Tag Archives: Wii

Fatal Frame/Project Zero: Mask of the Lunar Eclipse – Recenzja

Fatal Frame/Project Zero: Mask of the Lunar Eclipse jest czwartą odsłoną cenionych survival horrorów. Omawiany tytuł jest remasterem wydanego w 2008 roku tytułu, który był grą ekskluzywną na konsolę Nintendo Wii wyłącznie w Japonii. Wcielając się w trzy postacie przyjdzie nam zmierzyć się z licznymi duchami oraz zbadać sprawę tajemniczego kultu. Jak zatem prezentuje się dzisiaj ten tytuł? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana oraz wydana przez studio Koei Tecmo.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Na wyspie Rogetsu, w południowej Japonii, istnieje pewna tradycja przeprowadzania festiwalu Rogetsu Kagura, który ma miejsce raz na dziesięć lat. Podczas jednego z tych festiwali uprowadzonych zostało pięć dziewczynek, które szczęśliwie zostały ocalone przez policjanta Choshiro Kirishime, którzy przybył na wyspę w poszukiwaniu seryjnego mordercy Yo Haibara, którego ostatecznie nie udało mu się złapać. Uprowadzone dziewczynki nie były w żaden sposób zranione, jednak straciły wszystkie wspomnienia. Dziesięć lat później dwójka uratowanych dziewczyn umiera w tajemniczy sposób. Po tym wydarzeniu Misaki Aso oraz Madoka Tsukimori, kolejne dwie uratowane dziewczyny, wybierają się ponownie na wsypę Rogetsu, aby spróbować odzyskać swoje wspomnienia oraz odkryć co tak naprawdę się na niej stało. Śladem dziewczyn wyrusza również Ruka Minazuki, ostatnia z dziewczyn, która jedyne co pamięta, to tajemniczą melodię, dzięki której część wspomnień do niej wraca. Również na zlecenie matki Ruki na wyspę wyrusza Choshiro, który po uratowaniu dziewczynek rzuca pracę w policji i zostaje prywatnym detektywem, co pozwala mu dalej badać sprawę Yo. Jak można się domyślić, wyspa po dziesięciu latach okazuje się być zupełnie pozbawiona żywych istot, a jedynie można gdzieniegdzie zobaczyć przechadzające się dusze. Grupa bohaterów trafi do szpitala oraz sanatorium, gdzie badana była dziwna choroba, zwana Moonlight Syndrome. Zagłębiając się coraz bardziej w wyspę, dziewczyny odkryją nie tylko swoją przeszłość, a również mroczną stronę byłych mieszkańców wraz z ich niepokojącymi obrzędami. Tak mniej więcej prezentuje się ogólny opis fabularny tej odsłony i na pierwszy rzut oka może wydawać się on dosyć standardowy, jednak w praktyce tak nie jest. Historia jest tutaj świetnie napisana, od samego początku do końca utrzymuje gracza w ciekawości co odkryjemy dalej, nawet jeśli możemy pewne elementy przewidzieć, to i tak jesteśmy ciekawi jak zostaną odkryte. Odkrywamy ją tutaj również poprzez liczne notatki, które przedstawiają nam wydarzenia z przeszłości, przed zniknięciem wszystkich ludzi, jak chociażby informacje o chorych, o samej chorobie, notatki chorych, jak i różnego rodzaju rytuałach. Zauważyłem, że młodym graczom zbyt szczególnie nie podoba się odkrywanie historii poprzez notatki, jednak w tej produkcji ma to sens, ponieważ jakby nie patrzeć, to na wyspie nie spotkamy żadnej żywej osoby, a nasi bohaterowie z pewnych względów również nie mogą na siebie trafić. To też nie jest tak, że jak nie zbierzemy żadnej notatki, to nie zrozumiemy historii, jednak nadają one dodatkowej głębi i sprawiają, że całość ma jeszcze większy sens. Sam sposób opowiadania zasługuje na pochwałę, ponieważ twórcy idealnie wyważyli walkę z opowiadaniem historii oraz wspomnieniami postaci. Wyważenie tych trzech elementów spowodowało, że nie odczuwamy tutaj monotonni, więc też ciężko tutaj się wynudzić. Same postacie zostały ciekawie napisane i przedstawione, każdy z nich ma swoją własną historię oraz własną prawdę do odkrycia, ponieważ nawet jeśli przybyli w jednym celu, to na miejscu odkrywają nowy. Nawet sami przeciwnicy nie są bez znaczenia, ponieważ o ile są to duchy, tak każdy ma swoją własną historię, która pokazuje nam dlaczego został tak przedstawiony i dlaczego atakuje w taki sposób, co również odkrywamy poprzez notatki. Wszystko co tutaj opisuje zostało napisane w dużym skrócie, ponieważ istnieje tutaj wiele sekretów, które warto odkryć samemu. Historia została naprawdę bardzo dobrze napisana, stoi na bardzo wysokim poziomie, i nawet jeśli w oryginale została wydana w 2008 roku, tak jakościowo może się równać, a nawet przewyższać, z większością obecnie wydawanych tytułów. Warto tutaj również napisać, że nawet jeśli jest to czwarta odsłona serii Fatal Frame/Project Zero, to fabularnie nie jest ona powiązana z żadną poprzednią odsłoną, więc można na spokojnie do niej podchodzić, co zresztą bardzo polecam, ponieważ jest to jeden z najlepszych tytułów z gatunku survival horrorów.

Zakończenie jest tutaj bardzo ciekawym doświadczeniem, zresztą jak cała fabuła, chociaż też nie jest do końca idealne. Jest ono ciekawe, ponieważ w teorii jest ono dobre, jednak pozostawia taki smutny posmak. Wracające wspomnienia nie zawsze okazywały się tymi dobrymi, a ich waga mogła być przytłaczająca. Bardzo ładnie zostało przedstawione w bardzo emocjonalny sposób, co potęgowane jest przez świetny utwór grający w tle, jak i efekty graficzne. Niestety starcie z finalnym bossem już takie ciekawe nie było, ponieważ okazał się on jednym z prostszych przeciwników, a na pewno najłatwiejszym w porównaniu z trzema poprzednimi odsłonami serii. Mimo wszystko, nawet jeśli samo starcie nie jest aż tak satysfakcjonujące, to zakończenie już jest. Bardzo ładnie zrobione, że aż mi zrobiło się przykro, i to z dwóch powodów, ponieważ ładnie podsumowuje nasze dokonania, ale też się skończyło. Warto tutaj napisać, że w teorii mamy tutaj dwa zakończenia, które zależy od poziomu trudności. Pierwsze z nich odblokowujemy na poziomie łatwym i normalnym, a drugie na poziomie trudnym i koszmarze. Różnice w tych dwóch zakończeniach są kosmetyczne. W tym drugim w tle gra nam inny utwór, a podczas napisów końcowych widzimy dodatkowe zdjęcia dopowiadające niektóre rzeczy. Nie jest to może coś co by krzyczało by zagrać jeszcze raz, jednak na pewno jest to coś wartego zobaczenia.

Klimat – Lokacje

Klimat tej produkcji jest czymś czego na długo nie zapomnicie, nie tylko pod względem na to jak wciąga do dalszej rozgrywki, ale też jakie napięcie buduje oraz jak bardzo straszy. Nie będzie przesadą jak napiszę, że ta produkcja posiada jeden z najsilniejszych klimatów growych, nie tylko w swoim gatunku. Wciąga od samego początku i utrzymuje gracza aż do samego końca, nie zapominając o ciągłym budowaniu napięcia oraz poczuciu izolacji. Sama historia ma tutaj spory wpływ na klimat, głównie przez sposób prowadzenia oraz liczne tajemnice, które są w niej rozłożone. Bardzo spodobało mi się to jak twórcy nie traktują gracza jak idiotę dając mu od razu na tacy podane rozwiązanie różnego rodzaju sekretów, a stopniowo dają wskazówki naprowadzając na to rozwiązanie. Warto tutaj również wspomnieć o tym, że nieraz po przeczytaniu notatki dotyczącej jakieś osoby jej duch może nam się pojawić, nie zawsze jest to od razu, ale za każdym razem podnosi tętno. W całej grze jest wiele takich smaczków, które budują ten klimat. Lokacje również mają swój silny wpływ, ponieważ zostały w ciekawy sposób zaprojektowane. Oczywiście występuje tutaj backtracking, jednak w większości przypadków jak wracamy do odwiedzonych już lokacji, nawet jeśli tylko przez nie przechodzimy, to możemy doświadczyć czegoś nowego. Sam projekt jest przemyślany, po raz pierwszy w serii nie poruszamy się w typowo japońskich budynkach, jakichś świętych miejscach, a „klasycznym” szpitalu oraz sanatorium z ich różnymi sekretami. Rozgrywka przeszła trochę znaczących zmian względem swoich poprzedniczek, chociaż w swoim trzonie to dalej ta sama produkcja. Może wydawać się, że nie będzie ona tutaj zbyt ciekawa lub też nie do końca dopasowana, ponieważ w końcu walczymy tutaj z duchami przy pomocy aparatu, chociaż nie tylko, jednak dosyć szybko to złudzenie się rozmywa. Rozgrywka potrafi być wymagająca, eksploracja jest satysfakcjonująca, a liczne znajdźki tylko zachęcają do ich szukania. Przyczepić mógłbym się jedynie do pokazywania się przedmiotów poprzez skierowanie światła z naszej latarki na nią. Brzmi to całkiem interesująco, jednak niekiedy było to tak upierdliwe, że odechciewało się prób zdobycia jakiegoś nieznanego nam przedmiotu. To wszystko oprawione jest w przyjemną dla oka oprawę graficzną, która może nie jest najładniejsza, widać pewne naleciałości jeszcze z Wii, jednak nie jest źle. Został nałożony tutaj filtr ziarna, bardzo delikatny, dzięki czemu dodaje to całości odpowiedniego mroku oraz klimatu. W tym wszystkim przygrywa nam niezwykle klimatyczna ścieżka dźwiękowa, zarówno pod względem muzycznym, jak i dźwięków otoczenia. Każdy utwór, jak i każdy odgłos, który usłyszymy podczas gry został świetnie dopracowany. To wszystko może brzmieć jak wychwalanie przez fanatyka danej gry, jednak ciężko jest napisać o czymś co jest tak dobrze dopracowane i przy tym zabrzmieć realistycznie. Z tego też powodu bardzo Was zachęcam do zapoznania się z tym tytułem, nawet jeśli nie jesteście fanami horrorów. Wszystkie elementy, które tutaj opisałem budują niesamowity klimat, który przykuwa uwagę graczy, wpuszcza do swojego świata i pozwala poczuć całą masę emocji. Nie jest on oczywiście idealny, niektóre elementy nie do końca zagrały jak powinny, jak i dla niektórych nie wszystkie rozwiązania dzisiaj będą miały sens, jednak pomimo tego to dalej bardzo mocna pozycja. Jak już wspominałem, warto dać jej szansę, zwłaszcza jeśli lubicie horrory, a jeśli chcecie dopiero zacząć z tym gatunkiem, to też jest dobry tytuł, ponieważ nieraz lepiej rzucić się na głęboką wodę. Klimat to zdecydowanie jeden z najsilniejszych plusów tej produkcji.

