamera trzecioosobowa zza pleców bohatera wcale nie odbiera tu klimatu, ale dodaje dynamiki do starć z przeciwnikami oraz bossami. Będziemy tutaj sporo eksplorować, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami oraz bossami, a także zbierać znajdźki. Jak wspominałem już wcześniej, eksploracja jest tutaj prawdopodobnie najważniejsza, chociaż to też jest zależne od poziomu trudności jaki wybraliśmy, a mamy tutaj tylko trzy poziomy. Tryb wspomagany, który osłabia przeciwników, dodaje regenerację życia oraz wspomaganie celowania. Tryb normalny, który jest dosyć standardowy, ponieważ wrogowie są na klasycznym poziomie, nie mamy regeneracji zdrowia oraz jest wyłączone wspomaganie celowania. Ostatnim trybem jest tryb hardcore, który porządnie wzmacnia wrogów, wyłącza autozapis i zapisywać możemy tylko przy pomocy atramentu, niczym w pierwszej części. Najlepsze doznania z gry oczywiście będziecie mieli jeśli zdecydujecie się na zagranie z najwyższym poziomem trudności, ale jeśli jest to dla was zbyt spore wyzwanie, to spróbujcie na normalnym. O ile nie jestem przeciwnikiem grania na najłatwiejszym poziomie trudności, tak w przypadku tej gry tego nie polecam, ponieważ to co najlepsze gra ujawnia dopiero na wyższych poziomach trudności. Na wyższych poziomach również eksploracja jest ważniejsza, ponieważ znajdujemy mniej amunicji oraz medykamentów, a wrogowie są wytrzymalsi, więc musimy eksplorować by znaleźć przedmioty, które nie tylko pomogą nam się obronić, ale również pozwolą nam przeżyć. Podczas eksploracji możemy również zdobyć klucze, które pozwolą nam odblokować kolejne drzwi, ale także możemy zdobyć przedmioty potrzebne do rozwiązania niektórych zagadek. Zagadki akurat stoją tutaj na wysokim poziomie i są naprawdę zróżnicowane. Jest tutaj miejsce na proste zagadki w stylu przynieś przedmiot i użyj go w odpowiednim miejscu, połączenie dwóch przewodów elektrycznych, ułożenie odpowiednio klocków, znalezienie kodu, a także znalazło się również miejsce na zagadkę z tekstem. Ta różnorodność zagadek sprawia, że mamy różne poziomy trudności ich rozwiązania, chociaż żadna nie powinna nikomu sprawić większych problemów, to jednak są tutaj takie przy których trzeba bardziej pomyśleć. Osoby, które grały w klasyczną wersję, które znają zagadki i pewnie myślą, że nie sprawią im problemu, pewnie się troszkę zaskoczą. Część z tych zagadek faktycznie była również w klasycznej części, jednak zostały odrobinę przerobione, chociażby przez zmienione rozwiązanie lub trzeba coś jeszcze dodatkowo zrobić. Mamy tutaj również parę nowych, więc jakby nie patrzeć jest to zupełnie nowe doświadczenie. Przyznam szczerze, że gra się zupełnie inaczej w ten remake niż w klasyka. Sporo rzeczy zostało tutaj przerobionych oraz dodanych, więc gdyby nie tytuł, fabuła oraz postacie, to właściwie zupełnie nowa gra. Wiem, że są pewnie zatwardziali fani klasyka, którzy nie dopuszczają do siebie remake’ów, jednak mimo wszystko warto dać szansę, bo to naprawdę porządny kawał gry. Przejście całości za pierwszym razem zajęło mi około dziesięciu godzin naprawdę wolnej gry z zaglądaniem w każdy kąt, czyli naprawdę porządny czas.

