Tag Archives: Black

Fatal Frame/Project Zero: Maiden of Black Water – Recenzja

Fatal Frame/Project Zero: Maiden of Black Water jest piątą odsłoną cenionej serii gier survival horrorów. Omawiany tytuł stanowi remaster wydanego w 2014 roku tytuły, który był grą ekskluzywną na konsolę Nintendo WiiU. Tym razem wcielając się w nowe postacie przyjdzie nam zbadać sekrety góry Hikayama, która przyciąga ku sobie osoby idące drogą śmierci. Jak zatem prezentuje się ta odsłona na tle serii? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana i wydana przez studio Koei Tecmo.

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam oraz Playstation Store.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Wcielając się w Miu Hinasaki budzimy się w dziwnym, zalanym pomieszczeniu, które na dodatek pełne jest duchów, więc bohaterka zmuszona jest do ucieczki. Nie pamięta w jaki sposób się tam znalazła, jednak pamięta, że szukała swojej zaginionej matki. Niestety nie wszystko wyszło tak jak powinno i sama Miu została uznana za zaginioną. Po tych wydarzeniach przyjdzie nam się wcielić w Yuri Kozukate, pracownicę sklepu z antykami, która wybrała się do opuszczonego i zniszczonego hotelu razem ze swoją szefową oraz nauczycielką, Hisoką Kurosawa, aby odnaleźć zlecony przedmiot, jak i sprawdzić, czy Yuri posiada nadprzyrodzoną zdolność, zwaną Shadow Reading, która pozwala zobaczyć drogę zaginionej osoby. Jak można się domyślić, posiada ona tą umiejętność, dzięki której udało się jej znaleźć poszukiwany przedmiot, który okazał się albumem ze zdjęciami. Zleceniodawcą okazuje się Ren Hojo, który potrzebował tych zdjęć do swojej nowej powieści, jednak po zobaczeniu pewnego zdjęcia sam postanowił zbadać miejsce znalezienia albumu. Tym miejscem, jak i miejscem akcji całej gry, jest góra Hikami, która przyciąga osoby kroczące drogą śmierci. Wcielając się w trójkę bohaterów – Miu, Yuri, Ren – przyjdzie nam badać tajemnice tej góry, jak i jej dziwne rytuały oraz niepokojącą postać „kapłanki z czarnej wody”. Każdy z bohaterów posiada swój własny cel, który realizuje bez konieczności współpracy z innymi postaciami. Miu szuka swojej matki, Yuri zaginionych osób na które jej szefowa dostała zlecenia, a Ren szuka odpowiedzi na sen, który zadręcza go co noc. Tym razem drogi bohaterów się krzyżują, nieraz mogą sobie pomóc, jednak na górę wyruszają samotnie. Wartym zaznaczenia jest to, że góra Hikami jest realnym miejscem i na tej górze znajduje się cieszącą się złą sławą, las samobójców. Historię poznajemy w podobny sposób do poprzednich odsłon, czyli głównie z notatek, które rozrzucone są po całej grze, chociaż pewne zmiany zostały tutaj wprowadzone. Notatek jest tutaj zdecydowanie mniej niż w poprzedniczkach, a część fabularnych informacji również poznajemy na początku i końcu rozdziału w którym to dostajemy wytłumaczenie aktualnych wydarzeń i co się działo dalej. Ma to swoje plusy i minusy, na pewno dzięki temu jest bardziej przystępna dla graczy, którym nie chce się przeszukiwać każdego kąta każdej lokacji, dzięki czemu mogą poznać pełnię historii, jednak z drugiej strony pozbawia jej pewnej tajemniczości i chęci eksploracji. Z mniejszą liczbą notatek wiąże się również to, że nie otrzymujemy tutaj zbyt wiele informacji o duchach nawiedzających to miejsce, co prawda twórcy wprowadzili tutaj umiejętność zwaną Fatal Glance, która pozwala nam zobaczyć moment śmierci danego ducha. Polega to na tym, że po pokonaniu przeciwnika mamy parę sekund, aby go dotknąć przez co pojawia nam się przerywnik wyjaśniający moment śmierci danej osoby, jednak nie każdy duch ma taką przeszłość, a też nie zawsze uda nam się ich dotknąć. Mimo tego „ułatwienia” w poznawaniu historii oraz pewnym ograniczeniu rozwijania świata gry, to historia jest tutaj całkiem przyjemna w odkrywaniu. Trzeba jednak przyznać, że jest ona najsłabsza z całej serii, jednak to wcale nie oznacza, że jest zła. Postacie są całkiem ciekawe, świetnie napisani i potrafimy się z nimi związać. Relacje budowane między nimi są ciekawie przedstawione, jak również ich historia, czasami wspólna, również stoi na wysokim poziomie. Brakuje tutaj jednak tej tajemniczości, która była obecna w każdej z części, jedynie o odpowiednią brutalność nie musimy się tutaj martwić, ponieważ jest tutaj ona świetnie przedstawiona. Sama w sobie historia nie jest zła, jest dosyć ciekawa, ma ciekawe postacie, jednak najbardziej w jej odkrywaniu przeszkadzają pewne rozwiązania zastosowane w rozgrywce, które niezbyt dobrze się łączą z historią. Ułatwienia oraz po prostu złe mechaniki nie pozwalają w pełni cieszyć się odkrywaniem fabuły. Warto tutaj też zaznaczyć, że podobnie jak reszta odsłon, ten tytuł również nie łączy się z żadną poprzednią odsłoną, więc można w nią zagrać bez znajomości poprzedniczek, jednak jeśli się na to zdecydujecie, to na podstawie tej odsłony nie oceniajcie poprzedniczek. Podsumowując, sama w sobie historia jest naprawdę dobra, nawet jeśli jest najsłabsza w całej serii, tak w jej odkrywaniu przeszkadzają kiepskie rozwiązania w rozgrywce.

Wbrew pozorom zakończeń jest tutaj całkiem sporo, ponieważ aż osiem. Historia Miu oraz Yuri ma dwa zakończenia, a Ren ma ich aż cztery. To jakie zakończenie zobaczymy zależy od tego co zrobimy podczas finalnego rozdziału każdą z postaci. W zasadzie jest to jeden wybór, w przypadku Rena dwa, które decydują jak zakończy się historia naszych bohaterów. Nie jest to też wybór na zasadzie wyświetlanej informacji co chcemy zrobić, a bardziej na tym jak chcemy podejść do danej sytuacji i kiedy chcemy to zrobić, bo nie zawsze wykonanie czegoś od razu ma dobre skutki. Można te zakończenia podzielić na dobre i złe albo też szczęśliwe i smutne, no i trzeba przyznać, że są naprawdę bardzo dobrze wykonane. W pewien sposób satysfakcjonujące, chociażby przez samo finalne starcie, które jest trudniejsze niż w poprzedniej odsłonie. Jestem w stanie stwierdzić, że te teoretycznie złe zakończenia są zdecydowanie lepsze od tych dobrych, ponieważ posiadają większy pakiet emocjonalny niż te dobre, które po prostu dobrze się kończą i niby mają jakieś tam emocje w sobie zawarte, ale nie są aż tak silne. Brakuje tutaj czegoś takiego jak było chociażby w poprzedniczce, jednak nie jest źle i przyjemnie się je ogląda.