W ostatnim czasie jak opisuje horrory, to zwykle zbyt szczególnie się nie rozpisuje opisując straszenie, ponieważ te tytuły nieszczególnie sobie radzą w tej kwestii, jednak tutaj jest zdecydowanie inaczej. Jeśli napiszę, że jest to jeden z najstraszniejszych tytułów, które kiedykolwiek został wypuszczony na rynku, to nie będzie to wcale przesadą. Sporą robotę robi tutaj klimat, który potęguje najlepsze elementy produkcji. Zaczynając tutaj od poczucia osamotnienia, co jest tutaj silne, chociaż może wydawać się to dziwne, ponieważ jednak mamy więcej niż jednego bohatera/bohaterkę, tak z pewnych względów nie poruszają się oni razem, jak i również nie mogą na siebie natrafić, więc w zasadzie od samego początku jesteśmy sami. Już samo znalezienie się w opustoszałych budynkach powoduje poczucie izolacji, a jak do tego doliczymy to, że jesteśmy jedyną żywą istotą w danym budynku pełnym różnych duchów, to jest to tym bardziej silniejsze. Nie można zapomnieć tutaj o ciągłym budowaniu napięcia, chociażby przez samą ścieżkę dźwiękową. Każde pomieszczenie posiada swój utwór, który już sam w sobie może sprawić, że stajemy się czujniejsi. Walki wcale nie ma tutaj dużo, jednak poruszanie się po ciemnych korytarzach, czy przeszukiwanie zagraconych pomieszczeń, sprawia, że stajemy się bardziej przygotowani na starcia z wrogami, co wcale nie musi mieć miejsca. Sama walka z przeciwnikami potrafi zjeżyć nam włosy na ciele. Walka przy pomocy aparatu może wydawać się śmieszna, jednak jak się walczy z duchami, to potrafi podnieść tętno. Naszymi przeciwnikami są duchu i może w tej odsłonie mniej przeciwników porusza się po suficie, czy lata, chociaż i takie się zdarzają, tak walka z kimś kto potrafi zniknąć na naszych oczach i wyjść ze ściany obok nas, sprawia, że stajemy się czujniejsi, a starcie z więcej niż jednym przeciwnikiem jest ciekawym doświadczeniem. Oczywiście nie można również zapomnieć o jednym z elementów, który sprawił, że ta seria stała się przykładem dla innych gier tego gatunku, czyli wykonanie jumpscare’ów. Jeśli czytacie moje recenzje, to wiecie, że zwykle nie mam o nich nic dobrego napisania, ponieważ nie są zbyt dobrze wykonane. Tutaj stoi to na najwyższym możliwym poziomie i to z wielu powodów. Nie są przewidywalne, odpowiednio dopasowane do całej produkcji i potrafią podnieść ciśnienie. Ciężko tutaj jest to dokładnie opisać bez żadnych spoilerów, jednak mogę Wam napisać, że nieraz czytając jakąś notatkę o jakieś osobie, to duch tej osoby może się pojawić za naszą postacią, przy nas, czy jak zaczniemy się wycofywać. Zdarzyło mi się nawet podskoczyć na krześle, co właściwie się nie zdarza, więc jest tutaj dobrze. Cały klimat, budowanie napięcia, genialne jumpscare’y, i wiele więcej składa się tutaj na niepowtarzalne poczucie strachu. Ciężko jest to opisać, ponieważ to trzeba poczuć na własnej skórze, więc też bardzo polecam ten tytuł, jeśli szukacie strasznych doznań.

Lokacji wbrew pozorom jest tutaj całkiem sporo, chociaż zamknięte są w dwóch większych obszarach. Te obszary to oczywiście szpital oraz sanatorium, chociaż te dwie są tak właściwie połączone, jednak pełnią swoje zupełnie inne role w fabule. Jak zatem również można się domyślić, zwiedzimy tutaj różnego rodzaju pokoje pacjentów, gabinety pielęgniarek, stołówkę, gabinet dyrektora, izolatkę, schowek pod schodami, różnego rodzaju podziemia, jak i inne tego typu miejsca. Jest ich tutaj naprawdę wiele, jednak nie do każdego miejsca możemy się dostać od razu, niektóre wymagają klucza, bądź też specjalnego zdjęcia, niektóre są otwierane przez ducha, czyli też w większości przypadków kolejne lokacje otwierają się wraz z postępami fabularnymi. Każde z nich jest bardzo przyjemnie zaprojektowane, nie widać w nich aż tak bardzo japońskiego stylu, jak to było chociażby w poprzednich częściach, jednak dalej są tutaj pewne nutki tego klimatu. Lokacje są dosyć ciemne, często pełne różnego rodzaju modeli z którymi w większości niestety nie możemy wchodzić w interakcję. Nie znajdziemy tutaj pustych lokacji w każdej można coś znaleźć. Oczywiście występuje tutaj backtracking, o którym już wspominałem, jednak poprzez niego ujawniają się nowe sekrety znanych miejsc, co również ciekawe to co robimy jedną postacią może wpłynąć na druga, jak chociażby działające windy. Przyjemnie się każde z tych miejsc eksploruje, nawet jeśli czasami jest strach gdzieś zaglądać, co ma swój bardzo pozytywny wpływ na klimat.