Wspomniałem o walce oraz przeciwnikach, więc omówmy też te aspekty. Nasz arsenał jest naprawdę spory, ponieważ mamy tutaj parę rodzajów pistoletów, w tym magnum, strzelbę, granatnik, paralizator, krótki karabin maszynowy, miotacz ognia, wyrzutnie rakiet, miniguna, a także dwa rodzaje granatów oraz nóż. Warto też wspomnieć o tym, że podobnie jak z lokacjami i tutaj jedna postać nie może zdobyć wszystkich broni. Niektóre z broni są przypisane do konkretnych postaci. W miejscu w którym Leon zdobywa strzelbę, tam Claire zdobywa granatnik. Oczywiście nie musimy nawet połowy tych broni zdobyć, ponieważ możemy je zwyczajnie, przypadkowo ominąć. Nie pomaga w tym nawet fakt, że mamy ograniczone miejsce w ekwipunku, a większe bronie zajmują dwa miejsca, więc trzeba sobie odpowiednio organizować miejsce. Oczywiście możemy sobie zwiększać miejsce w ekwipunku za sprawą torb, które są rozmieszczone w całej grze i napiszę wam szczerze, że trzeba je zbierać, bo czym dalej tym trudniej wszystko sobie zorganizować. Jak jednak nam zabraknie miejsca to możemy część przedmiotów przechować w skrzyniach, które rozmieszczone są przy maszynie do zapisywania gry. Nie musimy jednak pamiętać jaki przedmiot zostawiliśmy w danej skrzynce, ponieważ wszystkie są magicznie połączone i z każdej dowolnej skrzynki możemy wyciągnąć to co włożyliśmy do innej, nawet daleko położonej. Od pewnego momentu w grze posiadamy również nóż, ale możemy też zebrać parę po drodze. Jest ich całkiem sporo, a to dlatego, że w tej części noże mają wytrzymałość i mogą się w najmniej oczekiwanym momencie zepsuć, zwłaszcza, że jak zostaniemy złapani przez wroga, to nasz bohater/bohaterka używa go by się uwolnić wbijając go w ciało przeciwnika, a jak się nie zniszczył, to ten nóż można jeszcze wyciągnąć z martwego ciała. Ten arsenał będziemy wykorzystywali na różnego rodzaju przeciwników. Naszym podstawowym wrogiem będą zombie, ale także zawalczymy tutaj z psami zombie, zombie z pnączami, lickerami, dorosłymi osobnikami wirusa T, a nawet sam Mr X. Niby nic nadzwyczajnego, jednak każde spotkanie nawet ze zwykłym zombie potrafi podnieść ciśnienie. Co prawda nie mamy tutaj takiej sytuacji, że są potwory ekskluzywne dla danej postaci, jednak niektóre pojawiają się częściej u jednej z postaci. U Leona częściej będą pojawiały się pieski, a w przypadku Claire lickery. Trzeba mieć również w pamięci, że przeciwnicy mogą do nas przedostawać się przez okna, ale da się przed tym obronić. Otóż w ciągu gry możemy znaleźć deski, które wykorzystujemy do blokowania okien, więc jak już takie okno zablokujemy, to mamy pewność, że nic się przez nie nie dostanie, ale też należy pamiętać, że tych desek nie ma na tyle by zablokować wszystkie okna, więc trzeba blokować okna w strategicznych miejschach. Warto tu jednak opisać szerzej postać Mr X, ponieważ jest to naprawdę ciekawy przeciwnik. Pojawia się on w pewnym momencie gry, a w przypadku 2nd Round jest on od początku. Jest on nieśmiertelnym stalkerem, ponieważ będzie on ciągle patrolował korytarze komisariatu i nie jesteśmy w stanie go zabić, jedynie czasowo powalić by mieć możliwość ucieczki. Jeśli nas dostrzeże to będzie nas ścigał we wszystkich pomieszczeniach, jedynie nie może wejść do bezpiecznych miejsc gdzie możemy zapisać oraz schować przedmioty do skrzynki, ale tutaj też jest jeden wyjątek, ponieważ Mr X może wejść do głównego holu, a tam również możemy zapisać i przechować przedmioty. W porównaniu do klasyka nie jest on w pełni oskryptowany, a swobodnie się porusza, chociaż są sytuacje gdzie pojawia się w oskryptowanych momentach. Wielu może on irytować, ponieważ ciągle gdzieś się kręci, zgubić go też nie jest to takie proste i niektórym po prostu może on przeszkadzać w swobodnej eksploracji, jednak mimo wszystko gdyby go nie było, to gra byłaby przez to mniej ciekawa. Został on świetnie przemyślany i w moim odczuciu powinien być wzorem dla innych twórców. Co ciekawe walki z bossami dotyczą tu głównie kolejnych etapów mutacji Williama Birkina i trzeba przyznać, że są to naprawdę porządne walki wymagające od gracza precyzji oraz przemyślanych ruchów. Każde starcie jest naprawdę emocjonujące i ostatecznie satysfakcjonujące. Tak jak też wcześniej wspominałem, Birkin jest bardziej nastawiony na dopadnięcie Claire, a Mr X Leona, więc po pewnym momencie w kampanii Claire tyrant przestaje się pojawiać, nawet oskryptowane momenty z kampanii Leona nie pojawiają się w kampanii bohaterki. Przyczepić w tym wszystkim można się do adaptacyjnego poziomu trudności i to poważnie, ponieważ niestety psuje to przyjemną rozgrywkę oraz trochę psuje klimat. Polega to na tym, że im lepiej gramy, czyli strzelamy celniej w głowę i nie giniemy, to gra robi się coraz trudniejsza, a to oznacza, że przeciwnicy są wytrzymalsi i zadają większe obrażenia. Co prawda można też sobie wtedy ułatwić grę wystrzeliwując magazynek w ścianę lub ginąć parę razy. Oczywiście ten system pojawiał się już w innych grach, jednak to były zwykle strzelanki, a w tym przypadku musimy liczyć każdy pocisk i każdy medykament, to się po prostu nie sprawdza. Problem nawet nie jest to, że poziom trudności się podnosi, ale to, że w żaden sposób gra nas za to nie nagradza, wręcz karze za dobre granie, co też powoduje, że szybko możemy znaleźć się w momencie w którym zabraknie nam amunicji. Także lepiej jest unikać walki, jeśli nie jest to konieczne, aby niepotrzebnie sobie nie utrudniać gry. Chociaż nawet bez tego wytrzymałość niektórych zombie jest przesadzona, a to głównie za sprawą pewnej losowości obrażeń. Polega to na tym, że momentami możemy zabić zombie dwoma strzałami w głowę i ten już nie wstanie, jednak też mogą być sytuacje, gdzie po trafieniu dziesięcioma strzałami w głowę ten upadnie, a po chwili wstanie. Przyznam bez bicia, że momentami było to dosyć irytujące.