Klimat – Lokacje

Klimatu tutaj w żadnym wypadku nie można odmówić, nie jest może on tak silny jak w poprzedniej odsłonie, jednak na pewno jest silny. To dosyć specyficzny klimat, który może nie podejść każdemu, ponieważ jest dosyć japoński, a to podejście do horroru jest zdecydowanie inne niż w przypadku wschodnich twórców. Osobiście jestem bardziej fanem japońskiego sposobu tworzenia horrorów, który bardziej skupia się na straszeniu klimatem, atmosferą, a nie przeciwnikami, czy innymi tanimi chwytami. Na klimat składa się tutaj oczywiście każdy element całej produkcji. Fabuła może i jest najsłabsza z całej serii, jednak dalej jest naprawdę dobra z ciekawymi postaciami oraz wątkami. Przedstawienie niesławnego lasu śmierci jako miejsca, które przyciąga osoby pragnące śmierci jest dosyć interesujący, jak i również pokazaniu nowych wierzeń związanych z wodą oraz różnego rodzaju rytuały. To wszystko tworzy naprawdę niesamowity i brutalny klimat, chociaż tej brutalności nie ma aż tak dużo, jak i niektóre wątki nie zostały odpowiednio rozwinięte. Mimo tego, fabuła ma tutaj spory, pozytywny wpływ na klimat. Lokacje same w sobie nie są złe, jednak jest tutaj zbyt dużo otwartych przestrzeni, jak i backtrackingu, który trochę irytuje. Są tutaj jednak miejsca, które są niezwykle klimatyczne, jak i powodujące, że nie czujemy się zbyt pewnie, co stanowi tutaj spory plus. Rozgrywka w swoich korzeniach pozostała bez zmian, jednak wprowadzone nowości, które teoretycznie miały ją urozmaicić, jak i trochę bardziej powiązać z fabułą, sprawiły, że nie jest ona już tak przyjemna jak wcześniej, a wręcz stała się bardziej irytująca oraz uproszczona. Ma swoje momenty, jak starcia z bossami, czy ogólnie walki, jeśli w danym momencie nie ma jej za dużo, jednak nowe mechaniki, o których będzie później, niestety nie zadziałały tak jak powinny. To wszystko zostało oprawione w naprawdę ładną oprawę graficzną, która budzi podziw i można podziwiać widoczki. Jest to remaster gry wydanej pierwotnie na WiiU, więc widać tutaj pewne naleciałości z tej konsoli, jednak nie jest to jakoś bardzo widoczne, więc klimat jest zachowany. Nie zabrakło również świetnej oprawy dźwiękowej, zarówno pod względem muzyki, dźwięków otoczenia, jak i voice actingu. Wszystko brzmi naprawdę świetnie, potęguje emocje, buduje napięcie, dzięki czemu klimat bardzo mocno zyskuje. Klimat nie jest tutaj idealny, są tutaj elementy, które niestety negatywnie na niego wpływają, jak chociażby rozgrywka, która tutaj sporo zepsuła. Mimo wszystko, klimat jest tutaj całkiem dobry, są elementy, które wciągają gracza, więc jak pominie się te elementy przeszkadzające, to można naprawdę dobrze się bawić.

Pod względem straszenia, to ponownie, jest słabiej niż w poprzedniej odsłonie, ale dalej jest lepiej niż w większości obecnych horrorów. Wynika to głównie z budowanego napięcia poprzez fabułę oraz klimat, chociaż rozgrywka bardzo utrudnia nam pełnie wczucia się w klimat. Brakuje też tutaj więcej historii duchów z którymi walczymy, jednak ciekawe starcia z przeciwnikami, którzy latają, pojawiają się zza ścian, wychodzą z podłogi, czy atakują z góry, nam to znacznie wynagradzają. Walki może być tutaj trochę za dużo, jednak dzięki zamkniętej części lokacji jest to trochę unormowane. Nie można zapomnieć o świetnych jump scare’ach, które nie są spodziewane, nie ma ich dużo, a wszystkie działają naprawdę świetnie, tak jak powinny. Jest to na pewno gra, która potrafi wystraszyć i utrzymać w takim napięciu gracza na dłużej, jednak przez pewne, niesprawdzone rozwiązania nie można jej nazwać najstraszniejszym tytułem, chociaż był tutaj spory potencjał.

Lokacji jest tutaj całkiem sporo, a zwiedzimy tutaj różne części lasu, różne świątynie, opuszczone budynki, podziemia, sklep z antykami, i inne tego typu miejsca. Możemy je podzielić na te bardziej otwarte i zamknięte, jak zatem można się domyślić, wszystkie lokacje w budynkach są tymi zamkniętymi, a wszelkie lasy, górskie ścieżki, są tymi otwartymi. Jak również można się domyślić, te zamknięte lokacje są mniejsze, chociaż w moim odczuciu zdecydowanie ciekawsze. Wynika to głównie z tego, że są bardziej zróżnicowane, jak i bardziej nastawione na budowanie tego napięcia, gdzie otwarte lokacje są bardziej jednakowe i odrobinę za duże. Występuje tutaj również backtracking, który również występował w poprzedniej odsłonie, jednak nie został on tutaj tak dobrze wykonany. W poprzedniczce wracając do poprzednich lokacji odkrywaliśmy coś nowego, nawet przechodząc przez nie coś nowego mogliśmy zobaczyć, a tutaj część lokacji to po prostu „korytarze” służące do przechodzenia do fabularnych miejsc. Mimo wszystko lokacje same w sobie są naprawdę ładne, przyjemnie zaprojektowane i sensownie wypełnione, dzięki czemu nie mamy tutaj wrażenia pustych pomieszczeń. Oczywiście, nie możemy z większością modeli wchodzić w jakąkolwiek interakcję, jeśli nie znajduje się tam jakiś przedmiot. Eksploracja jest przyjemna, są tutaj widoczki przy których się zatrzymamy, jednak mogłoby być tutaj więcej zamkniętych miejsc.