Grywalność

Rozgrywka jest tutaj akurat jednym z najmniej skomplikowanych elementów tej produkcji, jednak nie oznacza to, że jest słabszy, ponieważ na swój własny sposób jest bardzo ciekawy i wbrew pozorom dosyć oryginalny. Będziemy tutaj eksplorować, zbierać przedmioty, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Warto tutaj wspomnieć, że w ciągu całej gry wcielamy się w trzy postacie – Rukie, Misaki oraz Choshiro. Sterowana postać zmienia się co rozdział i każdą z nich odkrywamy inną część historii, jak i doświadczamy zupełnie innych rzeczy. Jako, że niektóre rozdziały potrafią być trochę dłuższe, to między nimi mamy krótkie podsumowanie co dana postać doświadczyła poprzednim razem jak ją sterowaliśmy. Nie będę ukrywał, że to świetny pomysł, ponieważ przy takiej ilości sterowanych postaci, nawet jeśli wydaje się, że nie jest ich dużo, pewne szczegóły mogą nam wylecieć z pamięci. Eksploracja jest tutaj podstawą, ponieważ gra w żaden sposób nie prowadzi nas za rączkę, dostajemy cel i musimy go na swój sposób zrealizować. Chociaż to też nie jest jakoś szczególnie skomplikowane, ponieważ nawet jeśli nie do końca wiemy gdzie iść, to jak znajdziemy się w odpowiednim miejscu pojawi się duch, który będzie szedł w danym kierunku i pójście za nim zwykle doprowadzi nas do celu. Teoretycznie można napisać, że jest to prowadzenie za rączkę, jednak nie jest to tak częste jak mogłoby się wydawać. Pokazywanie się ducha za którym musimy podążać często też okazuje się pułapką, jak i również pokazuje nam, że pójście w przeciwnym kierunku pozwoli nam znaleźć dodatkowe przedmioty. Odszukiwanie przedmiotów jest tutaj dosyć oryginalne, ponieważ nie widzimy tych przedmiotów na pierwszy rzut oka, niezależnie czy są to notatki, przedmioty leczące, czy kryształy. Gdy znajdujemy się w pobliżu jakiegoś przedmiotu w prawym, dolnym rogu wyświetla się symbol, który świeci coraz mocniej, gdy się zbliżamy do danego przedmiotu. By stał się dla nas widoczny musimy nakierować na niego źródło światła z naszej latarki. Brzmi to bardzo ciekawie, na konsoli Nintendo Wii było bardzo przyjemne, nawet w wersji na Playstation 5 również jest ciekawym doświadczeniem, jednak bywa też niezwykle irytujące. Niektóre przedmioty dosyć szybko się pojawiają, jednak niektóre z nich są bardzo irytujące do znalezienia, nawet jeśli nasz sygnalizator świeci już najjaśniej, to i tak nieraz sprawienie by przedmiot się pojawił jest niezwykle ciężkie, zwłaszcza, że sterowanie latarką przy pomocy gałki pada nie jest tak swobodne niczym kontrolerem z Wii. Niestety nieraz przez takie problemy porzucałem niewiadome mi przedmioty by nie marnować na nich czasu. System sam w sobie jest ciekawy, jednak powinien być bardziej dopasowany do innych konsol. Podnoszenie tych przedmiotów również różni się od klasycznego sposobu w tego typu grach. Tutaj by podnieść przedmiot musimy przytrzymać przycisk aż do momentu złapania go przez naszą poznać. Jest to dosyć dziwny system, który wynika z tego, że niektóre z nich są chronione przez duchy, więc nieraz podczas próby podniesienia pojawi się ręka ducha, która spróbuje nas złapać, jeśli nas złapie, to musimy się od niej wyrwać, jednak tym sposobem tracimy również przedmiot, który mieliśmy podnieść. Oczywiście możemy uniknąć złapania przez rączkę ducha, wystarczy odpowiednio wcześniej zacząć wycofywać swoją dłoń. Może trochę to spowalnia rozgrywkę, jednak nie da się ukryć, że buduje to pewne napięcie, nie jesteśmy zawsze pewni, czy dany przedmiot jest bezpieczny do podniesienia. W czasie eksploracji natrafimy również na różnego rodzaju zagadki. Będziemy tutaj odszukiwali przedmiotu by użyć go w odpowiednim miejscu, wyszukiwali kodów, rozwiązywali układanki, a także inne tego typu aktywności. W większości przypadków dana zagadka zaczyna się od konieczności zrobienia zdjęcia danemu miejscu, dzięki czemu pokazuje nam się miejsce w którym ukryty jest potrzebny przedmiot lub też hasło. Miejsca pokazane na tych zdjęciach znajdują się w odwiedzonych przez nas lokacjach i są to dosyć charakterystyczne miejsca, że raczej nikt nie powinien mieć z nimi problemów. Nie da się ukryć, że poziom trudności tych zagadek nie stoi na wysokim poziomie, wręcz można napisać, że są banalnie proste, chociaż mogą nas zatrzymać układanki, jeśli nie jesteście w nich zbyt silni, tak jak ja. Stanowią natomiast bardzo przyjemne urozmaicenie rozgrywki. Ukończenie całej gry na normalnym poziomie trudności zajęło mi około trzynastu godzin, co jest całkiem odpowiednim czasem zapełnionym ciekawą zawartością oraz interesującą fabułą.

Walka pełni tutaj znaczącą rolę, głównie dlatego, że to dzięki niej zasłynęła, chociaż wbrew pozorom nie ma tutaj jej aż tak dużo jak mogłoby się wydawać. Zacznijmy od naszych przeciwników, którzy są tutaj naprawdę ciekawym typem wrogów. Są to dusze mieszkańców oraz pacjentów wyspy na która trafiamy, więc też w większości przypadków się nie powtarzają. Oczywiście niektóre są do siebie podobne wyglądem ze względów na pewne wierzenia. Z niektórymi przeciwnikami walczymy więcej niż raz, jednak gra nie udaje, że to są zupełnie nowi wrogowie, głównie dlatego, że są to dusze o których mogliśmy przeczytać w notatkach lub też są ważne dla fabuły. Każdy z nich ma również swój sposób ataku oraz szybkość poruszania, jak i ataków. W porównaniu z poprzednimi częściami mało jest tutaj duchów, które latają, atakują z sufitu, czy podłogi, chociaż i takie się tutaj zdarzają. Podczas walki po zadaniu im obrażeń, lub po to by nas zmylić, znikają nam z radaru i pojawiają się w losowym miejscu wokół nas. Już starcie z jednym przeciwnikiem bywa stresujące, a jeśli zostaniemy zaatakowani przez dwie lub trzy dusze, to już zaczyna się niezła zabawa. Walczymy tutaj głównie przy pomocy Aparatu Obscura, który został stworzony do egzorcyzmowania dusz. W momencie nacelowania centrum obiektywu na twarzy ducha zbiera się energia, która wykorzystywana jest do zadawania obrażeń przeciwnikom. Oczywiście, czym więcej energii zbierzemy tym większe obrażenia zadamy, a gdy załadujemy energię w pełni, to wykonamy Zero Shot, który zadaje spore obrażenia. Warto spróbować wykonywać ten typ ataku, jednak nie jest to takie proste, gdy walczymy z szybszym przeciwnikiem, wykonującym uniki, czy po prostu w momentach jak walczymy z większą liczbą przeciwników. Dużo potężniejszym atakiem jest Fatal Frame, który wykonujemy na jakieś pół sekundy przed atakiem przeciwnika, a po nim możemy wykonać dwa kolejne na które mamy coraz mniej czasu. Jest on dosyć ciężki do opanowania, zwłaszcza przy szybszych przeciwnikach, jednak warto się go wyuczyć, ponieważ w niektórych starciach może nam pomóc zaoszczędzić nerwów. Warte wspomnienia jest to, że robienie zdjęć zużywa klisze. W ciągu gry natrafimy na różnego rodzaju klisz, które różnią się zadawanymi obrażeniami oraz szybkością przeładowania. Podstawowe są nieskończone, jednak są też najsłabsze i jeśli chcemy na nich polegać, to trzeba nauczyć się wykonywać Fatal Frame’y. Klisze możemy znaleźć podczas eksploracji oraz również zakupić w sklepie w miejscu zapisu. Za pokonywanie przeciwników otrzymujemy punkty, które możemy wykorzystać do zakupu przedmiotów leczących oraz klisz, jak i również elementów kosmetycznych, jeśli je odblokowaliśmy. W czasie eksploracji możemy natrafić również na ulepszenia oraz obiektywy do aparatu. Ulepszeń wcale nie ma tak dużo, jednak te które możemy znaleźć potrafią być przydatne, jak chociażby możliwość zobaczenia paska zdrowia ducha. Obiektywy są z kolei czymś w rodzaju umiejętności aktywowanych, a tych możemy mieć trzy jednocześnie, które wymieniamy podczas walki. Tymi umiejętnościami jest chociażby możliwość wykonania potężniejszego ataku, czy też spowolnienie lub całkowite zatrzymanie ducha. Początkowo może wydawać się to trochę skomplikowane, zwłaszcza, że sama walka przy pomocy aparatu nie wydaje się zbyt poważna, jednak jak już się to trochę opanuje i stoczy się kilka pojedynków, tak można się przekonać, że jest ona po prostu świetna. Nie tylko budzi emocje, ale też jest bardzo immersyjna. Nowością w tej serii jest walka przy pomocy latarki, którą wykorzystuje Choshiro. Nie jest to zwykła latarka, ponieważ ta wykorzystuje moc światła księżyca, więc jak też można się domyślić, nie wykorzystuje ona klisz, ani niczego wymiennego, a energię księżyca, gdy ona nam się skończy, to musimy trochę odczekać by się ponownie naładowała. W przypadku walki latarką nie mamy dostępu do Zero Shotów oraz Fatal Frame’ów, jednak za to obszar, jak i odległość, ataków jest większa, więc też z tego powodu Choshiro częściej walczy z większą ilością przeciwników. Nie będę ukrywał, że walka latarką jest bardziej dynamiczna, chociaż nie budzi aż takich emocji jak walka aparatem. Tutaj jeszcze warto napisać, że mamy dwa sposoby na sterowanie celowaniem aparatu oraz latarki. Pierwszy z nich, to klasycznie prawą gałką na padzie, a drugim jest sterowanie samym padem. Nie ukrywam, że ten drugi sposób jest dosyć ciekawy i przyjemnie zrealizowany, jednak po kilku starciach wyłączyłem tę opcję by niepotrzebnie nie męczyć rąk, czym też nic nie straciłem z immersji. W trakcie gry znajdziemy również niebieskie oraz czerwone kryształy, które służą do ulepszania aparatu/latarki oraz obiektywów. Zwiększamy tym sposobem statystyki naszego sprzętu, jak zadawane obrażenia, szybkość wymiany kliszy, czy w przypadku latarki, szybkość ładowania energii. Warto jednak pamiętać, że kryształy, jako jedyne przedmioty w grze, są wspólne dla wszystkich postaci, więc ulepszając aparat jednej postaci możemy tym samym osłabić resztę, także wkrada się tutaj pewne strategiczne myślenie, czy będziemy ulepszać jedną postać, czy może rozłożymy kryształy po równo na każdą postać. Sama gra potrafi być wymagająca, chociaż na początku mamy wybór między dwoma poziomami trudności – łatwym i normalnym. Po ukończeniu gry na dowolnym poziomie odblokowujemy tryb trudny, a po ukończeniu gry na trudnym, to odblokowujemy poziom koszmarny. Na całe szczęście wyższe poziomy trudności możemy przechodzić w trybie nowej gry plus, zachowując tym samym wszystkie ulepszenia oraz zawartość ekwipunku, poza kluczowymi przedmiotami. Jest to pomocne, ponieważ na wyższych poziomach duchy są silniejsze, wytrzymalsze i bardziej agresywne, jak i również niektóre przedmioty przestają być dostępne w sprzedaży w punktach zapisu. Wszystko co tutaj opisałem może wydawać się dziwne, jak i również dosyć proste w swojej budowie. Nie da się ukryć, że po części tak właśnie jest, jednak też nie da się ukryć, że każdy z tych elementów jest niezwykle satysfakcjonujący oraz klimatyczny. Oczywiście nie każdy element został dopracowany, niektóre cierpią jeszcze na pozostanie w erze Wii, jednak mimo wszystko nie są to jakieś szczególnie duże błędy, które by wybijały nas z klimatu, czy psuły doznania. Warto zagrać, jeśli oczekujecie czegoś nowego, wymagającego i satysfakcjonującego.