Kampania to nie jedyny tryb w jaki możemy zagrać w tej produkcji. Oczywiście nie mamy tutaj żadnego trybu multiplayer, ale są inne, które umilą nam zabawę. Po ukończeniu gry odblokowuje się nam tryb Czwarty Ocalały w którym na początku wcielamy się w jednego z żołnierzy Umbrelli i musimy z ograniczonym wyposażeniem jak najszybciej dostać się przed posterunek policji. Jest to dosyć wymagający tryb, który wymaga więcej precyzji, a także szybkiego planowania oraz działania. Po ukończeniu tego trybu odblokowujemy kolejne postacie, tym razem różne wcielenia tofu, który jest odniesieniem do postaci odblokowywanej w klasycznej części. Sama rozgrywka nie różni się za bardzo między tymi postaciami, jedynie wyposażenie mamy inne, ale mimo wszystko każde takie podejście jest dosyć wymagające. Jakiś czas po premierze twórcy udostępnili darmowy dodatek do gry o nazwie Widmowi Ocalali, który składa się z czterech historii, czterech pobocznych postaci, które mieliśmy okazję spotkać, pod żywą lub martwą postacią. Są to oczywiście fikcyjne historie, jednak z nich wszystkich jedna miała jakąś szansę na faktyczne wydarzenie się. Są to krótkie etapy z misjami odpowiednimi do postaci. Każda z tych postaci ma również inne wyposażenie i inne rzeczy może robić, więc też jest to jakieś urozmaicenie. Nie są to jakieś skomplikowane tryby, czy wywracające rozgrywkę do góry nogami, jednak bardzo przyjemnie się w nie grało i dobrze, że twórcy dali jakieś urozmaicenie całej gry.

Rolę znajdziek pełnią tutaj notatki, a także figurki maskotki komisariatu szopa Mr Raccoon. Notatki ujawniają trochę szczegółów z wydarzeń sprzed wybuchu epidemii zombie, jak i w czasie wybuchu. Czasami znaleźć w nich możemy wskazówki co do rozwiązania jakieś zagadki, a nawet kody do szafek z amunicją, czy powiększeniem ekwipunku. Te naprawdę warto zbierać, zwłaszcza, że nie ma ich jakoś wyjątkowo dużo. Figurki musimy niszczyć, zupełnie niczym w siódmej części. Rozstawione są po całej mapie w ciągu całej kampanii. Zniszczenie wszystkich odblokuje nam nóż, który się nie niszczy. Z figurkami podobnie jest jak z notatkami, czyli jednym bohaterem nie zrobimy wszystkiego, nawet przejście dwóch kampanii za dużo nie pomoże, bo trzeba jeszcze ukończyć 2nd Round by mieć pewność, że wszystko się zebrało. Są to dosyć przyjemne znajdźki, ponieważ z jednej strony poznajemy jakieś szczegóły dotyczące fabuły, a z drugiej strony mamy też realną nagrodę za zniszczenie wszystkich figurek, czyli każdy na tym zyskuje. Warto za tym wszystkim się rozglądać.