Grywalność

Rozgrywka w swoim trzonie nie różni się aż tak bardzo od tego co mogliśmy zobaczyć już w poprzedniej części. Dalej będziemy tutaj eksplorować, rozwiązywać zagadki, walczyć z przeciwnikami, jak i zbierać znajdźki. Trzon pozostał taki sam, jedynie niektóre elementy zostały usprawnione, jak i parę nowych elementów zostało dodanych. Warto tutaj też napisać, że mamy trzy postacie w które się wcielamy – Miu, Yuki oraz Ren. Niby ta trójka jest głównymi postaciami, jednak najwięcej czasu spędzimy za sterami Yuki. Dla osób dla których poprzednia odsłona była zbyt wolna pod względem poruszania się, jak i samej akcji, tutaj mogą odetchnąć z ulgą, ponieważ ta część jest zdecydowanie szybsza pod każdym względem. Bieganie teraz faktycznie sprawia, że poruszamy się zdecydowanie szybciej, dzięki czemu możemy szybciej przechodzić przez niektóre lokacje, jak i ułatwia to również ucieczkę w konkretnych momentach. Eksplorujemy tutaj głównie po to, aby odnaleźć przedmioty, które mogą nam pomóc w walce, jak chociażby przedmioty leczące, klisze do aparatu, czy też wszelkiego rodzaju notatki. Te przedmioty możemy kupić również przed rozpoczęciem każdego z rozdziału, ponieważ w tej odsłonie nie mamy latarni przy których zapisywaliśmy grę oraz kupowali przedmioty, głównie dlatego, że teraz gra zapisuje się w checkpointach. Zwykle też eksploracja służy po to, aby odnaleźć drogę do celu, ponieważ gra tylko informuje nas gdzie mamy się znaleźć, bądź co zrobić, ale bez dokładnego pokazania gdzie mamy się znaleźć, jednak tak nie jest w przypadku tej odsłony. Wspomniałem w opisie fabuły o umiejętności Shadow Reading, ku zaskoczeniu ma ją każda z postaci, która pozwala na zobaczeniu czegoś w rodzaju ducha postaci, która poszukujemy i zobaczeniu jaką ścieżką podążała. Brzmi to ciekawie i może być sensownie wykorzystane w fabule, jednak w praktyce oznacza to, że jesteśmy prowadzeni za rączkę do celu misji, a jakby tego było mało, to jak przytrzymamy analog odpowiedzialny za chodzenie, bądź też klawisz, nasza postać będzie szła za tym duchem, nawet jeśli nie będzie już widoczna, więc to prawie samo przechodząca się gra. Oczywiście nie we wszystkich misjach możemy korzystać z tej umiejętności, jednak w większości jest ona obecna. Nie rozumiem sensu tego typu rozwiązania, ponieważ nie tylko bardzo ułatwia grę, jak i po części sprawia, że nie trzeba eksplorować. Osobiście korzystałem z tego systemu w zupełnie inny sposób, czyli patrzyłem w którym kierunku zmierza ta dusza i wtedy wybierałem drugą, aby zobaczyć co tam mogę znaleźć. To właśnie jeden z tych elementów, który bardzo psuje klimat, jednak na szczęście nie musimy z tego elementu korzystać. Niektóre lokacje są częściowo zalane, więc chodzenie w nich sprawia, że nasza postać wolniej się porusza, nawet podczas biegania. Niby nie jest to nic szczególnego, jednak nasza postać zaczyna się szybciej poruszać w momencie w którym celujemy z kamery, co jest dosyć dziwne, ale przynajmniej pomaga. Jak już piszę o wodzie, która jest dosyć ważna w historii, to trzeba wspomnieć o najbardziej irytującej mechanice z całej gry, czyli o przemoczeniu. W sporej części misji będziemy poruszać się w deszczu, które powoduje, że mokniemy, tak samo jak znajdujemy się w wodzie i jakiś duch nasz przewrócić, to możemy przemoknąć. Poza tym, że nasze ubranie jest widocznie mokre i prześwitujące, to również bycie przemoczonym powoduje, że pojawia się więcej agresywnych przeciwników. O ile na niższych poziomach trudności, aż tak bardzo to nie przeszkadza, tak na wyższych sprawia, że eksploracja jest niemal niemożliwa. Pozbyć się przemoczenia możemy poprzez stanie w miejscu chroniącym nas od deszczu, czyli zwykle w jakimś budynku, jak również przy użyciu oczyszczającego żaru, jednak nie polecałbym tego używać tylko po to, aby się wysuszyć. Samo przemoczenie może dałoby się jakoś przeżyć, jednak duchy, które się wtedy pojawiają mogą nas „przekląć”, co powoduje, że niby zadajemy większe obrażenia, jednak nasze zdrowie cały czas spada. Uratować się z tego stanu możemy jedynie poprzez użycie oczyszczającego żaru, i ponownie, na niższych poziomach trudności faktycznie może nie być to problem, jednak na wyższych poziomach są dosyć rzadkie i taka sytuacja może nam uniemożliwić, bądź bardzo utrudnić ukończenie rozdziału. Sam pomysł na ten mechanizm nie jest zły, jednak jego wykonanie jest bardzo nieprzyjemne i niezwykle psuje wrażenia z rozgrywki. Wspomniałem wcześniej, że przed rozpoczęciem rozdziału możemy zakupić różnego rodzaju przedmioty, a dokonujemy ich poprzez punkty, które zdobywamy poprzez walkę z przeciwnikami, fotografowanie neutralnych duchów, jak i na koniec poziomu. Warto tutaj zaznaczyć, że przedmioty nie przenoszą się z rozdziału na rozdział, ponieważ za każdym razem zaczynamy z domyślną ilością dopasowaną do każdego poziomu trudności. Jest to dosyć dziwne i dosyć irytujące, ponieważ nie tylko sprawia, że nie możemy oszczędzać najlepszych klisz na starcia z bossami, a również dlatego, że w żaden sposób gra nas o tym nie informuje, a sami musimy się o tym przekonać. Takie niezbyt dobre rozwiązanie, które faktycznie może irytować. W czasie eksploracji natrafimy na zagadki, które są dosyć proste, wręcz bym napisał, że słabe. Oczywiście, ta seria nigdy nie słynęła z dobrych zagadek, jednak ta część poszła w bardzo złym kierunku, ponieważ mamy tutaj jeden rodzaj zagadek, czyli zrobienie jednego, bądź kilku, zdjęcia, które odblokują nam drzwi lub też dadzą przedmiot, który nam to umożliwi. O ile na początku może to być nawet przyjemne i trochę urozmaica rozgrywkę, jednak po pewnym czasie robią się monotonne i nie sprawiają już takiej przyjemności, ponieważ zaczynają się powtarzać. Ukończenie tej odsłony zajęło mi trochę ponad piętnaście godzin, co jest całkiem w porządku czasem, jednak gdyby niektóre elementy tej gry zostały lepiej wykonane, to ten czas mógłby być zdecydowanie przyjemniejszy.

Sama walka nie przeszła aż tak wiele zmian, chociaż znalazło się parę zmian. Ponownie naszą bronią przeciwko wrogom jest kamera obscura w którą wyposażeni się wszyscy bohaterowie, jednak odpowiednio się różnią. Miu może spowalniać wrogów kosztem energii, a Ren może wykonać cztery zdjęcia pod rząd, jedynie Yuki nie posiada żadnej wyjątkowej umiejętności. Robienie zdjęć wrogom by zadać im obrażenia trochę się zmieniło, ponieważ teraz duchy mają słabe punkty, które możemy zobaczyć tylko przy pomocy kamery i pokazują się w formie kółek. Im więcej tych słabych punktów, tym większe obrażenia zadamy, jednak jak uda nam się wycelować w pięć takich punktów, to wykonujemy atak zwany Shutter Chance, który jest po prostu Zero Shotem znanym z poprzedniej odsłony, zadaje on nie tylko większe obrażenia, a również odrzuca wroga. Poza tym atakiem mamy tutaj również klasyczny Fatal Frame, czyli zdjęcie na moment przed atakiem wroga, które zadaje największe obrażenia i po wykonaniu tego zdjęcia możemy wykonać kilka kolejnych na które mamy coraz mniej czasu. W poprzedniej odsłonie Fatal Frame wykonywało się pół sekundy przed atakiem wroga i nieraz mogło być to trochę trudne do wykonania, jednak tutaj jest to zaskakująco proste, nawet jeśli walczymy z kilkoma przeciwnikami na raz. Nie ukrywam, że jest to w pewien sposób przyjemne uproszczenie, ponieważ łatwiej jest wykonywać najsilniejsze ataki, jednak z drugiej strony odbiera to pewną elitarność tego ataku, nie uczy nas szybkich reakcji, których musieliśmy się nauczyć w poprzednich odsłonach. Mimo wszystko dalej wymaga to od nas odpowiednich reakcji, ponieważ tutaj będziemy, częściej niż w poprzedniej odsłonie, z większą ilością przeciwników jednocześnie. Podobnie jak w poprzednich odsłonach, i tutaj możemy ulepszać nasze aparaty. Ulepszamy je za punkty, które zdobywamy w czasie gry, te same wykorzystywane do zakupów, a ulepszyć możemy cztery statystyki – obrażenia, szybkość przeładowania kliszy, zasięg zdjęć, jak i szybkość zdobywania energii. Wyjątkiem jest tutaj Ren, który nie ulepsza szybkości zdobywania energii, a spowolnienie przeciwników, którzy oberwali umiejętnością Rena. Wynika to głównie z tego, że w czasie gry znajdziemy różne obiektywy, które stanowią aktywne umiejętności, jak spowolnienie wroga, zadanie jednego, silnego obrażenia, czy inne tego typu, a Ren poprzez możliwość wykonania czterech zdjęć w bardzo krótkim czasie. Walczyć będziemy tutaj oczywiście z różnego rodzaju duchami i tutaj muszę napisać, że walki jest tutaj zdecydowanie więcej niż w poprzedniej odsłonie, co też pośrednio wynika z mechaniki przemoczenia. Sama walka jest dosyć dynamiczna, ponieważ mamy tutaj sporo przeciwników, którzy atakują nas z powietrza, od góry, a także od dołu, no i nieraz walczymy z więcej niż jednym przeciwnikiem jednocześnie, a też należy pamiętać, że tutaj przeciwnicy nie będą czekali na swoją kolej by zaatakować. Sama walka jest dosyć dynamiczna, przyjemna i niezwykle satysfakcjonująca. Z walką nie ma żadnego problemu, problem jest natomiast z przeciwnikami. Przeciwników jest tutaj sporo, jednak sporo klonów tej samej osoby, co wygląda dosyć dziwnie, ponieważ jest to dusza jakieś osoby, a jedna osoba może mieć tylko jedną duszę. Można przymknąć oko na to, że walczymy z tym samym przeciwnikiem w różnych rozdziałach, czy innymi postaciami, ale jeśli pokonujemy jednego ducha, a dwie-trzy minuty później walczymy z tym samym duchem, bądź co gorsza walczymy z dwoma tymi samymi duszami, to już nie wygląda to dobrze i potrafi skutecznie wybić z klimatu. W samej rozgrywce klony mogą nie przeszkadzać, jednak w całości produkcji nie wygląda to zbyt dobrze. Mimo wszystko starcia z przeciwnikami są dosyć przyjemne, chociaż przez przemoczenie mogą stać się dosyć męczące.