Role znajdziek pełnią tutaj zjawy oraz lalki hozuki, których jest tutaj całkiem sporo. Jak można się też domyślić, nie „zbieramy” tych znajdziek w klasyczny sposób, a po prostu robimy im zdjęcia. Zjawy to dusze, które nie są agresywnie do nas nastawione, a przynajmniej w danym momencie. Pojawiają się one w konkretnych miejscach i jesteśmy o tym informowani poprzez sygnały dźwiękowe, jak i delikatnie zmieniony obraz. W porównaniu do innych znajdziek z innych gier, zjawy są czasowymi znajdźkami, więc jeśli nie uda nam się zrobić im zdjęcia w czasie w którym są obecne, to stracimy możliwość ich zdobycia. Nie ukrywam, że jest to dosyć ciekawy rodzaj zbieractwa, jednak wymagający wiedzy kiedy się pojawiają oraz odpowiedniej szybkości, ponieważ czasami jest ciężko zrobić zdjęcie ducha, który biegnie w pewnej odległości od nas i szybko się oddala, więc bywa to dosyć irytujące. Najbardziej irytujące jest to, że nie zawsze gra uznawała nasze zdjęcia, rozgryzienie tego systemu zaliczania. Czasami wystarczy, że na zdjęciu widać głowę ducha i zdjęcie jest zaliczone, a nieraz miałem sytuację, że cały duch był widoczny, ale chyba kąt był zły, bo nie było ono zaliczane. Lalki hozuki są przedmiotami w których to pewna osoba umieściła fragmenty swojej duszy, więc też te lalki są przeklęte, a naszym zadaniem jest je oczyścić, czyli również zrobić im zdjęcie. Są one poukrywane w całej grze, niektóre są bardziej widoczne, niektórych trzeba faktycznie poszukać. Z nimi akurat są dwa problemy, pierwszy to kąt zdjęć, bywa to irytujące, ale tutaj przynajmniej nie mamy limitu czasowego, a drugim problemem jest to, że po zrobieniu zdjęć te lalki nie znikają, a pozostają w miejscu i są widoczne również w innych rozdziałach. Problemem jest tutaj to, że niejednokrotnie kończąc rozgrywkę jednego wieczoru i wracając następnego marnowałem czas próbując zrobić zdjęcie jakieś lalce, ponieważ zapomniałem, że już je zrobiłem podczas poprzedniego posiedzenia w innym rozdziale. Nie da się ukryć, że są dosyć oryginalne, a także dosyć przemyślane, jednak zabrakło im kilku szlifów, aby być w pełni przyjemnymi.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj elementem do którego w żaden sposób nie można się przyczepić, nawet jeśli szukałoby się czegokolwiek na siłę. Jak już wspominałem wcześniej, ścieżka dźwiękowa jest tutaj jednym z elementów, który najbardziej wpływa na budowanie odpowiedniego klimatu, jak i również napięcia. Samych utworów wbrew pozorom jest tutaj całkiem sporo, zdecydowanie więcej niż w którejkolwiek poprzedniej części. Każde pomieszczenie ma teraz swój własny motyw, co nieraz sprawia, że nie czujemy się zbyt pewnie lub przygotowujemy się na starcie, które wcale nie musi mieć miejsca. Utwory też całkiem zapadają w pamięci, zwłaszcza dwa ostatnie utwory, które słyszymy podczas zakończeń, aż tak są dobre oraz klimatyczne, że nawet słuchanie ich poza grą wywołuje pewne emocje. Zostały one świetnie dopasowane do ogrywanych momentów, dzięki czemu właśnie te napięcie jest budowane, razem z całą gamą różnych emocji, co z kolei przekłada się na zdecydowanie lepszy klimat. Nie można zaprzeczyć, że pod względem jakości ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie nawet dzisiaj w porównaniu do największych produkcji. Podobnej jakości zostały wykonane również dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy kroków, otwieranych drzwi, upadających przedmiotów, płonącego ognia, wiejącego wiatru, płynącej wody, i inne tego typu odgłosy. Nie można również zapomnieć o odgłosach wydawanych przez duchy, które potrafią zjeżyć włosy na ciele, zwłaszcza jak spokojnie eksplorujemy i za naszymi plecami usłyszymy te niepokojące odgłosy. Pojawiają się tutaj również różne efekty dźwiękowe, które głównie objawiają się podczas starć z przeciwnikami. Nie będę ukrywał, że całość brzmi naprawdę dobrze i powoduje, że chce się grać, nawet jeśli do końca nie czujemy się pewni. Całość świetnie działa na gracza, dzięki czemu klimat stoi na bardzo wysokim poziomie. Zdecydowanie pozycja warta zagrania, aby odczuć to wszystko na własnej skórze.

Voice acting w żadnych wypadku nie odstaje jakościowo od reszty ścieżki dźwiękowej. Po raz pierwszy w serii twórcy udostępnili jedynie japoński dubbing, a nie tylko angielski. Niektórym może to przeszkadzać, jednak brzmi to zdecydowanie lepiej, zwłaszcza, że całość jest oparta o japońskie mity i wierzenia. Aktorzy głosowi zostali świetnie dopasowani, świetnie wczuli się w grane przez siebie postacie, wiedzą jak oddawać emocje i brzmi to naprawdę dobrze, chociaż tak naprawdę dialogów nie ma tutaj jakoś szczególnie dużo. Różnego rodzaju dialogi, bardziej monologi, słyszymy tutaj w momentach jak postać wspomina pewne wydarzenia. Oczywiście nie potrafię mówić w języku japońskim, więc też nie rozumiem dialogów i tutaj przychodzą na pomoc angielskie napisy. Niestety nie mamy otrzymaliśmy polskiego tłumaczenia, chociaż język momentami jest bardziej zaawansowany, zwłaszcza jeśli czytamy notatki o różnego rodzaju badaniach oraz o samej chorobie. Także jakaś znajomość języka jest tutaj potrzebna, aby w pełni zrozumieć historię, więc trzeba liczyć, że fani stworzą spolszczenie w wersji na PC.

Grafika

Opisując oprawę graficzną należy pamiętać, że pierwotnie ten tytuł został wypuszczony w 2008 roku jako tytuł ekskluzywny na konsoli Nintendo Wii, a dopiero w 2023 roku został wypuszczony na konsole ósmej i dziewiątej generacji, jak i również na PC. Nie jest to w żadnym przypadku remake, a remaster, więc też oprawa graficzna została jedynie odświeżona, a nie wykonana na nowo. Widać tutaj pewne naleciałości ze starej konsoli, jednak zostały tutaj poprawione efekty świateł i cieni, jak i również postaci, więc jakość na pewno stoi na odpowiednim poziomie. Tekstury prezentują się tutaj naprawdę dobrze, są dosyć szczegółowe oraz nie widać żadnych poszarpanych krawędzi, chociaż momentami mogą wydawać się trochę zbyt płaskie, jednak nie ma takich momentów zbyt dużo. Bardzo na tych teksturach zyskują modele, a później z kolei zyskują na tym również lokacje, które odwiedzamy. Modele są bardzo szczegółowe, wykonane w odpowiednim stylu, aby pasowały do różnych stylów pomieszczeń, jednak nie ze wszystkimi możemy wchodzić w interakcję, chociaż można napisać, że ze zdecydowaną większością nie wchodzimy w jakąkolwiek interakcję. Nie da się ukryć, że modele pełnią tutaj funkcję wypełniaczy, aby lokacje nie wyglądały na puste, jednak nie da się ukryć, że są całkowicie ładne i nie raz znajduje się jakiś przedmiot, który możemy podnieść, chociaż i tak normalnie go nie widać. Wspomniałem o poprawionym systemie świateł i cieni, który prezentuje się tutaj po prostu nieziemsko. Bardzo ładnie to widać w wąskich korytarzach, czy pomieszczeniach pacjentów, a nawet w takich w których światło pełni główną rolę. Modele również zostały odświeżone, zarówno główna obsada, jak i duchy krążące po wyspie. Żywych postaci nie mamy tutaj aż tak dużo, więc tutaj nie można pisać, że jakieś się powtarzają, jednak na pewno można napisać, że wyglądają bardzo ładnie, zwłaszcza żeńska obsada na której można zawiesić oko. Może ich stroje niespecjalnie pasują do tego typu wycieczki, jednak ładnie się prezentują. Jak już jesteśmy przy ubraniach, to trzeba wspomnieć, jak świetnie została wykonana ich fizyka. Podczas poruszania się fragmenty ubioru się poruszają, mocniej jeśli biegniemy, czy schodzimy po schodach. Tutaj można posłużyć się przykładem jednej z bohaterek, która nosi łańcuszek i na plecach zwisa kawałek łańcuszka, więc przy szybszym ruchu możemy zauważyć jak on odbija się o jej plecy. Wygląda to naprawdę przyjemne, nawet jeśli są to takie mało istotne szczegóły, a jakby tego było mało, to łączy się również z systemem świateł i cieni, co potęguje ten cały urok. Same animacje są równie ładne, całkiem płynne, nawet jak momentami podnoszenie przedmiotów, czy też otwieranie drzwi, wygląda trochę sztucznie, tak jest na co popatrzeć. W podobnej jakości zostali również wykonani nasi przeciwnicy u których również ciężko jest o klony, chociaż i takie się zdarzają, co w zasadzie jest kwestią ubioru. Pod względem animacji również to ten sam poziom, jednak warto tutaj wspomnieć o poruszaniu się i wyłanianiu się duchów ze ścian. Niby nie jest to nic szczególnego, ponieważ w wielu grach przy użyciu kodów możemy przenikać przez ściany, jednak jest to tak naturalnie, i jednocześnie niepokojąco, wykonane, że po prostu budzi podziw. Na całość oprawy został nałożony delikatny filtr ziarna, który ma symulować filmowość obserwowanej akcji, co wbrew pozorom wygląda dosyć dobrze, ponieważ jest on naprawdę delikatny. Wzmacnia się jedynie w momentach starć z potężniejszymi przeciwnikami, jak i we wspomnieniach. Zwykle nie jestem fanem tego typu filtra w grach, jednak tutaj został całkiem dobrze wykorzystany i wykonany. Całość nie tylko zyskuje na pewnej filmowości, a również na stworzeniu odpowiedniego mroku i tym samym nastroju. Oprawa graficzna w tym tytule nie może równać się z najnowszymi, wysokobudżetowymi produkcjami, jednak stoi na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu też pomaga budować odpowiedni klimat.