Ścieżka dźwiękowa

O ścieżce dźwiękowej się już tutaj trochę wypowiedziałem, ponieważ jest to naprawdę ciekawy temat, jednak warto byłoby to bardziej rozwinąć. Tak jak już wcześniej wspominałem, nie mamy tutaj zbyt dużo utworów, co powoduje, że przez większość gry poruszamy się w ciszy nasłuchując dźwięków otoczenia, co tylko wpływa na immersję. Przyznam się bez bicia, że nawet nie pamiętam żadnego utworu, który był dostępny w grze, jednak nie uważam tego za wadę, ponieważ, jak już wspominałem, skupienie się na dźwiękach otoczenia zwiększyło immersję gry i grało się przez to zupełnie przyjemniej. Wiem natomiast, że niektórym może to przeszkadzać, co było widać w komentarzach w internecie po premierze gry. Dla takich osób twórcy przygotowali DLC, które dodaje do gry muzykę z klasycznej części. Zacznę jednak od tego, że nie popieram takiego działania, jeśli twórcy chcieli dodać stare utwory do gry, to powinna być to dodatek w opcjach, a nie coś płatnego, zwłaszcza jak już kupuje się pełną grę. Sam zakupiłem to DLC by przekonać się jak te utwory będą pasowały do nowej jakości. Muszę przyznać, że pomimo tego, że dalej są dobre, tak zupełnie teraz nie pasują do gry. Problem jest taki, że są to dosyć stare utwory, a tutaj mamy wszystko nowe, więc czuć tutaj, że coś nie pasuje. Z tego też powodu, jeśli nie przeszkadza wam brak utworów muzycznych, tak nie kupujcie tego DLC, bo możecie sobie tylko zepsuć wrażenia z gry. Dużo większą uwagę poświęcono tutaj dźwiękom otoczenia, które brzmią naprawdę dobrze. Usłyszymy tutaj dźwięki kroków, uderzania w drzwi oraz szyby, deszcz za oknami, wybuchy, różne dźwięki wydawane przez wrogów, i inne tego typu odgłosy. Przez brak muzyki gracz bardziej się na nich skupia, jest w stanie lepiej określić co czeka na niego za rogiem, a także bardziej wchłonąć w klimat. Przyznam się bez bicia, że wpadałem w lekką panikę, gdy eksplorowałem kolejne korytarze, a gdzieś w tle usłyszałem dźwięki kroków Mr X. Serce biło jeszcze szybciej, gdy te dźwięki zbliżały się do mnie. Takich momentów było wiele i nie tylko z naszym dużym przyjacielem. Bardzo spodobał mi się ten sposób budowania klimatu i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być lepiej z muzyką w tle.

Jeśli miałbym porównywać voice acting między klasyczną wersją a tym remake’iem, i jednocześnie miałbym wybrać z którym wolę grać, to nigdy bym już nie popatrzył w stronę klasycznej części. Nie ma co ukrywać, że w oryginalnej części voice acting był dosyć słaby, żeby nie powiedzieć żałosny. Postacie nie były zbyt dobrze odgrywane, także to też nie było duże wyzwanie poprawić ten element. Voice acting w tym remake’u został naprawdę dobrze wykonany, postaci się miło słucha i w żadnym wypadku nie są irytujący. Grałem z angielską wersją językową, chociaż jest też wiele innych dostępnych, w tym japoński. Jak już wiele razy wspominałem, seria Resident Evil to jedna z niewielu japońskich serii gier w które gra się przyjemniej z angielskimi głosami, chociażby przez to, że są robione w zachodnim stylu. Każda z postaci ma świetnie dopasowanego aktora, który wczuł się w swoją postać i świetnie odegrał swój charakter. Zmieniono aktora wcielającego się w Leona i trochę się obawiałem, że nie będzie brzmiał zbyt dobrze, jednak wbrew pozorom wyszło dobrze. Jak się wsłuchać to faktycznie słychać różnicę w ich głosach, jednak jeśli się nie wsłuchujecie, to może nawet jej nie zauważycie. Voice acting stoi tutaj na wysokim poziomie i nie mam nic mu do zarzucenia, ponieważ słuchało się przyjemnie, a postacie dzięki temu były realniejsze.