Po ukończeniu głównej fabuły odblokowuje się nam dodatkowy tryb fabularny wraz z nową postacią. Nie wspominałem o tym trybie w opisie fabuły, ponieważ jest to historia zupełnie oderwana od głównej fabuły i też jej nie rozwija. Wcielamy się w nim w Ayane, postać z serii NINJA GAIDEN również autorstwa studia Koei Tecmo, która również wyruszyła na górę Hikami w poszukiwaniu zaginionej osoby. Ten tryb różni się od rozgrywki z głównej fabuły, ponieważ Ayane nie może korzystać z kamery obscura, więc też nie może walczyć z przeciwnikami, jednak za to ma latarkę, która ogłusza duchy. Gra nastawiona jest tutaj na skradanie i omijanie przeciwników, chociaż czasami łatwiej jest po prostu ogłuszać wrogów i biegnąć prosto do celu, ponieważ duchy dosyć wolno się poruszają. Mimo wszystko jest to dosyć przyjemny tryb, który stanowi przyjemną odskocznię od ciągłej walki.

Rolę znajdziek po raz kolejny pełnią tutaj notatki oraz neutralne duchy. Jak już wcześniej wspominałem, notatek jest tutaj zdecydowanie mniej niż w poprzedniej odsłonie, jednak warto je zbierać, ponieważ rozwijają one historię i też mają swój pewien wpływ na klimat. W przypadku neutralnych duchów, to ich nie zbieramy, a robimy im zdjęcia. W porównaniu do notatek, tutaj musimy być szybcy i zręczni, ponieważ te duchy pojawiają się na krótką chwilę, nawet na ułamek sekundy, więc trzeba wiedzieć gdzie się pojawią lub przechodzić rozdział kilkakrotnie, jeśli chce się znaleźć wszystkich. Za robienie zdjęć tym duchom otrzymujemy punkty, które później możemy wykorzystać na zakupy przedmiotów, bądź też ulepszenia naszego aparatu. Nie będę ukrywał, że znajdźki są tutaj dosyć ciekawe, chociaż robienie zdjęć tym duchom może trochę irytować, jednak nie ma tutaj takich problemów jak w poprzedniej odsłonie, więc można się tutaj pobawić w poszukiwacza duchów.

Ścieżka dźwiękowa

Ścieżka dźwiękowa jest tutaj jednym z niewielu elementów na temat którego nie jestem w stanie napisać niczego złego. Jestem w stanie nawet napisać, że akurat ścieżka dźwiękowa jest tutaj najlepszym elementem całej produkcji, a także ten element, który najbardziej pozytywnie wpływa na klimat. W niektórych recenzjach można przeczytać, że utwory w tej części są słabsze od tych z poprzednich odsłon, i jeśli je porównać, to może to być prawda, jednak najważniejsze jest to jak te utwory wpływają na gracza w samej grze, a trzeba przyznać, że działają naprawdę dobrze. Każdy utwór, który tutaj usłyszymy został odpowiednio dopasowany do ogrywanych momentów, dzięki czemu wszelkie emocje, a jest ich tutaj całkiem sporo, są porządnie wzmacniane, jak i samo budowanie napięcia jest lepsze. Nie da się ukryć, że utwory wpływają silnie na wyobraźnie, dzięki czemu same sceny wydają się bardziej realistyczne. Również zapadają silnie w pamięci, a zwłaszcza te, które usłyszymy podczas napisów końcowych. Jakościowo nie odstępują tutaj również dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj odgłosy kroków, otwieranych drzwi, płynącej wody, płonących płomieni, skrzypiącej podłogi, wiejącego wiatru, robionych zdjęć, dzwoniącego telefonu, jak i różnych odgłosów wydawanych przez duchy, i wiele innych tego typu dźwięków. Każdy z nich brzmi dosyć realistycznie i w niektórych momentach potrafi zjeżyć nam włosy na ciele. Całość ścieżki dźwiękowej stoi tutaj na bardzo wysokim poziomie, ciężko znaleźć coś co by nie zadziałało tak jak powinno, dzięki czemu klimat jest zdecydowanie silniejszy.

Voice acting również nie odstaje w żadnym wypadku jakościowo od reszty ścieżki dźwiękowej. W porównaniu z poprzednią odsłoną, tutaj mamy angielski oraz japoński dubbing, więc jeśli nie przepadacie za japońskimi głosami, to możecie włączyć sobie angielskie, chociaż osobiście nie polecam, ponieważ tak dosyć średnio pasują angielskie głosy do tej całej japońskości, więc też tutaj skupię się na lepszej, japońskiej wersji. Aktorzy głosowi zostali naprawdę dobrze dobrani, każda postaci została świetnie odegrana, wszelkie emocje brzmią naturalnie i przyjemnie się słucha dialogów pomiędzy postaciami. Brzmi to naprawdę naturalnie i przyjemne dla ucha, co głównie wynika z tego, że całość gry zrobiona jest w dosyć japońskim stylu, same postacie są tej narodowości, więc też po prostu lepiej się to łączy, a to z kolei przekłada się pozytywnie na klimat. Niestety, i tutaj nie otrzymaliśmy polskiego tłumaczenia, więc pozostają nam tylko angielskie napisy. Język w większości czasu nie jest zbyt skomplikowany, jednak znajdzie się tutaj sporo notatek oraz informacji o rytuałach oraz pewnych śmierciach, więc też słownictwo jest trochę bardziej zaawansowane, więc trochę większa znajomość języka byłaby wymagana.