W kwestiach technicznych nie mam nic do napisania. Cała gra działa płynnie od samego początku aż do samego końca, nie doświadczyłem też żadnych większych bugów, jak również nie zostałem wyrzucony do menu konsoli. To kawał naprawdę dobrze zoptymalizowanej produkcji.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+świetna fabuła
+wciągający klimat
+jeden z najstraszniejszych horrorów
+satysfakcjonująca rozgrywka
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa
+oprawa graficzna przeszła próbę czasu

Minusy:
-drobne nieprzystosowanie rozgrywki do nowszych konsol

Fatal Frame/Project Zero: Mask of the Lunar Eclipse jest produkcją w którą by zagrać trzeba było kombinować z nielegalnymi kopiami, jak i fanowskimi tłumaczeniami, więc bardzo ucieszyłem się w momencie ogłoszenia pracami nad przeniesieniem jej na nowe konsole. Nie ukrywam, że jako fan growych horrorów udało mi się ukończyć już wersję na Wii, jednak od lat nie miałem z nią styczności, więc też wiele elementów wyleciało mi z pamięci, także było to całkiem świeże doświadczenie. Pamięć czasami sprawia, że rzeczy z naszej przeszłości wydają się lepsze niż faktycznie były, więc też moje oczekiwania były trochę ochłodzone, a jednak zostały one bardzo przerośnięte. Z tego też powodu wystawiam ocenę 9+/10. To bardzo dobra produkcja, która powinna być przykładem dla twórców growych horrorów jak powinna wyglądać produkcja, która nie tylko ma świetną fabułę, a również potrafi porządnie wystraszyć. Tytuł wręcz obowiązkowy dla fanów horrorów, a nawet dla osób, które nie czują się zbyt silni w tym gatunku, aby w końcu się przełamać.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Resident Evil Zero HD – Recenzja

RE0HD

Resident Evil Zero HD to zremasterowana wersja gry Resident Evil Zero, która pierwotnie ukazała się na platformie Gamecube, a po latach przeniesiona została na Wii. Tytuł ten stanowi prequel wydarzeń pierwszej części i przedstawia wydarzenia w których wyjaśni się los zaginionej drużyny bravo. Jak zatem wypada odświeżona wersja ostatniej części serii utrzymanej w konwencji klasyków? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Capcom.

Aktualnie można ją kupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

RE0HD fabula

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Początek gry ukazuje nam pędzący przez las w pobliżu Raccoon City pociąg o ciekawej nazwie Ecliptic Express, który został zaatakowany przez zmutowane pijawki kontrolowane śpiewem przez tajemniczego mężczyznę. Akcja gry toczy się na dzień przed wydarzeniami z pierwszej części serii w których to drużyna bravo jednostki S.T.A.R.S. zostaje wysłana w okolice miasta Raccoon City, aby zbadać sprawę tajemniczych morderstw, jednak podczas lotu helikopterem następuje awaria, która zmusza do awaryjnego lądowania w lesie. Nasza drużyna szybko odnajduje rozbity konwój przewożący więźnia Billy’ego Coena, który został skazany na śmierć. Wszyscy strażnicy zostali zamordowani, a sam oskarżony zniknął. Szybko zostaje podjęta decyzja, aby się rozdzielić i go odszukać. Wcielamy się tu w młodą agentkę Rebeccę Chambers, która podczas poszukiwań odnajduje pociąg o którym wcześniej była mowa. Początkowo wydaje się być opuszczony, jednak szybko się okazuje, że ów pociąg opanowany jest przez chodzące zwłoki, czyli zombie. W nim również odnajdujemy Billy’ego, który, właściwie nie zostawiając nam wyboru, proponuje współprace i od tego momentu dwójka naszych bohaterów będzie starała się przeżyć. Chciałbym napisać, że etap w pociągu jest w pewnym rodzaju samouczkiem, jednak byłoby to kłamstwo. Tytuł ten jest pod tym względem klasyczny, czyli pierwszy etap jest prostszy, przygotowujący nas na to co będzie w dalszych etapach gry i uczy nas konsekwencji nie dbania o nasze zapasy. Kolejny już etap w którym znajdziemy się w innej, mniejszej rezydencji, a właściwie ośrodku szkoleniowym, która rzuca już na głębokie wody. O serii Resident Evil można powiedzieć sporo dobrego, w końcu to seria, która rozwinęła gatunek survival horrorów, jednak na pewno nie można powiedzieć, że słynie ze świetnej fabuły. Oczywiście były przypadki, aby była lepiej napisana, jednak są to pojedyncze wyjątki. To też nie oznacza, że mamy tutaj złą historię. Jest jak najbardziej logiczna, odkrywa się ją poprzez nieliczne przerywniki, a przede wszystkim poprzez liczne notatki, jednak fabuła stanowi tutaj tylko tło do wprowadzenia nas do rozgrywki przetrwania. Prawdą też jest, że nie mogło jej zbraknąć, ponieważ wtedy nic nie napędzałoby nas do grania. Nawet pomimo swojej prostoty jest dobra, dla fanów serii szczególnie, ponieważ odkrywa kolejne karty historii uniwersum Resident Evil, a dla osób, które ograły pierwszą część jest to pewnego rodzaju dopowiedzenie co się stało z zaginioną drużyną bravo.

Capcom nie po raz pierwszy zdecydował się na dwójkę bohaterów, ponieważ w końcu mieliśmy już to w przypadku pierwszej i drugiej części, jednak skutkowało to stworzeniem dwóch scenariuszy, po jednym dla każdego z bohaterów. Tutaj jednak mamy tylko jeden scenariusz, a to oznacza, że będziemy naprzemiennie sterować obiema postaciami. Zgadza to się ze scenariuszem, jest wyjaśnione fabularnie, a także całkiem sensownie zrobione. Przyznam się, że obawiałem się dwóch bohaterów, zwłaszcza po doświadczeniach z piątej i szóstej części serii, jednak były to obawy trochę nieuzasadnione. Oczywiście wpływa to na klimat, niekoniecznie pozytywnie, ale w trakcie rozgrywki bohaterowie się do siebie nie odzywają, jedynie podczas wydawania polecenia, a tak to jedynie w przerywnikach filmowych. Nasi bohaterowie to oczywiście nie jedyne postacie, które się pojawiają w ciągu całej fabuły, jednak są to dosyć krótkie występy, głównie postaci, które właściwie poznajemy dopiero w kolejnych częściach, ale tutaj możemy trochę szerzej poznać ich motywacje. Jeśli ktoś nie wie, to seria Resident Evil jest japońską serią gier, chociaż tam zwana jest Biohazard, jednak zrobiona w zachodnim stylu, a to bardzo tutaj czuć. Każdy z bohaterów jest bardzo hollywoodzki, czy to z wyglądu, czy z charakteru, a każdy zwrot akcji jest przewidywalny. Najgorzej pod tym względem wypada Rebecca, która momentami brzmi jak przesłodzona dziewczynka rodem z anime, co tak średnio pasuje do horroru. Podsumowując, fabuła jest prosta, odkrywana przy pomocy przerywników filmowych oraz notatek, postacie są hollywoodzkie, tak samo jak i scenariusz, jednak stanowi plus tej produkcji, ponieważ jest ciekawa, dla fanów jest sporo tutaj smaczków, a także stanowi bardzo dobre tło dla rozgrywki przetrwania.

Samo zakończenie jest bardzo typowe dla tej serii, jednak na swój sposób ciekawe. Dostaliśmy tutaj finał znajomości dwóch głównych bohaterów oraz małe wyjaśnienie co do pewnego spotkania w pierwszej części serii. Dosyć przyjemnie się je ogląda i jest w pełni satysfakcjonujące, ale także nie stanowiące finału serii, a w dosyć sensowny sposób zostawiający furtkę na kontynuację. To, że nie jest zamknięte wydaje się logiczne, chociażby ze względu, że akcji gry toczy się przed pierwszą częścią serii, jednak mimo wszystko oglądało się je przyjemnie. Niestety szkoda, że finalna walka z bossem już tak ciekawa nie była, przynajmniej na tle wcześniejszych pojedynków, jednak nie umniejsza wrażeń z finału.