Grafika

Porównywanie grafiki między klasykiem a remake’iem nie ma większego sensu, ponieważ te gry dzieli dwadzieścia lat różnicy. Przypomnę, że oryginalna wersja została wypuszczona w 1998 roku, a remake w 2019. Nie ma co się kłócić i zaklinać rzeczywistość, ale klasyczna wersja mocno się już zestarzała i o ile da się w nią jeszcze grać, tak już ciężko jest czerpać z niej taką samą przyjemność. Także ten remake był potrzebny i tak jak już wcześniej wspominałem, bardziej liczyłem na to, że styl rozgrywki pozostanie taki sam, jednak w tym przypadku jest nawet lepiej. Zmiana kamery z izometrycznej na zza pleców było strzałem w dziesiątkę, co spowodowało, że więcej graczy zainteresowało się tą częścią. O ile uważam, że remake pierwszej części, a następnie jego remaster, był świetny, tak niestety nie przyciągnął zbyt dużo młodych graczy, którym przeszkadzała izometryczna kamera. Także zmienienie kamery to był nie tylko dobry pomysł ze względu rozgrywki, ale również i marketingowy. Sama grafika jest naprawdę śliczna, cieszy oko, jest szczegółowa, no ogólnie nie ma do czego się przyczepić. Sporą robotę robi tutaj gra świateł i cieni. Pomieszczenia są odpowiednio oświetlone, nie za ciemne i nie za jasne, cienie padają tam gdzie potrzeba. Gra się naprawdę przyjemnie, a taka jakość grafiki wpływa tylko na wygląd lokacji, co z kolei sprawia, że jeszcze przyjemniej się je eksploruje. Na plus należy doliczyć wygląd krwi, która pozostaje na ścianach oraz podłodze. Faktycznie zachowuje się jak płyn i nawet można w niej dostrzec odbicia światła. Równie ładnie prezentują się modele postaci, jak i przeciwników. Każdy z modeli jest dosyć szczegółowy i przedstawia dokładnie to co miał przedstawiać. Przyznam się, że miło było spojrzeć na młodsze modele znanych mi już postaci. Na uwagę za to zasługują zombie, ponieważ nie tylko wyglądają jak zombie, ale są również bardzo szczegółowe i w zasadzie ciężko spotkać dwóch tak samo wyglądających wrogów, nawet pomimo tego, że jest ich tutaj całkiem sporo. Również na uwagę zasługuje sam Mr X, który wygląda naprawdę potężnie oraz przerażająco. Jest ogromny zarówno wysoki, jak i szeroki, a jego dłoń jest w stanie złapać nas za całą głowę. Widok jego zbliżającego się do nas szybkim krokiem jest naprawdę przerażający. Do animacji również nie mogę się przyczepić, ponieważ wszystko jest naprawdę płynne, można się domyślić co przeciwnik albo postać zrobi. W grze mamy również dostępny unik, który naprawdę wygląda jak unik. Oczywiście część animacji jest uproszczona, jak chociażby podnoszenie przedmiotów, jednak nie jest to coś co by jakoś szczególnie by przeszkadzało. Podsumowując, jest to naprawdę ładna gra pod względem jakości, jak i modeli wraz z ich animacjami. Osoby dla których grafika jest najważniejsza powinny być w tym przypadku zadowolone.

W kwestiach technicznych nie mam nic do dodania, ponieważ gra chodzi płynnie przez całą grę, nie doświadczyłem żadnych większych bugów, ani też nie zostałem wyrzucony do pulpitu. Jest to kolejna dobrze zoptymalizowana gra. To co prawda powinna być norma, jednak jak doświadczenie mówi, to granie w dniu premiery często wiąże się z pewnymi problemami, a w tym przypadku gram od dnia premiery bez najmniejszych problemów.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+prosta, lecz ciekawa historia
+wciągający klimat
+budowane napięcie
+klimatyczne dźwięki otoczenia
+przerażający Mr X
+prawdziwy survival horror
+śliczna graficznie

Minusy:
-adaptacyjny poziom trudności
-klasyczna ścieżka dźwiękowa pod postacią DLC

Resident Evil 2 (2019) to remake na który bardzo czekałem. Jestem ogromnym fanem całej serii Resident Evil, więc informacja o kolejnym odświeżeniu klasyka bardzo mnie ucieszyła, nawet pomimo pewnych obaw o zmienieniu sposobu rozgrywki. Wszystkie moje oczekiwania zostały co najmniej dwukrotnie przerośnięte, ponieważ właściwie można określić, że dostałem tutaj zupełnie nową grę. Dlatego wystawiam jej ocenę 9/10. To kawał naprawdę porządnej gry, jednak posiadającej pewne problemy, które mimo wszystko negatywnie wpływają na odbiór gry. Mogę ją polecić każdemu, nie tylko fanom gatunku, ponieważ to świetna gra.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,