Grafika

Oprawa graficzna nie różni się jakoś szczególnie od tego co mogliśmy zobaczyć w poprzedniej odsłonie, wręcz można napisać, że różnią się w szczegółach, chociaż ten remaster został wypuszczony na niecałe dwa lata przed remasterem Mask of the Lunar Eclipse. Opisując oprawę również trzeba pamiętać, że ta odsłona została wydana w 2021 roku i stanowi remaster wydanej w 2014 roku gry ekskluzywnej na konsolę WiiU, więc to też nie jest pełny remake i widać tutaj pewne resztki starej konsoli. Mimo wszystko całość wygląda naprawdę ładnie i o ile nie szczególnie może się równać z najnowszymi, wysokobudżetowymi produkcjami, to nie odstaje od nich tak bardzo. Oczywiście widać gdzieniegdzie pewne niedoskonałości, jednak nie ma ich aż tak dużo i są to głównie naleciałości ze starej konsoli. Tekstury bardzo ładnie się prezentują, są dosyć szczegółowe, wysokiej rozdzielczości i nie mają poszarpanych końcówek. Zyskują na tym same modele przedmiotów, które dzięki temu są bardziej szczegółowe i ładnie się prezentują. Nie da się jednak ukryć, że większość modeli stanowi tutaj jedynie tło dla lokacji, ponieważ z większością nie możemy wchodzić w żadną interakcję. Też dzięki temu zyskują same lokacje, które może nie są najlepsze, tak pod względem wyglądu są po prostu bardzo ładne. Ważnym elementem tej produkcji jest woda, więc mamy tutaj rzeki, jeziora, zalane pomieszczenia, a także sam deszcz. Tutaj mogły się pojawić pewne obawy, ponieważ nie w każdej produkcji, a zwłaszcza tych starszych, wyglądają dosyć słabo. Na całe szczęście tutaj nie ma tego problemu, ponieważ każdy taki element wygląda naprawdę ładnie, niezależnie od tego, czy jest to stała woda, płynąca, czy nasza postać się w niej znajduje, a nawet w formie deszczu. Wygląda to po prostu cudownie i zaskakująco realistycznie. Opisując też wodę nie można zapomnieć o mechanice przemoczenia, ponieważ nie wpływa ona tylko na rozgrywkę, ale również na wygląd naszych postaci. Czym bardziej rośnie nasz status przemoczenia, tym bardziej nasze postacie, jak i ich ubrania, robią się mokre. Najlepiej widać to po ubraniach, które stając się coraz to bardziej mokre, jednocześnie robią się prześwitujące, a przynajmniej w części strojów. Łączy się to też w pewien sposób z fizyką ubrać, ponieważ mamy tutaj niektóre stroje, które posiadają elementy poruszające się razem z nami, mogą to być jakieś podskakujące elementy, czy takie na które wpływa wiatr, a w momencie w którym robią się coraz bardziej mokre, to te same elementy coraz ciężej się poruszają lub też przyklejają się do ciała bohaterów. Nie ukrywam, że wygląda to naprawdę niesamowicie, dbałość o szczegóły stoi tutaj na wysokim poziomie i jest całkiem realistyczne, no może poza szybkością suszenia się tych ubrań, jednak na to można przymknąć oko. Same modele postaci, jak i również przeciwników, stoją na bardzo wysokim poziomie. Nie tylko są szczegółowe, ale i przyjemnie się na nie patrzy, a również możemy się pobawić ich wyglądem poprzez stroje, które odblokowujemy razem z postępem gry i kupujemy przed rozpoczęciem każdego rozdziału. Równie ładne są również animacje, które są płynne i przyjemne dla oka, a najlepiej to widać na przeciwnikach, zwłaszcza tych poruszających się w powietrzu, ponieważ wygląda to naprawdę przepięknie. Całość również została utrzymana w dosyć ciemnej kolorystyce, która sprawia, że całość wygląda dosyć mrocznie. Do tego dołożony został delikatny filtr filmowy, czyli ziarno, które dodaje takiego wrażenia klasycznego, japońskiego horroru. Nie można również zapomnieć o systemie świateł i cieni, który jest przepiękny, zwłaszcza gdy poruszamy się w szczególnie ciemnych pomieszczeniach. To wszystko wygląda naprawdę dobrze i pozytywnie wpływa na klimat. Nie da się ukryć, że to jak ta produkcja wygląda i jak przedstawione są wszystkie przerywniki filmowe, ma silny wpływ jak formuje się klimat, a tu nie da się ukryć, że całość kształtowana jest na klasyczny horror. Bardzo ładny tytuł, więc jeśli preferujecie grafikę w grach, to tutaj nie powinniście być zawiedzeni.

W kwestiach technicznych nie mam nic do napisania. Od początku do końca tytuł ten działa płynnie, nie doświadczyłem żadnych większych bugów, jak i nie zostałem wyrzucony do menu konsoli. To naprawdę porządnie wykonany remaster.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+historia potrafi zaciekawić
+wciągający klimat
+walka jest satysfakcjonująca
+potrafi przestraszyć
+klimatyczna ścieżka dźwiekowa
+ładna graficznie

Minusy:
-zbyt dużo ułatwiaczy
-przemoczenie jest ładne, ale jednocześnie irytujące
-klony tych samych dusz

Fatal Frame/Project Zero: Maiden of Black Water jest częścią serii, którą bardzo pokochałem za to jak bardzo potrafi mnie wystraszyć i wbrew pozorom posiada dosyć oryginalne podejście do horroru. Gdy po raz pierwszy podchodziłem do tej produkcji, to nie miałem zbyt wysokich oczekiwań. Nie oczekiwałem czegoś lepszego od poprzedniczek, jedynie liczyłem na coś na podobnym poziomie, do czego w sumie przyzwyczaiły nas cztery poprzednie odsłony. Nie będę ukrywał, że się tutaj trochę zawiodłem, zwłaszcza ze względu na rozgrywkę. Z tego też powodu wystawiam jej ocenę 7+/10. To wcale nie jest zła produkcja, jest całkiem dobra, jednak nowe mechaniki rozgrywki są dosyć irytujące i jednocześnie ułatwiają oraz utrudniają rozgrywkę. Sama w sobie gra nie jest zła, ale porównując ją do poprzednich odsłon wypada dosyć słabo. Fani horrorów jednak powinni zagrać, ponieważ jest to dalej dosyć dobrze straszący tytuł.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Penumbra: Czarna Plaga – Recenzja

Penumbra: Czarna Plaga (Penumbra: Black Plague) to pierwszoosobowy horror stanowiący kontynuację gry Penumbra: Przebudzenie. Po raz kolejny wcielamy się w Filipa by towarzyszyć mu w jego poszukiwaniach ojca oraz odpowiedzi, i doprowadzić to wszystko do końca. Jak zatem wypada finał tej serii? O tym przekonacie się w dalszej części recenzji.

Gra została wyprodukowana przez studio Frictional Games.

Wydana została przez Paradox Interactive, a w Polsce przez CD Projekt S.A..

Aktualnie można ją zakupić za pośrednictwem platformy Steam.

Fabuła

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że w dalszej części recenzji mogą pojawić się spoilery.