Klimat – Lokacje

RE0HD klimat

Klimat jest jedną z wielu rzeczy dzięki której seria Resident Evil stała się do dzisiaj popularna. Oczywiście na przestrzeni lat doszło do wielu zmian, które podzieliły środowisko graczy. Mi osobiście podobają się klasyczne części, jak i te bardziej nastawione na akcję. Osoby, które cenią sobie bardziej klasyczne podejście do serii powinni być zadowoleni, ponieważ właśnie takie otrzymaliśmy w tej części. Tutaj też należy zaznaczyć, że poziom odczuwania klimatu zależy również od poziomu trudności jaki wybierzemy. Normalnie w zwykłych grach nie ma to zbyt dużo znaczenia, jednak ma olbrzymie w horrorach, a zwłaszcza w survival horrorach. To głównie dlatego, że na wyższych poziomach znajdujemy mniej amunicji i medykamentów, wrogowie są wytrzymalsi i należy odpowiednio planować każdy ruch. Może wydawać się to męczeniem się, ale naprawdę warto, więc nawet jeśli nie czujecie się dobrze na trudnym poziomie, to normalny powinien być takim minimum. Te starania przetrwania bardzo działają na klimat, ponieważ musimy liczyć każdy nabój, w obu postaciach, odpowiednio korzystać z medykamentów, a także wytężać słuch by odpowiednio wcześnie wykryć wrogów. Nie raz poruszałem się korytarzami mając końcówkę amunicji i niewiele zdrowia, a za rogiem słyszałem wroga, to naprawdę pobudza adrenalinę oraz zmusza do wymyślania taktyk. Sporo pomaga również tutaj kamera, która jest bardziej dynamiczna niż w oryginalnej części, ale dalej jest umiejscowiona w konkretnych miejscach, w taki sposób, że będąc w korytarzu nie widzimy tego co jest za zakrętem, dopiero jak tam przejdziemy to kamera zmienia swoje położenia i ukazuje nam co się tam znajduje. I tak jak pisałem, nie widzimy co jest za zakrętem, ale możemy usłyszeć, jednak ciężko jest wywnioskować w jakiej odległości będzie znajdował się przeciwnik od nas, chociaż w teorii możemy ostrzelać ten korytarz jak tylko coś usłyszymy, ale nie radziłbym tego robić ze względu na małą ilość amunicji. Podczas eksploracji towarzyszyć będą nam głównie dźwięki otoczenia, chociaż też znajdzie się miejsce na jakąś nastrojową muzyczkę, jednak częściej będzie nam towarzyszyła cisza i dźwięki otoczenia, co było naprawdę świetnym i działającym pomysłem. Brzmi naprawdę dobrze, pobudza wyobraźnię oraz buduje klimat, jednak już nie działa tak mocno jak to było w pierwszej części serii do której się będę najbardziej odnosił, ponieważ te dwie odsłony mają sporo ze sobą wspólnego. Do tego należy wspomnieć o bohaterach, Rebecca może czasami irytowała, jednak czuć tutaj relacje zachodzące między dwójką postaci i przyjemnie się na to patrzy. Niestety dwójka bohaterów też osłabia trochę klimat osamotnienia, ale na szczęście nawet sporo razy musimy się rozdzielać, więc w pewien sposób to ratuje sytuację, ale dalej czuć to, że jednak nie jesteśmy sami. Na niekorzyść działa również ogromny backtracking. Oczywiście w pierwszej części również on był, jednak tutaj jest to zrobione na większą skalę, a to głównie za sprawą rezygnacji ze skrzynek w których mogliśmy przechowywać przedmioty na rzecz wyrzucania przedmiotów z ekwipunku i pokazywania ich na mapie. Ze strony rozgrywki jest to wygodne rozwiązanie, jednak zmusza nas nie jednokrotnie do tracenia czasu, aby wrócić do któreś z poprzednich lokacji, aby podnieść przedmiot, który tam zostawiliśmy. Mimo tych wszystkich wad, to klimat jest naprawdę mocny, wciągający i silnie oddziałujący na nas samych. Stanowi on na pewno ogromny plus tego tytułu i bez niego byłaby to po prostu sporo słabsza gra.

Seria Resident Evil należy do czołówki horrorów, a szczególnie survival horrorów, ze względu na poziom swojego wykonania i silny klimat, jednak nigdy nie była w czołówce pod względem straszenia. Nie oznacza to jednak, że tytuł ten nie straszy. Tutaj ponownie muszę wrócić do klimatu, ponieważ to nim twórcy starają się straszyć i wychodzi to naprawdę dobrze. Nie raz przeraziłem się wyskakującego zza rogu przeciwnika, ale zupełnie wcześniej go nie słysząc. Nie zliczę też ile razy podskoczyłem na krześle kiedy kamera nagle pokazała mi, że przede mną znajduje się wróg. Tutaj twórcy pokazują swój sposób straszenia i to działa, nie trzeba tworzyć zbędnych jump scare’ów, głośnych dźwięków, czy innych zabiegów, które po prostu nie działają. Nie jest to najstraszniejszy tytuł, ale nie można mu odebrać tego, że rzeczywiście straszy.

Lokacji jest całkiem sporo. Zaczynamy w pociągu, zwanym Ecliptic Express, by za jakiś czas znaleźć się w rezydencji Umbrella’i, która właściwie jest ośrodkiem szkoleniowym, by później trafić do tajnego laboratorium, fabryki i oczyszczalni ścieków. Co ciekawe lokacje są ze sobą spójnie połączone. Oczywiście gdy dotrzemy już do ośrodka szkoleniowego, to nie będziemy mogli wrócić do przedziałów pociągu, jednak to jest wytłumaczone fabularnie i ma sporo sensu. Co do samych lokacji, to są one bardzo typowe i tak właściwie nieciekawe. Nie można im oczywiście zarzucić, że są brzydkie, czy źle zrobione, ale niczym szczególnie się nie wyróżniają, nie są interesujące, poza główną salą ośrodka szkoleniowego, to właściwie nic nie utrwala się w pamięci. Jakościowo są bardzo ładne, bogate w szczegóły, nie są również puste, ale też nie przesadnie zapełnione, a także każdy pokój, każde pomieszczenie, się różni od siebie, więc też nie można powiedzieć, że mamy tu jakąś monotonię. Trochę tutaj widać, że twórcy nie mieli za bardzo pomysłu w jakich miejscach umiejscowić akcję, poza tym, że musiała się to dziać w Raccoon Forest. Mimo bardzo ładnego wykonania, są niestety nudne. Dodatkowo przechodząc z jednego pomieszczenie do drugiego będziemy uraczeni krótką animacją otwieranych drzwi, wchodzenia po schodach lub wspinania się po drabinie, czyli coś co również było w oryginale, a także w pierwszej części. W 2002 roku, w którym po raz pierwszy ukazała się ta produkcja, ten zabieg miał zastępować ekrany wczytywania, po prostu gra ładowała się w trakcie tej animacji, jednak w 2016 roku, w którym wyszedł remaster, już ten zabieg nie był potrzebny. Mi osobiście ta animacja nie przeszkadza, można poczuć magię tego klasyka i według mnie dodaje to klimatu, jednak jestem świadom, że niektórym, szczególnie nowym graczom. może się to nie podobać i wybijać ich to z klimatu, więc dziwne, że twórcy nie zdecydowali się dodać opcji wyłączenia tych animacji albo chociaż pominięcia ich w trakcie.