Akcja gry toczy się jakiś czas po wydarzeniach z pierwszej części. Ponownie wcielamy się w Filipa, który przybył na Grenlandię w poszukiwaniu swojego ojca oraz odpowiedzi na to co się dzieje. Na koniec pierwszej części bohater został ogłuszony i zaciągnięty do pomieszczenia, które miało służyć mu za celę. Niestety jesteśmy zmuszeni znaleźć z niej wyjście i uciec, ponieważ z pomieszczenia obok słychać, że inny współwięzień nie miał zbyt przyjemnej śmierci. Podczas ucieczki orientujemy się, że nie znajdujemy się już w kopalni, a bardziej w strefie badawczej. Tak samo z notatek znalezionych po drodze, a także nagrań osób, którym udało się przetrwać, możemy się dowiedzieć, że za wydarzenia, które doprowadziły do upadku tego miejsca, odpowiada wirus zwany Tuurngait. Wirus ten przemienia ludzi w coś w rodzaju zombie, jednak zdecydowanie mądrzejszych. Opanował on większość stacji, a ci nie zarażeni zostali wybici lub dopiero zostaną przez zmutowanych. Dosyć szybko się okazuje, że Filip również ma objawy bycia zarażonym, a nawet w jego umyśle powstała już postać, która ma przejąć ciało bohatera. Nazywa siebie samego Clarence i o ile początkowo jest nawet przyjazny, tak z czasem pokazuje swoją prawdziwą naturę i zaczyna bawić się naszym zmysłem wzroku, czasami wręcz przywołując przeciwników w naszą stronę. Z tego też powodu rozpoczyna się nie tylko poszukiwanie ojca, ale również poszukiwanie sposobu na wyleczenie się oraz przeżycie. I tak w zasadzie wygląda ogólny opis historii. Nie da się ukryć, że fabuła jest tutaj jeszcze ciekawsza niż w poprzedniczce i zdecydowanie bardziej angażująca gracza. Oczywiście to też nie jest tak, że wraz z nową grą twórcy porzucili wydarzenia, które miały miejsce w pierwszej części, a wręcz ciążą na bohaterze, co objawia się w paru wizjach. Przyznam się bez bicia, że z uwagą śledziłem każdy moment fabuły i jak szalony szukałem wszędzie notatek, tylko po to by dowiedzieć się więcej. Ciężko nawet uwierzyć, że między tą częścią a poprzednią minął jedynie rok. Wydaje się jakby pierwsza część była tylko prologiem do wydarzeń z tej części. Sporą robotę w historii robi postać Clarence’a, który skutecznie miesza w głowie głównego bohatera, że nieraz ciężko jest rozróżnić co jest prawdą, a co tylko chorą zabawą wytworu wirusa. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić, to fakt, że poza początkiem oraz zabawami Clarence’a nie mamy tu zbyt dużo objawów wirusa i jakichś większych konsekwencji, czy nawet walki z czasem. Zwłaszcza jak czytamy o konsekwencjach bycia zarażonym i jego wpływie na zmiany cielesne. Mimo wszystko jakoś szczególnie to nie przeszkadza, ponieważ cała reszta historii to nadrabia. Naprawdę warto zagrać, jednak wcześniej polecałbym zagrać w poprzednią część, aby znać ciągłość wydarzeń i być świadomym odniesień w tej części.

Zakończenie tutaj jest częściowo finalne, ponieważ faktycznie stanowi on pewnego rodzaju koniec historii Filipa, jednak kończy się równie tajemniczo. Przyznam, że w pewnym sensie takie zakończenie mi się spodobało, zwłaszcza to co się dzieje przed nim, czyli wyjaśnienie pewnych spraw oraz pewnego rodzaju spowiedź naszego bohatera. Nie ma co ukrywać, że zakończenie jest naprawdę satysfakcjonujące oraz takie, którego prawdopodobnie nie dało się zrobić lepiej. Tak samo nie da się ukryć, że po raz kolejny zakończenie daje nadzieję na następną część, jednak ta historia jest już zamknięta i na całe szczęście nie jest kontynuowana pełnoprawną częścią. Dla osób, które się wahają zagrać w tę serię ze względu na wiek, to spróbujcie, a gwarantuję wam, że zakończenie będzie dla was świetną nagrodą.

Klimat – Lokacje

Klimat poprzedniej części początkowo powoli się rozwijał, jednak po pewnym czasie uderzał całą siłą i momentalnie nas ogarniał. W przypadku tej części jest zupełnie inaczej, ponieważ od razu zostajemy rzuceni na głęboką wodę. Nie dość, że od razu dostajemy klimatem w twarz, to jeszcze od razu zaczynamy odczuwać niepokój. Zwykle gry, a zwłaszcza horrory, mają dosyć spokojny początek, który ma nas przygotować na to co dopiero nadejdzie, jednak nie w tym przypadku. Tutaj na początku gry już słyszymy przeciwnika za drzwiami, a także masakrę, która dzieje się w pomieszczeniu obok. To sprawia, że automatycznie czujemy potrzebę ucieczki i jak najszybciej staramy się uniknąć podobnego losu, chociaż tak naprawdę nic nam nie grozi, to jednak klimat tak na nas działa, że robimy to podświadomie. Nie pamiętam czy kiedykolwiek jakaś gra robiła ze mną to samo co ta. Na sam klimat składa się ścieżka dźwiękowa, przeciwnicy, fabuła, a także sama postać Clarence’a. Muzyka w tej części jest oczywiście zupełnie inna niż w poprzedniej, co jest dosyć logiczne, ponieważ jest tu nastawienie na zupełnie coś innego. Nie będę ukrywał, że każdy z utworów jest tutaj naprawdę piękny, świetnie dopasowany i nie raz przyśpieszał mi bicie serca oraz powodował, że faktycznie odczuwałem panikę. O fabule już się trochę rozpisałem, jednak wspomnę tutaj, że jej sposób opowiadania przy pomocy notatek oraz nagrań spełnia swoje zadanie. Faktycznie czujemy się tutaj jak w przeklętym miejscu w którym to na przetrwanie dłużej niż parę dni nie ma co liczyć, a o ucieczce nie ma co nawet myśleć. I co też moim zdaniem na plus trzeba doliczyć, nie jest to historia o złej firmie, która stworzyła wirusa, prawdopodobnie do celów militarnych, i sama padła jego ofiarą. O co konkretnie chodzi musicie sami się dowiedzieć grając, ponieważ jest to jednak dosyć ważny spoiler. Nie można również wspomnieć o postaci Clarence’a, który nie tylko pełni tutaj rolę naszego towarzysza, nie tylko tłumaczy nam znaczenie tego wirusa oraz jego świadomość, a także bezpośrednio potrafi wpływać na rozgrywkę. Oczywiście są to tylko oskryptowane momenty, które doświadczymy tylko w konkretnych momentach gry, jednak są to zupełnie niespodziewane momenty i zaskakująco dobrze działają. Jest to zupełnie dobrze przemyślana postać, świetnie napisana i odegrana. O przeciwnikach będę się trochę później tutaj wypowiadał, jednak mogę tutaj wspomnieć tyle, że wbrew ich wyglądowi wcale nie są tacy głupi. Zarówno pod względem AI, jak i ogólnej inteligencji. Nie będę ukrywał, że bałem się spotkań z nimi bardziej niż z jakimkolwiek przeciwnikiem z poprzedniej części. Gdzieś też w świadomości gracza jest ta myśl, że nasz bohater jest również zarażony tym wirusem, więc w końcu może się też w taką poczwarę zmienić. Bardzo świetnie przemyślany przeciwnik. Przed napisaniem tej recenzji przeszedłem tę grę dwukrotnie i w momencie planowania zastanawiałem się czy był jakikolwiek moment w którym coś zepsuło mi klimat, jednak nic nie umiałem sobie przypomnieć, ponieważ takich momentów w tej części nie ma. Klimat jest tutaj naprawdę świetny, wciąga od samego początku i buduje napięcie, które później towarzyszy nam przez resztę gry. Coś naprawdę niesamowitego, widać tutaj sporą poprawę względem poprzedniczki.

Jest to kolejny horror, więc też wypada opisać aspekt strachu. Poprzednia część potrafiła naprawdę wystraszyć, głównie za sprawą świetnego klimatu oraz budowy napięcia, jednak ten strach był psuty poprzez możliwość obrony oraz niezbyt udane AI przeciwników. Tutaj na całe szczęście jest inaczej, wręcz napisałbym, że jest lepiej. Jestem w stanie nawet stwierdzić, że jest to część zdecydowanie straszniejsza. Głównie to za sprawą cięższego klimatu, lepszej fabuły oraz samych przeciwników. No i nie można zapominać, że w tej części twórcy odebrali nam możliwość obrony, co jest całkowicie sensowne przy tego typu przeciwniku, więc na dłuższą metę nie ma nam tutaj co przeszkadzać. Widać wyciągniętą lekcję i widać też postęp w tym elemencie, co tylko zaowocowało w następnych grach tych twórców.

Z lokacjami jest tutaj podobnie jak w poprzedniej części, czyli niby jest jakaś różnorodność, jednak jest to wszystko przykryte poprzez powtarzające się korytarze, chociaż nie da się ukryć, że momentami twórcy uciekają od tych labiryntów i próbują robić parę liniowych lokacji. Cała ta część rozgrywa się w sekcji badawczej, która znajduje się za kopalniami, więc też o różnorodność ciężko, jednak przyjdzie nam tu odwiedzić parę ciekawych miejscówek, a w tym nawet zaczerpniemy powietrza na powierzchni. Zwiedzimy tutaj takie miejsca, jak różne gabinety badań, magazyny, jadalnie, kuchnie, pomieszczenia sypialne, a nawet pewien grobowiec, i inne tego typu miejsca. Same miejsca są naprawdę ciekawe, dobrze zaprojektowane i wyposażone, więc nawet przyjemnie się je eksploruje. Twórcy również wyciągnęli lekcję z poprzedniej części i korytarze na całe szczęście nie wyglądają już sztucznie. Nie ma tutaj skrzynek, czy beczek, które ułożone byłyby w jakieś zapory byśmy mogli się za nimi schować. Problemem jest tutaj natomiast to, że nie ma tutaj zbyt dużo miejsc, które zapadałyby jakoś szczególnie w pamięci, wręcz jestem w stanie stwierdzić, że tych lokacji jest na tyle mało, że na palcach jednej ręki jestem w stanie je policzyć. Lepiej pod tym względem wypada poprzedniczka. Niemniej każde z miejsc jest dosyć ładne, pomijając średnią oprawę graficzną, i chce się je eksplorować.

Grywalność

Opisując rozgrywkę w tej części równie dobrze mogę przekopiować spore fragmenty z recenzji poprzedniej części i by wyszło na to samo. Rozgrywka nie zmieniła się w jakimś większym stopniu względem poprzedniczki. Dalej będziemy tutaj eksplorować, unikać przeciwników, rozwiązywać zagadki, a także zbierać znajdźki, czyli wszystko to samo co mieliśmy w poprzedniej części bez większych, czy też mniejszych, zmian. Oczywiście można się czepiać, że przecież w każdej grze od Frictional Games jest to ten sam schemat, jednak w każdej następnej grze wprowadzane są różne urozmaicenia, które potrafią zmienić sposób rozgrywki, jak chociażby system poczytalności w Amnesia: The Dark Descent. Ten problem może nie byłby tak duży, jeśli nie fakt, że sam gra jest nawet krótsza niż poprzedniczka. Przejście tej części zajmuje niecałe pięć godzin, więc równie dobrze twórcy mogli połączyć te dwie części w jedną całość przez co powtórka z rozgrywki nie byłaby odczuwalna. Oczywiście w żaden sposób nie oznacza to, że jest to zła, ponieważ dalej to wszystko działa tak jak powinno i gra się naprawdę przyjemnie, jednak do końca gry liczy się, że zobaczy się coś nowego, a to niestety nie ma miejsca. Eksploracja po raz kolejny jest najważniejszym elementem rozgrywki, co w zupełności nie powinno nikogo dziwić. Dzięki niej odnajdujemy przedmioty, które pomogą nam w przetrwaniu oraz rozwiązywaniu zagadek, a także dzięki niej możemy odkryć miejsca w których możemy się ukryć przed przeciwnikami. Lokacje może nie zapadają jakoś szczególnie w pamięci, ale w czasie gry bardzo przyjemnie się je eksploruje. Niektóre z zagadek wymagają od nas zwiedzenia paru miejsc by znaleźć przedmioty lub jakąś podpowiedź dotyczącą danej łamigłówki. Zagadki zostały tutaj trochę stonowane względem poprzedniczki, więc już nie są aż tak wymagające, jednak dalej stoją na wysokim poziomie. Mamy tu oczywiście zagadki w stylu znajdź przedmiot i użyj je w danym miejscu, ale również z tekstem. W przypadku tych pierwszych twórcy trochę to rozwinęli, ponieważ w wielu przypadkach nie wystarczy już tylko znaleźć przedmiotu i użyć w odpowiednim miejscu, ale trzeba wcześniej ten przedmiot użyć gdzieś wcześniej by nadać mu odpowiedni kształt i wtedy dopiero użyć tego przedmiotu w jego docelowym miejscu. Za to zagadki z tekstem wymagają trochę logicznego myślenia oraz umiejętności łączenia ze sobą wątków. Nie oznacza to jednak, że są jakoś wybitnie trudne, ale też nie są banalnie proste. Trzeba przy nich pomyśleć, to fakt, jednak raczej nikt nie powinien się na nich zaciąć. Mimo wszystko czuć satysfakcję po ukończeniu jakieś bardziej skomplikowanej łamigłówki, więc jakaś nagroda za to jest. To wszystko, jak wspominałem wcześniej, zostało zmieszczone w niecałych pięciu godzinach gry, co jest jeszcze niższym czasem niż w przypadku poprzedniej części, która i tak była krótka. Na całe szczęście można się szybko wkręcić w grę, bo inaczej byłoby bardzo słabo.

W kwestii przeciwników jednak trochę się zmieniło, ponieważ tutaj mamy tylko dwóch wrogów z czego tylko jeden jest nowy, a dwóch z poprzedniej części zupełnie wyleciało. Wrogiem, który pozostał jest wielki czerw, czy też inny robak, który po raz kolejny będzie nas ścigał i próbował zjeść. Nie słyszymy go już tak często jak w pierwszej części, ale teraz każde spotkanie z nim jest bardziej emocjonujące, a także nawet przyjdzie nam się z nim, w pewnym rodzaju, zmierzyć. Nowy, a zarazem najciekawszym, rodzajem przeciwnika są zarażeni wirusem Tuurngait. Przypominają oni trochę zombie. Są wychudzeni, bladzi, pozbawieni elementów określających ich płeć, tak jak ich twarz wydaje się poszarpana. Od zwykłych zombie różnią się jednak inteligencją oraz mową. Tak, nasi przeciwnicy potrafią mówić, jednak ogranicza się to do prostych kwestii, jak chociażby „Kto tu jest?”, i tym podobne. Niby nie jest to nic nadzwyczajnego, jednak sposób wypowiadania tych prostych kwestii jest naprawdę przerażający. Inteligencja nie polega jedynie na patrolowaniu terenu i omijaniu przeszkód, ale również na używaniu przedmiotów. Zarażeni potrafią korzystać z latarki, która ułatwia im zauważenie nas, tak samo mogą dzierżyć łom, który zwiększa zadawane nam obrażenia, albo siekierę, która poza zwiększeniem obrażeń również ułatwia im rozwalanie drzwi. Nie jest to typowy przeciwnik i to działa na jego korzyść. Ogromną zaletą tej produkcji jest to, że nie mamy się jak bronić. Nie mamy żadnej broni, więc pozostaje nam jedynie ucieczka oraz ukrywanie się. Działa to świetnie na klimat, jak i sam strach. Jako ciekawostkę, że nazwa Tuurngait nie jest przypadkowa. Okazuje się, że występuje ona w wierzeniach Inuitów, czyli Eskimosów. Oczywiście jest to trochę przerobiona wersja tego samego, zupełnie jak w przypadku Wendigo w Until Dawn. Bardzo lubię takie ciekawostki w grach, ponieważ zachęcają do większego pogłębiania swojej wiedzy o chociażby takie ciekawostki.