Grywalność

RE0HD grywalnosc

Rozgrywka to klasyczny survival horror w którego skład wchodzi eksploracja dosyć sporego terenu, oszczędnego korzystania z amunicji oraz medykamentów, w tym także zarządzania ograniczoną ilością miejsca w ekwipunku oraz ograniczoną ilością zapisów gry, rozwiązywaniu zagadek, a także walce ze standardowymi przeciwnikami oraz bossami. To co tu wymieniłem może wydawać się proste, no i właściwie takie jest. Rozgrywka nie jest zbyt skomplikowana i rozbudowana, jednak dużo zyskuje na wyższych poziomach trudności i właściwie to ona odgrywa tutaj główną rolę. Do wyboru mamy trzy poziomy trudności, od łatwego do trudnego, które różnią się od siebie nie tylko siłą i wytrzymałością przeciwników, a także mniejszą ilością znajdowanej amunicji, medykamentów oraz tuszu do maszyn na zapisy gry. Poziom trudności natomiast nie wpływa na poziom zagadek, więc nawet na łatwym poziomie trudności będziemy wykonywać te same zagadki jak na trudnym. Przechodząc jeszcze na chwilkę do bohaterów, to tak jak pisałem wyżej, naprzemiennie sterujemy dwójką bohaterów różniących się nie tylko płcią. Rebecca jest mniej wytrzymała, ale za to potrafi łączyć zioła tworząc mocniejsze leki, a także mieszkać chemikalia, Coen natomiast jest wytrzymalszy, potrafi przesuwać cięższe przedmioty, a także posiada zapalniczkę, którą wykorzystuje w niektórych zagadkach. Postać możemy zmienić w dowolnym momencie używając jednego przycisku, w drugą wtedy wciela się SI, której możemy wydać polecenie zostania w miejscu lub podążania za nami, niby mało, ale zupełnie wystarczające. Dodatkowo w menu ekwipunku możemy ustalić czy nasz towarzysz/towarzyszka ma reagować ogniem na zagrożenie, czy jednak w takich przypadkach nie robić nic. Ciekawa opcja, jednak szkoda, że strzela wtedy jakby chciał, a nie mógł, ale zawsze jakieś to wsparcie ogniowe. Opcja chodź/zostań, i przy tym rozdzielanie się, jest często wykorzystywane w zagadkach w których to też często musimy zmieniać się postaciami, a potrzebne przedmioty wysyłać niewielką winda towarową. Same zagadki stoją na wysokim poziomie. Mamy tu klasyczne szukanie przedmiotów, łączenie ich ze sobą, ustawiania przedmiotów, zagadki z tekstem, a nawet zdjęciem. Ogólnie przy każdej zagadce trzeba ruszyć głową i nie ma tu drogi na skróty, ponieważ sama gra nie mówi nam nic, nie wyznacza nam żadnego celu, wszystko musimy wywnioskować sami z tekstów, które znajdujemy oraz z opisów przedmiotów i otoczenia. Przyznam się bez bicia, że przy jednej zagadce musiałem skorzystać z solucji, bo nie wiedziałem jak dany etap ukończyć. Rozwiązanie takiej zagadki jest bardzo satysfakcjonujące. Często w zagadkach musimy wykorzystać jakiś przedmiot, więc przejdźmy teraz do ekwipunku. Ten natomiast nie jest ograniczony, mamy tylko po sześć miejsc w ekwipunku na jedną postać, jednak większe bronie, jak przykładowo shotgun, zajmują już dwa miejsca. Należy też pamiętać, że nie można z jednej z postaci zrobić tragarza, ponieważ w przypadku rozdzielenia to taka osoba będzie zupełnie bezbronna. Na całe szczęście nie musimy wszystkiego nosić przy sobie. W tej części twórcy zrezygnowali ze skrzyń w których mogliśmy przechowywać przedmioty, które magicznie dostępne były w każdej skrzynce w całej grze. Teraz możemy spokojnie wyrzucać przedmioty na ziemie i zabrać je później. Wyrzucone przedmioty widzimy na mapie, więc też problemu nie ma jeśli zapomnimy gdzie wyrzuciliśmy daną rzecz. Jednak tutaj też trzeba planować gdzie wyrzucać przedmioty, ponieważ może się to skończyć długimi podróżami po jeden przedmiot. Teoretycznie ten zabieg miał sprawić, że nie będziemy musieli co jakiś czas biegać do skrzyni, aby zwolnić trochę miejsca w ekwipunku i zabrać potrzebne przedmioty, jednak nie do końca to wyszło, ponieważ nieraz musimy sporo wracać, bo coś ważnego zostawiliśmy w jednej z początkowych lokacji. Też śmiać się chce i patrzy trochę z zażenowaniem kiedy musimy wyrzucić z ekwipunku spory kanister pełny benzyny, aby móc podnieść mały klucz, to jest jeszcze pozostawiony archaizm z oryginalnej części. Nie tylko ekwipunek mamy ograniczony. Ta kwestia również dotyczy zapisów gry i wcale tutaj nie chodzi o to, że mamy przykładowo tylko trzy zapisy na całą grę, a o to, że możemy zapisywać tylko w konkretnych miejscach przy maszynie do zapisywania i tylko jeśli posiadamy tusz, który zwykle też jest umiejscowiony w miejscu z zapisem. Co prawda na koniec gry zostało mi jeszcze trochę ponad dwadzieścia tuszy, ale początkowo działa to bardzo dobrze na naszą ostrożniejszą grę i ostrożniejsze zapisywanie, dosyć fajny zabieg.

Ale czym i z czym walczymy. Nasz arsenał jest dosyć podstawowy nóż, pistolet, magnum, strzelba myśliwska, shotgun, czy też granatnik z trzeba rodzajami pocisków. Nowością natomiast jest tu koktajl Mołotowa, który tworzymy z pustej butelki i kanistra benzyny. Po ukończeniu gry z odpowiednią rangą, czy po ukończeniu dodatkowego trybu, możemy odblokować dodatkowe bronie, które mogą pojawić się w ekwipunku postaci już na starcie gry lub będą gdzieś umiejscowione w pierwszej lokacji, a to takie bronie jak karabin maszynowy, wyrzutnia rakiet, rewolwer magnum, itp. Dodatkowo w pewnym etapie gry możemy zdobyć klucz, którym możemy w późniejszym etapie otworzyć szafkę w której znajdziemy części do ulepszenia pistoletu i dzięki temu możemy ulepszyć jeden z pistoletów naszych bohaterów, niestety nie możemy ulepszyć obu. Tak jak pisałem wcześniej, większe bronie jak shotgun zajmują dwa miejsca w ekwipunku, więc też posiadanie dwóch rodzajów takich broni jest dosyć niewygodne i razem z amunicją mogą nam zabrać całe miejsce. Każda z broni posiada swój typ amunicji, a w przypadku granatnika mamy ich aż trzy rodzaje. Należy pamiętać, że amunicja również zajmuje miejsce w ekwipunku, a także musimy dbać, aby Rebecca i Coen mieli wystarczająco dużo by mogli siebie obronić w przypadku gdy zostaną rozdzieleni. Ilość amunicji zależy od poziomu trudności jaki wybraliśmy. W przypadku łatwego poziomu otrzymujemy jej całkiem sporo, a w przypadku trudnego, sporo mniej. Amunicja rozmieszczona jest po całych lokacjach, ale nie wypada z zabitych przeciwników. Podobnie sprawa wygląda z medykamentami. Do leczenia służą nam rośliny oraz sprej leczniczy. Te pierwsze posiadają trzy kolory, zielony, niebieski i czerwony, a łącząc je ze sobą powstają silniejsze wersje. W przypadku amunicji oraz medykamentów trzeba być naprawdę oszczędnym, aby się nie okazało, że szybko nam się skończą i na bossa rzucimy się z nożem. Naszą broń będziemy wykorzystywać na pokaźnej ilości rodzajów przeciwników. Tutaj też należy zaznaczyć, że z notatek znajdowanych podczas gry możemy się dowiedzieć, że ośrodek ten stanowił pierwsze miejsce do eksperymentów z wirusem T, więc też tu zobaczymy wiele nieudanych prób, głównie na zwierzętach. Mamy tutaj standardowe zombie, psy zombie oraz hunterów, a także przerośnięte kalaruchy, agresywne małpy, nietoperze, olbrzymie pająki, czy żaby, a także dosyć ciekawy zombi zrobiony z pijawek. Jak sami możecie zauważyć rodzajów przeciwników jest sporo, część z nich widzieliśmy już w pierwszej części. Każdy przeciwnik różni się szybkością, wytrzymałością, a także sposobem ataku, więc też trzeba znaleźć sposób na każdego z nich. Na całe szczęście nie zawsze trzeba walczyć, każdemu z tych wrogów możemy spokojnie uciec. I niech też nie zmyli was to, że skoro mamy tyle rodzajów wrogów to samej walki też będzie sporo. Przeciwników spotykamy dosyć rzadko, walki jest mało, jednak klimat tak na nas działa, że jesteśmy w ciągłej gotowości do walki. Niektórym może wydawać się to nudne, jednak gdyby było tutaj więcej walki, to klimat by był zdecydowanie gorszy i sama gra zmieniłaby się w kolejną grę akcji. Poza walką ze zwykłymi przeciwnikami mamy tu również starcia z bossami, które również stanowią nieudane eksperymenty, więc zmierzymy się tu między innymi z olbrzymim skorpionem, czy nietoperzem. Ktoś może pomyśleć, że zwierzęcy przeciwnicy i bossowie są pójściem na łatwiznę i twórcom brak wyobraźni, jednak podczas gry się tego nie odczuwa, wszystko jest wytłumaczone fabularnie i jest dosyć logicznie, ponieważ Umbrella zanim zaczęła eksperymentować na ludziach eksperymentowała na początku na zwierzętach. Same starcia z bossami są dosyć ciekawe, na pewno nie pozwalają nam na stanie w miejscu, ale zmuszają do myślenia. Co ciekawe też miejsca w których walczymy z nimi nie są takimi typowymi arenami, co prawda możemy podejrzewać, że coś się tam stanie, ale niekoniecznie musi być to boss. Najsłabiej pod tym względem wypada finałowa walka z bossem, nawet w dwóch fazach. Podsumowując, mamy tu sporo rodzajów przeciwników, jednak samych walk nie ma sporo, starcia z bossami są ciekawe, poza ostatnim, także posiadamy wiele rodzajów broni do ich eksterminacji, ale mamy ograniczone zasoby do tego. Rozgrywka pod tym względem jest naprawdę mocnym plusem.

Dodatkowo po ukończeniu gry na dowolnym poziomie trudności odblokowujemy dwa dodatkowe tryby gry. Pierwszy z nich został nazwany Leech Hunter w którym to musimy zebrać kryształy o dwóch kolorach, a należy pamiętać, że jeden bohater może podnieść tylko jeden kolor, przy okazji również musimy zabić wszystkich wrogów. Tryb ten możemy przerwać w dowolnym momencie wychodząc przez frontowe drzwi ośrodka szkoleniowego. Po ukończeniu dostajemy ocenę, a ta z kolei jest wynikiem czasu z jakim ukończyliśmy rozgrywkę, ilości zabitych przeciwników oraz ile kryształów zdobyliśmy. Jest to dosyć ciekawy tryb, bardziej nastawiony na eksplorację i walkę, taka miła odskocznia od rozwiązywania zagadek i prób przeżycia. Drugim trybem jest Wesker Mode, a to z kolei jest rozpoczęcie nowego, głównej gry na normalnym poziomie trudności z tą różnicą, że zamiast Coena mamy Alberta Weskera, znanego z pierwszej i piątej części serii, z dwoma ciekawymi zdolnościami, a Rebecca posiada nowy strój i kolor oczu. Ten tryb to w całości klasyczna rozgrywka, tylko ze zmienionym bohaterem, który właściwie zachowuje się tak samo jak Coen. Wcielając się w Weskera mamy dwie zdolności, pierwsza to możliwość dashowania i taranowania przeciwników, a druga to ładowany promień z oczu, który jednym atakiem potrafi zabijać przeciwników. Jest to ciekawy tryb dla osób, które chcą ponownie ukończyć grę, ale w trochę innym stylu, korzystając z nadprzyrodzonych mocy. Ogólnie oba tryby są dosyć ciekawe, stanowią miłą odskocznie i bardzo przyjemnie się w nie grało.