Rolę znajdziek pełnią tutaj notatki oraz tajemnicze artefakty. Notatki oczywiście poszerzają naszą wiedzę fabularną, zarówno o wydarzeniach sprzed, jak i w trakcie upadku tej stacji badawczej. Są naprawdę bardzo ciekawe i warto je zbierać, zwłaszcza, że nie są jakoś szczególnie ukryte, więc warto się za nimi rozglądać. Tajemnicze artefakty, to już bardziej ukryte przedmioty, które w samej rozgrywce nie mają żadnego znaczenia i są po prostu kolekcjonerską znajdźką. Mimo wszystko warto również i za nimi się rozglądać, ponieważ jak uda nam się zebrać wszystkie to na koniec gry zostanie odblokowany kod, który możemy wykorzystać na paczce ukrytej w katalogu z grą. Znaleźć tam możemy materiały z procesu tworzenia gry, jak pierwsze szkice przeciwników, czy też lokacji. Bardzo fajny sposób na zachęcenie graczy do poszukiwać, ponieważ są to ciekawe obrazki. I faktycznie za zebranie wszystkich mamy realną nagrodę.

Ścieżka dźwiękowa

Jeśli piszemy o różnicach między pierwszą a drugą częścią, którą dzieli rok czasu, to logicznym jest, że niektóre elementy nie ulegną zmianom, ewentualnie będą niewielkie. Na całe szczęście twórcom udało się pozmieniać to co najważniejsze, co sprawia, że ta gra nie jest dokładnie taka sama jak poprzedniczka. I takim elementem jest ścieżką dźwiękowa, która zupełnie się różni od poprzedniej części. Bardzo dobrze, że twórcy zdecydowali się na taki krok, ponieważ dzięki temu utwory są bardziej dopasowane, świetnie dodają nastroju, a także potrafią wzmocnić emocje. Sama gra dzieli się na wiele fragmentów, które mają różne tempo, a także inny poziom napięcia, więc każdy z utworów musiał zostać tak skomponowany by to potęgować lub podtrzymywać, a nie psuć. Nie ma w tej części tak potężnego wzruszającego momentu w grze jak to było w poprzedniej części, jednak są tutaj dwa takie dosyć smutne momenty i tutaj również są takie utwory, które wzmacniają te momenty. Oczywiście słuchając ich na sucho nie działają tak samo jak w przypadku poprzedniczki, ale najważniejsze jest to, że w czasie grania to działa. Równie dobrze wypadają dźwięki otoczenia, a usłyszymy tutaj dźwięki kroków, otwieranych i niszczonych drzwi, spadających przedmiotów, wiejącego wiatru, dźwięki ognia, odgłosy wydawane przez wrogów, i inne tego typu dźwięki. Każdy z nich stoi na wysokim poziomie, dodają realności i można się zorientować co niedaleko nas się dzieje. Jakość całej ścieżki dźwiękowej nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ już w poprzedniej części stała na wysokim poziomie, więc i tutaj było logiczne, że taka jakoś będzie.

W przypadku voice actingu, to tutaj mamy go zdecydowanie więcej niż w przypadku poprzedniej części, ponieważ mamy tutaj również nagrania głosowe oraz inne postacie. I tak jak poprzednio mamy tutaj dwie wersje językowe w zależności od dystrybucji, otóż wersja cyfrowa posiada jedynie angielską wersją, a wersja pudełkowa również posiada polską wersję językową. Tutaj mogły pojawić się obawy, co do jakości, ponieważ jest tego więcej, a jest to dosyć małe studio, jednak to błędne obawy, ponieważ jest świetnie. Voice acting w obu wersjach stoi na naprawdę wysokim poziomie i bardzo przyjemnie się słucha wszystkich dialogów. Ciężko jest porównywać angielską wersję z polską, jednak muszę przyznać, że angielska wersja Clarence’a jakoś bardziej mi się spodobała. Do tego dochodzą świetnie nagrane kwestie zarażonych, które potrafią zjeżyć włosy na głowie. Podsumowując, voice acting stoi tutaj na wysokim poziomie, przyjemnie się go słucha i dodaje to sporo do klimatu.

Grafika

W przypadku grafiki mógłbym postąpić jak w przypadku rozgrywki, czyli przekopiować większość tekstu z recenzji poprzedniej części i wyszłoby na to samo. Chociaż tutaj jest inaczej niż w przypadku rozgrywki, ponieważ tutaj nie zaszły żadne zmiany. Jakość graficzna nie zmieniła się od poprzedniej części, ponieważ między tymi częściami jest tylko rok różnicy, więc też ciężko oczekiwać jakichkolwiek zmian. Ta część wyszła w 2008 roku, jednak jakość graficzna była już odrobine przestarzała w poprzedniej części, która wyszła w 2007 roku, także w tym przypadku jest jeszcze starsza. Nie jest ona oczywiście w żaden sposób brzydka i nie razi oczu, jednak nie da się ukryć, że w tym okresie wyszło wiele ładniejszych tytułów. Podobnie jak w przypadku fizyki, i tutaj nie zaszły żadne zmiany. Chociaż w przypadku fizyki ciężko tutaj oczekiwać jakichś zmian, ponieważ już w pierwszej części stała ona na wysokim poziomie i była dosyć zaawansowana jak na rok produkcji. Mimo wszystko dalej bawi, daje to możliwości w zagadkach i ogólnie jest przyjemna. W przypadku modeli mamy jednak trochę nowości, chociaż dalej nie widzimy do naszego bohatera, a inne osoby to jedynie trupy. Jedynym całkowicie nowym modelem jest model zarażonych. Nie ma co ukrywać, że są naprawdę ładnie wykonane w swój pokręcony sposób. Budzą podziw i odrazę, no i za bardzo nie chcemy ich widywać. Animacje również nie są tak tragiczne jak w przypadku poprzedniej części, a wręcz napisałbym, że są naprawdę świetnie zrealizowane. W przypadku animacji naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Szkoda jedynie, że twórcy nie zdecydowali się poprawić jakości graficznej, nawet kosztem trochę późniejszej premiery.

Podobnie w przypadku kwestii technicznych nie mam nic do napisania. Gra chodzi płynnie, nie doświadczyłem większych bugów, a także nie zostałem ani razu wyrzucony do pulpitu. Od czasu premiery do teraz jest to kawał porządnie zoptymalizowanej gry, a nawet działa sprawnie na nowszych systemach operacyjnych.

PODSUMOWANIE

Plusy:
+jeszcze ciekawsza historia
+wciągający klimat
+budowane napięcie
+jeszcze straszniejsza
+nowy przeciwnik jest po prostu świetny
+klimatyczna ścieżka dźwiękowa

Minusy:
-brak jakichkolwiek zmian w rozgrywce
-jeszcze bardziej przestarzała szata graficzna
-jeszcze krótsza niż poprzedniczka

Penumbra: Czarna Plaga to gra, którą ogrywałem bezpośrednio po poprzedniej części, która mi się bardzo spodobała. To spowodowało, że moje oczekiwania znacznie wzrosły, bo po prostu liczyłem na ten sam poziom. Po raz kolejny zostałem zaskoczony, ponieważ moje oczekiwania zostały porządnie przebite. Dlatego moją oceną dla tego tytułu jest 8+/10. To jest naprawdę kawał porządnej gry, która jest lepsza od poprzedniczki, jednak zabrakło tu jakichkolwiek większych zmian i mogłaby być jednak dłuższa. Niemniej polecam zarówno fanom horrorów, jak i miłośnikom dobrych historii oraz świetnych klimatów.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,