Ścieżka dźwiękowa

RE0HD muzyka

O ścieżce dźwiękowej wypowiedziałem się trochę w opisie klimatu, jednak chcę to trochę rozszerzyć. Samych utworów muzycznych wbrew pozorom mamy tutaj całkiem sporo, jednak nie będziemy ich tak często słyszeć, głównie w konkretnych miejscach lub etapach gry, tak to twórcy zdecydowali się budować klimat poprzez ciszę i dźwięki otoczenia. Sama jakość muzyki jest naprawdę świetna i właściwie każdy utwór przygrywający nam w tle mi się podobał. Nie można też powiedzieć, że zostały źle dopasowane, ich dobór do akcji i miejsca został przemyślany oraz odpowiednio skonstruowany. Niestety czuć tu jednak spadek formy, zwłaszcza w porównaniu do pierwszej części serii, i utwory te nie działają na nas tak jak wcześniej, działają sporo słabiej, jednak dalej pozytywnie działa na klimat. Tak jak wspominałem, twórcy starali się nas tutaj głównie straszyć ciszą i dźwiękami otoczenia, to jest dobry sposób, nawet bardzo dobry, jednak tutaj widać, że jeszcze nie opanowali oni do końca tej sztuki, więc musieliśmy czekać wiele lat, aż do wydania Resident Evil 2 Remake, gdzie ten zabieg udał się w prawie idealny sposób. Co do samych dźwięków otoczenia, to tutaj nie mam się do czego przyczepić. Te zostały natomiast wykonane z dokładną starannością. Bez problemy rozpoznamy dźwięki kroków na deskach, czy szkle, a także wspinaczkę na drabinie, dźwięki wody, wodospadu, otwieranych drzwi, czy innych trzasków, skrzypnięć, itp. To wyszło twórcom świetnie, podobnie jak dźwięki wydawana przez naszych przeciwników. Oczywiście w przypadku zombie są to głównie pomruki i warknięcia, jednak przy całej reszcie są to jednak charakterystyczne dla nich odgłosy. Teraz pewnie się zastanawiacie, bo napisałem, że podczas eksploracji często nie wiemy jaki przeciwnik znajduje się za rogiem, a tutaj napisałem, że każdy z nich ma charakterystyczne dźwięki. Może się wydawać, że to co napisałem kłóci się ze sobą i jest po prostu błędne, jednak nie, to prawda, że każdy przeciwnik wydaje swoje dźwięki, ale kiedy znajdują się za rogiem, one nas nie widzą i my ich, to słyszymy tylko ich kroki, a czasami nic nie słyszymy, bo po prostu stoją w miejscu, więc dopiero usłyszymy ich jak ruszą przeciwko nam. Podsumowując, cała ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie, nawet pomimo, że muzyka jest już słabsza, to nadal ma swój pozytywny wpływ na klimat.

W przypadku voice actingu również mamy podobny poziom. Grałem z angielskim voice actingiem i tak szczerze, to nawet nie chciałem próbować grać z innym, ponieważ ten został nagrany naprawdę porządnie, aktorzy oddają charaktery postaci, a także ich emocje. I tu jest dosyć ciekawa sytuacja, ponieważ seria Resident Evil jest serią pochodzącą z Japonii, a gry pochodzące z tego kraju lepiej brzmią w ich języku, natomiast tutaj mamy zupełnie coś innego. To wynika głównie z faktu, że takie serie jak właśnie Resident Evil, czy Silent Hill, to japońskie produkcje, ale stworzone w amerykańskim stylu, a takie serie jak Fatal Frame, czy Forbidden Siren, to typowo japońskie produkcje, więc też lepiej brzmią po japońsku. Wracając jednak do omawianego tytułu. Nie mamy tu tylu bohaterów, którzy pojawiają się często, więc też usłyszymy tu głównie postacie, które spotkamy w kolejnych częściach gry, ale nawet ci, którzy pojawiają się tylko na chwilę by powiedzieć parę słów i zaraz zniknąć są odpowiednio zagrani. Jedyny zarzut jest właściwie do voice actingu Rebbeci, która w niektórych momentach brzmi jak przesłodzona dziewczynka rodem z anime, co tak dosyć słabo pasuje do horroru. Jednak do całej reszty nie można się przyczepić i na pewno voice acting stanowi plus tej części serii.

Grafika

RE0HD grafika

Omawiając grafikę należy mieć w pamięci, że jest to zremasterowana wersja gry, która liczy sobie już ponad dekadę. Resident Evil Zero HD wchodzi w skład zestawu Resident Evil Origins w której też znajduje się odświeżona wersja pierwszej części gry, utrzymanych w klasycznej formie. Należy też pamiętać, że pierwotnie ten tytuł był ekskluzywny dla konsol Nintendo, a dopiero w 2016 roku dostaliśmy możliwość zagrania w niego na konsolach obecnej i poprzedniej generacji, a także na PC. Po takim wstępie może się wam wydawać, że zaraz zacznę tłumaczyć twórców z brzydkiej grafiki, jednak nie. Ten wstęp miał na celu pokazanie wam, że jest to dosyć stary tytuł, który ukazał się nie na najsilniejszych konsolach, a grając w niego dzisiaj nie widzi się tego, ponieważ został naprawdę ślicznie odświeżony. Nawet jakbym chciał to nie wiem do czego miałbym się przyczepić w oprawie graficznej, ponieważ ta jest naprawdę ładna i spokojnie można ją porównywać z wydanymi w podobnym okresie nowymi tytułami. Właściwie to gdyby nie przestarzała obecnie mechanika rozgrywki, to można byłoby pomyśleć, że jest to zupełnie nowy tytuł. Modele postaci, czy innych przedmiotów dostały lepsze tekstury, a także animacje. U postaci również poprawiła się mimika, bardziej dopasowana do obecnych czasów. Jeszcze co do animacji, to na początku gry możemy wybrać czy chcemy sterować postaciami w taki sposób w jaki to się robiło w oryginale, czyli tank control, albo w bardziej nowoczesnym stylu. Osobiście jestem przyzwyczajony do klasyki, więc sterowanie czołgiem mi by nie przeszkadzało, ale nowych graczy mogłoby to odrzucić, więc plus dla twórców. Sam również zagrałem na tym nowocześniejszym stylu poruszania i widać tu zupełnie nowe animacje, które są płynne i dobrze zrealizowane. Sama kamera również przeszła odświeżenie. W klasyce mieliśmy statyczne kamery, które umieszczone były w jednym miejscu lokacji i przeskakiwały na inne miejsce w momencie kiedy znikaliśmy z pola widzenia, a tutaj dodano im trochę dynamiki, dlatego teraz mimo umiejscowienia kamery w danym miejscu w lokacji, to porusza się ona swobodnie, ale również w niektórych miejscach przeskakuje w inne miejsce, aby pokazać nam inną część danej lokacji. Przyjemniej to działa i jest również milsze dla oka. O ile sporo rzeczy zostało tutaj odświeżonych, tak twórcy zapomnieli o przerywnikach filmowych, które dalej zostały w swoich czasach i odstają jakością od całej reszty gry. Są po prostu brzydkie, a w niektórych elementach widzimy totalną pikselozę, więc nie rozumiem dlaczego ten konkretnie element nie został poprawiony, zwłaszcza, że jest jednym z elementów dzięki którym poznajemy fabułę. Czuć tutaj, że twórcy przyłożyli się do odświeżenia tego tytuły, nie tylko starając się przyciągnąć fanów, a także nowych graczy, cały czas zachowując ducha klasyki i co by nie mówić, wyszło im to świetnie.

W kwestiach technicznych nie mam za dużo do napisania. Cała gra chodzi płynnie, bez najmniejszych spadków płynności. Nie doświadczyłem również bugów, czy wyrzucania do pulpitu. Jest to kawał dobrze napisanej i zoptymalizowanej gry.

PODSUMOWANIE

Plusy:

+wciągający klimat
+śliczna oprawa graficzna
+dobra ścieżka dźwiękowa
+klasyczny survival horror
+ilość rodzajów przeciwników

Minusy:

-brzydkie przerywniki filmowe
-przesłodzona Rebecca
-nudne lokacje

Resident Evil Zero HD jest grą dla której chciałem kupić konsolę Wii, jednak dzięki twórcom nie musiałem tego robić, ponieważ dostaliśmy kawał porządnie odświeżonej gry. Przyznam się bez bicia, że jest to jeden z tych tytułów, które jest mi ciężko ocenić, ponieważ z jednej strony jest ona bardzo dobra, ale z drugiej ma elementy gorzej wykonane niż poprzedniczka na której była wzorowana. Dlatego moją oceną dla tej produkcji jest 8/10. To kawał naprawdę dobrej gry w którą może zagrać każdy, a już zwłaszcza powinien zagrać w nią fan serii, a nawet survival horroru.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,